Nowa książka jednego z najoryginalniejszych współczesnych twórców.
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, laureat najważniejszych polskich nagród literackich (m.in. Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Gdynia, Nagrody Silesius) po kilku latach milczenia wraca ze zbiorem pięćdziesięciu pięciu wierszy. Przeszłość zagarnia swoje piękne dzieci czytać można jak wielowymiarową i wielowątkową refleksję nad istotą opowieści i sensem opowiadania. Dycki konstruuje świat niepokojący, którego pełnia odsłania się w nieustannych powrotach do źródeł pamięci i scen niemal wdrukowanych w jego poetyckie DNA.
Wiersze osobne, pełne przewrotnego humoru, nierzadko zapierające dech, zapamiętywalne.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-01-29
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 96
Zbiór premierowych i starszych wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, powstały w odpowiedzi na Nagrodę Gdynia i Nike, jakie poeta otrzymał w 2009...
Ciało „dyciowego” wiersza znowu straceńczo tańczy przed czytelnikami. Tańczy ciało prywatne – bolące, chore, słabe, rozedrgane między...
Przeczytane:2025-02-05, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 52 książki 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, konkurs,
„Przeszłość zagarnia swoje piękne dzieci” to tomik wierszy nieznanego mi autora. Jednak trzeba tu dodać, że Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki nie jest debiutantem ale, że jest laureatem najważniejszych polskich nagród literackich (m.in. Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Gdynia - pierwszym podwójnym laureatem, Nagrody Silesius).
Do lektury tej książki zachęcił mnie dość intrygujący tytuł jak również i nazwisko autora. Wybory jego wierszy ukazały się aż w jedenastu językach, dlatego uważam, że tym bardziej trzeba było poznać jego twórczość.
Okazało się także, że mam wspólne korzenie z Panem Eugeniusze Tkaczyszyn-Dyckim, oboje pochodzimy z Podkarpacia, co prawda, autor urodził się tuz przy samej niemal granicy, ale jakby nie było, to ten sam region. W swoich wierszach autor powraca pamięcią do stron, które znam z opowieści mojego dziadka a nawet sama byłam tam przejazdem...
Rodzinną wieś Dyckiego - Wólkę Krowicką spaliła banda UPA w 1944 roku, lecz po wojnie zdołano ją odbudować. Mój dziadek czasem wspominał tamte niezbyt dobre czasy. Może dlatego postanowił zostawić Bieszczady i wyjechał na Mazury???. Ja też wspominam miejsca, które pamiętam z dzieciństwa i wracam w rodzinne strony gdy tylko mogę.
Poezja Eugeniusza Tkaczyszyn-Dyckiego jest dość nietypowa, ale sposób jej przekazania jest tak wciągający, że trudno się oderwać od lektury. Zresztą wracałam kilka razy do tych wierszy i za każdym razem odkrywałam coś zupełnie innego. Tak zresztą jest z poezją..., chce się do niej wracać i poznawać na nowo.
"praca poety
mimo że trudna bardzo trudna
polega na nicnierobieniu
na zbieraniu imion...
Te wiersze mimo tego, że każdy jest odrębną całością, czasem łączą się z następnym chociaż jednym wersem lub słowem.
Ważne są tu imiona, nazwiska i nazwy, które kojarzą się pewnie autorowi z rodzinną miejscowością. A proste, zwyczajne słowa same składają się w zwrotki.
Te nieco przewrotne i dość ironiczne wiersze wzbudzają we mnie nostalgię, ale także zapierają dech, nie można o nich zapomnieć.
Zaintrygowała mnie ta poezja, więc będę szukała innych tomików (zwłaszcza tych nagrodzonych).
"wiersz psuje się od głowy zanim zdążysz
nacieszyć się jego przesłaniem
zanim zdążysz nacieszyć się sobą
wiersz puści cię z torbami..."
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z Bonito i Dobre Chwile.