Na jałowej, spieczonej ziemi, przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie czy jeden ze światów równoległych, istniejących obok naszego, pozostały tylko ślady dawnej upadłej cywilizacji. Ten złowrogi świat przemierza Roland, ostatni z dumnego klanu rewolwerowców, ścigając człowieka w czerni, który posiadł tajemnicę Wieży - mistycznego miejsca, gdzie być może uda się rozwiązać zagadkę czasu czy przestrzeni. Podczas wędrówki musi stawić czoła opętanej kapłance: spotyka szalonych osadników, gadającego kruka, zamieszkujące podziemia mutanty oraz pochodzącego z Ziemi chłopca, Jake`a.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2010-09-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Gunslinger
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Szulc Andrzej
Dziś przeniosę was do tajemniczego świata Mrocznej Wieży, gdzie spotkacie Rolanda, ostatniego rewolwerowca, przemierzającego postapokaliptyczne pustkowia w poszukiwaniu tytułowej Wieży. Surowe krajobrazy, pustynne miasteczka i niezwykłe spotkania tworzą klimat westernu z nutką nadprzyrodzoności. Stephen King mistrzowsko łączy elementy fantasy, horroru i science fiction, tworząc książkę, w której każdy znajdzie coś dla siebie.
Roland ściga Człowieka w Czerni, a jego podróż pełna jest zagadek i niespodziewanych zwrotów akcji. King wciąga od pierwszej strony, budując napięcie i tworząc złożone postacie, które pozostają w pamięci na długo. Główny bohater, jest postacią złożoną i intrygującą. Jego niezłomna determinacja i tajemnicza przeszłość dodają głębi jego charakterowi. Wędrując przez nieznane tereny, napotyka różnorodne postacie i przeżywa liczne przygody, które rzucają nowe światło na jego misję.
Książka nie tylko wciąga czytelnika swoją fabułą, ale również skłania do refleksji nad naturą dobra i zła, przeznaczenia oraz ludzkiej wytrwałości. To dopiero początek epickiej sagi, która z każdym kolejnym tomem odkrywa przed czytelnikiem coraz więcej tajemnic i zawiłości. Czy jesteś gotowy, by wkroczyć do świata, gdzie rzeczywistość przenika się z magią?
Ja już jestem na etapie trzeciego tomu, więc oczekujcie recenzji kolejnych!
"Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim"...
Te słynne słowa to początek dzieła będącego opus magnum autora, który rozpala czytelniczą wyobraźnię od dobrych kilkudziesięciu lat. Autora, który głównie z powodzeniem straszy, przeraża, lecz... nie tym razem. "Mroczna Wieża" to coś całkiem odmiennego od tego, do czego King nas przyzwyczaił.
"Roland" ukazał się po raz pierwszy w 1982 roku. W 2003 roku przeszedł dokonaną przez Kinga korektę, dziś natomiast dostajemy do ręki wydanie w kształcie z 2003 roku, wzbogacone o opowiadanie "Siostrzyczki z Elurii" (które pierwotnie ukazało się w zbiorze opowiadań "Wszystko jest względne"). Moim zdaniem dodanie tu tego opowiadania - o wydarzeniach de facto sprzed akcji "Rolanda" - jest trochę bez sensu, nie pasuje bowiem do reszty książki (dodano je w dodatku na sam koniec, po zakończeniu właściwej fabuły)... ale niech tam... Skoro jest, to niech jest ;)
Pierwszy tom sagi w wersji przed i po dokonanej przez Stephena Kinga korekcie z 2003 roku to tak naprawdę dwie dość mocno różniące się od siebie książki. Wersja sprzed 2003 roku jest dużo cięższa w odbiorze (lecz to w dalszym ciągu bardzo dobra książka). Wielu czytelników jest zdania, że ciężko jest przebrnąć przez ten tom, i... w pewnym stopniu się z tym zgadzam. Jednak toporny czy nie, pierwszy tom sagi, w swej pierwotnej wersji, jest w dalszym ciągu początkiem mrocznej i wyboistej drogi Rolanda ku jego przeznaczeniu. Nieważne wszakże w jakiej wersji, pierwszy tom sagi jest zdecydowanie... najbardziej ponury i tajemniczy. Znajdujemy w nim najwięcej pytań bez odpowiedzi, ale w końcu pierwszy tom to tylko pierwszy krok do celu - celu, którym jest Mroczna Wieża w centrum odległego Can'-Ka No Rey... Dokonana przez Kinga w 2003 roku korekta tomu zdecydowanie dobrze mu zrobiła. Jak pisał sam autor, wcześniej "Roland" był najbardziej oderwaną od reszty częścią cyklu, a po dokonanych poprawkach stał się w końcu - również według mnie - pełnoprawną częścią większej całości.
