Policjanci warszawskiej dochodzeniówki odnajdują ciało Grzegorza Rosy. Wszystko wskazuje na wypadek aż do momentu, kiedy patolog sądowy odkrywa dziwne nacięcie na narządach płciowych zmarłego. Jakiś czas później pod kołami tramwaju ginie tancerka, przy której policja znajduje posążek boga Min utożsamianego przez starożytnych z płodnością.
Poszukując tropów mordercy policjanci kryminalni, pod przywództwem nowego prokuratora Franciszka Dylika, sięgają do archiwum X, aby przyjrzeć się sprawom sprzed lat.
Jaki związek ze śledztwem będzie miało odkrycie tajemnicy aspirant Marzeny Gibały, którą funkcjonariuszka ukrywała skrzętnie przed światem? I przede wszystkim jaką rolę odegra w całej sprawie były prokurator Marian Suski, który w poszukiwaniu zemsty na swoim największym wrogu, wyruszy w podróż najpierw do Paryża, a potem aż do Egiptu?
Prawda okaże się tak przerażająca, że nie stworzyłby jej w swoim umyśle nawet szaleniec.
Wydawnictwo: Oficyna CM
Data wydania: 2019-12-06
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 280
Język oryginału: polski
Wojciech Kulawski nie jest debiutantem na rynku wydawniczym, jednak to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Co wniósł w moje życie czytelnika najnowszy tytuł napisany przez Kulawskiego "Poza granicą szaleństwa"?
Warszawska policja rozpoczyna śledztwo w sprawie zgonu Grzegorza Rosy, który został poparzony po dłuższym kontakcie z prądem na terenie swojej posesji. Jednak wątpliwość funkcjonariuszy co do przypadkowości tego zdarzenia budzi fakt, że na ciele denata zostają odnalezione nacięcia przy genitaliach. Śledztwo prowadzą Marzena Gibała, Tymon Foltyński oraz Rafał Trygar a towarzyszy im nowy prokurator - Franciszek Dylik, którego zresztą nie darzą sympatią.
Karolina Martens to tancerka w klasie S standardu, dotychczas zadbana, elegancka. Jednak jej życiowy plan posypał się z chwilą, gdy mąż odebrał jej córkę udowadniając w sądzie uzależnienie Karoliny od amfetaminy. Próbując odzyskać Gabrysię, oddaje ostatni oddech a przy jej ciele policja znajduje niecodzienną figurkę.
To jednak nie koniec. Policja wciąż znajduje ciała. Funkcjonariusze docierają do starych spraw, sprzed dwudziestu i trzydziestu lat, w których odnaleźli podobne motywy, czyli uszkodzenie intymnych miejsc na ciele. Niespodzianki kryją się w zabójstwie Ryszarda Widłaka oraz Anety Piekary a trop prowadzi do lat dziewięćdziesiątych i dwóch uczestniczek dziwnego eksperymentu w Szpitalu Tworkowskim w Pruszkowie.
Swoje tajemnice skrywają również sami policjanci - których świetnie opisał autor - jeden jest uzależniony a Marzena przeżyła dziwny "wypadek", po którym zapadła w śpiączkę. Stara się dowiedzieć, co wydarzyło się w izolatce, pod okiem profesora Stroińskiego. Niestety brakuje mi w tych wątkach informacji, ponieważ znajdują się w poprzedniej książce autora, której nie czytałam. Podobnie jak i historia poprzedniego prokuratora - Mariana Suskiego - nie znam szczegółów dotyczących utraty przez niego pracy, ale w "Poza granicą szaleństwa" śledzimy wnikliwie jego próby odzyskania stanowiska.
Na początku był chaos, mnóstwo obcych dla siebie bohaterów oraz "porwane" wątki. Dopiero z czasem, wraz z poznawaniem kolejnych kart, wszystko zaczyna mieć sens i Kulawski odkrywa przed nami przerażającą prawdę.
