Wydawnictwo: PWN
Data wydania: 2014-09-30
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 320
Bohaterką i narratorką powieści Michele Zackheim „Ostatni pociąg do Paryża” jest Rose Manon. Jest uznaną dziennikarką, doświadczoną korespondentką wojenną od lat na zasłużonej emeryturze, chociaż wciąż jej się zdarza pisywać artykuły. Rose jest samotna, od lat mieszka w pięknym domu z ogrodem, o który bardzo się troszczy. Nigdy nie założyła rodziny, ale na jej wybór wpłynął nie tylko charakter jej pracy. Ustabilizowane, spokojne życie Rose burzy przesyłka z jej dawnej paryskiej redakcji, w której pracowała tuż przed wybuchem II wojny światowej. To kufer podróżny, wraz z ówczesnymi notatkami, listami, pamiątkami, które należały do Rose. Kobieta wie, że tamte lata to czas bezpowrotnie miniony, od dawna zamknięta sprawa, ale mimo wszystko przeglądając te stare rzeczy wraca pamięcią do swoich młodych lat, do początków swojej dziennikarskiej kariery. To wtedy przeżywała i uczestniczyła w wydarzeniach, które ukształtowały jej dalsze życie.
Czytelnik wraz z Rosie ( zwaną również R. B) wraca do międzywojennego Paryża, gdzie każdego dnia pojawia się coraz więcej uchodźców z nazistowskich Niemczech. Sama Rose też jest w pewnym sensie uchodźcą – z własnego domu. Jej przyjazd tutaj to ucieczka od trudnych relacji rodzinnych panujących w rodzinie. Dziewczyna pracuje w podrzędnej redakcji, doskonali swój warsztat i uczy się od bardziej doświadczonych kolegów. A materiału do pracy nie brakuje: wokół ludzie ogarnięci szaleństwem antysemityzmu ( nie tylko po stronie niemieckiej), ludzie, którzy wierzą, że Francja da im schronienie przed wojną, ale i tacy, dla których dopiero Ameryka będzie stanowić ziemię obiecaną i w końcu ci, którzy nie mając żadnych dokumentów, ukrywający się niczym szczury przed deportacją.
Jednak nie samymi wydarzeniami politycznymi żyje świat – czyli Ameryka. Ileż w końcu można czytać o prześladowaniach Żydów, o zbrodniach nazistów i przygotowaniach do wojny, do której przecież najprawdopodobniej w ogóle nie dojdzie? Czytelnicy są spragnieni zwykłych sensacji. Wkrótce po swoim przyjeździe do Paryża zostaje uprowadzona i zamordowana początkująca amerykańska aktorka. Jak się okazuje była to bliska kuzynka Rose. To jej przypadnie w udziale pisanie z relacji poszukiwań zabójcy a następnie z procesu. Dziewczyna nie jest tym zachwycona, tym bardziej że wraz z rosnącym zainteresowaniem tą sprawą amerykańskiej opinii publicznej, do Paryża przybywa matka Rose. Obydwie kobiety łączą bardzo chłodne relacje i zdaje się, że nic nie jest w stanie ich ocieplić.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego Rose woli pisać o Berlinie, Żydach i szalejącym tam antysemityzmie. Podczas swoich licznych służbowych podróży do tego miasta poznała Leona – artystę, Żyda uwikłanego poprzez szantaż w pracę dla nazistów. Rose, którą do tej pory omijała wielka miłość i romantyczne porywy serca, wie, że jest to mężczyzna, przy którym chce się zestarzeć. Dziewczyna zaryzykuje bardzo wiele, by wywieźć ostatnim rządowym pociągiem swojego ukochanego w bezpieczne miejsce. Nie przewidzi tylko, że na drodze jej szczęściu staną nie tylko faszyści… Rose będzie musiała wybierać między matką a ukochanym i decyzja ta zaciąży na reszcie jej życia.
W książce Michele Zackheim najbardziej podobała mi się zapadające w pamięć tło powieści, czyli panorama nazistowskiego Berlina u progu wojny. Świetnie zostały ukazane nienawiść, antysemityzm i rządy terroru, kiedy to niewygodni ludzie po prostu znikają, a wszystko to widziane oczami dziennikarki, która z racji swojego amerykańskiego paszportu czuła się w miarę bezpiecznie. Warto zaznaczyć, że autorka poruszyła w swojej książce epizod, jak naziści rozwiązywali problem czystości rasy wobec dzieci z małżeństw mieszanych ( historia dzieci Richarda Mosema). Podobał mi się również sposób przedstawienia kolorowego Paryża, gdzie w rozświetlonych lokalach bawią się bogaci, a w zaułkach i tanich dzielnicach kryją się ludzie ze swoimi troskami i obawami o własne życie.
We wstępie powieści czytamy, że autorka zajmowała się wcześniej literaturą faktu, co też widać na kartach tej książki. O ile jednak groza nadchodzącej wielkimi krokami wojny i panowanie terroru na ulicach zostało świetnie opisane, to już wątek morderstwa Stelli i procesu ( chociaż też oparty na faktach, które to dotyczyły jej rodziny) już mnie tak nie przekonały. Chwilami miałam wrażenie, że autorka nie mogła się zdecydować, czy pisze o sytuacji Żydów w przededniu II wojny światowej, czy powieść kryminalno- sensacyjną, gdzie śledzimy proces i egzekucję oskarżonego o morderstwo obywatela Niemiec skazanego na śmierć w majestacie francuskiego prawa. Do tego autorka dokłada jeszcze wątek obyczajowy o trudnych relacjach matki i córki, o kompleksach tej ostatniej, o próbie odnalezienia własnej narodowej tożsamości ( matka Rose jest Żydówką, ale gardzi swoimi korzeniami; sama Rose ma do tego przynajmniej początkowo stosunek ambiwalentny uznając się przede wszystkim za Amerykankę). Zaś wątek miłosny dotyczący Leona i Rose, porównywany na okładce do słynnej „Casablanki” w reż. M. Curtiza według mnie jest najsłabszy w całej historii. Nie uroniłam żadnej łzy, niewzruszenie czytałam dalej … Przyznaję, że całą historię autorka z niezwykłą lekkością łączy w zgrabną całość, wątki się uzupełniają, wszystko jest harmonijne, ale odniosłam wrażenie, że cała ta opowieść przekazana jest niezwykle pobieżnie. Nawet wprowadzenia autentycznych postaci jak Colette i Aurora Sand ( odgrywają w sumie epizodyczne role dla całej historii) właściwie nic ciekawego nie wnosi do tej powieści.
Czy tę książkę polecam? Na pewno nie odradzam. Czyta się ją szybko i z pewnością jest inna od innych tego rodzaju powieści. Warto przeczytać i samemu się przekonać, co można ciekawego w niej znaleźć.
Przeczytane:2016-06-16, Ocena: 6, Przeczytałam, Wyzwanie czytelnicze 2016,