O czym tak naprawdę jest ten tom? Troszkę o Rolandzie i jego przeszłości, po trosze o jego misji, lecz przede wszystkim o pełnej mroku, ciszy i o ścielących się za bohaterem, pełnej trupów, wędrówce przez postapokaliptyczny Świat Pośredni... wszystko w jednym celu: schwytania Człowieka w czerni, który jest odpowiedzialny zarówno za wszystkie nieszczęścia Rolanda, jak i za to, czym stał się jego świat... Jest też Jake, chłopiec z naszego, współczesnego świata... niczym przybrany syn, którego poświęcenie w swoistej ofierze... dla Wieży... zależy tylko od Rolanda... są więc też trudne, bolesne wybory postawione przed Rolandem i decyzje, w których, nieważne za jaką cenę... wybiera Wieżę. Na końcu zaś mamy konfrontację z Człowiekiem w czerni... która wcale wszystkiego nie wyjaśni. Przeciwnie - zostawi ona jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi niż wcześniej. "Roland" to także wstęp do czegoś... co na przestrzeni ośmiu tomów jest jednym wielkim... rollercoasterem :) Zmiksowania "Władcy Pierścieni", "Powrotu do przyszłości", westernów, świata postapo przenikającego się z naszą rzeczywistością nie da się bowiem nazwać inaczej, niż szaloną jazdą bez trzymanki :) A to dopiero pierwszy tom! :) ...
Czym zaś jest sama Wieża?... Nie wiemy tego po tym tomie na pewno... Wiemy tyle, że jest centrum wszystkiego. Że jest niezwykle ważna i że coś jej grozi... Jest szalenie ważna dla wszystkich światów, tych jest bowiem nieskończenie wiele... Jak bowiem stwierdził pod koniec książki Jake: "Idź więc. Są światy inne niż ten"... O tak, są... jak kolejne pytania bez odpowiedzi...
Odpowiedzi zaś... są w kolejnych tomach. Warto je poznać. A w niektórych przypadkach, po lekturze tego tomu... poznać je po prostu trzeba, czuje się ku temu niepowstrzymany, wewnętrzny przymus ;) ... Prawda jest bowiem taka, że po "Rolandzie" albo się tę sagę pokocha, albo o niej zapomni (i to z niesmakiem). Może nawet znienawidzi się ją za to, że jest tak bardzo różna od tego, co poza nią napisał Mistrz Grozy. Ja ją pokochałem. Dla mnie "Mroczna Wieża" to, obok "Miasteczka Salem", najlepsza rzecz jaką King kiedykolwiek napisał. Tak bardzo odmienna od reszty jego książek... tak, zgoda. Jednak ta opowieść ma w sobie moc. I to ogromną!
Gorąco polecam!
Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2017/08/roland-stephen-king.html
Nastał ten sądny dzień, ten magiczny dzień, w którym przekonałam się do twórczości Stephena Kinga. Chociaż to chyba za dużo powiedziane. Po mało porywającym Joyland, po nużącym Lśnieniu, postanowiłam porzucić na chwilę grozę w wykonaniu tego autora i sięgnęłam po pierwszy tom Mrocznej Wieży, porównywanej do dzieł Tolkiena. I jestem w stanie szczerze napisać, że ta powieść Kinga przypadła mi do gustu. Naprawdę. Choć to zaledwie początek i jestem na pierwszym etapie drogi, to chętnie zrobię kolejny krok i zapoznam się z kolejnymi przygodami Rolanda. Ale zanim to nastąpi, to może co nieco o tej części…
Akcja rozgrywa się w ponurym, postapokaliptycznym świecie, zamieszkiwanym przez różnego rodzaju stworzenia, od wampirów zaczynając, na mutantach kończąc. Roland Deschain, ostatni z niesamowitego rodu rewolwerowców, przemierza miasta i krainy w poszukiwaniu człowieka w czerni. Jest przekonany, że zna on tajemnicę Mrocznej Wieży, centrum wszystkich światów. Być może to tam można odkryć zagadkę istnienia, zagadkę czasu i przestrzeni. Roland liczy na to, że wyciągnie z człowieka w czerni wszelkie informacje o Mrocznej Wieży, ale czy na pewno jest to możliwe? Czy w ogóle uda mu się go schwytać?
Chciałabym napisać, że ta książka spodobała mi się dlatego, że jest w niej wszystko to, co lubię w dobrej literaturze. Ale stop! Przecież horrory i grozę też lubię, a jednak czytając Lśnienie kilka razy przysnęłam. No to o co tutaj chodzi? Nie mam pojęcia, naprawdę. Może o to, że w grozie mam większe wymagania, naprawdę musi być to coś mocnego i konkretnego, mam dosyć wyjątkowe podejście do tematu, dlatego wiele potrzeba, aby mnie w tym gatunku zadowolić. Z fantastyką jest łatwiej, bo tam nie muszę czuć się aż tak pobudzona. Wystarczy mi wciągająca historia, dobre odwzorowanie realiów świata, w którym rozgrywa się akcja oraz konkretny bohater, z którym będę w stanie się zaprzyjaźnić. I w przypadku Mrocznej Wieży wszystkie te 3 elementy zostały spełnione.
