Witajcie w miejscowości Chapel Croft.
W tej uroczej angielskiej wiosce w XVI wieku na stosie spalono grupę wieśniaków, w tym dwie nastolatki. Trzydzieści lat temu zaginęły tam dwie dziewczyny, a przed dwoma miesiącami samobójstwo popełnił proboszcz miejscowej parafii.
Jack Brooks - pastorka Kościoła anglikańskiego, oraz samotna matka piętnastoletniej córki - przybywa do wioski, aby objąć parafię po zmarłym poprzedniku. Wśród jego rzeczy znajduje m.in. zestaw do egzorcyzmów i notkę z cytatem z Pisma Świętego. ,,Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajnego, co by się nie stało wiadome".
Im lepiej Jack i jej córka Flo poznają wieś i jej mieszkańców, tym głębiej zostają wciągnięte w podziały, tajemnice i podejrzenia. A kiedy Flo nawiedzają wizje w starej kaplicy, staje się jasne, że w Chapel Croft są duchy, które nie mogą znaleźć spokoju.
Jednak odkrycie prawdy może być niezwykle trudne. W Chapel Croft każdy ma coś do ukrycia i nikt nie ufa obcym.
C.J. Tudor ponownie udowadnia, że jest jedną z najlepszych autorek thrillerów kryminalnych.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2021-07-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: The Burning Girls
Tak to już jest, że jak człowiek zabiera się za czytanie pewnego gatunku książek, to zrobi wszystko, żeby w tym gatunku jak najdłużej pozostać. Nie inaczej było w przypadku najnowszej, czytanej przeze mnie powieści C.J Tudor, którą bardzo cenię od czasu przeczytania „Kredziarza”.
Autorka nadal pozostaje i sprawnie porusza się po tematyce, w której jest naprawdę dobra. Nie odważyłabym się jej chyba nazwać żeńską wersją Kinga. Fakt faktem, nieco jej do niego brakuje, ale tworzy równie niesamowite historie oraz Stawarza postaci w tak ogromnym stopniu podobne do zwykłych ludzi. Widać przy tym, że dłużyzny, jakich czasem dopuszczają się wobec książek inni autorzy, są jej obce, ale posiadła inną, bardzo cenną umiejętność: potrafi zbudować scenę oraz panujący w niej nastrój przy pomocy zaledwie kilku, niezbyt rozbudowanych zdań.
Czytelnik ma tym łatwiejszy dostęp do historii, w którą bez większych przeszkód udaje mu się wciągnąć. Głównie dzięki bardzo plastycznemu językowi, bliskiemu większości czytelników.
Jej książki nie niosą ze sobą żadnego ważnego dla świata, życiowego przesłania. Może tylko mówią: bądź najlepszą wersją siebie, żyj najlepiej, jak potrafisz, pomagaj ludziom, ale zachowaj przy tym prawo do popełniania błędów i posiadania własnych tajemnic. Wydaje się to równie ważne, co apele o ratowanie naszej planety, odszukiwanie naszego wewnętrzno dobra, czy egzystowanie zgodne z powolnym nurtem naszego życia.
W najnowszej pozycji zatytułowanej „Płonące dziewczyny”, autorka, choć jak sama zaznacza w posłowaniu, nie jest osobą zbyt religijną, opisuje życie pastorki Jack Brown i jej nastoletniej córki, Flo. Korzystała w tym celu z wielu rad i fachowej pomocy, a jej wydana podczas lockdownu książka cieszyła się niemałym powodzeniem. Tak przynajmniej wynikało to z jej słów.
