Brooke McAlary i jej slow home - książka australijskiej gwiazdy internetu
O tym, jak zwolnić i nadać codzienny sprawom odpowiednią rangę
Zabiegani, zmęczeni, przepracowani, zestresowani i stale podpięci do sieci. Tacy jesteśmy, ale czy musimy? Czy nasze życie musi być podporządkowane słowom: ,,szybciej" i ,,więcej"? NIE! Powiedz to głośno, powoli i wyraźnie. Zatrzymaj się i weź głęboki oddech. Przemyśl swoje codzienne czynności, nadaj im odpowiednią wagę, a przekonasz się, jak pozytywna może być siła rytuałów w powszednim życiu.
Dzięki tej książce zmienisz rytm i organizację swoich dni, odkryjesz urok slow life, docenisz wartość minimalizmu. I jeszcze jedno: nie obawiaj się, że chodzi tu o skomplikowane zarządzanie czasem. Wręcz przeciwnie, to proste pomysły pozwolą żyć pełniej i lepiej!
Cześć, mam na imię Brooke. Jestem dźwigającą się z wypalenia życiowego trzydziestoparolatką z cudowną rodziną, psem, stadkiem kur i wciąż ewoluującym ogrodem w Górach Błękitnych w pobliżu Sydney. Jestem pisarką, niepoprawną śmieszką i orędowniczką tego, co w życiu najlepsze -- spędzania czasu na świeżym powietrzu, sjest, podróży i zapomnianej sztuki nicnierobienia. Jestem także kimś, kto po mrocznym okresie zamętu i problemów ze zdrowiem postanowił uprościć życie swoje i swojej rodziny.
Krok po kroku. Kawałek po kawałku. Dzień po dniu.
I w dużej mierze osiągnęłam sukces.
Odgraciłam nasz dom, pozbywając się tysięcy zbędnych przedmiotów, i zorganizowałam go tak, że funkcjonuje w sposób, który nam odpowiada. Czuję się fizycznie lżejsza, jestem bardziej zadowolona i doświadczam nagłych, niespodziewanych przypływów szczęścia. Zdarza mi się tańczyć podczas zamiatania, bywa, że śpiewam, prowadząc samochód, i naprawdę cieszy mnie zabawa z dziećmi. Jestem dziś innym człowiekiem, moja rodzina jest inna -- a wszystko dlatego, że wzięliśmy sobie do serca ideę życia prościej.
Mam nadzieję, że się do mnie przyłączycie.
Brooke McAlary
Brooke McAlary jest producentką i gospodynią jednego z najpopularniejszych podcastów w kategorii ,,Health/Self-Help" na iTunes. Jej program The Slow Home ma już ponad milion pobrań.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2018-01-17
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 168
Tytuł oryginału: Destination Simple: Everyday Rituals for a Slower Life
W niewielkiej objętościowo książce autorka zwraca uwagę na docenienie piękna otaczającego nas, wprowadzenie w życie minimalizmu (m.in. pozbycie się zbędnych przedmiotów, odgracenia przestrzeni i umysłu, uproszczenie życia) oraz cieszenie się chwilą, a także nicnierobieniem. Oderwijmy się od wszelkich ekranów, bądźmy choć czasami odetnijmy się od sieci, bądźmy offline - żyjmy tu i teraz, a nie w wirtualnym świecie, dbajmy o dobre relacje z bliskimi, póki są z nami.
"Odgraciłam nasz dom, pozbywając się tysięcy zbędnych przedmiotów, i zorganizowałam go tak, że funkcjonuje w sposób, który nam odpowiada. Czuję się fizycznie lżejsza, jestem bardziej zadowolona i doświadczam nagłych, niespodziewanych przypływów szczęścia. "
"(...) wykonując codzienne czynności uważnie i świadomie, możecie wieść prostsze, szczęśliwsze życie."
"Chodzi o to, by być zorganizowany, ale też wiedzieć, kiedy odpuścić."
Jednym z zagadnień, na które zwraca uwagę autorka jest jednozadaniowość. Zazwyczaj robimy kilka rzeczy jednocześnie, ale sama po sobie wiem, że np. intensywniej odbieram czytaną książkę w ciszy, niż gdy w tle gra muzyka.
Książkę czyta się rewelacyjnie, wręcz się ją pochłania. Narracja pierwszoosobowa sprawia, że ma się wrażenie rozmowy z autorką, jakby była nowo poznaną, dobrą koleżanką. Dodatkową atrakcją są ćwiczenia oraz inspirujące cytaty.
Wydawnictwo Literackie kolejny raz stanęło na wysokości zadania - piękna, twarda okładka, bardzo dobrej jakości papier, piękne zdjęcia (kojarzące się z relaksem), czcionka miła dla oka - same plusy. Książka mimo wielokrotnego czytania/przeglądania na pewno nie ulegnie zniszczeniu, bo jest szyta. Warto przeczytać najpierw całą książkę, a później do niej wracać, wprowadzając w życie poszczególne rytuały.
