Monika Szwaja jedna z najpoczytniejszych polskich autorek. Mieszka w Szczecinie. Szczęśliwy przypadek sprawił, że nie dostała się na prawo i rozpoczęła pracę w telewizji, która stała się miłością jej życia. Ukończyła polonistykę na uniwersytecie w Poznaniu. W stanie wojennym uczyła polskiego i historii w Podgórzynie w Karkonoszach, potem przez sześć lat była nauczycielką w szczecińskich szkołach. W 1989 roku, jak wielu wyrzuconych wcześniej dziennikarzy, powróciła do pracy w telewizji. Kocha muzykę: klasyczną, symfoniczną, folk irlandzki oraz szanty. Kocha góry w każdej postaci. Kocha ludzi (z wyjątkiem wrednych i głupich). Kocha psy (bez wyjątku).
Jest autorką sześciu bestsellerowych powieści:
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: b.d
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 300
"Wszystko zaczęło się od momentu, kiedy zobaczyła swojego telewizyjnego kolegę taszczącego na przełaj przez studio wielkie pudło z reflektorami i zaczęła się zastanawiać, co by było, gdyby kolega zamiast świateł znalazł w pudle nieboszczyka..." – tak powstał pomysł na "Powtórkę z morderstwa", pierwszy kryminał Moniki Szwai.
Na początku muszę przyznać, że nie za bardzo lubię polskie powieści kryminalne. Uważam, że czegoś im brakuje. Dużo przyjemniej czyta mi się kryminały, których akcja dzieje się zagranicą, w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Skandynawii czy Niemczech. Nie mogę tego racjonalnie wytłumaczyć, po prostu tak mam. Ale musiałam zrobić wyjątek dla jednej z moich ulubionych pisarek. Choć przyznaję, że powieść przeczytałam bardziej z ciekawości, jak poradzi sobie na obcym gruncie (Monika Szwaja słynie z literatury kobiecej) niż dla samego gatunku.
Ewelina Proszkowska, dyrektorka ośrodka telewizji w Szczecinie jest osobą nieznoszącą sprzeciwu i lubiącą narzucać innym własne zdanie. Problem w tym, że się na niczym nie zna. Jej zdaniem reportaże wymagają końcowego komentarza, a u prezenterki liczy się bardziej wygląd i wiek niż rozum. Dlatego dzień przed emisją nowego talk-showu postanawia zmienić prowadzące Wiktorynę Wojtyńską i Eulalię Manowską na swoją protegowaną – niezbyt rozgarniętą Karolinę Pućko. Nie trzeba chyba dodawać, że wzbudza to ogólny protest, szczególnie że Wika i Lalka wymyśliły go od podstaw. Niestety nie mają nic do powiedzenia, klamka zapadła. Następnego dnia tuż przed wejściem na antenę ciesząca się złą sławą pani dyrektor zostaje znaleziona martwa w pudle z reflektorami...
Jak się okazuje została uduszona własnymi szalami, w których uwielbiała paradować. Tak naprawdę każdy mógł mieć motyw, gdyż naraziła się wielu osobom...Tylko kto posunął się aż tak daleko, by pozbawić ją życia? Śledztwem zajmuje się lokalna policja z Wrońskim na czele. Od razu wpada w oko Ilonie Karambol i wynika z tego wiele zabawnych sytuacji.
Powieść można zaliczyć do kryminału czy może raczej kryminałku, z uwagi na to, że jest trochę niepoważna. Tylko czy morderstwo może być niepoważne? Stylem przypomina kryminały Joanny Chmielewskiej, zwanej polską Agathą Christie. W dodatku, jak na powieści Szwai przystało, nie może zabraknąć w niej wątku romansowego i dużej dawki humoru. Całość tworzy całkiem zgrabną i lekką powieść kryminalna na jeden wieczór. Jedynym mankamentem jest to, że nie ma w niej krwawych opisów z miejsca zbrodni. Ale nie można mieć wszystkiego.
"Powtórkę z morderstwa" czyta się bardzo szybko, gdyż Szwaja ma lekkie pióro i potrafi ciekawie opowiadać. Bardzo lubię jej poczucie humoru, oparte na komizmie sytuacyjnym i słownym. Trzeba przyznać, że powieści nie brakuje nagłych zwrotów akcji i zaskakującego zakończenia, czyli recepty na dobrą powieść kryminalną. Dlatego polecam ją miłośnikom Moniki Szwai i lekkich kryminałów z wątkiem romansowym.
