Lata 60. XX wieku. Kiedy etniczna mniejszość Igbo zakłada swe własne państwo, wybucha wojna domowa. W ogarniętym konfliktem kraju krzyżują się losy służącego Ugwu, pięknej Olanny, która porzuciła dostatnie życie w Lagos, aby zamieszkać ze swym ukochanym oraz Richarda, radykalnego Anglika, oczarowanego enigmatyczną siostrą bliźniaczką Olanny. Ogarnięci wstrząsającymi okropieństwami wojny starają się przetrwać w świecie konfliktów klasowych, religijnych, rasowych i ekonomicznych. Choć pisarkę inspirowała podobna rzeczywistość jak jej rodaka Bena Okriego, odrzuca ona magiczny realizm na rzecz bardziej naturalistycznych środków wyrazu. Na tle burzliwych wydarzeń politycznych zgłębia problemy odpowiedzialności moralnej, spuścizny epoki kolonializmu, lojalności wobec własnej grupy etnicznej i rodziny oraz ich wpływ na relacje międzyludzkie. Z myślą o międzynarodowej publiczności przedstawia nawet najdrobniejsze szczegóły z życia w Nigerii, czego efektem jest pasjonująca i szczera do bólu lektura.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2009-06-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 520
Tytuł oryginału: Half of the Yellow Sun
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Witold Kurylak
W swoim najbardziej osobistym i wspaniale skonstruowanym dziele Adichie zwraca swój przenikliwy wzrok nie tylko na Nigerię, ale też Amerykę, w dwunastu...
Opowieść o miłości i problemach rasowych skupiona wokół młodego mężczyzny i młodej kobiety z Nigerii, którzy stają przed trudnymi wyborami i wyzwaniami...
Przeczytane:2021-07-12, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Rzecz to pięknie napisana, choć o strasznych sprawach. Mamy koniec lat 60. XX wieku i brutalną wojnę w Biafrze, która chce się oderwać od Nigerii i tworzy własne quasi-państwo. Wszystko to dzieje się w atmosferze międzyetnicznych i międzyreligijnych tarć w Federacji Nigerii – nowopowstałym pokolonialnym tworze państwowym, który ma poważne problemy z ukształtowaniem jedności.
W tym kontekście politycznym muszą żyć zwykli i „niezwykli” ludzie. No bo jakżeby inaczej? Piszę niezwykli, bowiem część historii dzieje się w kręgach uczelnianych intelektualistów, głównie z grupy etnicznej Igbo. Oczywiście mamy tu ukazane pewne elementy tej akademickiej egzystencji, ale przede wszystkim Adichie pięknie maluje losy ludzkie w momentach tragedii. Jest to też po części powieść drogi, właściwie zaś o ucieczce bohaterów przed konfliktem, przed zbliżającą się armią federalną i opcją nieuchronnej śmierci. Wybór jest oczywisty, choć nie łatwy. Biafra jest skutecznie głodzona, a człowiek musi przecież jeść. To problem wszystkich, zarówno tych zwykłych, jak i niezwykłych. Notabene, do dziś badacze głowią się, czy władze Nigerii dopuściły się w Biafrze ludobójstwa, Igbów, Ijaw i innych rodzimych grup, właśnie głównie poprzez ich zagłodzenie.
W tym całym dramatycznym otoczeniu mamy miłość, losy rodziny, brzemię odpowiedzialności za bliskich, przyjaźń, tęsknotę, konieczność podejmowania trudnych wyborów.
Wzruszająca to opowieść i edukacyjna. Wojna to bowiem czas, w którym łatwiej być nieprzyzwoitym, ale za pewną cenę można również zachować przyzwoitość. Ale i jest tu i inny wymiar narracji. Mianowicie wojna nie pozwala głównym bohaterom, jak pisze Adichie, spłycić małżeństwa i sprowadzić go do szarzyzny partnerstwa. Kiedy jestem z nim, czuję, że niczego więcej mi nie trzeba – mówi bohaterka.
Problematyka nie jest zatem łatwa. Ale za to „kobiecy”, czy też delikatny język Adichie relacjonuje dramat wojny w relatywnie spokojny, a nawet nieco wycofany sposób.