Świat, który tutaj stworzył King jest dosyć osobliwy. To połączenie fantastyki i postapokalipsy, bardzo ciekawe i oryginalne, zdecydowanie trafiające w mój gust. Czuję, że to zaledwie początek, bo pierwsze tomy mają to do siebie, że ich celem jest wprowadzenie nas do czegoś większego, więc liczę na to, że zaprezentowana tutaj wizja urzeknie mnie jeszcze bardziej. Fabuła? Interesująca. Akcja toczy się dosyć umiarkowanym tempem, ale wytwarza się tutaj bardzo przyjemna atmosfera – lekka nutka tajemnicy i niebezpieczeństwa tylko ją podsyca i zdecydowanie działa na plus. Czuję się zaintrygowana motywem Mrocznej Wieży, podobnie jak i Roland. Rewolwerowiec jest bardzo ciekawą postacią, którą od razu polubiłam. To ciekawy charakter, z którym chętnie wybrałabym się w tę daleką podróż.
Historia przedstawiona w tej książce jest wielowątkowa. Poszukiwanie człowieka w czerni i chęć odkrycia tajemnicy istnienia to jedno, ale tak naprawdę pojawia się tutaj kilka wątków pobocznych, równie ciekawych, które razem tworzą spójną i logiczną całość. King świetnie kreuje swoich bohaterów, są bardzo realistyczni, podobnie jak i ich ogólny sposób bycia, postępowanie czy zachowanie w konkretnych sytuacjach. Co ciekawe, w tym całym połączeniu fantastyki i postapokalipsy, pojawia się nutka westernu, co było naprawdę czymś znakomitym! Uwielbiam takie klimaty, a okazuje się, że połączenie, które na pozór wydaje się być nieco ekscentryczne, może być naprawdę urzekające i świetnie pokazane.
Bardzo się cieszę, że nie zrezygnowałam z próby porozumienia się z tym autorem tak szybko. Mogłabym przegapić wtedy szansę na naprawdę dobrze zapowiadający się cykl. A kto wie, może i kiedyś przekonam się do grozy w jego wykonaniu, może po prostu muszę znaleźć odpowiedni dla siebie tytuł. W końcu różne są gusta! Ale jedno jest pewne, Mroczna Wieża naprawdę mi się spodobała! Doskonała przygoda u boku Rolanda… A to dopiero początek! I jestem niezmiernie ciekawa, co czeka nas dalej!
Po spalonej słońcem pustyni, w dziwnym, jakby wymarłym Świecie Pośrednim kroczy
rewolwerowiec. Idzie przed siebie, podążając śladem wypalonych ognisk. Prowadzony przez instynkt, napędzany pragnieniem schwytania tajemniczego człowieka w czerni. Bohater z mozołem pokonuje kolejne kilometry i zastawione przez ściganego mężczyznę pułapki…
Fabuła pierwszego tomu cyklu uchodzącego za opus magnum Stephena Kinga początkowo wywołała na mnie wrażenie niezwykle prostej, wręcz banalnej. Pierwsze zdanie tej powieści mogłoby stanowić idealne jej streszczenie „Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, w rewolwerowiec podążał w ślad za nim”. Głównym motywem „Rolanda” jest wędrówka tytułowego bohatera mająca doprowadzić go do mężczyzny w czerni – jego śmiertelnego wroga, ale także człowieka zdającego się znać sekret Mrocznej Wieży (mistycznego miejsca stanowiącego ostateczny przystanek na drodze głównego bohatera). Leniwie toczącą się historię wędrówki Rolanda, do którego w pewnym momencie przyłącza się mały chłopiec urozmaicają fragmenty dotyczące przeszłości rewolwerowca – z założenia mają one pomóc czytelnikowi w zrozumieniu motywów kierujących bohaterem oraz przybliżyć tajemniczy świat wykreowany przez pisarza.
King buduje opowieść w niezwykle enigmatyczny sposób – lektura przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Otwarte zakończenie, w którym pisarz nagle urywa snutą przez siebie historię wywołuje irytację, zmuszając jednocześnie czytelnika do jak najszybszego sięgnięcia po kontynuację Widać, że pierwszy tom „Mrocznej Wieży” stanowi jedynie rozbudzające apetyt wprowadzenie do serii, o której pełną opinię można wyrobić sobie dopiero po przeczytaniu wszystkich tomów. Nie zachwyciła mnie monotonnie tocząca się akcja utworu, ale Kingowi udało się jednak uwieść mnie tą historią, rozbudzając przy tym autentyczne pragnienie sięgnięcia po kolejne tomy – może to zasługa westernowej otoczki i niesamowitego klimatu, który ostatecznie udało się zbudować autorowi, a może intrygująca budowa świata przedstawionego, który zdecydowanie chciałabym poznać lepiej.
