Siedem lat temu biznesmen Phillip Petersen zniknął bez śladu podczas podróży do Ameryki Południowej. Od tamtej pory Sarah wychowuje ich syna samotnie. Pewnego dnia kobieta otrzymuje wiadomość, że jej mąż żyje. Powrót Phillipa, domniemanej ofiary porwania, wywołuje ogromne zainteresowanie mediów. Sarah ma sprzeczne uczucia - już uporała się przeszłością i nauczyła żyć na nowo. Jak będzie wyglądała jej przyszłość po powrocie męża?
Sprawa staje się jeszcze trudniejsza, gdy z samolotu wysiada mężczyzna, który... nie jest tym, za kogo się podaje. Człowiek udający za jej męża, grozi Sarah - jeśli go zdemaskuje, może stracić wszystko - męża, dziecko, życie....
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2020-07-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 434
Tytuł oryginału: Die Wahrheit
"Jeśli stoisz w obliczu czegoś, czego się boisz, i nie widzisz wyjścia, idź temu czemuś naprzeciw. Większość potworów boi się ciebie tak samo jak ty ich."
Właśnie takie thrillery psychologiczne poszukuję, w których warstwa osobowości kluczowych postaci odgrywa decydującą rolę, w których można fantastycznie zanurzyć się w biegających od jednej do drugiej skrajności przemyśleniach bohaterów, i w których nic nie jest takim, jakim na pierwszy rzut oka, a nawet drugi i trzeci, wydaje się. Melanie Raabe rewelacyjnie podkręciła moją wyobraźnię, dostarczyła niezwykłych dreszczy emocji, sprawiła, że za nic nie chciałam oderwać się od książki, a im głębiej w nią wchodziłam, tym czułam się coraz bardziej skołowana, ale dzięki temu usatysfakcjonowana. Snute przypuszczenia w niewielkim stopniu pokrywały się z rzeczywistym obrazem relacji między postaciami, podziwiałam mnogość interpretacji, których mogłam dokonywać, tak wiele materiału dostarczyła mi autorka.
Raabe napisała nietypową fabularnie powieść, chociaż najpierw wydawało mi się, że pomysł nie należał do nowych, ale z rozdziału na rozdział, przekonywałam się, że wyjątkowo sprawnie podkręcano atmosferę wplatając w scenariusz zdarzeń zaskakujące incydenty. Co prawda, przez krótki moment przemknęła mi myśl, która w ostatecznej kulminacji okazała się właściwa, lecz szybko zostałam skierowana na fałszywe tropy. Kiedy zaczynałam przyzwyczajać się do stawianej przeze mnie hipotezy, pisarka stawiała przed prawdą mur i następował nieoczekiwany zwrot akcji. Przyznaję, że moje szare komórki znakomicie bawiły się podczas formułowania różnorodnych hipotez. Od pierwszych stron wyczuwało się napięcie, nieustanne przeczucie nadciągania czegoś złego. Drobne zastrzeżenie mam jedynie do nie zawsze konsekwentnej postawy Sarah, ale nikt w skrajnie ryzykownej sytuacji sztywno nie trzyma się racjonalności. Jeśli lubicie thrillery, w których nie jest łatwo podążać tropem motywów ludzkich zachowań, chętnie podejmujecie wyzwanie dotarcia do nieoczywistych faktów, zachwycacie się przyjemnym uczuciem zdezorientowania w odrzucaniu warstw fałszu, to koniecznie sięgnijcie po "Prawdę".
Siedem lat temu Philipp Petersen, niemiecki przedsiębiorca, zaginął bez śladu podczas służbowej podróży do Ameryki Południowej. Sarah samotnie wychowuje ośmioletniego synka Leo. Kiedy wydaje się, że kobieta wreszcie pogodziła się z utratą ukochanego, postanowiła rozpocząć nowy rozdział w życiu, niespodziewanie dostaje informację, że mąż został uratowany i wraca do domu. Jednak pierwsze spotkanie mrozi krew w żyłach Sarah, mężczyzna nie jest Philippem, a obcym człowiekiem. Najgorsze, że nikt nie chce tego dostrzec, ludzie pozostają głusi na sprzeciw co do tożsamości odnalezionego. Zaczyna się osobliwa gra między Sarah a Philippem, wiele w niej bezwzględnych i mrocznych nut, bo chodzi o bezpieczeństwo syna i matki, miliardowe udziały w firmie, uniknięcie szaleństwa. Zakończenie zwinnie zazębiło wątki, połączyło szkicowane wzory ludzkich zachowań, ukazało je w pełnej kolorystyce. Zamykając książkę poczułam czytelnicze spełnienie i natychmiastowe pragnienie zapoznania się z innymi powieściami Raabe. Chciałabym częściej trafiać na tak intrygująco stworzone i atrakcyjnie podane tytuły. Thriller wyśmienicie wpasował się w mój gust czytelniczy i w porywającym stylu przekonał do siebie.
bookendorfina.pl
Początek książki mnie nie zachwycił. Może to za sprawą chaotycznie prowadzonej narracji, w której czasem trudno się zorientować czy opisywane wydarzenia są retrospekcją czy teraźniejszością. A może przez nielogiczne zachowanie głównej bohaterki, która nie dąży do konfrontacji z mężczyzną podającym się za jej męża. W każdym razie do połowy książki, byłam raczej nastawiona sceptycznie. Denerwowało mnie zachowanie Sarah i jej bierność. Dziwiło mnie, że podejmuje decyzje, na które odpowiedzialna matka raczej by się nie zgodziła.