Fabułę poznajemy dwutorowo - teraźniejszość przeplata się z latami dziewięćdziesiątymi, kiedy to dwie kobiety pragnąc się wzbogacić, zgłaszają się do medycznego eksperymentu. Wprawdzie nie wszystko jest tak, jak im się wydaje, ale nie mają świadomości, jak te wydarzenia wpłyną na ich życie. Z Pruszkowa lat dziewięćdziesiątych przenosimy się do Egiptu, odwiedzamy też dom spokojnej starości, Paryż i więzienie; uczestniczymy również w spotkaniu tajemnej grupy, która niesie sobie pomoc oraz zaglądamy do domu osoby, która nie jest tą, za którą się podaje...
Kulawski miał niespotykany pomysł na kryminał, w którym połączył oryginalne wątki, uwikłał bohaterów w problemy, zastawił pułapki i poplątał wszystko, co tylko się dało - dzięki temu podczas lektury nie można się nudzić. Mózg czytelnika wciąż analizuje, porównuje i pragnie poskładać tę łamigłówkę w całość. Jednak nie jest to łatwe, za co należą się panu Wojciechowi brawa.
Finalne dzieło, czyli książka drukowana nie ustrzegła się jednak błędów - co jak mniemam, nie jest już winą twórcy - liczne potknięcia korekty mnie denerwowały: brakowało wyrazów w zdaniach, na końcu wyrazów znajdują się niewłaściwe litery, co wynika ze złej odmiany; pomylone imię bohaterki a przede wszystkim - znalazłam błąd ortograficzny. Szkoda, że coś takiego psuje wizję całości!
"Zwykła proza życia, której nie doceniamy, może być Everestem szczęścia." *
Podsumowując - "Poza granicą szaleństwa" to bardzo ciekawy i zróżnicowany w swoich wątkach kryminał, któremu autor nadał tajemnicze rysy. To opowieść nie tylko o poszukiwaniu sprawcy siejącego śmierć, ale również opowieść o bezsensownym życiu, marzeniach, utracie przyszłości czy wspomnieniach traumatycznej przeszłości. Początkowy natłok spraw i brak elementu, który je scala powoduje, że z jeszcze większą ochotą czytamy kolejne strony, na których policjanci nie nadążają ze zbieraniem trupów i próbami powiązań między postaciami. Niezwykła układanka, w którą czytelnik wpada jak w labirynt a kolejne wskazówki mają pomóc w wydostaniu się z niego. Zachęcam Was do zapoznania się z książką, która kusi tajemnicami, brutalną rzeczywistością, decydowaniem o życiu innych oraz kobiecą przebiegłością. Warto!
* W. Kulawski, "Poza granicą szaleństwa", Wydawnictwo CM, Warszawa 2019, s. 148
Bardzo lubię kryminały. Uwielbiam w nich te tajemnicze zagadki, które trzeba rozwikłać wraz z bohaterami. Częste zwroty akcji, elementy historii układające się w całość czy nieoczekiwany finał to coś, czego oczekuję w tego typu literaturze. Chętnie zatem sięgnęłam po „Poza granicą szaleństwa” spodziewając się wciągającej lektury. Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu tej powieści?
Warszawska policja zajmuje się sprawą śmierci Grzegorza Rosy. Wygląda na to, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Sytuacja zmienia się, gdy patolog sądowy odkrywa nacięcie na narządach płciowych denata. Niedługo później pod kołami tramwaju ginie pewna tancerka. Policjanci pod przywództwem Franciszka Dylika przeglądają akta sprzed lat w poszukiwaniu powiązań z obecnymi zgonami. Z czasem okazuje się, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, niż się wydawało i skrywa wyjątkowo mroczne tajemnice...
„Poza granicą szaleństwa” wciąga od pierwszej strony. Zaczyna się dość tajemniczo i w związku z tym intryguje na samym starcie, co oczywiście, zasługuje na plus. Następnie dowiadujemy się, że w całą sprawę zamieszanych jest wiele osób z pozoru nie powiązanych ze sobą. Tutaj można się nieco zgubić. Bohaterów jest naprawdę sporo, co trochę przeszkadzało mi w odbiorze i zbijało z tropu. W ostateczności udało mi się jednak odnaleźć w sytuacji i z czasem wszystko zaczęło nabierać większego sensu, a zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło.