W dzisiejszych czasach większość ludzi dąży do posiadania jak najmniejszej ilości przedmiotów. Popularność zyskują poradniki o tym, co robić, aby kupować mniej, czy pozbyć się nagromadzonego dobytku. Tym razem w moje ręce trafił troszkę inny poradnik - a mianowicie o tym, jak uprzątnąć swoje myśli i osiągnąć spokój.
Na stronach poradnika Autorka przedstawia przykłady z własnego życia, które zapewne mają odzwierciedlenie w większości przypadków. Na własnym przykładzie podaje ćwiczenia, aby zwolnić z wykonywaniem mozolnych czynności, odetchnąć chwilę i cieszyć się aktualnym momentem. W swoich praktykach zawarła wskazówki, przydatne do nich przedmioty oraz ile czasu potrzeba, aby ukończyć daną czynność.
Przyjemna lektura, choć bardzo trywialna. Wszystkie rady opierają się o kilka minut spokoju i wyłączenie telefonu. Trochę za mało jak dla mnie. Pięknie za to wydana
„Prostota” to niecodzienny poradnik, który zachęca do tego, by zwolnić i zacząć cieszyć się życiem. Zaletą książki jest postawa autorki, która nie narzuca swojego zdania i nie wymądrza się, gdyż doskonale rozumie, że ludzie nie są i nie muszą być idealni.
Przyznam, że po książkę Brooke McAlary sięgnęłam z obawami. Nie przepadam za poradnikami, bo kilka razy sparzyłam się na nich, doświadczając nudy i oczywistości zamiast oczekiwanego objawienia.
„Prostota” jest jednak dowodem na to, że czasem warto kogoś posłuchać, chociażby po to, by utwierdzić się w przekonaniu, że jest się na dobrej drodze do osiągnięcia szczęścia i wewnętrznej harmonii.
Do czterdziestki prowadziłam bardzo energiczny, wręcz wyczerpujący tryb życia. Kierowały mną ekonomiczne potrzeby i zawodowe ambicje. Po przekroczeniu magicznego wieku postanowiłam zmienić swoje życie o przysłowiowe sto osiemdziesiąt stopni.
Nie było to łatwe. Żeby zwolnić w sensie dosłownym, zakładałam niewygodne buty na bardzo wysokich obcasach i wąskie spódnice, by wymusić wolny krok, wolne wsiadanie do samochodu i takież wysiadanie. Musiało minąć kilka miesięcy, zanim mogłam przestawić się na trampki, baleriny i wygodne spodnie. W końcu jednak się udało.
Sama wypracowałam codzienne rytuały, co wymagało ode mnie zrezygnowania z wieloletnich przyzwyczajeń. Gdy się to jednak udało – po metodzie prób i błędów – odetchnęłam z ulgą, bo przestałam być niewolnicą pośpiechu, zabiegania i permanentnego stresu. Poczułam się wolna, szczęśliwa i niezależna.
Teraz myślę, że gdybym wówczas dostała do rąk książkę Brooke McAlary, byłoby mi o niebo łatwiej.
Autorka, która także samodzielnie doszła do tego, że warto zmienić swoje życie, odnalazła swoje miejsce na ziemi po odkryciu małych radości, szukaniu piękna w tym, co pozornie zwyczajne i w uporządkowaniu dnia. To właśnie codzienne rytuały pozwoliły jej poczuć się kobietą wolną i spełnioną. Czasem bowiem warto zrezygnować z pewnych przyzwyczajeń, natłoku myśli i obowiązków, codziennego chaosu, by zrozumieć, że mniej znaczy więcej.
Brzmi to może banalnie, ale w praktyce przynosi korzystne zmiany. Na każdy sukces trzeba jednak zapracować, więc nie da się ukryć, że diametralne odmienienie stylu życia wymaga cierpliwości, systematyczności i silnej woli. Jeśli jednak pragnie się czegoś wyjątkowo mocno, można pokonać każdą przeszkodę.
Brooke McAlary przedstawia pięć codziennych rytuałów, które mogą pomóc w uporządkowaniu życia i sprawić, by czerpało się z niego to, co najlepsze.
Autorka nie jest niepoprawną i oderwaną od rzeczywistości optymistką. Na własnej skórze przekonała się, że teoria nie zawsze od razu idzie w drodze z praktyką. Jeśli jednak wyznaczy się sobie konkretne cele i zacznie się przestrzegać kilku reguł, można dokonać rzeczy wielkich.
O jakich rytuałach jest mowa w książce? Między innymi o poświęceniu w ciągu dnia kilku minut tylko jednej, wybranej czynności, której nie łączyłoby się z innymi zadaniami (np. opróżnianiu zmywarki czy wieszaniu prania z jednoczesnym załatwianiem pilnych telefonów).