Warto wspomnieć, że w "Powtórce z morderstwa" występuje wiele postaci znanych z poprzednich powieści tej autorki – m.in. Ilona "Karambol", czyli Ilona Dymek, dawniej Kopeć ("Dom na klifie"), Lalka, czyli Eulalia Manowska ("Romans na receptę"), Wika, czyli Wiktoryna Wojtyńska, dawniej Sokołowska ("Zapiski stanu poważnego") oraz Agata Pakulska, dawniej Czupik ("Jestem nudziarą"). Dlatego warto przeczytać najpierw kilka powieści, by nie pogubić się w licznych wątkach.
Lubię od czasu do czasu użyć komputera wyłącznie w celach rozrywkowych, ot na ten przykład pograć sobie w jakąś grę. Nawet wtedy jednak nie chcę marnować czasu, więc często gęsto zapuszczam audiobooka. Tak się złożyło, że dorwałam swego czasu powieść, której nie znałam, a której byłam bardzo ciekawa. Monika Szwaja napisała kryminał. Podobno z przymrużeniem oka. Ta książka była wydana, gdy ja akurat przeżywałam wielki kryzys, związany z twórczością MS. I po prostu szkoda mi było i czasu i pieniędzy na książkę, która wedle wszelkiego prawdopodobieństwa miała mnie wkurzyć.
Bohaterowie dotychczasowych książek MS w jednym miejscu i Lalka i Wika i Agata de domo Czupik i Ewelina Paproszkowa. A na pierwszy plan wysuwa się wspominana we wcześniejszych powieściach wielbicielka szybkiej jazdy Ilonka Karambol. Ci którzy czytali „Artystkę Wędrowną” zapewne wiedzą, jak szczeciński oddział TVP został niesamowicie uszczęśliwiony, dostał nową szefową, która porzuciła piękne Podkarpacie, na rzecz Ziem Odzyskanych. Nowa dyrektorka jest wredną babą, która jako szef jest wrzodem na miejscu gdzie plecy tracą szlachetne to i owo. Pewnego pięknego dnia wyprowadza swoich podwładnych z równowagi tak, że Ci spontanicznie postanawiają złożyć się na wynajęcie osiłków z jednej z postradzieckich republik i rozwiązać w ten sposób problem. O ironio Szefowa zostaje znaleziona martwa. Policja wszczyna śledztwo, które ma wyjaśnić okoliczności tego mordu. Niestety sprawca nie zostaje schwytany, a na dodatek szczecińska telewizja znowu staje się miejscem zbrodni. Okazuje się, że w TVP pracują osoby, które minęły się z powołaniem, ale instynkt śledczy w nich silny i nie spoczną póki nie wyjaśnią tajemnicy, angażując w sprawę pół Szczecina. Znając sentyment autorki do Joanny Chmielewskiej, sądzę, że ta książka miała być w stylu polskiej królowej kryminałów. Czy się udało musieliby znawcy powiedzieć, Chmielewskiej czytałam „Lesia” i jego kontynuację, nie zachwyciłam się, toteż się nie znam.
Monika Szwaja leci schematem, te powieści są wyjęte jakby spod jednego szablonu, nie do końca kupuję wyjaśnienie, że zaczęła pisać tak późno, że nie ma czasu na szukanie swojego stylu. Pisanie w kółko jednej i tej samej historii, nie jest dla czytelnika dobre. Tutaj postanowiła wrzucić wątek kryminalny i to był strzał w dziesiątkę. Czarna komedia jest napisana w naprawdę interesujący sposób, wprawdzie elementy dodatkowe są tak szwajowate, że momentami uszami to wychodzi, bo i schemat miłosny i atmosfera telewizyjna i styl, język – wtórne, wtórne i odgrzewane. Ale pomysł na lekki kryminał, taką zabawę z gatunkiem naprawdę niezłe. Oderwane od realiów totalnie. Właściwie ja nie wiem, dlaczego Autorka na początku dziękuje za konsultacje specjalistom, skoro i tak sadzi błędy rzeczowe. Mniejsza o to.
Dlatego, z powodu tego oderwania uważam, ze to taka zabawa, figlowanie z gatunkiem. Skądinąd moim zdaniem udane, spełnia funkcję ludyczną całkiem sprawnie, zabawia czytelnika, nie wymaga myślenia ani o akcji, ani o problemach egzystencjalnych. Ot dobra powieść do puszczenia podczas sprzątania, zmywania, gotowania. Kiedy chcemy dać istocie szarej odpocząć.
Powieść dla tych co umieją przymrużyć oko i umieją podchodzić do powieści z dystansem. Nie uważam tego czasu za stracony.
"Wiesz, co to depresja? To taka cyklofrenia, w której napady euforii już nie występują. Jest ci wyłącznie smutno. Zrób coś zanim cię to złapie...
Korrigany, małe bretońskie duszki, potrafią porządnie zamieszać w ludzkich losach. Może to jakiś korrigan postanowił zburzyć spokój Claire Autret...