Życie nie szczędziło obu kobiet; obie wielokrotnie miały kłody rzucane pod nogi. Obie zdają się chcieć wierzyć, że osadzenie w niewielkiej wsi, choć podobno chwilowe, da im trochę wytchnienia. Od samego początku jednak dużo się dzieje. Sprawdza się stare powiedzenie, które autorka wspomina także w snutej przez siebie opowieści, że ludziom w małych wsiach i miasteczkach wydaje się, iż wszyscy doskonale się znają i wiedzą o sobie wszystko. Tymczasem, jakby na to nie patrzeć, każdy ma tam coś do ukrycia. Łącznie z pastorką i jej córką. Poruszając się, niczym ślepiec po polu minowym, czasem zgodnie z nurtem rzeki, który nadaje bieg zdarzeń, czasem wbrew niemu, Jackie odkrywa bolesna prawdę. Nie tylko o innych ludziach, ich mniejszych i większych układach, okrucieństwach, których się dopuścili, albo kłamstwach, które sto razy powtarzane zaczęły być oficjalnie uznawaną wersją prawdy. Pastorka, zgłębiając tajemnice wioski Chapel Croft, dowiaduje się mnóstwa prawdy o innych ludziach, a także o sobie samej, o ludziach, zdarzeniach i rzeczach, od których próbowała kiedyś uciec. W tle pojawiają się przesądy ludzie, egzorcyzmy, oskarżenia o pedofilię, okrucieństwo wobec ludzi oraz wątki homoseksualne. Jak na tak małą wieś, bardzo dużo się tam dzieje.
W czasie, gdy pastorka obejmuje tam parafię, dochodzi do kilku morderstw, w które zamieszane są miejscowe rodziny oraz ważne dla społeczeństwa i pojedynczych ludzi postaci.
Sama pastorka mierzy się z wieloma tajemnicami ze swojego życia. Przekonuje się na własnej skórze, że nic nie jest proste, każdy, nawet ona i Flo, ma wiele do ukrycia, a odkrycie kart może ludzi wiele kosztować.
W tle co i rusz pojawiają się zaś postaci zrobione ze słomy oraz widma zmarłych dziewcząt, które wywołują ciarki na skórze. Tak, autorka potrafi straszyć swoich czytelników. Wielokrotnie udało się jej to udowodnić.
Autorka wplata w tekst cytaty z biblii, opisuje codzienne życie pastorów na prowincji, wplata w historię wierzenia oraz przesądy żyjących w małych wioskach ludzi. Buduje napięcie, które towarzyszy nam od niemal pierwszej do ostatniej strony, sprawdza, czy mamy wyjątkowo wytrzymale nerwy, fundując nam sceny jakby żywcem wyciągnięte ze znanych horrorów.
Trudno czasem nie podskoczyć przy lekturze, nie rozejrzeć się nerwowo po domu, nie zacząć nasłuchiwać odgłosów dochodzących z korytarza, czy nawet nie mieć – jak w moim przypadku – strasznych snów, z których człowiekowi ciężko się wybudzić.
Usłyszałam zarzuty wobec tej historii, że jest nudna. Cóż, wiele chyba zależy od samego czytelnika, jego wrażliwości oraz charakteru, bo ja – przyznam się szczerze – nie nudziłam się wcale. Ani przez chwilę. Zakończenie tej historii kompletnie mnie zaskoczyło, w pozytywnym sensie. I trochę żałuję, że była taka krótka, bo nie przeszkadzałoby mi, gdyby objętościowo była nawet dwa razy większa.
Książki C. J. Tudor są świetne i tego nie da się ukryć.
Tym razem autorka też nie zawiodła, a nawet bardzo pozytywnie zaskoczyła.
Akcja książki rozgrywa się w XVI wieku w niewielkiej i urokliwej wiosce Chapel Croft.
Na stosie została spalona grupka wieśniaków, w tym dwie nastolatki.
Tym czasem do wioski przybywają dwie kobiety.
Pastorka Jack Brooks wraz z piętnastoletnią córką. Ma ona objąć posadę po zmarłym pastorze.
W swoich rzeczach przywozi zestaw do egzorcyzmów.
Co takiego dzieje się w wiosce? Czy naprawdę jest urokliwa? Czy tajemnice przeszłości zostaną rozwiązane?
Po lekturach poprzednich książek autorki jestem mile zaskoczona. Tym razem odmiennością i tym co dostałam.
Autorka poszła w innym kierunku i to było świetne. Kolejny raz pokazała, że potrafi pisać wszechstronnie, nie skupia się tylko na jednej tematyce. W świetny sposób stworzyła historie odległą o wieki. Przeniosła mnie w tamten czas, mrok, niewyjaśnione tajemnice, ogień i strach.
Budowała napięcie, a ciekawość sięgała zenitu. Takie książki lubię, kiedy autor potrafi zainteresować i tak budować napięcie,że chcemy czytać dalej, aby jak najszybciej dotrzeć do sedna sprawy.
To wielka sztuka, aby utrzymać czytelnika w świecie stworzonym przez autora.
