Na początku jest strach.
Strach przed zatonięciem.
Strach przed innymi - tymi, którzy mnie nienawidzą, którzy chcą mi się dobrać do skóry.
I jeszcze - strach przed prawdą.
Uprzedzam: to nie jest jakaś banalna historia.
O nie. To paskudna historia. Tak, wyjątkowo paskudna...
Na jednej z wysp archipelagu San Juan, gdzie przez większą część roku pada deszcz, i gdzie trudno coś ukryć, bo wszyscy się znają, dochodzi do makabrycznego morderstwa. W pewien ponury, sztormowy wieczór na ustronnej plaży znalezione zostają zwłoki szesnastolatki, zamordowanej w bestialski sposób. Kto i dlaczego zgotował tej dziewczynie taki los? Rusza policyjne śledztwo...
Bernard Minier, w szczytowej formie, wraca z kolejnym niezrównanym thrillerem, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony i skłania do myślenia nie tylko o tym, do czego zdolny jest człowiek jako jednostka, ale także o tym, co z duszą ludzką robi współczesny świat i jego zdobycze, którymi ludzkość tak bardzo się szczyci.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2015-11-03
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Czas trwania:14 godzin min.
Czyta: Bartosz Wesołowski
Bernard Minier zrobił sobie małą przerwę w pisaniu o swoim flagowym bohaterze – policjancie Martinie Servazie. I musze przyznać, że wyszło mu to na dobre, bo jego historia robiła się coraz bardziej zaplątana i zaczynała takiego czytelnika, jak ja, już trochę męczyć.
W „Paskudnej historii” głównym bohaterem jest nastolatek, Henry, wychowywany przez dwie mamy, na pewnej wyspie Glass Island o dosyć surowym klimacie. Nastolatkiem tym, jak każdym dzieckiem w jego wieku, szarpią różnego rodzaju pragnienia, potrzeby i emocje. Cieszy się zaufaniem niewielkiej, ale bardzo zgranej grupy kolegów i koleżanek. Ma też świetną dziewczynę.
I od śmierci tej ostatniej cała historia tak naprawdę się zaczyna. Ale nie miejmy złudzeń. Z chwilą, gdy zostaje znalezione jej nagie ciało zaplątane w rybacką sieć, rozpoczyna śledztwo, które ujawni znacznie więcej, niż ktokolwiek byłby skłonny przypuszczać. Przede wszystkim odsłania przed czytelnikami brutalną prawdę, o której każdy z nas z pewnością gdzieś tam w głębi wie, że nikt nie jest idealny. Każdy popełnia większe, lub mniejsze błędy, które później bardziej, lub mniej poradnie stara się zamaskować. Albo dokładniejszym działaniem, albo działaniem w nieco innych, znacznie późniejszych porach. Okazuje się, że na wyspie mało jest osób, które nie mają własnych, brudnych sekretów, zniszczyły czyjeś szczęście, albo są winne czyjegoś nieszczęścia.
Jakby tego było mało na wyspie grasuje – w dosłownym znaczeniu tego słowa – rodzina Oetsów, która jest na bakier z prawem na tyle, na ile tylko może. Jej poszczególni członkowie – bracia – dowodzeni przez ojca, którego wszyscy nazywają Starym, dokonują wielu czynów, które w świetle prawa są karane więzieniem, albo śmiercią. Wiedzą, że pozostaną bezkarni: policja boi się ich tak samo, jak inni mieszkańcy wyspy. Niewiele osób ma odwagę z nimi zadrzeć.
Tym razem znajdzie się jednak ktoś, kto w trakcie śledztwa odważy się to zrobić, narażając tym samym siebie i innych na niebezpieczeństwo.
Na wyspie – wydawałoby się – stosunkowo niewielkiej, dzieje się bardzo wiele niepokojących rzeczy. Do takich z całą pewnością należy zaliczyć spotkania grupy najbogatszych i najbardziej wpływowych mieszkańców wyspy, którzy poprzebierani i w maskach na twarzy, przekraczają granice ludzkiej intymności.