Jestem zdecydowana ruszyć z Rolandem w dalszą drogę prowadzącą do Mrocznej Wieży.
WSPANIAŁY POCZĄTEK PODRÓŻY
Kiedy do kin wchodzi jakaś wysokobudżetowa produkcja oparta na książce, wśród wydawniczych nowości z miejsca pojawiają się wznowienia pierwowzoru czy tytuły okolicznościowe. Nie inaczej jest w przypadku „Mrocznej Wieży”, opus magnum Stephena Kinga, które podbija właśnie duże ekrany. I chociaż film spotkał się z bardzo chłodnym przyjęciem zarówno miłośników sagi, jak i nowych widzów, powieściowy pierwowzór wciąż zachwyca, rozpala wyobraźnię i porywa, a jego najnowsze wydanie wzbogacone zostało o opowiadanie, które dotychczas dostępne było tylko w zbiorach krótkich form – „Wszystko jest względne” czy „Legendy”.
Całość recenzji na moim blogu: http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/08/25/mroczna-wieza-1-roland-stephen-king/
"Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim."
Największym atutem książki jest intrygujący klimat, fantastycznie odnalazłam się w nim kiedyś, podczas pierwszego spotkania, jak i teraz, po kilka latach, z wybrzmiewającymi jeszcze w pamięci poprzednimi wrażeniami. Frapująco, kiedy do fantasy wkradają się elementy thrillera, horroru, a w tym wypadku także westernu, powodującego, że powieść wyróżnia się nietuzinkowym pomysłem na mroczną i duszną atmosferę. Ziemska planeta, umęczona zagładą, katastrofami, dramatami i nieszczęściami, przyjmuje ponure, złowieszcze i niepokojące oblicze. Zamieszkują ją nieprzyjazne wróżki, zmutowane istoty, zatrważające potwory, złośliwe demony i poszukujące krwi upiory. Nie wiadomo, co spotka przekraczających mury miasta wędrowników, jakie pułapki i zagrożenia czyhają w ukryciu. Ciekawe i osobliwe zjawiska, wymykające się opartej na rozsądku i logice interpretacji.
Wszystko owiane wielką tajemnicą, która dopomina się rozszyfrowania, gdyż stanowi istotę istnienia świata i fenomenu życia. Wraz z Rolandem, ostatnim rewolwerowcem z rodu Elda, przemierzamy pustynne ziemie, niedostępne góry, pogrążone w grozie miejsca, aby dopaść uciekającego człowieka w czerni, który zdaje się trzymać w rękach klucz do wszelkich zagadek i niewiadomych. Autor interesująco nawiązuje do śladów minionych cywilizacji, zapominanej przez kolejne pokolenia wiedzy, dawnych zdobyczy nauki, które teraz okazują się zaledwie resztkami geniuszu i wyżyn inteligencji. Przygody ogarniętego obsesją Rolanda z Gilead potrafią trzymać w napięciu, wywoływać pożądane uczucie czytelniczego dreszczyku, wkręcić w śledzenie zadziwiającej akcji i niecierpliwe wyczekiwanie kierunku przebiegu scenariusza zdarzeń.
Chętnie poznajemy teraźniejszość przedstawianego świata, ale również z uwagą zagłębiamy się w powrotach Rolanda do przeszłości, przywoływanych wspomnieniach, znaczących postaciach i incydentach kształtujących opowieść. Narracja płynnie przeprowadza przez skoki w czasie, łatwo podążać ich tropem. "Roland" dzieło początkującego pisarza, otwiera epicką serię, obciążony jest zatem jeszcze niedopowiedzeniami w opisach przybliżanej rzeczywistości, niejasnościami w konstruowanej historii, ograniczoną liczbą wątków, czy zbyt małą głębią konstruowania sylwetek postaci. Tym niemniej, pozwala na przyjemne spędzenie czasu z książką, zapowiada fascynujące odkrywanie przygód w kolejnych odsłonach. Oprócz pierwszego tomu publikacja zawiera ciekawie prowadzone opowiadanie "Siostrzyczki z Elurii", które znakomicie się czyta. Stanowi wciągające uzupełnienie serii, zdecydowanie warto do niego zajrzeć, poznać jego mocny i ciemny koloryt.
bookendorfina.pl
O cyklu Mrocznej Wieży mówi się dość dużo, dlatego postanowiłam wyrobić sobie własne zdanie.