Oczywiście polecam.
Ta C.J. Tudor chyba siedzi w mojej głowie! Nie potrafię inaczej wytłumaczyć tego, że każda jej książka jest w 100% tym, czego oczekuję, co lubię i będę wspominać jeszcze długo długo po lekturze!
W swej najnowszej, czwartej już książce, autorka serwuje nam niebanalną historię, kilka intrygujących wątków i wiele ciekawych postaci. Akcja rozwija się raczej powoli, ale umiejętnie budowane napięcie dodaje tej historii tajemniczej, dusznej atmosfery.
Ale to było dobre! 🔥 Uwielbiam warsztat pisarski Tudor, jej postacie i tę atmosferę, niczym z książek Kinga. Czekam na więcej!
Jack Brooks i jej córka Flo przyjeżdżają do małej wioski Chapel Croft, gdzie Jack będzie tymczasowo pełnić funkcję pastora. Na miejscu dowiadują się, że poprzedni duchowny popełnił samobójstwo w kaplicy. Z pozoru urocza wioska tak naprawdę kryje sporo tajemnic. W XVI wieku na stosie spalono grupę wieśniaków, a przed 30 laty bez śladu zaginęły dwie dziewczynki. Niedługo po przybyciu do Chapel Croft, Jack znajduje zestaw do egzorcyzmów, a Flo zaczynają nawiedzać dziwne wizje. Czy tytułowe płonące dziewczyny to tylko legenda, czy naprawdę zwiastują kłopoty? Sprawdźcie sami, mnie autorka kupiła po raz trzeci!
Wioska z przeszłością
Chapel Croft to mała angielska wioska. W XVI wieku spalono tu na stosie grupę mieszkańców. Jednymi z ofiar były dwie nastolatki. To na ich cześć mieszkańcy robią laleczki z gałązek, które później palą. Zwyczaj ten dla obcych wydaje się makabryczny, jednak dla mieszkańców to część ich tradycji.
Pastorka z tajemnicą
Do tej małej wioski sprowadza się Jack Brooks wraz z nastoletnią córką, Flo. Jack jest pastorką kościoła anglikańskiego. Ma objąć tutejszą parafię. Jej poprzednik popełnił samobójstwo.
Początki pobytu nie są łatwe. Ktoś zostawia jej tajemnicze wiadomości z cytatami z Biblii, zestaw do egzorcyzmów, laleczki z gałązek, które są symbolem dawnych ofiar.
Im bliżej kobiety poznają mieszkańców, tym więcej pojawia się pytań, tajemnic i podejrzeń.
Jack odkrywa, że jej poprzednik bardzo interesował się zaginięciem dwóch nastolatek, które miało miejsce 30 lat temu. Czy za bardzo zbliżył się do odkrycia prawdy? Czy Jack i jej córka są bezpieczne?
Klimatycznie i mrocznie
"Płonące dziewczyny" to nowa książka C.J. Tudor. Byłam bardzo ciekawa tej książki. Poprzednia, "Inni ludzie", zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Autorka mnie nie rozczarowała. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Czuć napięcie, atmosferę tajemnic i skrywanych sekretów.
Bardzo podobał mi się klimat stworzony przez Tudor. Małe miasteczko z interesującą historią. Ciekawi i wyraziści mieszkańcy, którzy kultywują stare zwyczaje. Stara kaplica i dom w otoczeniu cmentarza tworzą mroczny klimat.
Główna bohaterka to pastorka, samotna matka. Autorka nie od razu zdradza nam jej całą historię. Poznajemy ją stopniowo, aby pod koniec złożyć ją w całość. Ona również skrywa tajemnice, zarówno przed mieszkańcami Chapel Croft, jaki i przed swoją córką.
Jack nie zachowuje się jak ksiądz. Ma bardzo luźne i liberalne podejście do życia.
Podobnie jak w poprzedniej książce, tak i w tej nie zabrakło zjawisk nadprzyrodzonych. Wątek ten dodaje trochę grozy i mroku, ale nie jest on mocno rozbudowany. Trochę szkoda, że nie został bardziej rozwinięty.
Podsumowując, lekturę uważam za udaną. "Płonące dziewczyny" to ciekawy, klimatyczny thriller, od którego ciężko się oderwać.