Na „scenie” pojawia się też bogaty przedsiębiorca, robiący, co tylko może, by odnaleźć swojego porwanego przed laty syna oraz osoba, nazywana przez autora szantażystą, która grozi mieszkańcom wyspy, że wyjawi ich wszystkie sekrety. Zmusza ich w ten sposób do podejmowania niechcianych działań.
Minier nie byłby jednak sobą, gdyby w trakcie śledztwa nie odwrócił sytuacji o sto osiemdziesiąt stopni i sprawił, że sprawa morderstwa dziewczyny zeszła całkowicie na drugi plan.
Na pierwszym zaś pojawił się niesamowicie ciekawy wątek, w którym jeden z najbardziej pozytywnych i najbardziej zdawałoby się poszkodowanych życiem bohaterów, okazuje się socjopatą, niezdolnym prawie do żadnych uczuć, żerującym na ludziach i ich problemach, prowokującym kłopoty i wychodzącym z nich obronną ręką.
Socjopata na samym końcu książki, dzięki zaangażowaniu jednej osoby nie ma już tak łatwego życia. Podlega nieustannej kontroli, która znacznie ogranicza jego pole do działania.
Wszystkie elementy, jakie Minier umieścił w swojej powieści można odnaleźć pojedynczo w serialach albo książkach; złożone razem i w odpowiedni sposób wplecione w tę, przyznaję, paskudną historię, stanowią doskonałą całość.
A książka jest po prostu do przeczytania nawet za jednym zamachem.
Ja miałam trudność, żeby się od niej oderwać. Więcej takich pozycji.
„Orka drapieżna jest najbardziej okrutna ze ssaków morskich, ale człowiek wędrowny to najbardziej okrutny ssak na całym świecie.” str. 14
W książce przedstawione zostają losy szesnastoletniego Henry'ego, który wraz ze swoimi przybranymi matkami po kilku przeprowadzka ostatecznie osiadają na wyspie Glass Island. Wszyscy się tam znają, a życie toczy się spokojnie i powolnie. Henry przyjaźni się z kilkoma rówieśnikami, Charliem, Naomi, Johnnym, i Kaylą są praktycznie nierozłączni. Henry od kilku lat spotyka się z Naomi. Wszystko układa się dobrze do pewnego dnia, w którym Naomi po kłótni z chłopakiem nagle znika. Wkrótce morze wyrzuca na plażę zwłoki dziewczyny, która jak się okazuje została zamordowana w bestialski sposób. Dla każdego jest to szok, a głównym podejrzanym staje się Henry, który jako ostatni widział dziewczynę żywą. Młodzi przyjaciele próbują rozwikłać zagadkę na własną rękę, a podczas śledztwa ujawniają się różne ciekawostki z życia nastolatków i ich najbliższych.
„MORDERSTWO. To słowo zmroziło nas, gdy tylko wybrzmiało. Jego złowieszczy wydźwięk zasiał między nami przytłaczającą ciszę, którą zakłócało tylko ciche mruczenie lodówek i odgłosy padającego deszczu. Morderstwo. Żadne z nas nie było w stanie dopuścić do siebie rzeczywistości, którą ono opisywało. To było słowo fikcyjne: słowo należące do seriali, do kryminałów. Podobnie jak śmierć, która jest tylko abstrakcyjnym pojęciem, dopóki ktoś nie umrze na waszych oczach albo sami nie umrzecie.” str. 105
Przyznaję, że pierwsze kilkadziesiąt stron strasznie mnie nudziło, jednak z każdą kolejną przeczytaną akcja się rozkręcała by ostatecznie całkowicie mnie zaskoczyć. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani i zróżnicowani jest grupa nastolatków, detektywi, policjanci, polityk - miliarder, para homoseksualna, rodzina Oatesów, która budzi postrach na całej wyspie. Czytelnik odczuwa emocje, które im wszystkim towarzyszą, dokładnie tak jakby wraz z nimi przeżywał te chwile.