Miałam momenty, kiedy chciałam tę książkę odłożyć na półkę. Czasami odnosiłam wrażenie, że akcja zwalnia i nie odczuwałam aż takiej radości z czytania. Z drugiej strony jest sporo fragmentów, które bardzo mnie zaciekawiły i sprawiły, że trudno było mi się oderwać. Autor zastosował tutaj ciekawy zabieg, który zachęca czytelnika do dalszej lektury. Mianowicie chodzi o krótkie rozdziały posiadające zakończenia wymagające dalszego wyjaśnienia. Na dodatek teraźniejszość przeplata się z retrospekcją, w której również jest sporo niewiadomych. Uważam, że jest to świetne rozwiązanie w przypadku kryminału stającego się dzięki temu intrygującą lekturą.
Czytanie „Poza granicą szaleństwa” było dla mnie świetną rozrywką. Cieszę się, że miałam okazję poznać twórczość pana Wojciecha i pewnie sięgnę po jego inne książki. Tę natomiast polecam miłośnikom kryminału. Myślę, że będziecie usatysfakcjonowani wyborem.
"Miłość to straszna broń".
Nie bez przyczyny w tytule tego kryminału pojawia się "szaleństwo". Jest ono bowiem słowem kluczem do zgłębienia intrygi kryminalnej, oraz przede wszystkim, przyczynkiem do dyskusji na temat tego, kto tak naprawdę zasługuje na miano szaleńca. Cieszę się, że po raz kolejny mogę napisać, iż polski kryminał naprawdę dobrze się trzyma.
Wojciech Kulawski to mieszkaniec Rzeszowa, który pisanie traktuje jak przygodę życia. Pracuje w korporacji w branży IT, tańczy Tango Argentyńskie, Bachatę i Kizombę. Zadebiutował dwoma opowiadaniami w antologii "Przedświt". Jest laureatem licznych nagród i wyróżnień w konkursach literackich. Autor lubi różnorodność, dlatego eksperymentuje z horrorem, science - fiction, kryminałem oraz literaturą obyczajową, thrillerem i sensacją.
Wydawałoby się, że śmierć Grzegorza Rosy to wypadek. Do czasu aż warszawscy policjanci odnajdują na ciele denata dziwne nacięcia. Tymon Foltyński, Rafał Trygar i Marzena Gibała pod dowództwem prokuratura Franciszka Dylika wpadają na trop związku tej śmierci z zabójstwami sprzed kilkudziesięciu lat. Jak się okazuje, rzeczywistość jest bardziej makabryczna, niż można byłoby przypuszczać.
Szaleństwa jest w tym kryminale sporo, ale szalony pomysł miał także sam Wojciech Kulawski przed którego wyobraźnią chylę czoło. Otóż autor zaserwował swoim czytelnikom misternie skonstruowaną intrygę kryminalną która oprócz tego, że kompletnie zaskakuje swoim rozwiązaniem to nijak dopatrzyć się w niej jakichkolwiek słabych punktów. A przecież nie jest łatwo połączyć ze sobą kilka wątków, scalić przeszłość z teraźniejszością i okrasić to wszystko głęboko skrywanym sekretem. Jestem pełna podziwu dla autora za taki kryminalny majstersztyk, dzięki któremu końcowy twist zwalił mnie z nóg.
Trzeba wspomnieć, że "Poza granicą szaleństwa" jest książką, w której akcja toczy się dwutorowo. Wydarzenia z przeszłości, z lat dziewięćdziesiątych, przeplatają się fabularnie z prowadzonym aktualnie śledztwem, odsłaniając bardzo powoli przed czytelnikiem tropy w kierunku jakich powinien podążać jego tok myślenia. Wszystkie sceny w szpitalu psychiatrycznym, jakie z wprawą opisuje autor, wywołują dreszcze na całym ciele. Aura tego miejsca i to, co się tam dzieje, zabarwione jest mocno psychodelicznym klimatem. A konsekwencje, jakie wywołują te wydarzenia w przyszłości są katastrofalne w skutkach, a co za tym idzie, niezwykle intrygujące dla odbiorcy.