Znacie twórczość @cjtudorauthor? Osobiście przyznaję, że każdą książkę autorki biorę w ciemno i nigdy się nie zawodzę 🖤
Zacznijmy od tego, że autorka ma dar do pisania książek z gatunku thrillerów. Fabuła jest bardzo dobrze przemyślana i skonstruowana, a do tego styl pisania i język jakim posługuje się autorka sprawia, że treść potrafi zadziałać na naszą wyobraźnię. Od pierwszych stron czuć mrok, otoczkę tajemniczości i zjawiska wywołujące ciarki na całym ciele. Poznajemy klaustrofobiczne klimat miasteczka, którego mieszkańcy tworzą specyficzną społeczność. Strona za stroną poznajemy ich tajemnice i wpadamy w coraz to bardziej uwikłaną sieć wydarzeń. Cała akcja oscyluje wokół religii, egzorcyzmów, zjawiska dobra oraz zła ukrytego nie tylko w ludziach, ale i miejscach. Portrety bohaterów zostały bardzo dobrze nakreślone. Obawiałam się głównej bohaterki, która jest pastorką. Bardzo nie lubię utartych schematów i konserwatywnych działań oraz poglądów. Jednak zostałam bardzo mile zaskoczona, ponieważ postać Jack miała bardzo otwarty umysł, a jej podejście do wiary było powiedzmy, że nowoczesne. Dialogi pomiędzy bohaterami momentami były dość sztywne i nawet nienaturalne. Jednak w połączeniu z klimatem miasteczka tworzyło to idealne połączenie.
Czytając tę książkę nie zabraknie Wam dreszczu niepokoju i napięcia. Wczuwając się w życie bohaterów będziecie przeżywać skrajne emocje, a to wszystko spowoduje, że nie będziecie chcieli odłożyć książki na bok. Osobiście przeczytałam ją bardzo szybko i dała mi wszystko to co lubię w thrillerach. Zdecydowanie polecam!
Czwarta powieść autorki, którą miałam okazję przeczytać i jestem nią zachwycona. „Płonące dziewczyny” w mojej opinii, są najlepszą książką C.J. Tudor jaką czytałam!
Ilość wątków w tej powieści jest ogromna, ale są one doskonale wywarzone i świetnie łączą się w logiczną całość. Pomysł na fabułę od razu mnie przekonał, a osadzenie historii w wiosce skrywającej mroczne tajemnice, gdzie każdy każdego zna, był strzałem w dziesiątkę. Krótkie rozdziały, które kończą się w takim momencie, że musimy czytać dalej, aby dowiedzieć się co się właśnie wydarzyło, skutecznie zatrzymują czytelnika przy książce. Dodatkowo autorka świetnie buduje napięcie, które pod koniec sięga zenitu. Również język jakim napisana została powieść sprawia, że czyta się ją zaskakująco szybko. C.J. Tudor ma lekkie pióro i często używa sarkazmu oraz dowcipu, by urozmaicić dialogi.
Należy wspomnieć, że bohaterowie książki są doskonale wykreowani. Nie tylko te pierwszoplanowe postacie jak Jack i jej córka Flo, ale również te wydawałoby się mniej znaczące jak Aaron czy Rosie. C.J. Tudor bardzo dobrze oddała różnorodność ludzkich charakterów, które dodają powieści autentyczności. Podobało mi się również przedstawienie relacji matki z dorastającą córką, które zupełnie inaczej patrzą na świat, ale wkładają dużo wysiłku, by dojść do porozumienia. Pozwala to zrozumieć, skąd pojawiają się konflikty w relacji z nastolatkami, a ich opiekunami.
W swojej powieści C.J. Tudor zamieszcza pytanie, które nurtuje także mnie, i próbuje znaleźć na nie odpowiedź. Czy człowiek rodzi się zły? Czy to otoczenie i życiowe doświadczenia sprawiają, że zaczyna krzywdzić innych i postępować niewłaściwie?
W książce znajduje się też kilka nadnaturalnych zjawisk, ale nie determinują one całości, a nadają dodatkowego klimatu grozy, który i tak utrzymuje się od samego początku powieści.
No i zakończenie, które wbija w fotel! Zdecydowanie jest to historia, która sprawia, że pojawia się efekt ‘WOW’. Naprawdę doskonały thriller, od którego nie sposób się oderwać. Ja zdecydowanie polecam!