„- Co za opowieść! Porywająca, budująca, wzruszająca… O tak, wyjątkowo paskudna historia...” str. 411
Co ciekawe autor zwraca również uwagę na inwigilację, pokazuje że ten kto ma pieniądze i władzę może posunąć się do wszystkiego, omawia dosyć wyczerpująco nowe technologie, które temu towarzyszą, pokazuje że mając dostęp do sieci internetowej można w łatwy sposób dostać się do cudzego domu i dokładnie widzieć co się tam dzieje. Minier porusza temat par homoseksualnych, w tym przypadku dwóch kobiet, które są matkami głównego bohatera. Wykorzystuje również kwestię szantażu, samookaleczenia u nastolatków, potęgę pieniądza oraz omawia jakimi groźnymi drapieżnikami są orki (fascynacja Henry'ego). Zwraca również uwagę na portale społecznościowe, dzięki którym człowiek jest jak otwarta księga.
„RAJ UTRACONY (…) raje są właśnie po to, by je tracić. A każdy początek ma swoje źródło w zbrodni.” str. 34
Paskudna historia, to pierwsza książka autora, którą miałam przyjemność przeczytać. Minier umiejętnie manipuluje intrygą, która jest bardzo zagmatwana i złożona do której na każdym kroku dorzucona zostaje jakaś nieprzyjemna tajemnica z przeszłości. Autor na początku książki załącza mapkę wyspy, dodatkowo tworzy malownicze obrazy, co pozwala czytelnikowi łatwo wejść w stworzony przez niego świat. Zakończenie całkowicie mnie zaskoczyło, bowiem nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, osadzenie głównego wątku na małej wyspie, gdzie wydawałoby się, że wszyscy się znają i nie mogą niczego ukryć, nasuwa na myśl, że będzie nudno, no bo jak to w tak małej i zamkniętej społeczności może dojść do brutalnego morderstwa, a jeżeli już, to morderca będzie znany od początku, nic bardziej mylnego. Również tło w którym dominują mgły i ponura pogoda, sprawia że czytelnik ma ciarki na ciele, a przez to cała historia zyskuje na atrakcyjności. Być może nie jest to łatwa książka, ponieważ trzeba się nieźle nagimnastykować, aby nadążyć za biegiem zdarzeń jak również z ogromną porcją informacji, ale ta publikacja ma w sobie to coś, co trzyma czytelnika. Szczerze polecam tę książkę.
Ginie młoda dziewczyna. Historia jakich wiele. Autodestrukcyjna psychika ofiary, zagniewany chłopak - sytuacja wydaje się beznadziejne prosta. Problem w tym, że punkt wyjścia znajduje się zupełnie gdzie indziej, a jego wydedukowanie nie będzie takie łatwe jak wszyscy myślą. Jak bardzo potrafimy zniszczyć życie drugiej osoby, aby uzyskać nasz cel? W jakim stopniu jesteśmy uzależnieni od mediów społecznościowych i jak wielki wpływ mają one na nasze życie? Czy najbliższe nam osoby faktycznie są tymi, za których ich uważamy? Odpowiedzi na te pytania i wiele innych poznacie w ,,Paskudnej historii" Bernarda Miniera.
Więcej na zukoteka.pl
Ta książka Bernarda Miniera jest inna niż "Nie gaś światła" (o której pisałam kiedyś na blogu). Akcja dzieje się na jednej z wysp archipelagu San Juan (blisko granicy pomiędzy USA i Kanadą), a głównymi bohaterami są nastolatkowie. Nie przepadam za takimi thrillerami. Wolę, gdy postacie są nieco starsze. Po rozpoczęciu lektury okazało się ponadto, że została ona napisana w przeważającej mierze w narracji pierwszoosobowej. Trochę mnie to zaskoczyło, ponieważ miałam jeszcze w pamięci "Nie gaś światła", w której autor przekazał historię za pomocą narratora w trzeciej osobie. Wspominam tamtą powieść dobrze do tej pory. Niestety muszę przyznać, że początek tej książki był dla mnie nieco trudny i mało ciekawy. Na szczęście po jakimś czasie przywykłam do narracji a historia mnie wciągnęła...
