Nowa książka Olgi Gromyko! Świąteczna niespodzianka dla jej licznych fanów.
Autorka wielu bestsellerów, takich jak cykl „Kroniki Belorskie” czy trylogia „Rok szczura” powraca z nową powieścią, tym razem napisaną w duecie z Andriejem Ułanowem.
"Plus/minus" nie należy do żadnego cyklu. To samodzielna opowieść, która jednak ma w sobie wszystkie cechy literackiego stylu autorki, tym razem dodatkowo wzbogaconego męskim piórem Andrieja Ułanowa. Możecie się spodziewać dużej dawki przygody i humoru, wartkiej akcji i skrzących się dowcipem dialogów między parą niezwykłych bohaterów.
Kolejna powieść Olgi Gromyko, której nie możesz przegapić!
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 2017-11-22
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 500
„Plus/Minus” to prawdziwa gratka dla fanów Olgi Gromyko! Autorka tym razem nie sama, bo w duecie z Andriejem Ułanowem! Razem stworzyli świat okraszony magią i słowiańską mitologią.
Elena Wiktorowna pracuje w USOP – Urząd Do Spraw Ochrony Pomrok. Kiedy jej przełożony Serafim, zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia, to Lenka musi mu pomóc. Jej nowym partnerem zostaje Sasza. Kiedy są blisko siebie, aż iskrzy od napięcia i niechęci, jednak pewne tajemnicze morderstwo nieoczekiwanie ich łączy i od tego momentu zaczynają prowadzić śledztwo, co najmniej osobliwe i wymagające wielkiego opanowania, a oboje nie słyną z ugodowego charakteru!
Gdzie ja znajdę schronisko dla Pomrok? To była moja pierwsza myśl, kiedy poznałam Fiodora. Zbliżają się święta, okna by trzeba umyć, podłogi wyszorować i herbatkę zaparzyć. Fiodorku kochany, u mnie nie będziesz się nudził! Tyle zajęć, czułbyś się potrzeby, a i ja doceniłabym takiego cudownego skrzata domowego! Świetna postać, która niezwykle mnie rozczuliła. A co najdziwniejsze, to jest bohater drugoplanowy, ale chyba najsympatyczniejszy z tej powieści! Lenka również skradła moje serduszko. Lubię takie kobiety. Nie boi się odgryźć i walczy o swoje. Sasza natomiast nie do końca spełnił moje oczekiwania. Jego zamiłowanie do broni i ciągłe nawiązywanie do wojny chwilami było męczące, jednak z biegiem wydarzeń, Sasza zmienia się i jest mniej burkliwy. Ma traumę, z którą musi się uporać i o ile to jest w porządku, to wypominanie niektórym, że nie walczyli i nie wiedzą, czym jest prawdziwe życie, już nie do końca. Oboje tak naprawdę są nieco szaleni i nieprzewidywalni!
Akcja jest zawrotna i od pierwszej strony iskrzy od emocji. Zawdzięczamy to głównie Lenie i Saszy, których znajomość zaczęła się dość niefortunnie i każda ich wymiana zdań była spektakularna. Tak naprawdę, aż do ostatniej strony emocje między nimi nie opadają, ale ewoluują i bardzo mi się to podobało. Z pewnością książkę doceni męskie grono czytelników, gdyż Andriej Ułanow, spec od fantastyki militarnej, sypię terminami i wiedzą wojenną. Nie wpłynęło to jednak na dobrze znany styl Pani Gromyko, która zachwyciła niejednego czytelnika, a ta książka nie zawiedzie jej fanów.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie, na niektóre sprawy trzeba przymknąć oko i cieszyć się wartkimi i zabawnymi dialogami. Utarczki słowne Saszy i Lenki są ogniste i stanowią najmocniejszy element powieści. Świat przedstawiony jest przesycony magicznymi istotami, co uwielbiam i zawsze sobie cenie w książkach Pani Gromyko.
„Plus/Minus” to naprawdę przyjemna powieść. Wielokrotnie wybuchałam śmiechem i bawiłam się doskonale. Jak dla mnie trochę za dużo militariów, ale to nie znaczy, że innym się to nie spodoba, a jestem mocno przekonana, że niektórzy właśnie z tego powodu pokochają tę książę. Cudowny Fiodor, ognista Elena i niebezpieczny Sasza, zabiorą Was w niebanalną i zaskakującą przygodę, podczas której sami wcielicie się w detektywów! 7/10!
Lubię prozę Olgi Gromyko, twórczości Andrieja Ułanowa nie znam. Tutaj mamy współpracę i mamy naprzemienną narrację żeńską i męską i dwa punkty widzenia na akcję. Mamy współczesną Białoruś z lekkim elementem fantastycznym - bohaterka jest inspektorką do spraw związanych z pomrokami (nadal egzystującymi we współczesnym świecie), a bohater jest jej nowym partnerem, byłym najemnikiem. Wplątani w sprawę morderstwa zostają zbiegami i usiłują rozwiązać zagadkę, nie wiedząc z jakim przeciwnikiem się mierzą.