Pierwszy tom "Roland" wprowadza nas w świat tytułowego bohatera, ostatniego rewolwerowca świata, który ściga człowieka w czerni Waltera. Walter z kolei podaje się za przyjaciela ojca Rolanda, a tak naprawdę działa w zmowie z Martenem, który jest potężnym czarownikiem.Następnie dowiadujemy się, że Rolanda wystawioną na ciężko próbę, który odkrywa, że jego matka została kochanką Martena. Nasz bohater poradził sobie dobrze z zaistniała sytuacją, bo ma tylko jeden cel - dotrzeć za wszelka cenę do Mrocznej Wieży. Jest to jego pewnego rodzaju obsesja.
Przy pewnym zajeździe nasz bohater poznaje chłopca - Jake'a, który został wepchnięty pod samochód przez Jacka Morta, który był kierowany siłami Waltera. I tak chłopiec ma swoje drugie życie w innym czasie u boku Rolanda, jednak nie trwa to długo, bo chłopiec umiera ponownie. Rewolwerowiec w końcu dopada człowieka w czerni, a ten przepowiada mu przyszłość za pomocą kart tarota. Karty wyraźnie pokazują trzy postacie: Więźnia, Władczynię Mroku i Śmierć.
Warto napomnieć, że świat rewolwerowca jest powiązany z naszym światem, ale w jaki sposób to już nie będę zdradzać.
Pierwszy tom "Roland" nie był dla mnie zbyt ciekawy i trudno było mi wniknąć w ten świat. Praktycznie cały tom poświęcony jest pogoni za człowiekiem w czerni i przeplatany kilkoma ciekawszymi zwrotami akcji. Wiedziałam, że muszę przeczytać szybko, bo inaczej bym czytała książkę bardzo długo. I jakoś udało mi się przebrnąć. Jednak się nie zrażam i sięgnę po II tom cyklu "Mroczna Wieża" i mam nadzieję, że będzie dużo ciekawszy.
Recenzja została opublikowana również na moim blogu:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2013/01/roland.html
Cykl "Mroczna wieża" Stephena Kinga, zyskał już miano kultowego i klasycznego w literaturze fantasy. Niesamowity, wyniszczony świat alternatywnej rzeczywistości i przemierzający go samotnie wędrowiec o imieniu Roland - ostatni z klanu rewolwerowców, zachwycił miliony czytelników na całym świecie, którzy z zapartym tchem wyczekiwali na kolejne odsłony epopei, jakich dotąd ukazało się siedem. Niepokojąca, zaskakująca i inna niż klasyczna forma powieści - to chyba najlepsze i najtrafniejsze uzasadnienie niezwykłej popularności tego cyklu, który wciąż rozpala serca i wyobraźnię kolejnych pokoleń czytelników.. Doskonałą okazją ku temu jest najnowsze wznowienie sagi Stephena Kinga przez wydawnictwo Albatros, nakładem którego ukazała się pierwsza część cyklu - "Roland".
Opowieść ta przenosi Nas na wyniszczoną i spaloną ziemię świata, o którym wiemy bardzo mało.. Przemierza go Roland, podążający za tajemniczym mężczyzną w czerni, który skrywa odpowiedzi na wszelkie pytania rewolwerowca.. To walka z owym przeciwnikiem, piekłem pustyni i całą gamą niezwykłych postaci i dziwów, jakie przyjdzie Mu spotkać na swojej drodze.. Są to m.in. szaleni i niebezpieczni osadnicy, opętana kapłanka, potwory żyjące pod powierzchnią ziemi, gadający kruk i mały chłopiec..
"Roland" to książka niezwykła, zarówno pod względem gatunkowym jak i treści, którą w sobie zawiera. Po pierwsze jest to wyjątkowe, skomplikowane, ale i ze wszech miar udane połączenie literatury przygodowej, fantastyki, horroru i czegoś na wzór egzystencjalnej przypowieści.. Po drugie jest to bardzo zróżnicowana historia, w której to początek jest zupełnie czymś innym, aniżeli jej środkowy i końcowy etap. Innym w niemalże każdym znaczeniu, gdyż oto pierwsze strony przypominają pasjonującą opowieść rodem z westernu, jej środek przywołuje z kolei skojarzenia z książką grozy, tak bardzo charakterystyczną dla późniejszych dokonań Kinga, zaś jej zakończenie to coś na wzór psychologicznej historii o ludzkim powołaniu, w której rzeczywistość i fikcja nawzajem się przeplatają. I co trzeba wyraźnie powiedzieć, nie jest to łatwa lektura, tak jak i również przyjemność z jej poznawania jest bardzo różna, w zależności od postępu w jej czytaniu.. Niemniej, jest to jedna z tych wyjątkowych pozycji w literaturze, która nie daje o sobie zapomnieć na bardzo długo po zakończeniu lektury, a i jej wartość zyskuje wówczas bardzo wiele w sercach i umysłach czytelnika..
