Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2015-03-03
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 256
Tajemnice nie zawsze powinny być odkrywane, czasem ich sekretny charakter ma konkretny powód. Jednak ludzka ciekawość nie zna granic, a gdy jest połączona z żądzą odkrycia skarbu ostrożność jest ostatnią pozycją na liście poczynań człowieka. Wystarczy chwila nieuwagi, jeden nieprzemyślany ruch i przygoda zmienia się w grozę.
Zwycięstwo miewa bardzo gorzki oraz bolesny smak i wcale nie jest odczuwane jako sukces, a jedynie chwilowe zawieszenie broni. Major Staszewski zna doskonale to uczucie, towarzyszy mu od lat, nigdy nie go nie opuszcza nawet we śnie. Upływ czasu wcale nie złagodził wspomnień, teraz stają się aż nazbyt rzeczywiste i przypominają, że znowu trzeba będzie stawić czoła temu co wydaje się jedynie odległym mitem. Kilka dekad minęło zbyt szybko, ale pojawiającego się znaki nie pozostawiają złudzeń, iż dzień ponownej konfrontacji jest już blisko. Czy można przygotować się na to co nadchodzi? Pamięć przywołuje obrazy, które dla większości byłyby nie do zniesienia, ale Staszewski był ich aktywnym uczestnikiem i wie, że dają mu przewagę nad ludźmi nieświadomymi co skrywa się w ich sąsiedztwie.
Prawie pięćdziesiąt lat wcześniej ciekawość ludzka przyniosła tragiczne w skutkach wydarzenia. Czasem ostrzeżeń nie należy ignorować, ale jeżeli autorem jest wróg trudno w nie uwierzyć lub w ogóle brać pod uwagę. Może za nimi skrywa się coś co powinno zostać odkryte i upublicznione? Zdania Staszewskiego nikt nie bierze pod uwagę, a rozkazy jakimi kieruje się Ulianow są jasne. Poniemieckie budowle intrygują i kuszą swoimi tajemnicami, nie wiadomo co jest w nich zakamuflowane, miejscowe opowieści wydają się zbyt fantastyczne by w nie wierzyć. Jednak to nie przeszkadza radzieckiemu oficerowi, liczy się to co może kryć się w betonowym, podziemnym, labiryncie zbudowanym przez setki, jak nie tysiące, niewolniczych więźniów. Ogrom przedsięwzięcia robi wrażenie, lecz to nie jest ważne, gdzieś tam w ciemnych czeluściach bunkra na pewno jest coś co warte jest odnalezienia. Sprzeciw majora wzbudza jedynie ironiczny śmiech, bo karty rozdaje Ulianow. Odkrycie sarkofagu w wojskowym obiekcie wzbudza zaskoczenie, lecz przede wszystkim utwierdza w przekonaniu, że dalsza eksploracja musi być prowadzona nawet jeżeli giną ludzie. Major Staszewski coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że hitlerowski obiekt powinien jak najszybciej zostać opuszczony i zapomniany. Jednak zwycięża buta i cynizm, pierwsze ofiary nie stają się przestrogą, jedynie wzmagają pragnienie by dalej prowadzić poszukiwania. Z dnia na dzień coraz bardziej daje się wyczuć atmosferę grozy, jaka gęstnieje każdej nocy, a wraz z nastaniem dnia wcale nie odchodzi. Śmierć zbiera krwawe żniwo, wydaje się, że nie da jej zatrzymać, każdy stojący na jej drodze ginie. Podziemna budowla kryła coś więcej niż tylko ogrom ludzkiego cierpienia, teraz wydaje się, iż uwolniono zło nie dające się poskromić ... Ile żyć ludzkich pochłonie nim ktoś zdoła ją zatrzymać? Czy w ogóle można ją zniszczyć? Staszewski znalazł odpowiedzi na te pytania kiedyś, lecz cena jaką zapłacił była ogromna.
Klimat grozy w "Podziemnym mieście" narasta z każdą kartką książki coraz bardziej, a zakończenie przedłuża go jeszcze. Tło historyczne stało się punktem wyjścia dla historii, w jakiej fakty, mity oraz fikcja tworzą motyw niepokojący i tajemniczy, budzący niepokój. Łukasz Henel jest autorem, który nie pozwala czytelnikowi na oddech, zamiast chwili ciszy przed burzą jest niszcząca wichura z następującymi lawinowo wydarzeniami jakich zakończenie nie przynosi upragnionego wyciszenia, lecz ostatni znak zapytania. Odwieczne zło i natura człowieka stanowią mieszankę mającą w sobie siłę, którą pokonać niezwykle trudno i wciąż odradzającą się jak feniks z popiołów po ludzkich ofiarach oraz jakich nigdy nie mają dość.
Ujrzawszy okładkę tej książki pomyślałam: "To będzie pewnie straszna powieść". I właśnie taka powinna być, ponieważ "Podziemne miasto" to jak możemy przeczytać na froncie obwoluty to powieść grozy. Autor połączył tu historię z elementami nadnaturalnymi. Przyznam się, że lubię właśnie taki misz-masz. Szczególnie, że akcja została osadzona w Międzyrzeczu, który jest dość blisko mojego rodzinnego miasta, a w którym jeszcze nie byłam. Po lekturze nabrałam ogromnej ochoty, aby odwiedzić opisane tu poniemieckie tunele. Ciekawe co naprawdę można odnaleźć w ich ciemnych zakamarkach...