"Poza granicą szaleństwa" to czwarta część serii autora, co niewątpliwie daje się wyczuć podczas jej lektury. I o ile fakt ten nie przeszkadza w odkrywaniu kolejnych elementów intrygi kryminalnej, o tyle w poznawaniu losów trójki śledczych i byłego prokuratora Mariana Suskiego, już tak, gdyż w zasadzie niezbędna jest znajomość tego, co wydarzyło się wcześniej, aby zrozumieć pobudki, jakimi owi bohaterowie się kierują. Mowa tutaj w szczególności o sekrecie aspirant Marzeny Gibały oraz o losach Suskiego, który musi zawalczyć o odzyskanie swojej utraconej pozycji. Autor co prawda nawiązuje do wydarzeń z przeszłości bohaterów, jednak poznanie całości ich historii byłoby znacznie lepsze.
Dziwię się, ze nazwisko Kulawski nie jest szeroko znane w kręgach sympatyków kryminalnych klimatów. Śmiem bowiem twierdzić, że warsztat i proza autora dorównują bestsellerowym polskim nazwiskom tworzącym w tym gatunku. Jestem niezwykle zaskoczona poziomem tej powieści, samym pomysłem na intrygę oraz jej rozwiązaniem, a także precyzją w solidnie skrojonych kreacjach psychologicznych policjantów.
Książka ta jest również w pewnej mierze opowieścią o wolności. Wolności rozumianej jako zerwanie z szeroko eksponowanym konsumpcjonizmem, jako życie bez z góry narzuconego sobie obowiązku. Koniecznie poznajcie "Poza granicą szaleństwa", gdyż niewątpliwie warto spędzić wolny czas z kryminałem Wojciecha Kulawskiego.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl
Wkrótce giną kolejne ważne osobistości świata polityki. Warszawska prokuratura jest bezradna w obliczu zagadkowych zgonów.W tym samym czasie...
Dziesięciometrowej średnicy meteoryt uderza w kompleks wypoczynkowy niedaleko meksykańskiego miasta Ciudad Juarez, gdzie na wakacjach przebywa słynny archeolog...
Przeczytane:2020-02-23, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 26 książek 2020, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
Pewnie duża część z Was słyszała o efekcie zwanym Efektem Motyla. Zakłada on, że trzepot skrzydeł motyla może wywołać wichurę w całkowicie innym miejscu. Brzmi to trochę absurdalnie, ale jest metaforą, która według mojej opinii, ma w sobie wiele prawdy. Każda, nawet ta najmniejsza decyzja, może przynieść całkowicie niepożądane i nieprzewidziane skutki. Wszyscy wiemy, że to nasze decyzje doprowadzają nas do danej sytuacji. Jednakże zazwyczaj skupiamy się na tych poważnych, wielkich wyborach. Zapominamy o tym przy tych podejmowanych codziennie. A to może one tak naprawdę zdeterminowały nasze życie. Co o tym sądzicie?
Wszystko się zaczyna od znalezienia ciała mężczyzny w nowym, jeszcze niedokończonym domu. Coś, co miało dać bezpieczeństwo, nowe możliwości i może nowe życie, okazało się zabójcze. Wszystko wskazuje, że mężczyznę życia pozbawił prąd. Jednak sekcja zwłok sprawia, że ta teoria zostaje postawiona pod wielkim znakiem zapytania. Sprawę, która zaczyna wyglądać na morderstwo, ma rozwiązać trójka policjantów pod wodzą nowego prokuratora. Zwykły przypadek zaczyna prowadzić policjantów do przeszłości, ale również i przyszłości, a to wszystko przeplatają ich osobiste problemy. Jak naprawdę zginął mężczyzna? Co odkryją policjanci? Jak potoczy się ich życie osobiste?
Kryminały czytam bardzo rzadko, jednak nie wynika to z faktu, że ich nie lubię. Po prostu nie jest to do końca mój gatunek, który mogę zawsze i wszędzie czytać. Potrzebuję do tego odpowiedniego nastroju i przede wszystkim czasu, żebym nie musiała odstawiać książki na półkę ze względu na obowiązki. Choć prawda jest taka, że musiałabym raczej odroczyć obowiązki na rzecz książki. Lecz teraz po bardzo długiej przerwie wróciłam do czytania i postanowiłam zapoznać się z "Poza granicą szaleństwa". Mam dogłębne zaufanie do polskich autorów kryminałów i fantastyki, dlatego byłam przekonana, że powieść przypadnie mi do gustu i dokładnie tak było. Czemu?