"Wszyscy mamy kryjówki. Nie tylko fizyczne. Zakamarki psychiki, gdzie chowamy rzeczy, których nie chcemy ujawniać innym”.
Małe wsie mają swój wyjątkowy klimat, czasami sielski anielski, innym razem mroczny i upiorny.
Chapel Croft to czarująca angielka wioska w hrabstwie Sussex. W XVI wieku, w okresie prześladowań protestantów spalono tu na stosie ośmioro mieszkańców, w tym dwie dziewczynki. Osoby te okrzyknięto męczennikami. Rocznica tych wydarzeń jest tu upamiętniana ceremonią palenia laleczek w ognisku. Ten zwyczaj jest częścią lokalnej tradycji i stanowi element tożsamości mieszkańców wsi.
W Chapel Crof trzydzieści lat temu przepadły bez śladu dwie młode dziewczyny. Tajemnica ich zaginięcia pozostaje nierozwiązana, ale jest ciągle żywa i budzi wiele emocji.
A dwa miesiące temu w miejscowej kaplicy samobójstwo popełnił tutejszy proboszcz. Ale czy na pewno nikt mu w tym nie pomógł…
Do tej angielskiej wsi, pełnej dziwnych zwyczajów, miejscowych legend i mrocznych tajemnic została skierowana, by objąć parafię po zmarłym poprzedniku, pastorka Jack Brooks. Wdowa samotnie wychowująca piętnastoletnią córkę. Kobieta z przeszłością, szukająca spokoju, nie wrażeń, a przede wszystkim troskliwa matka. Jack szybko orientuje się, że praca tutaj nie będzie idyllą. Przed tym, co ma nastąpić i jest nieuniknione ostrzegają ją „płonące dziewczyny”, jednak jej wiara w znaki nie z tego świata zostaje wystawiona na próbę.
Czy w Chapel Croft straszy?
Jakie tajemnice kryje ta urokliwa wieś i jej mieszkańcy?
Czy pasto Jack również ma swoje mroczne tajemnice?
„Płonące dziewczyny” to mroczny thriller o uciekaniu przed samym sobą i pogoni za świętym spokojem. O zbrodni i poszukiwaniu winnego. Autorka snuje teorie na temat tego czy wszyscy są zdolni do zła, czy ludzie rodzą się źli, czy może wychowanie jest ważniejsze od wrodzonych predyspozycji i czy niektórzy mają większy potencjał do czynienia zła od innych. I w końcu o tym, czy zło można czasami usprawiedliwić.
Książka to klimatyczna pozycja dla wielbicieli horrorów light. Jedna z tych historii, gdzie zakończenie należy poznać przed pójściem spać.
Polecam🔥
Jeśli szukacie interesującej lektury, która wywoła ciarki i gęsią skórkę to jest idealna dla was książka. Fabuła powieści bardzo interesująca, mroczna z trudnym tematem. Bardzo lubię takie historie gdzie dużo się dzieje i książkę czyta się błyskawicznie. Znęcanie psychiczna, motyw fanatyzmu religijnego, egzorcyzmy, niezdrowy relacje rodzinne nadają powieści bardzo mroczny klimat. Książka jest bardzo dokładnie skonstruowana, bardzo liczne elementy zaskoczenia, zjawiska i sytuacje wywołujące niepokój u czytelnika. Pastor Brooks, która trafia do niewielkiej angielskiej miejscowości Chapel Croft musi od samego początku zmierzyć się z dziwnymi tajemnicami mieszkańców miasteczka. Z każdym rozdziałem poznajemy i odkrywamy coraz mroczniejsze tajemnice. Czy pastor Brooks uda się odkryć czy jej poprzednik naprawdę popełnił samobójstwo? I co mają ze sobą wspólnego odkryte szczątki w krypcie kościoła i studni opuszczonego domu? Książkę czyta się bardzo płynnie i przyjemnie, bohaterowie bardzo dobrze wykreowani. Motyw wiary przedstawiono w tej historii w sposób niekonwencjonalny, a podejście do religii i jej zasad pokazano z podkreśleniem otwartego umysłu. W małym wywołującym klaustrofobiczny klimat miasteczku, gdzie wszyscy się znają, każdy ma skrywaną tajemnicę. Jak będzie się toczyć dalej ich życie jeśli wszystkie ujrzą światło dzienne? Mała mroczna kapliczka, zaniedbany cmentarz i podejrzliwi mieszkańcy nadają historii mroku i dzięki temu książka staje się