Ważne jest też, by umieć znaleźć przyjemną chwilę tylko dla siebie. Może to być picie herbaty, czytanie książki, oglądanie albumu z reprodukcjami czy oddanie się jakiejkolwiek pasji, czemuś, co daje satysfakcję.
Niemożliwe? Też tak kiedyś myślałam, a teraz mogę z dumą powiedzieć, że udaje mi się wygospodarować nie tylko chwilę, ale nawet kilka godzin. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe, bo życie lubi płatać różne psikusy, ale i z tym można sobie poradzić, gdy dojrzeje się wreszcie do tego, że nie trzeba (i nie można) być idealnym.
Istotne jest także oczyszczanie umysłu, dobre planowanie dnia i wyciszanie się przed snem. Do każdej z tych czynności przypisane są konkretne ćwiczenia, które mają pomóc w osiągnięciu celu.
Nie są to teoretyczne dyrdymały, bo sprawdziły się w praktyce. Autorka podchodzi do nich z powagą, ale nie z pietyzmem. Pisze na przykład, że znalezienie równowagi między pracą zawodową a życiem rodzinnym jest niemożliwe, gdyż - w zależności od sytuacji – raz jedno, raz drugie wymaga większego zaangażowania. I trudno się z tym nie zgodzić.
„Prostota” to lektura dla każdego, kto chce zwolnić. Nieprzekonanych może przekonać, zaś zwolennikom metody przypomina o ważnych sprawach i wartościach, o których na co dzień nieraz zapominamy i których po prostu nie doceniamy, jakbyśmy nie wiedzieli, że małe może być piękne.
BEATA IGIELSKA
Recenzja pochodzi ze strony www.zksiazkadolozka.pl
Nie od dziś wiadomo, że w prostocie tkwi siła. Jednak czy tak łatwo jest nam żyć według zasady slow life?
Autorka już na wstępie uprzedza, że w swojej „małej książeczce” (bo tak ją określa) nie zarzuca nas konkretnymi działaniami, które całkowicie odmienią nasz los, nasze życie. Nie poda na tacy rozwiązań problemów, ale wskaże kilka metod, które sama stosowała, by oczyścić przestrzeń wokół siebie. I nie chodzi wcale o sprzątanie domu czy garderoby. Chodzi przede wszystkim o oczyszczenie swoich myśli.
„Nasze umysły są zaśmiecone. Głowy mamy przeładowane zobowiązaniami, sprawami do załatwienia, rzeczami, które trzeba zrobić albo o nich pamiętać. Funkcjonowanie w takim stresie i napięciu jest nieprzyjemne i nieefektywne.”
Powstało już wiele poradników, które chcą pomagać ludziom w pokonywaniu swoich słabości na wielu płaszczyznach życia. Tak wiele, że większość ludzi nie chce już w ich kierunku nawet patrzeć. Jednak książka McAlary różni się od tej większości. Czym? Na pewno swoją wielkością. Jak już wspominałam, autorka nazywa ją małą książeczkę, ponieważ taka w rzeczywistości jest. Ma zaledwie 100 stron, przy czym samej treści niewiele. Duża czcionka, niewykorzystywanie w całości papieru i spore interlinie. Ponadto tekst jest okraszony pięknymi zdjęciami o żywych kolorach. Pojawiają się również cytaty, które nawiązują do treści, tworząc spójną całość. To wydanie jest tak niesamowite, że przyznam szczerze – tylko dlatego zaczęłam to czytać.
Podoba mi się wyjaśnienie autorki, dlaczego ta książka jest taka cieniutka.
„Celowo się nie rozpisywałam; wiem, że jesteście zajęci i zmęczeni nerwowym życiem.”
I ma rację. Jesteśmy zbyt zabiegani, mamy zbyt wiele dobrych książek do przeczytania i nie chcemy trafić na jakiś chłam, a wielu czytelników uważa, że takie są właśnie poradniki. Dlatego nawet jeśli nie zastosujemy wspominanych praktyk w swoim życiu, nie będziemy czuć żalu o stracone godziny na ich przeanalizowanie na tych kartkach papieru. Ja nie żałuję, choć chyba się nie zastosuję. Nie mam czasu.
Czy praktyki są przydatne? Ciężko mi stwierdzić. Obecnie jestem sceptycznie nastawiona do tego typu porad. Na ich wykonanie trzeba poświęcić mało czas, ale należy to robić regularnie. A ja mam taki problem (błędne koło…), że uwielbiam stwierdzenie „nie mam czasu” . Powtarzam je w kółko. Tylko ja naprawdę czuję, że nie mam tego czasu. Mam wrażenie, że wszystko próbuję zrobić naraz, dlatego też w końcowym etapie nie wychodzi mi nic. I tutaj koło się zamyka, bo autorka pisze o tym w jaki sposób pozbyć się tej wielozadaniowości, a ja nie zastosuję się do jej poleceń, bo jestem typem człowieka, który nawet myśli na kilku torach jednocześnie i nie ma czasu zabrać się za te próby.