Przyznam, że nie pochłonęłam tej książki jednym tchem, ale z kolei bardzo mi się podobało posłowie o tym jak powstawała powieść i jak się układała współpraca między autorami.
Kiedy pojawiła się zapowiedź tej książki, chciałam dowiedzieć się o czym to w ogóle ma być i trafiłam na niezbyt pochlebne recenzje, zgodnie głoszące, że to najgorsza książka Gromyko... Więc pisząc, że nieco się obawiałam tej pozycji, będzie to lekkie niedopowiedzenie.
Początek zapowiadał się dobrze. Okazało się, że humor trzyma poziom, wcześniejszych książek. Ale później pojawiły się schody... Schody w postaci maaaasy wojskowych retrospekcji Saszy. I tu już nie chodzi może o same te retrospekcje, ale po prostu o nieznajomość historii tamtych terenów i pojęć militarnych. Więc te fragmenty mnie niemiłosiernie nudziły i drażniły.
Sam pomysł na fabułę, okazał się wyjątkowo intrygujący, chociaż nie ukrywam, że rozwiązanie całej tej zagadki wydało mi się nieco przekombinowane i udziwnione bo gdyby nie wizyta u wróżki, w życiu żadne z dwójki głównych bohaterów, by na to nie wpadło...
Co do samych bohaterów, polubiłam zarówno Lenę jak i Saszę (wiadomo, najlepszy był Fiodor, skrzat domowy!). I mimo, że żadna tam ze mnie feministka, niektóre odzywki Saszy w stosunku do 'cizi' czy 'blondyneczki' nieco mnie irytowały.
Od wcześniej wspomnianej wizyty Leny i Saszy u wróżki, akcja zaczęła nabierać tempa i przybrała też trochę dramatyczny obrót i z napięciem czekałam jak to wszystko się skończy! I tu przyszło moje ostatnie rozczarowanie... Wyobraźcie sobie, że trzymacie książkę w rękach, pojawiają się dramatyczne, trzymające w napięciu strony (widzicie, że macie jeszcze z 14 stron, więc się tym nie przejmujecie...) i nagle okazuje się, że 13 z tych stron to posłowie... O tym jak autorzy pisali tę książkę! Teoretycznie nie powinnam narzekać, bo książka ma normalne zakończenie, bez jakiś cliffhangerów, ale wcześniej widząc ilość pozostałych stron, łudziłam się, że wydarzy się tam jeszcze coś fajnego...
Dwie osoby o różnych charakterach - on i ona. Ona pracuje w kontroli pomrok, a on trafia pod jej skrzydła. Przed nimi pojawia się zadanie oczyszczenia się z morderstwa oraz jego rozwikłania.
Historia jest zakręcona, a każda podejrzana osoba jest niewinna, winna lub umiera. Sporo jest w książce czarnego humoru i dosyć lekko się ją czyta. Polecam.
Rok Szczura. Świeca to ostatni tom trylogii Rok Szczura – bestsellerowej sagi, która opowiada losy Ryski – wiejskiej dziewczyny wykazującej...
Rok Szczura. Wędrowniczka to niecierpliwie wyczekiwany przez czytelników drugi tom trylogii Rok Szczura – bestsellerowej sagi, która...
Przeczytane:2018-03-25, Ocena: 2, Przeczytałem, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
Lubię książki Olgi Gromyko,więc i na tę napaliłam się jak szczerbaty na suchary.Wyszło dziwnie.Ni to kryminał,ni fantastyka,ni romans.Takie "ni pies,ni wydra,coś na kształt świdra"...Niby jest fantastyka,pomory są niezłe.Należą do nich między innymi duchy,lesze,skrzaty domowe,strzygi i sporo innych raczej mało spotykanych stworzeń.Sama część kryminalna jest dziwna,nielogiczna.Nie umiem zrozumieć "nowych Ruskich"(w tym przypadku Białoruskich),co to prośba i groźbą ale jednak potrafią pchnąć śledztwo do przodu.Tutaj niewiele sie składa na jakiś logiczny ciąg zdarzeń.Wydarzenia są mocno przypadkowe i niewiele można z nich zrozumieć.Romans też jest wybrakowany,bardzo przypadkowy się wydaje...Zupełnie niepotrzebne są wstawki dotyczące koszmarów męczacych Saszę po wojnie w Czeczeni.Nie wnoszą niczego do fabuły,jedynie sztucznie wydłużaja książkę.Humor prezentowany przez autorów tez mi jakoś nie przypadł do gustu.Zdecydowanie epiej mi sie czyta samodzielne książki ,nie te które pisze ze wspólautorem...