Jednak pod koniec powieści, moje spojrzenie na tę historię uległo diametralnej zmianie. Gdy już dochodzi do starcia między kobietą, a Obcym zaczynamy rozumieć ich wzajemne podchody. Choć zdecydowanie częściej obserwujemy sytuację z punktu widzenia Sarah (to ona jest główną narratorką), to dostajemy również szczątkowe informacje o uczuciach i celach oszusta podającego się za Philippa. I taki rygor w jego zachowaniu wcale nie dziwi. Mężczyzna ma plan i się go skutecznie trzyma.
W mojej opinii „Prawda” jest zdecydowanie lepsza niż „Cień”. Mimo początkowych trudności, zakończenie mnie zaskoczyło. Zwrot akcji sprawił, że cała historia nabrała zupełnie innego wymiaru, a zachowanie obojga bohaterów stało się dla mnie zrozumiałe. Krótkie rozdziały ułatwiają czytanie i tworzą poczucie zagrożenia. Również sekret Sarah i jej problemy z przeszłości mają wpływ na rozwój wypadków. Jest to naprawdę całkiem udany thriller psychologiczny. Choć postać Sarah mnie z początku denerwowała, to z biegiem wydarzeń czułam coraz większe zrozumienie dla tej zagubionej kobiety. Obcy jest dla nas zagadką do samego końca. Wszystkie wątki poruszane w „Prawdzie” zostają wyjaśnione. Uważam, że tej książce należy dać szansę!
Philipp mąż Sarah zaginął siedem lat temu podczas podróży służbowej...
Sarah przez te lata musiała dzielnie się trzymać dla synka... Walczyła z samotnością, codziennie zadawała sobie pytanie gdzie jest Philipp? W myślach ostatnie spędzone z nim dni wracają jak bumerang, poczucie żalu do samej siebie o to, że się kłócili... Żyje wspominaniem tego jak się poznali...
Po tylu latach wydaje się, że stanęła na nogi i nawet poznała kogoś to nagle spada jak grom z jasnego nieba wiadomość, że on się odnalazł...
Zestresowana stoi na lotnisku i go wypatruje... Wychodzi ktoś całkiem dla niej obcy! Doznaje paraliżu, nie reaguje tak jak powinna a potem jest za późno... Nikt nie chce jej uwierzyć, że obcy to nie jest jej mąż! Obcy szantażuje ją, że gdy będzie próbowała to zgłosić to ją zniszczy... Ona nie jest bez winy...
Tu było fajnie przedstawione nie tylko z jej perspektywy ale i z jego. Prawda tu jest do końca taka nieuchwytna... Wyraźnie czuć jej przerażenie, łamie sobie głowę nad tym co ten obcy chce od niej i jej synka? Czy chodzi o pieniądze?
Z jego perspektywy czuć, że zna prawdę nieznaną nam czytelnikom, trochę jakby sam był w sytuacji bez wyjścia i został zmuszony do odgrywania narzuconej mu roli...
Były momenty, że nie wiedziałam, któremu z nich dwojga wierzyć... A prawda wychodzi na jaw na końcu...
Ta książka uświadamia, że miłość robi nas czasem w bambuko wydaje nam się, że kogoś kochamy a to tylko nasze wyobrażenie o danej osobie.
Pomysł na tę książkę wydaje się być majstersztykiem. Dobrze napisane, krótkie rozdziały i ta cała intryga sprawia, że z czytaniem się po prostu pędzi do przodu chcąc poznać prawdę... Do pomysłu i sposobu napisania nie mogę się przyczepić, tylko i wyłącznie do absurdalnego zakończenia, które mnie mocno rozczarowało i moim zdaniem zepsuło całą książkę... Takiej prawdy nie kupuję! Zakończenie znajdzie zarówno zwolenników jak i przeciwników dlatego radzę samemu poznać Prawdę...
Chyba muszę publicznie powiedzieć, że mam specyficzny gust jeśli chodzi o thrillery psychologiczne. Lubię gdy autor totalnie mną zamiesza, wstrząśnie, a na koniec okaże się, że wszystko to co sobie myślałam to jednak źle myślałam. I tak ze mną zrobiła "Prawda" od Melanie Raabe.