Podoba mi się język i sposób, w jaki kierowana jest treść do potencjalnych odbiorców. Brooke McAlary domyśla się, że po jej książkę sięgną ludzie zmęczeni ciągłą gonitwą albo po prostu rozżaleni obecnym stanem rzeczy. Dlatego stara się pisać delikatnie, tak jakby głaskała czytelników po głowie i łagodnym tonem mówiła: Wszystko będzie dobrze. Ja też tak miałam, ja też byłam zbyt nerwowa, zbyt roztrzepana i zbyt zajęta. Jednak ja z tego wyszłam, teraz pokażę Ci jak. Tobie też się uda. I faktycznie, każdy przykład podkłada… swoimi postanowieniami czy krokami milowymi.
Taktyki podane w tej książce są nazbyt oczywiste, czyli w tej kwestii powielane są problemy wszystkich poradników. Mamy na przykład poradę, by jedną, wybraną czynność dziennie wykonywać sumiennie, oddając się jej i myśląc tylko o niej. Albo na przykład, by tworzyć wieczorem bądź rano mapę myśli. Wiem jednak, że znajdą się odbiorcy, którzy pomyślą: Cholera, to jest dobre. Czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałem. I zastosują się do trików, być może zmieniając swoje myślenie i porządkując swoje myśli.
To co mi się nie podobało odnajdziecie w poniższym cytacie:
„Zatrzymać się, rozejrzeć i powiedzieć: Hej, w porządku. Moje życie nie jest może idealne. Nie było mi dane biegać w maratonach / nie wymyśliłam leku na raka / nie wychowuję dzieci / nie podróżuję / nie wyszedłem z długów / nie osiągnęłam tego czy innego wyznaczonego celu, ale jestem sobą. I dlatego jest całkiem nieźle”.
I tu pojawia się ten zgrzyt. Przejaw tego gatunku, czyli najlepiej powiedzieć: Czemu płaczesz. Wstań i idź dalej. I tyle. Nic że boli, że się obecnie nie da, że może musimy chwilę poleżeć, zanim zaczniemy biec dalej. W chwili nieszczęść nie potrafimy być wdzięczni za to niewielkie nic, które nam zostaje. A to próbuje nam w tym momencie powiedzieć autorka. Że musimy być wdzięczni, nawet jeśli wewnętrznie czujemy się złamani, a nasze życie obecnie się sypie.
Podobają mi się te ostatnie rozdziały nazwane kolejno: Pochylenie się nad tym, co ważne; Uważność; Cieszcie się życiem. Jednak jak widać wyżej – nie ze wszystkim się zgadzam. I właśnie w tych ostatnich rozdziałach wyczuwa się ten typowo poradnikowy styl.
Podsumowując, książka może okazać się przydatna, jeśli tylko znajdziemy kilka chwil na te codzienne rytuały czy rytmy. Niewątpliwie przeczytanie jej ucieszy nasze oko, ponieważ to wydanie jest niesamowite. Nawet jeśli nie znajdziemy nic ciekawego, to zachwycimy się językiem tej pani. Pisze w sposób… ładny. Być może to niezbyt profesjonalne określenie, ale najlepiej oddaje ten stan.
Klaudia Nadolna
Powoli, nie pędź tak! Ciesz się życiem! Bestsellerowy poradnik dla wszystkich, którzy chcą odnaleźć swój rytm i delektować się każdą chwilą...
Przeczytane:2019-11-10, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2019,
Książka, która długo czekała na swoją kolej. Teraz pod koniec roku zdecydowanie zmniejszam stos hańby. I nie kupuję (zbyt dużo) nowości 😊
W dobie życia w biegu #slowlife staje się coraz bardziej popularne. Rzadko umiemy odpoczywać ze spokojnym umysłem. Zazwyczaj zastanawiamy się - co powinnam zrobić, ile jeszcze dzisiaj obowiązków przede mną? Dbanie o siebie i o spokój umysłu jest równie ważne. Autorka dzieli się z nami sprawdzonymi sposobami na uproszczenie życia i czerpania z niego tego co jest. Krótka i zwięzła pozycja. Uspokaja i ma w sobie klimat „miękkiego” życia. Uwielbiam takie książki i nie było w niej dla mnie czegoś bardzo odkrywczego co mnie zaskoczyło. Raczej powiedziałabym, że autorka usystematyzowała wiedzę. Jednak każdy kto rozpoczyna przygodę ze #slowlifebędzie zadowolony.