Wielką wartością, ale także i pewnym kłopotem tej książki, jest jej bardzo skomplikowany charakter. Oto bowiem zostajemy "wrzuceni" do nieznanego Nam świata, w któym jest jeden dobry bohater i jego antagonista - człowiek w czerni. To, co ich łączy, na czym polega ich wzajemna relacja, jakie motywy nimi kierują i o co tak naprawdę chodzi w tej pogoni - stanowi dla Nas wielką tajemnicę, której jedynie drobne fragmenty poznajemy w końcowych rozdziałach tej opowieści. Oczywiście stanowi to dla Nas wielkie wyzwanie, intrygującą grę z autorem i sposobność do zadawania własnych pytań (co osobiście kocham w literaturze).., lecz jednocześnie jest to naturalne pole do popisu dla chaosu, bałaganu, zmęczenia i znużenia tą lekturą.. King jest Kingiem, i nigdy nie idzie w swej twórczości na kompromisy, zgoda. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to trochę nazbyt wysoko postawiona poprzeczka, zwłaszcza dla tych czytelników, którzy dotąd nigdy nie zetknęli się z tym cyklem. Moim skromnym zdaniem początek tej epopei nie jest idealny, a kolejne części cyklu znacznie go przewyższają.., co niewątpliwie jest związane właśnie w owym skomplikowanym charakterem tego "początku"..
Na słowa uznania zasługuje z pewnością fantastyczny świat wykreowany na kartach tej opowieści, który z jednej strony tak bardzo przypomina Nasz własny, z drugiej zaś jest jego kompletnym, mrocznym i smutnym przeciwieństwem. To świat pustkowia, samotności, wszelakiej maści zagrożeń, potworów, demonów, złych postaci.., w którym to człowiek stanowi zdecydowaną mniejszość. To świat palącego słońca, bezkresnych przestrzeni i śladów upadku dawnej cywilizacji.. Pytań o to czym jest ów miejsce, może być mnóstwo.., podobnie jak i odpowiedzi. Czy to Ziemia przyszłości, jedna z jej alternatywnej wersji, czy też zupełnie obca planeta..? Tego autor Nam wprost nie mówi, co akurat w tym przypadku wydaje się być jak najbardziej trafnym krokiem, gdyż często pytania i niewiedza jest bardziej intrygująca, aniżeli prawda.. I chyba w tym przypadku tak właśnie się dzieje..
Zazwyczaj w tym miejscu skupiam się na bohaterach omawianej książki, jednak w tym przypadku nie jest to prostym zadaniem. Z jednej strony mamy bowiem główną postać rewolwerowca - Rolanda, o którym wiemy bardzo mało..Z drugiej zaś mężczyznę w czerni, o którym wiemy jeszcze mniej.. I o ile w przypadku rewolwerowca poznajemy skąpą garść informacji o jego przeszłości, to w przypadku "czarnego charakteru, tak się nie dzieje.. Roland to ostatni z przedstawicieli Klanu Rewolwerowców - odważnych wojowników, którzy walczą ze złem. Jest to bardzo tajemniczy człowiek, który poświęcił całe swoje życie jednemu celowi, odnalezieniu Człowieka w Czerni i poznaniu tajemnicy Wieży. Z pewnością nie jest to przykład 100%-ego pozytywnego bohatera, którego możemy polubić od razu. To trudna postać, która często irytuje, męczy, drażni.., a jednocześnie przyciąga Naszą ciekawość i uwagę.. Jeśli chodzi zaś o Człowieka w Czerni.., to dla Mnie jest to uosobienie najczystszego zła, którego twarzy nie możemy tutaj poznać tak do końca, a która to wydaje się być jeszcze bardziej przerażającą, niż ta jaką tu widzimy.. To człowiek ( lub demon) o ogromnej mocy, władzy, sile.., który może uratować ten dziwny świat, jak i również unicestwić w nim wszystko to, co przetrwało.. I co by tutaj nie powiedzieć, to dawno już nie spotkałam w literaturze takiej pary głównych bohaterów, o których prawie nic nie wiemy, a jednocześnie są oni dla Nas tak bardzo interesujący, ciekawi, ważni..
Styl.. Tutaj mam największe trudności, gdyż serce każe go chwalić i uznawać za wyjątkowy.., zaś rozum dyktuje Mi jak najgorsze epitety względem jego poziomu.. Oto bowiem jest to opowieść podana w bardzo prosty, momentami niedopracowany, toporny sposób. Zdania nie mają logicznej konstrukcji, dialogi są sztuczne, zaś sam charakter toczenia narracji nie przekonuje.. Oczywiście wiem, że to jedno z pierwszych dzieł Kinga, która powstało przed 30-laty.. Niemniej, nie jest to przykład dobrej pracy pisarskiej, jaka to stała się wizytówką późniejszych dzieł mistrza grozy.. Z drugiej strony jednak czy tak właśnie nie miało być..? Czy styl ten nie miał być tak bardzo jałowy, skąpy, dziwny.., podobnie jak świat opisany w tej opowieści.. Nie znam motywów autora, dlatego też myślę iż interpretacja i wybór jednej z tych dwóch hipotez, powinna należeć indywidualnie do każdego czytelnika.. Ja osobiście obstaję przy tym, iż nie jest to dobry materiał, jak na możliwości Stephena Kinga..