bardzo ciekawa. Początek powieści troszkę powolny, lecz gdy później się historia rozkręca trafiamy na prawdziwy rollercoaster emocji, napięcie z każdym rozdziałem narasta i książkę trudno odłożyć bez dokończenia i poznania finału. Dokładne opisy miejsc i zdarzeń pozwalają sobie wyobrazić wszystko to co dzieje się na kartach powieści. Autorka bardzo dobrze przedstawia niepowtarzalną atmosferę angielskiej zapadłej prowincji. Bardzo dobry thriller psychologiczny, od którego trudno się oderwać. Książka przeraża, zachwyca i wywołuje ciarki na ciele. Zakończenie historii jest genialne i niespodziewane a to jest najważniejsze w książkach tego gatunku literackiego. Bohaterowie muszą zmierzyć się ze swoją przeszłością, a ta jak wiemy nigdy nie pozwala o sobie zapomnieć. Zdecydowanie polecam każdemu kto lubi mocne sceny, dużo emocji, bardzo ciekawe zagadki do rozwiązania jak również końcowy efekt zaskoczenia. Jest to moja trzecia powieść autorki i tak jak w poprzednich ta również mnie nie zawiodła. Na pewno sięgnę po kolejne pozycje jakie są tylko pojawią. W swojej powieści autorka zadaje bardzo ciekawe pytanie. Czy człowiek rodzi się zły? Czy mają na to wpływ otoczenie i życiowe doświadczenia?
Bardzo dobra historia opisana prostym językiem. Bez udziwnień, bez "wszechwiedzącego" bohatera. Momentami przerażająca, ale wszystko jest odpowiednio dozowane. Trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Małe, mroczne miasteczko. Zamknięta, hermetyczna społeczność mająca swoje sekrety i strzegąca ich jak najdroższego skarbu. Historie sprzed wielu lat, które ciągle mają wpływ na teraźniejszość. Strach, czający się za rogiem, niepewność, mroczny, gęsty klimat i zagadka.
Czego chcieć więcej od dobrego thrillera?
W XVI wieku, w małej, angielskiej wsi Chapel Croft na stosie zostaje spalona grupa wieśniaków, w tym dwie nastolatki. Trzydzieści lat temu zginęły kolejne dwie młode dziewczyny. Dwa miesiące temu proboszcz popełnił samobójstwo.
I do tej właśnie miejscowości zostaje przeniesiona pastorka Jack Brooks wraz ze swoją córką. Próbują one rozwiązać tajemnice wioski, jednak konsekwencje tego mogą być nieprzewidywalne. Czy warto w to brnąć?
Autorka doskonale wplotła w historię również wątki paranormalne oraz religijne.
Wszystko doskonale zbilansowane, wyważone, w punkt.
Zabierając się za czytanie nie spodziewałam się, że ta książka całkowicie mnie pochłonie. Niesamowity klimat, świetny pomysł na fabułę, idealne wyważenie między częścią obyczajową, a tą thrillerową, a zakończenie totalnie nie do przewidzenia.
Mała wioska nad którą wisi zło. I to takie namacalne i wydzierające się z każdej strony. Legenda żyjąca ciągle w umysłach mieszkańców, tajemnicze zaginięcie dwóch dziewczynek i nowo nastała pastorka. Kryminał przedstawiony jak najlepszy horror, pełen grozy, ale bez dziwnych i nieprzemyślanych zachowań bohaterów. Chociaż nie obejdzie się bez zagraconych piwnic i opuszczonych domów. Już dawno czytając nie czułam takiego niepokoju, ciekawości i wręcz przymusu, by poznać rozwiązanie tej sprawy. A zakończenie, mimo że logiczne i spójne, zaskakuje i pokazuje jak łatwo nas zmylić.
To jeden z lepszych thrillerów jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Klimat tej historii totalnie mnie zachwycił. Czas poznać resztę twórczości autorki.
W mrocznych zakamarkach ludzkiego umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice. Rok 1986. Eddie i jego przyjaciele dorastają w sennym...
Kiedy Joe Thorne miał piętnaście lat, jego młodsza siostra, Annie, zniknęła. Myślał wtedy, że to najgorsza rzecz, jaka może spotkać jego rodzinę. Ale...