Tak. Łukasz Henel wybrał dobre miejsce, aby zasiać we mnie ziarnko strachu. Może niezbyt wielkie, ale jednak trochę się bałam. Wędrowanie wraz z bohaterami po starych, ciemnych, poniemieckich tunelach wymaga iście stalowych nerwów. Co i rusz słychać dziwne odgłosy, a wokoło nas prawie nic nie widać mimo włączonych latarek. To dopiero przygoda. Jednak szkoda, że fragmentów, które naprawdę wydają się straszne jest tu dosłownie kilka. Przez większość powieści jesteśmy jakby wprowadzani w nastrój grozy. Trochę to niestety moim zdaniem zbyt długo trwa. Początek książki (jakieś 40-50 stron) nastręczał mi dość dużych problemów z wniknięciem w tę historię. W sumie ciężko mi powiedzieć czy powodowały to dość dziwnie skonstruowane dialogi, czy fakt, że właśnie te kilkadziesiąt początkowych stron wydaje się jakby nie pasować do klimatu powieści grozy. Bo co też strasznego jest w czytaniu o starszym mężczyźnie, jego domu i o historii okolicy. Z mojego punktu widzenia - nic. Dopiero dużo później pojawiają się oczekiwane momenty grozy. A jakże. Jednak patrząc na całą książkę określenie jej jako powieść grozy jest jak dla mnie zbyt na wyrost.
Podobało mi się to, że autor wplótł tu trochę historii. Zawsze z wielką chęcią czytam o dawnych czasach. Tu cofamy się do 1957 roku dzięki lekturze dziennika pisanego przez emerytowanego żołnierza. Muszę przyznać, że pisarz zgrabnie połączył teraźniejszość i przeszłość. Jeśli chodzi o stworzonych tu bohaterów, niestety są oni albo źli albo dobrzy. Jak dla mnie to trochę za mało, żebym uważała ich za realnych. Poza tym niewiele lub prawie nic nie dowiadujemy się o emocjach czy motywacji poszczególnych postaci. No może trochę przesadziłam. Autor lekko uchyla rąbka tajemnicy i pozwala poznać nam trochę bliżej jednego z nich. Jednak pozostali pozostają jakby w ukryciu. Nie wiadomo w sumie kto jest tu głównym bohaterem. Podejrzewam, że miał to być wspomniany przeze mnie już emerytowany żołnierz, ale patrząc z perspektywy całej powieści to jego przeciwnik stał się tu postacią wiodącą. A może właśnie tak miało być. I wreszcie nachodzi moment przedstawienia bestii. O tak. Ten element zasługuje na pochwałę. Jednak zanim poznałam potwora musiałam uzbroić się w ogromną cierpliwość. Autor kreśli go bardzo powoli. Jakby czekał na coś. I gdy w końcu stanęłam z nim twarzą w twarz moje długie oczekiwanie zostało nagrodzone. Jednak cały czas się zastanawiałam dlaczego pisarz wybrał właśnie taką istotę. Dlaczego? Cóż, wydaje mi się, że nijak nie łączy się ona z resztą historii. A przecież powinna...
Mimo że powieść nie jest zbyt obszerna przyznam się, że dość opornie mi się ją czytało. Niestety kartki same tu się nie przewracały. Powiem więcej. Wcale mnie nie ciągnęło do tej lektury. Styl autora zwyczajnie do mnie nie trafił. Jednak nie żałuję, że ją poznałam. Że dotrwałam do końca. Warto było dowiedzieć się czegoś więcej o międzyrzeckich, poniemieckich tunelach. Teraz już wiem gdzie się wybiorę w trakcie nadchodzących wakacji. Można ją przeczytać, gdy lubi się powieści przygodowe z odrobiną historii w tle...
Szaleństwo nie zawsze nadchodzi z hukiem, czasem zaczyna się niepozornie, a nawet wydaje się czymś całkowicie odwrotnym. Nim pokaże swoją prawdziwą twarz...
Czasem własny dom staje się śmiertelną pułapką... W okolicznych lasach bez wieści znikają ludzie. Według ludowej legendy stoją za tym diabelskie moce...
Przeczytane:2021-02-15, Ocena: 5, Przeczytałam, czytam z Legimi 2021, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2021, 52 książki 2021,
Po znakomitym „Demonie” postanowiłam niezwłocznie sięgnąć po więcej. Akurat pod ręką (czyli na półce w Legimi 😉) było „Podziemne miasto”.
Pojawia się w tej powieści trochę motywów znanych z „Demona” – są dwie płaszczyzny czasowe, teraźniejszość i czasy powojenne. Mamy też legendarne poniemieckie bunkry, skrywające tajemnice, które nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego. Nie powinny, a jednak ujrzą… I wtedy będzie się działo, oj będzie!
Trzeba przyznać, że Autor potrafi budować napięcie, potrafi wzbudzać strach i niepokój. Potrafi też tak opisać zjawiska paranormalne, czy wręcz fantastyczne, że można w nie uwierzyć. Kupuję to wszystko i chcę więcej!
„Podziemne miasto” to świetna rozrywka dla fanów thrillera z historią w tle, dla tych, którym nie przeszkadzają wątki paranormalne, by nie powiedzieć fantastyczne. Mnie kiedyś przeszkadzały, ale na starość chyba je polubiłam i coraz częściej sięgam po książki z takim motywem.
Podsumowując, była to bardzo dobra przygoda, powodująca szybsze bicie serca i co najmniej trzy stany przedzawałowe. Bawiłam się doskonale, co i Wam polecam!