Przede wszystkim styl – zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Pod prawie każdym względem był dopracowany, więc czułam to uczucie pełni, ale przy tym pisarz popisał się lekkim piórem. Jest to połączenie, które zawsze cenię. Dostaję warstwę kunsztu literackiego, ale nie ginę też w zbyt trudnym lub zawiłym dla mnie języku. Dzięki temu w pewnym momencie całkowicie przepadłam i tak naprawdę momentalnie przeczytałam "Poza granicą szaleństwa". Przyznam, że potrzebowałam na to trochę czasu, ale jak już się odnalazłam, to całkowicie oddałam swoją duszę tej historii.
Cała opowieść składa się z wielu wątków, dlatego uważam, że każdy czytelnik znalazłby jakiś, który zainteresowałby go. Oczywiście ja z zamiłowaniem do psychologii w szczególności zaintrygowałam się aspektem szpitala psychiatrycznego, ale tutaj nie chcę zbyt dużo mówić, by nie zdradzać zbyt fabuły. Co nie zmienia faktu, że ta wielowątkowość pozwoliła mi spojrzeć na świat wykreowany w książce w panoramiczny sposób i z zafascynowaniem obserwować, jak po kolei będą rozwijać się różne wątki. To wszystko napędzała wartka akcja. Jestem z siebie dumna, ponieważ w dużej mierze przewidziałam zakończenie. Może niedokładnie całe rozwiązania tych wszystkich tajemnic, ale wystarczająco by się tym szczycić. I w tym przypadku nie uważam, żeby była to wada. Może i nie miałam elementu zaskoczenia, ale za to jeszcze z większą pasją przekręcałam stronę za stroną. Chciałam wiedzieć, na ile mam rację. Ile z tego wszystkiego, co sama wymyśliłam, odnajdzie swoje ujście w zakończeniu.
Warto też zwrócić uwagę na bohaterów. Było ich naprawdę wiele i bez bicia przyznam się, że ich imiona i nazwiska wywoływały w mojej głowie totalny zamęt. Jakbym miała podać jakąś naprawdę istotną wadę, to prawdopodobnie zdecydowałabym się właśnie na tę. Ze względu na mnogość postaci nie były one perfekcyjnie wykreowane, ale stanowczo wystarczająco, by ich polubić, utożsamić się z nimi i przede wszystkim kibicować im w rozwiązywaniu zagadki i zawirowaniach w życiu osobistym. Tymona, czyli jednego z policjantów, bardzo polubiłam za czystą dobroć i lojalność wobec przyjaciół. Zachowywał przy tym poczucie humoru i mimo że był zarozumiały, to widziałam w tym pewnego rodzaju piękno. Taki uśmiech do wad dobrego przyjaciela. Za to niestety Marzena wywoływała we mnie pokłady irytacji. Była tak bardzo zapatrzona w siebie i przy tym jeszcze wyrachowana, że całkowicie jej nie akceptuję. Za to moją ulubioną postacią okazał się Tryger. Jego spojrzenie na świat po prostu wywołuje we mnie zaciekawienie i rozbawienie. Bez wątpienia ma problem, który może niszczyć mu życie, ale i tak brnie do przodu. Za to szanuję i fikcyjnych bohaterów, i realnych ludzi.
"Poza granicą szaleństwa" okazało się dla mnie wyśmienitą powieścią, ponieważ dostałam olbrzymią dawkę rozrywki i zaspokojenie swoich potrzeb rozwiązywania tajemnic. Nie mam dużych wymagań, co do kryminałów, a ten stanowczo był ponad nie. Dlatego polecam każdemu czytelnikowi. Bez znaczenia, czy akurat chce zmienić swój ulubiony gatunek, czy jest wytrawnym koneserem kryminałów.