To już drugie spotkanie z tą autorką i tak samo udane jak pierwsze. Lubię jej taki trochę dziwaczny styl, te krótkie zdania i umiejętność budowania namacalnego klimatu. Razem z bohaterką odczuwałam złość, frustrację i zadawałam sobie pytanie, dlaczego ona na to pozwala? Przeżywałam to i w momentach, kiedy nie czytałam, to i tak myślałam o tej książce. Oczywiście, rozumiem zarzuty, że trochę przegadane, że momentami się wlecze, że obyczajówka. Nawet mogę się z nimi zgodzić, ale ta powieść tak mnie intrygowała, jak już dawno mi się nie zdarzyło.
To nie będzie książka dla wszystkich, bo chwilami jest chaotyczna i niezrozumiała, może trochę zbyt uczuciowa, ale ja po przeczytaniu mogę powiedzieć, że to tylko pierwsze wrażenie i jako całość jest spójna i logiczna. Mnie się bardzo podobała i mogę ją polecić każdemu fanowi thrillerów psychologicznych.
,,11 lutego zabijesz na Praterze mężczyznę o nazwisku Arthur Grimm. Z własnej woli. I nie bez powodu". Młoda dziennikarka Norah chce zostawić za plecami...
Książka uznana przez brytyjskie Elle za najgorętszą premierę 2016 r. Linda Conrad, zbliżająca się do czterdziestki autorka bestsellerów, od lat...
Przeczytane:2021-06-13,
Ostatnio chodziła za mną ochota na dobry thriller psychologiczny. Stanęłam więc przed swoją półką, na której takowych nie brakuje i mój wybór padł na powieść Melanie Raabe (której swoją drogą książek nigdy wcześniej nie czytałam). Zaczęłam czytać tę właśnie książkę, jednak po kilku stronach ją odłożyłam. Był wieczór, więc moja zdolność do koncentracji dawno się już rozpłynęła, a czułam, że ta historia będzie ode mnie tego właśnie wymagała. Wróciłam do niej dnia następnego i no cóż... Przepadłam.
Sarah wyszła za cudownego człowieka. Philipp był jej wielką miłością. Pewnego dnia jednak, gdy wybrał się w kolejną podróż służbową, słuch po nim zaginął. Tak oto minęło siedem długich lat, podczas których Sarah nie miała znaku od męża i musiała poukładać swoje życie na nowo. Nagle dzieje się cud: Philipp się odnajduje i wraca do domu. Szybko jednak okazuje się, że ta sprawa nie jest wcale taka łatwa. Sarah odkrywa bowiem, że mężczyzna, którego uznano za jej męża, wcale nim nie jest...
Zacznę od głównej bohaterki. Sarah wzbudziła moją sympatię od samego początku, a także w pewien sposób mi zaimponowała: swoją odwagą, siłą i takim dążeniem do odkrycia tytułowej prawdy, pomimo wszystko. Oczywiście, zdarzały się chwile, gdy jej zachowanie było przeze mnie niezrozumiane i mnie denerwowało, ale myślę, że dzięki temu ta postać stała się bardziej “ludzka” - autorka zadbała o to, by Sarah nie była tylko i wyłącznie tą biedną, pozostawioną samej sobie żoną, która jednocześnie ma same zalety, ale żeby miała również pewne wady – jak każdy z nas.
Muszę przyznać, że zaczynając ten tytuł, miałam tylko jedno marzenie: żeby ta książka mnie wciągnęła. Nie chciałam nastawiać się na nic konkretnego, bo rozczarowanie mogłoby sprawić, że nie sięgnęłabym po kolejny thriller w najbliższym czasie. Na szczęście Prawda okazała się powieścią, która nie tylko wciąga, ale również w pewnym stopniu rozwala mózg. Dosłownie, rzekłabym. W pewnych chwilach nie wiedziałam już co mam myśleć o tej pozycji – tyle się tutaj działo, tyle niewiadomych, że naprawdę - musiałam odkładać tę książkę na kilka minut.
Jednak, żeby nie było za słodko, Prawda ma też pewne wady. Między innymi taką, że główny wątek nie został do końca rozwiązany. Na koniec pozostałam bez tej najważniejszej odpowiedzi i sama nie wiem za bardzo co o tym myśleć. Z jednej strony: okej, mogę sobie wymyślać potencjalne scenariusze, ale z drugiej: wolałabym poznać to rozwiązanie, na które wpadła Melanie Raabe.
Myślę, że ten tytuł nie spodoba się wszystkim – niektórzy lubią, kiedy jest dużo zwrotów akcji, bo dzięki temu historia zachowuje swój dynamizm. Jednak drudzy nie do końca za tym przepadają, bo wolą, kiedy akcja toczy się dość spokojnie, bez niepotrzebnych momentami “wybuchów”. Jednak i tak uważam Prawdę za bardzo dobry thriller psychologiczny, który dał mi wszystko to, czego od niego oczekiwałam. Dlatego też, jeżeli również szukacie czegoś z tego gatunku – zerknijcie w stronę tego tytułu.