"Roland" to powieść, która może zachwycić lub też zniechęcić.. To książka wielu skrajności, począwszy od miejsca, bohaterów i akcji, a skończywszy na jej stylu. Niemniej ze swej strony mogę jedynie zaznaczyć, iż stanowi ona dopiero "preludium" do czegoś naprawdę wyjątkowego i wielkiego, czyli kolejnych 6 tomów tego cyklu. Dlatego też jestem zdania, iż naprawdę warto przebrnąć przez tę lekturę, gdyż następne części w pełni Nam to wynagrodzą. Ponadto powieść ta ma naprawdę wiele dobrych momentów, które w przypadku innego autora złożyły by się na świetną książkę, jedynie zaś w odniesieniu do Stephena Kinga powodują pewien niedosyt..
Najsłabsza część cyklu opowiadająca o podróży rewolwerowca Rolanda w poszukiwaniu Mrocznej Wieży.
Nie mam pojęcia - czym zachwyca się tylu czytelników. King jest z tego dumny, ma to wielu fanów, a ja jestem całkowicie rozczarowany. Może znając pozostałe tomy jakoś mi się to wszystko ułoży, ale na razie mam w głowie bałagan.
Uwielbiam Kinga za wrażenie realizmu w każdej nierealnej fabule. Tu tego nie ma. Nie podoba mi się, ale jako, że to ostatnie książki Kinga, których nie znam - muszę przeczytać całość do końca. Niemniej jednak na razie jestem zawiedziony...
Wspaniała książka i rewelacyjny bohater. Roland po zagładzie swego klanu wyrusza za Człowiekiem w Czerni. Po drodze zatrzymuje się w Tull, gdzie wpada w pułapkę szalonej kaznodziejki Sylvii. Zmuszony do zabicia wszystkich mieszkańców miasteczka, wyrusza w dalszą podróż. Zatrzymuje się u Browna i jego ptaka Zoltana. W końcu spotyka chłopca, Jake'a. Razem z nim podąża tropem Człowieka. Po długiej wędrówce i opowiedzeniu chłopcu swojej historii, w końcu doganiają złego mężczyznę. Z jego woli Roland nie może uratować swego towarzysza przed śmiercią. Człowiek w Czerni natomiast chce porozmawiać z rewolwerowcem i przepowiada mu przyszłość z kart. Potem mężczyzna na długo zasypia, a gdy się budzi dowiaduje się o śmierci złego czarodzieja.
"Roland" to książka na pograniczu gatunków fantasy, westernu i postapokaliptyki. Wydawać się może, że jest to niecodzienne połączenie dla "Mistrza Horrorów". Spotykamy jednak cechy charakterystyczne dla pióra Kinga - świat Mrocznej Wieży jest zwierzęco okrutny, nietolerancyjny i tajemniczy. Szanowana jest tylko siła, szanują, ale jeszcze bardziej się jej boją. Główny bohater, rewolwerowiec-zabójca, wpasowuje sie idealnie w ten świat. Nie należy oczekiwać od niego honoru i współczucia, honorowi tu długo nie żyją, a współczucie wróci krzywdą.
Roland w pogoni za człowiekiem w czerni przemieszcza się po jałowej pustyni z jednej dziwnej "lokalizacji" do innej, goniąc swoją ostatnią ofiarę. Na początku wydaje się, że w zamyśle autora samo "dążenie do" jest ważniejsze niż cel. Jak w każdej road-story, spotyka po drodze różnego rodzaju etnograficzne dziwactwa, chodzące dziwolągi. Każde spotkanie - jak brnięcie przez "Piekło" Dante'go bez przewodnika. Można tylko odskoczyć z przerażeniem, ale nasz narrator, wykazuje się wręcz chorobliwym zainteresowaniem cudzym nieszczęściem i szkodą. Roland to typowy uzbrojony psychopata, którego czasem męczą wewnętrzne rozterki i prowadzi wewnętrzny dialog. Właśnie ta wewnętrzna "strzelanina" tworzy szkielet wydawałoby się nieskomplikowanej fabuły. Ciągle spotykamy się z żonglowaniem sensem i znaczeniem: śmieszne będzie smutnym, okrutne łagodnym, a sama pustynia, przypominająca Wild West - prymitywnie pofarbowaną teatralną dekoracją, na tle której rozgrywane jest niekończące się SideShow. Mam wrażenie, że w książce mam do czynienia z psychomachią, w której o duszę bohatera walczą personifikacje cnót i występków (np. Dobro, Zło, Zawiść, Wiara, Pycha itp). Tu nic nie dzieje się tak po prostu, każda rozmowa wpada do skarbonki, każdy napotkany jest jak wcielenie grzechu śmiertelnego i zbliża się Sąd Ostateczny, czyli spotkanie z człowiekiem w czerni.
