Kiedyś, dawno temu, Jan Berger wymyślił sobie, że zostanie gwiazdą. Nauczył się grać na gitarze, założył zespół, napisał kilka piosenek, które śpiewała cała Polska, i od tej pory jechał z pedałem gazu wciśniętym do podłogi...
Koncerty, kobiety, sława i chwała. Skąd więc znużenie, frustracja i gniew? Czy to tęsknota za utraconą miłością? Czy poczucie samotności w tłumie? Czy dojmująca świadomość potrzebnej zmiany - po trzydziestu latach wypełnionej sukcesami kariery?
A Berger ma przed sobą także inne wyzwania: córkę, z którą łączą go niełatwe relacje, i atrakcyjną sąsiadkę, która właśnie się rozwodzi...
Posłuchajcie opowieści muzyka... Nigdy nie jest za późno, by naprawić relacje,
odnaleźć miłość, zacząć żyć w zgodzie ze sobą...
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2021-06-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Marcin Ciszewski to pisarz, którego kojarzymy wszyscy z wojennymi, sensacyjnymi i kryminalnymi opowieściami akcji. Jednak niespełna dwa lata autor ten oddał w ręce czytelników klimatyczną powieść obyczajową o losach zmęczonego życiem pisarza ( książka "Autor bestsellerów"), co już zasugerowało nam pewną zmianę w jego spojrzeniu na literacką twórczość. Dziś nadszedł czas na kontynuację owej przemiany, gdyż oto nakładem Wydawnictwa Pascal ukazała się właśnie poruszająca powieść obyczajowa pt. "Ostatni list", w której to autor ten idzie o krok dalej, oferując nam znakomitą historię o zawodowym wypaleniu, późnym dojrzewaniu i magii tworzenia muzycznej sztuki.
Jan Berger - gitarzysta, wokalista i założyciel legendarnej rockowej formacji Kathmandú, postanawia odejść z zespołu. Mając już dość grania wciąż tych samych piosenek, odcinania kuponów od sławy i konfliktów z menadżerem grupy, mówi "pas". Decyzja ta okaże się zbieżną z wielkimi zmianami w życiu Janka, w którym pojawi się pewna atrakcyjna sąsiadka, szansa na ułożenie relacji z dorosłą córką oraz młoda dziewczyna, którą wprowadzi w jego codzienność wiele chaosu. Pojawi się również pomysł na nową, muzyczną drogę Bergera, która pozwoli mu ponownie poczuć to samo, co czuł na scenie przed trzydziestu laty...
Książka ta wpisuje się swoim charakterem w nurt współczesnej powieści obyczajowej, aczkolwiek zaskakującej swoim obliczem. Owszem, jest tu miłość, są trudne międzyludzkie relacje, jak i też nie zabrakło rodzinnych konfliktów, które po latach zaczynają boleć ze zdwojoną siłą. Jednak najważniejszym motywem opowieści wydaje się refleksyjne spojrzenie na człowieka, który osiągnął sławę, płacąc jednak za to wysoką cenę na gruncie osobistego życia, które to daje mu ostatnią szansę na zmianę. Poza tym jest to opowieść o muzyce - w mej ocenie najlepsza, jaka powstała na polu polskiej, literackiej fabuły.
Scenariusz powieści skupia się na losach jej głównego bohaterka - Janka Bergera. To właśnie u jego boku poznajemy codzienność koncertowego życia, burzliwe okoliczności odejścia z zespołu, jak i też zaskakującą sytuację z pewna młodą dziewczyną, która ma dla niego ważną wiadomość. Kolejne rozdziały, to nie mniej burzliwe zmiany w życiu tej postaci, które wiążą się tyleż z jego karierą, co i właśnie osobistymi perypetiami z kilkoma wyjątkowymi kobietami. I choć nie ma tu być może spektakularnej akcji i jej nagłych zwrotów, to są za to piękne emocje, życiowy realizm i niespieszna opowieść o dostrzeganiu tego, co powinno być najważniejsze.
To książka o charakternych ludziach, którzy czasami potrzebują impulsu do tego, by zmienić swoje życie na lepsze. Największe emocje budzi w nas oczywiście Jan Berger - pięćdziesięcioletni, wieczny chłopiec, którego cechuje jednak dobre serce, wiara w ludzi i ukryta pod maską twardości, wrażliwość. Lubimy tę postać, szanujemy ją i życzymy jej jak najlepiej. Ale mamy tu także i inne barwne osobowości, by wspomnieć o zdeterminowanej wokalistce Kathmandú - Majce, charakternej córce Bergera - Zosi, czy też pewnej zakompleksionej dziewczynie z prowincji, która posiada wielki, muzyczny talent. To ludzie z krwi i kości, w których po prostu wierzymy. Aha - jest jeszcze cudowny Grzegorz, który być może mało mówi, ale za to wyraża wiele swoim zachowaniem i wyglądem...
Muzyka - to ta ze sztuk wypełnia sobą strony tej opowieści w niezwykle wyrazisty i mocny sposób. Otóż poznajemy tu nie tylko zawodową codzienność życia rockowego artysty, ale też chociażby skomplikowaną otoczkę relacji pomiędzy menadżerem i zespołem, proces poszukiwania nowych muzyków, czy też trudny przebieg studyjnych prób. Na osobne słowa uznania zasługuje przedstawiony tu proces komponowania muzyki, który pozwala uzmysłowić nam sobie złożoność, trudność i zarazem niezwykłość tych chwil, gdy oto z przypadkowych dźwięków rodzi się nagle piękno brzmienia... Tu muszę przyznać, że bardzo zaimponowała mi wiedza autora na temat muzyki.