Najważniejsze, że jest tu skomplikowana intryga i mnóstwo tajemnic. Może trudno w to uwierzyć, ponieważ akcja dzieje się na niewielkiej wyspie, gdzie wszyscy się znają. Jednak jak się okazuje każdy ma tu mroczne "grzeszki" na sumieniu i właśnie dlatego co i rusz autor zasypuje nas nowymi tropami. Na szczęście nic tu nie jest pozostawione przypadkowi. To właśnie lubię. Jak na "straszną" historię mamy tu oczywiście trupa, a podejrzewany przez organa ścigania bohater "bawi" się nawet w detektywa-amatora. Oprócz śledztwa pisarz zdecydował się dodatkowo poruszyć także ciekawe tematy. Dość szeroko omówił kwestię zagrożenia ze strony nowych technologii czy rodzin tworzonych przez osoby tej samej płci. Jako kolejny plus można tu wymienić atmosferę lokalizacji. Mgła, lasy, pagórki i deszcz. Zamknięta społeczność, odizolowane tereny. Dołączono nawet mapkę okolicy (zaznaczono na niej Glass Island) jednak podczas moich poszukiwań tej wyspy (tak - szukałam dość długo) na "google maps" i niestety jej nie odnalazłam. Może to jednak fikcyjne miejsce...
Historia zaczyna się spokojnie, bardzo powoli. Jak okazało się jednak to tylko cisza przed burzą. Niepokój i paranoja koncentrują się (jakby etapowo) wokół bohaterów jak głodne sępy. Nie znalazłam tu na szczęście podniosłego tonu a jednocześnie język nie otarł się o zbytnią prostotę. Czasem słuchamy opowieści z ust narratora wszechwiedzącego, innym razem głównego bohatera - 16-letniego Henry'ego. Momentami przeszkadzała mi niepotrzebna wulgarność. Dodatkowo niestety niektóre fragmenty historii zabrzmiały jak dla mnie trochę nieprzekonująco. Jakby pisarz obawiał się, że czytelnik nie zrozumie bardziej złożonych problemów i w efekcie maksymalnie je uprościł. Podobało mi się natomiast to, że Bernard Minier często pozwolił tu czytelnikowi na użycie wyobraźni. Zbudowanie obrazów z podpowiedzi. Na koniec nie mogę nie wspomnieć o tym, że ostatnich 50 stron zaparło mi dech w piersiach. Takiej końcówki nie przewidziałam. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że "Paskudna historia" to była dla mnie przyjemna rozrywka.
Jak dla mnie przekombinowana. Ani przez chwilę nie uwierzyłam w "geniusz" nastolatka. Satysfakcjonujące zakończenie - ale nie rozwiązania zagadki, tylko dalszych losów bohatera.
[współpraca reklamowa] Dom Wydawniczy Rebis
,,Paskudna historia" to jedna z tych książek, która długo po przeczytania jej nie pozwoli o sobie zapomnieć. Do tego za każdym razem jak przypomnę sobie o tym tytule czuję strach, który towarzyszył mi od początku do samego końca.
Głównymi bohaterami są nastoletni przyjaciele, którzy mieszkają na Glass Island. Neomi i Henry kiedyś byli parą. Pewnego dnia dziewczyna zrywa z ukochanym, używając argumentów, że wyspa coś z nim robi oraz, że odkryła kim jest. Henry nie ma pojęcia o czym mówi Neomi i jest przerażony jej słowami. Po tej rozmowie, dziewczyna nagle znika. Jej ciało zostaje odnalezione parę dni później na plaży. Co się stało? Czy był to nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo czy morderstwo?
W trakcie śledztwa wychodzą na jaw różne sekrety z życia Neomi. Okazuje się również, że wyspa, którą tak dobrze znali skrywa wiele mrocznych tajemnic.
Książka wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do ostatniej. Występują w niej liczne opisy wyspy i zachowań bohaterów, które zazwyczaj mnie nudzą. Tutaj nie mogę powiedzieć, że jest nudno. Deszczowa pogoda, mała społeczność, która wie o sobie wszystko i ciężko coś ukryć przed innymi, sprawia, że łatwo wczuć się w klimat panujący na wyspie. Książka skłania również do myślenia o tym, że nie tylko człowiek jako jednostka może zrobić wiele złego, ale również do tego jaki wpływ ma technologia na współczesny świat. Jak przez nią tracimy wolność.
