Czy coś - oprócz pierwszej litery - łączy Mazury z Marokiem?
Ludmiła, bohaterka kolejnej części ,,prowincjonalnego" tryptyku, po raz kolejny stawia czoło życiowym wyzwaniom. Tym razem znajdzie się na emocjonalnym zakręcie. Tajemnicze zniknięcie najbliższej osoby spowoduje, że kobieta wyruszy w zmieniającą jej życie podróż do północnych Włoch.
Spotkanie z Aminą, ofiarą muzułmańskiej tyranii i organizacja jej ucieczki od męża to tylko niektóre z przystanków tej podróży.
Na swoją mazurską prowincję wróci odmieniona i przekonana, że szczęście to nie tylko miłość. A gdy już przewartościuje wszystko i od nowa ułoży swoje życie, pojawi się ktoś, na kogo wcale nie czekała.
Czy po raz kolejny spotkanie okaże się nieprzypadkowe?
Katarzyna Enerlich prowadzi nas do ciekawych mazurskich miejsc nad jeziorami Bełdany, Śniardwy i Mikołajskim, do leśniczówki w Śniardewnie i ruin po dawnym kurorcie w Kulinowie. Przedwojenne pocztówki z kolekcji Wojciecha Kujawskiego i zdjęcia opisywanych miejsc pomogą Czytelnikowi wejść w klimat opisywanej historii.
,,Prowincja pełna słońca" to trzecia część ,,prowincjonalnego" tryptyku. Czytelników, uwiedzionych ,,Prowincją pełną marzeń" i ,,Prowincją pełną gwiazd" okazało się tak wielu, że Autorka zdecydowała się na napisanie kontynuacji losów Ludmiły.
Książka powstawała nad słonecznym brzegiem Adriatyku, w miejscowości Gatteo a Mare. Losy Aminy i jej matki są prawdziwe i stały się inspiracją do marokańskiego wątku powieści.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2011-11-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
"Czasem ktoś jest nam dany tylko na chwilę. Trzeba to rozumieć, gdy nadchodzi czas pożegnania. Mądry człowiek już na początku liczy się z końcem. Trudno jednak znaleźć w sobie dość pokory i wiary, by od razu pogodzić się z czyimś przemijaniem".
"jak niewiele zostaje po człowieku. Parę wierszy, pocztówek i zdjęć. Świadectwa przeżytych chwil. Mówią tylko, że ktoś taki był".
„Prowincja pełna słońca” to już moje trzecie spotkanie z Ludmiłą i Martinem oraz ich mazurskim światem. Dalsze losy bohaterów w dalszym ciągu obfitują w wiele, nie zawsze miłych, wydarzeń…
Małżeństwo Ludmiły i Martina znów przechodzi poważny kryzys, ale tym razem mężczyzna zostawia żonę i córkę właściwie bez słowa, jako pretekst wykorzystując jej wyjazd do przyjaciółki do Torunia. Pod nieobecność żony Martin pakuje swoje rzeczy i wyjeżdża nie udzielając żadnych wyjaśnień. Po kilku dniach okazuje się, że mężczyzna po prostu odszedł zostawiając Ludmiłę z małym dzieckiem, niespłaconym kredytem za dom i wszystkimi problemami ich codziennego życia. Kobieta nie może się pozbierać, po raz kolejny czuje się oszukana i głęboko zraniona. Brak kontaktu z mężem oraz kończące się oszczędności, które musiała przeznaczyć na życie i zobowiązania wobec banku nie pozostawiają jej wyboru. Ludmiła musi wziąć się w garść i ponownie nauczyć samodzielnego życia aby stawić czoła piętrzącym się problemom. Nie jest to łatwe, ale z pomocą przyjaciół udaje jej się znaleźć sezonową pracę we Włoszech w hoteliku La Cinema w Gatteo nad Adriatykiem. Decyzja o wyjeździe nie jest łatwa, a kilkumiesięczne rozstanie z malutką Zosią wydaje się niemożliwe. Ludmiła musi jednak podjąć to wyzwanie…
„Wszędzie jest jakaś PROWINCJA. Na zamglonym górskim zboczu. Na Mazurach zagarniętych zielenią. Wszędzie jest piękny, mały świat – i miłość taka sama, gwałtowna i poszukująca. I szczęście co je zamyka w dłoni i chucha jak na znalezioną na drodze monetę.”
Włochy są dla zakochanej w Mazurach bohaterki zupełnie innym światem. Ich egzotyka jest dla niej czymś nowym. Praca przy sprzątaniu hotelowych pokoi zabiera mnóstwo czasu i pochłania wiele sił. Ale dzięki niej Ludmiła może przestać martwić się o spłatę rat, a ponadto odnajduje w Miriam – właścicielce hotelu, także Polce pochodzącej z Mrągowa – prawdziwie bratnią duszę. Wiadomość o wezwaniu na sprawę rozwodową burzy spokój Ludmiły. Jednak pomoc innej nieszczęśliwej kobiecie – młodziutkiej Marokance Aminie w ucieczce od jej despotycznego i bezwzględnego męża pozwala zapomnieć bohaterce o swoich problemach, które przy smutnej i tragicznej historii Aminy wydają się być błahostką.
Pomoc Marokance w opuszczeniu Włoch i przywiezienie jej do leśniczówki na Mazurach jest dla Ludmiły niemałym wyzwaniem, ale staje się też początkiem nowych serdecznych przyjaźni…
Janusz i jego syn Wojtek – mieszkańcy leśniczówki i ludzie lasu okazują się być przemiłymi osobami, którzy gotowi są nieść pomoc i ofiarować gościnę.
Czy nowe przyjaźnie zmienią życie Ludmiły? Czy rozwód z Martinem stanie się faktem? Jak Ludmiła odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Czy wybierze nowego mężczyznę swego życia?
Bardzo się cieszę, że wreszcie dobiegając czterdziestki główna bohaterka trochę wydoroślała i nie raziła już tak swoją wcześniejszą naiwnością. Podziwiam ją nawet za to, że nie uległa chwilowym wahaniom i nie dała sobą manipulować. Martin natomiast okazał się tak niedojrzały i żałosny w swoim zachowaniu, że wprost brak mi słów aby to opisać. Na początku lektury raziły mnie trochę zbyt częste nawiązania do przeszłości bohaterów, tym bardziej gdy dotyczyły tych samych wątków, ale w miarę rozwoju wydarzeń pojawiały się coraz rzadziej. Ten sam dobry, nieco poetycki styl, mądrości życiowe wplecione w przemyślenia bohaterów, interesująca i wartka akcja zachęcają do sięgnięcia po tę powieść. Ucieszyłam się, gdy pewnego dnia w zapowiedziach wydawniczych pojawił się tytuł „Prowincja pełna smaków”, bo naprawdę chętnie spotkam się ponownie z jej bohaterami…
Polecam.
Katarzyna Enerlich prowadzi nas w swój świat prowincji, ale nie historią z powieści, a zbiorem opowieści. Takie właśnie opowieści przekazywali sobie...
Książka, którą trzymacie w rękach jest przesycona zapachem ziół, pasją ich zbierania i przetwarzania oraz praktyką uważności nad tygielkiem...