Przeczytane:2023-08-06,
C.J. Tudor zachwyciła mnie swoim Kredziarzem kilka lat temu. Tamten thriller był tak dobry i tak wciągający, że z miejsca zapragnęłam więcej. Później nadeszli Inni ludzie, którzy zdecydowanie powtórzyli sukces Kredziarza, a teraz przyszła pora na Płonące dziewczyny. Czy i ten tytuł okazał się równie dobry, co poprzednie? Na to pytanie odpowiem w tej recenzji.
Chapel Croft jest miasteczkiem, którego nazwa brzmi dość uroczo. Niech to jednak nikogo nie zwiedzie – w miejscowości tej kilkaset lat temu na stosie spalono grupę wieśniaków, a w tym dwie nastolatki. Pewnego dnia do miasteczka przybywa Jack Brooks, pastorka kościoła anglikańskiego, samotnie wychowująca nastoletnią córki - kobieta ma objąć parafię po zmarłym poprzedniku. Nie wie jednak, jakie tajemnice zaczną powoli wychodzić na jaw i jak niebezpieczne okaże się zacieśnianie więzi z kolejnymi mieszkańcami. Czy w mieście, w którym każdy ma coś do ukrycia, można ułożyć sobie życie na nowo? Czy to możliwe, by duchy zmarłych wciąż nawiedzały miasteczko?
Zaczynając lekturę tej książki, nastawiłam się na naprawdę dobry thriller. Być może nie powinnam była tego robić, ale poprzednie dwie książki autorki na tyle mocno przypadły mi do gustu, że w przypadku tej nie miałam wątpliwości. Pierwsze rozdziały rzeczywiście dały mi bardzo mocne wejście w całą akcję, więc ostatecznie byłam już kupiona.
Główna bohaterka bardzo zainteresowała mnie swoim sposobem bycia oraz zawodem, jaki wykonuje. Przedstawienie kobiety pełniącej funkcję pastora było po prostu ciekawe i z żywym zainteresowaniem śledziłam jej kolejne poczynania oraz to, w jaki sposób autorka będzie opisywać dalszą pracę Jack. Sama kreacja tej postaci również wyszła bardzo dobrze i co ciekawe, zauważyłam w tej bohaterce kilka cech, które sama gdzieś w pewnym momencie zauważyłam u siebie – to doceniam i traktuję jak atrakcyjny dodatek.
Córka Jack również okazała się ciekawą postacią. Jeśli o nią chodzi, miałam akurat pewne obawy co do tego, czy zdołam w jakikolwiek sposób się z nią zżyć, czy po prostu poczuć do niej sympatię. Okazało się, że moje obawy były nieuzasadnione – Flo to młoda kobieta, która ma w sobie ciekawość świata i zdarza jej się postępować jak stereotypowa nastolatka, jednak najczęściej wykazuje się bardzo zdrowym rozsądkiem. Uważam ją za dobrze wykreowaną bohaterkę i cieszę się, że C.J. Tudor nie skupiła się tutaj tylko na postaci Jack, ale i przyłożyła dużą wagę do przedstawienia postaci jej córki.
Głównym wątkiem powieści jest ten dotyczący spalonych przed laty na stosie mieszkańców Chapel Croft. Temat ten towarzyszył mi już od pierwszej, aż do ostatniej strony i choć momentami nie był tak angażujący, jak się tego spodziewałam, to jednak wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Autorka zadbała tutaj o to, by przeszłość ściśle przeplatała się z wydarzeniami z teraźniejszości, dzięki czemu wszystko połączyło się w zgrabną i logiczną całość. Nie każdy przepada za takim zabiegiem, ja jednak go bardzo lubię i jeśli jest dobrze napisany – to z automatu przepadam.
Płonące dziewczyny to powieść o tym, jak ogromną moc ma przeszłość i jak silnie może na nas oddziaływać - nawet, jeśli nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Historia tytułowych dziewczyn okazała się nie tyle angażująca, ile po prostu... smutna. Ze śmiałością mogę więc zapewnić Was, że przy lekturze tej pozycji emocji nie brakuje i jeśli lubicie thrillery, w których pojawia się m.in. wątek okultystyczny, to koniecznie sięgnijcie po ten tytuł.