Czuć tu klimat Kingowskich książek, jego (dla mnie lekki) pogmatwany styl pisania, jednak moim zdaniem Stephen King zdecydowanie bardziej nadaje się do tworzenia horrorów aniżeli fantastyki.
Sięgnęłam po tę książkę ze względu na człowieka w czerni. Człowieka, którego spotkałam po raz pierwszy w książce "Pod kopułą". Lecz było mi go mało. Wiedziałam, że jest to postać tajemnicza, która posiada pewnego rodzaju moce. Za to nie wiedziałam, skąd pochodzi. Wciąż nie wiem, choć pewna jestem jednego... nie jest nikim dobrym.
Człowiek w czerni mnie fascynuje. Lecz to nie on jest głównym bohaterem tomu pierwszego "Mrocznej wieży".
Głównym bohaterem jest Roland. Rewolwerowiec przemierza świat spotykając różne postacie po drodze, by dogonić człowieka w czerni. Tylko on może pomóc Rolandowie dostać się do Mrocznej wieży. Miejsca, które posiada ogromną moc.
Roland jest ciekawym bohaterem, który obrał sobie pewien cel i z tego, co zauważyłam w tym tomie, jest w stanie zrobić wszystko, by cel ten osiągnąć. Ma w sobie upór. I odwagę. Ale nie zawsze upór i działanie za wszelką cenę jest dobre. Wydaje mi się, że czasem warto odpuścić. Choć to nie jest ten typ. Zastanawiam się, czy gdy już osiągnie swój cel, będzie zadowolony. Bo osiągnie, a przynajmniej zrobi wszystko, by zdobyć to, co chce.
Książkę przeczytałam szybko. Bardzo wciągnęłam się w fabułę. Prawdę mówiąc, nie potrafiłam się od niej oderwać, przez co książkę pochłonęłam w jeden dzień. Zresztą ją się świetnie czytało. Postać Rolanda budziła zaciekawienie nie mniejsze niż człowieka w czerni. Pojawiają się też postacie, które zostają w pamięci, choćby Jack - chłopiec, który znalazł się na pustyni, ale nie wiedział jak, kiedy. W ogóle Jack mało pamiętał, a to co pamiętał było dla Rolanda czasem dość dziwaczne.
Zastanawiam się, dokąd zmierza cykl "Mroczna wieża". Pewnie już wkrótce przeczytam tom drugi i trzeci. Następne zaś na pewno dokupię, bo już stałam się fanką. Historia mnie porwała.
Świat, w którym porusza się rewolwerowiec jest całkowicie inny od naszego i choć nie było powiedziane wprost, jest on jednym ze światów, w których można żyć (postać Jacka). Zawsze myślałam, że koncepcja światów równoległych w sobie coś ma. Podobają mi się te teorie, zawsze widziałam w tym jakąś magię. Dlatego pewnie to jeden powodów, dla którego polubiłam "Rolanda".
Ale bądźmy szczerzy... gdyby nie człowiek w czerni, nawet bym się nie zainteresowała tą pozycją. Ogromnie mnie ciekawi ta postać i chce jej więcej. Pragnę ją poznać o wiele lepiej. Ale równocześnie poznałam Rolanda, który wzbudził moją ciekawość.
Choć niewiele jeszcze przeczytałam książek Kinga, z pewnością mogę zauważyć, iż jest ona inna niż te, które poznałam. Napisana w innym stylu. Nieco tajemnicza, ale nie mroczna. Całkowicie inna, choć wzbudzająca moje zainteresowanie. Tutaj tak prawdę mówiąc niewiele wiadomo. Pierwszy tom to prawdę mówiąc gonitwa za człowiekiem w czerni. Dzięki niej można było poznać nieco głównego bohatera, ale również poczuć niedosyt.
"Roland" nieźle rozpoczął cykl "Mrocznej wieży". Zachęcił mnie mocno do poznania następnych tomów. Sprawił, że zatraciłam się w czasie. W sumie to nieco dziwne, że książka, w której bohaterowie mają problem z czasem, sama spowodowała zagubienie kilku godzin. Bo ja naprawdę czułam, że przy lekturze minęła krótka chwila, a nie pół dnia. Zadziwiające.
Książkę polecam. To fantastyka na dobrym poziomie, choć wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu.
„Blaze” - ostatnia powieść niejakiego Richarda Bachmana, czyli „mrocznej połowy” Stephena Kinga - to opowieść o losach Claytona...
Na jałowej, spieczonej ziemi, przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie czy jeden ze światów równoległych, istniejących obok naszego...