Autor wprowadził tutaj dość specyficzną narrację, dzięki czemu ciężko jest od razu domyśleć się co stało się Neomi. Czasami język jakim się posługiwał drażnił mnie, ale nie wpłynęło to na całkowity odbiór książki.
Jeśli szukacie książki, który spowoduje, że będziecie czuć strach przed odwróceniem kolejnej strony. Książki, w której są świetnie nakreślone postacie, to polecam bardzo ,, Paskuda historię". Jest to naprawdę paskudna sprawa. A jak bardzo? Przekonacie się sami.
Paskudna historia. Naprawdę. Do sięgnięcia po tę książkę skusił mnie opis.
Ginie dziewczyna. Policja toczy śledztwo ale grupa jej przyjaciół próbuje rozwiązać sprawę na własną rękę. I okazuje się, że każdy mieszkaniec miasteczka ma coś do ukrycia.
Powieść naprawdę wciąga. I do samego niemal końca nie wiadomo o co tak naprawdę tu chodzi. Kim jest Henry? Jest to nastolatek o niejasnej przeszłości, którego wychowują dwie kobiety. Ale czy tak jest rzeczywiście?
Na pewno jest zagubiony i chce poznać prawdę. A jak ona wygląda? Wszystko jest bardzo skomplikowane, kolejne elementy układanki odkrywane są bardzo powoli. Zakończenie nie jest jednoznaczne. Trochę się go spodziewałam ale nie do końca. W ogóle mogę powiedzieć, że książka jest z pewnym przesłaniem - nie zawsze cel jest warty podjętych działań. Czasem można się przeliczyć. Polecam.
Rzeczywiście, zgodnie z tytułem, jest to paskudna historia. Pomysł na fabułę nie jest jednak nowatorski, już w przeszłości się z takim pomysłem na pewno się spotkałam. Genialne, miłe dziecko ale złe do szpiku kości. Powoli dorasta, zmienia się, manipuluje innymi. Wydaje mu się, że jest mądrzejsze od wszystkich. Ale popełnia błąd, za który będzie płacić przez resztę życia. Początek i całe wprowadzenie bardzo mi się dłużyło. Miałam wrażenie, że to książka dla młodego pokolenia. Ale przecież to Minier. Lubię jego pióro, czytałam więc dalej. I nawet dla samej końcówki warto było.
Witajcie w Hongkongu! Witajcie w najbardziej tajemniczej firmie świata! Witajcie... na krawędzi otchłani! Moira, młoda Francuzka, ekspert w dziedzinie...
Na początku jest strach.Strach przed zatonięciem.Strach przed innymi - tymi, którzy mnie nienawidzą, którzy chcą mi się dobrać do skóry.I jeszcze - strach...
Przeczytane:2023-02-26,
Lubię książki Bernarda Miniera. Jego historie trzymają w napięciu, występują zaskakujące zwroty akcji. I tak też było i w tej książce. Ale nie do końca. Wszystko dzieje się na wyspie, gdzie każdy każdego zna. W powieści panuje mroczny, tajemniczy klimat. Pojawiają się różne wątki, różne ślady. A i tak na końcu czytelnik mocno się zdziwi. Bo nic nie jest takie jakim się wydaje. Dosłownie nic.
Mimo tego, że historia wydaje się ciekawa, tajemnicza i wciągająca jakoś ciężko czytało mi się tę powieść. Na początku pojawiają się różne postacie, które ciężko było mi powiązać z historią. Oczywiście później wszystko dopasowuje się jak puzzle, ale trochę na początku to utrudnia czytanie. Narracja jest czasami w pierwszej osobie, wszystko widzimy oczami chłopaka zamordowanej dziewczyny. Później nagle jest zmiana i występuje narracja trzecio osobowa i tak na przemian.
Kolejna rzecz, która utrudniła czytanie to liczne opisy. Już później te opisy mijałam, bo moim zdaniem było ich zdecydowanie za dużo, przez co historia strasznie się dłużyła. Brakowało mi też dialogów, było ich zbyt mało.
Myślę, że warto sięgnąć po tę książkę. Całość oceniam dobrze. Jeśli lubicie thrillery z nieoczywistymi zakończeniami to warto się skusić na "Paskudną historię"