"Ostatni list" to powieść dla wszystkich. Oczaruje ona zarówno miłośników obyczajowych historii o życiu, przewrotności losu i ludziach, którzy pragną naprawić błędy przeszłości..., jak i też tych czytelników, którzy uwielbiają odkrywać nowe światy - w tym przypadku jest nim świat muzyki i artystów. Powiem więcej, książka ta może przypaść do gustu również miłośnikom dotychczasowej twórczości Marcina Ciszewskiego, gdyż mimo braku sensacji, kryminalnej intrygi i wojennej akcji, jest to wciąż ten sam dojrzały, mocny i charakterystyczny styl toczenia relacji przez tego autora.
Polecam wam i zachęcam gorąco do sięgnięcia po książkę "Ostatni list", której to lektura niesie wielkie emocje, wzruszenia, ale też i niezwykle potrzebny nam wszystkim powiew optymizmu. I myślę, że jest to też idealna propozycja na letniej, wakacyjnej lektury, gdzie to mamy chwilę tylko dla siebie, naszych przemyśleń i wsłuchania się w dźwięki pięknej muzyki, która idealnie dopełni chwil spotkania z tą książką...
,,Ostatni list" to powieść obyczajowa, w której muzyka i emocje idą ze sobą w parze a na ich tle obserwujemy zmagania głównego bohatera ze swoim wewnętrznym i zawodowym wypaleniem. Autor stworzył doskonały portret psychologiczny artysty, który zmęczony wciąż powtarzającymi się schematami pragnie coś zmienić w swoim życiu, odejść od rutyny i zrobić coś dla siebie. Jednak okoliczności nie dają mu zrealizować tego, co chciałby najbardziej. Ukazuje dylemat wielu zespołów, które grają razem od wielu lat. Publiczność uwielbia ich muzykę i zawsze chętnie śpiewa ich klasyczne utwory, natomiast niezbyt entuzjastycznie podchodzi do nowych kompozycji.
To wzruszająca opowieść o odnajdywaniu radości życia w tym, co się robi. Czuć w niej męskie pióro, konkretne, bez rozwlekania poszczególnych motywów czy zbyt szczegółowych opisów, dlatego czyta się ją przyjemnie i szybko.
Fabuła została złożona z kilku wątków, zgrabnie połączona w jedną całość z bardzo dobrze wykreowanymi postaciami, zarówno głównymi jak i drugoplanowymi oraz ze wspaniałym, energetycznym i wzruszającym zakończeniem. Historia Bergera pokazuje, że na zmiany nigdy nie jest za późno i zawsze można naprawić błędy, zacząć wszystko od nowa i nadać nową jakość swojej pasji i życiu.
Cała recenzja: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2021/08/863-ostatni-list.html
"Nieważne, jak poszedł koncert, gitara zawsze miała pierwszeństwo".
Jak się okazuje, dawne namiętności potrafią o sobie przypomnieć w każdym momencie naszego życia. A gdy dochodzą do głosu w duszy pisarza, nie sposób od nich uciec. Dla wielu czytelników "Ostatni list" będzie totalnym zaskoczeniem, nową twarzą znanego autora. Trzeba być na to przygotowanym, gdyż pisanie jest jak muzyka, będąca drugoplanową bohaterką tej powieści – ekspresyjne i nieco szalone.
Marcin Ciszewski to historyk, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, były dziennikarz muzyczny w Programie 3 Polskiego Radia, który grał w zespołach występując na festiwalach w Opolu, Sopocie i Jarocinie. Pełnił także funkcję menadżera w międzynarodowych firmach deweloperskich. Zadebiutował w 2008 r., przez swoich czytelników nazywany Mistrzem literackiej sensacji.
Jan Berger, założyciel, wokalista i gitarzysta kultowego zespołu Kathmandú po trzydziestu latach kariery postanawia opuścić kapelę. Pragnie bowiem zmian, zarówno w sferze muzycznej, w której od dawna gra wyłącznie te same piosenki i bazuje na dawno zdobytej sławie, jak i w sferze prywatnej, naznaczonej trudną relacją z córką i brakiem stałej towarzyszki życia. Berger ma pomysł, który być może pozwoli mu odnaleźć nową drogę oraz poczuć dawno zapomnianą namiętność do muzyki i do życia.
To wielka niespodzianka, gdy ceniony autor powieści historycznych, wojennych i kryminałów, przychodzi do czytelników z czymś zupełnie nowym. A tym czymś jest całkiem nieźle skrojona muzyczna powieść obyczajowa, która zabiera w świat z jakiego istnienia rzadko zdajemy sobie sprawę. To "świat po", po tym, gdy zespół zagra ostatni numer. Po tym, gdy zgasną światła na scenie. Po tym, gdy sukces to dawno przeżyte wspomnienie, po którym obecnie odcina się jedynie kupony. Marcin Ciszewski z pieczołowicie odmalowanym realizmem, ukazał pozasceniczną rzeczywistość artystów dających ludziom rozrywkę. Pokazał także jak trudno jest pogodzić muzyczne ideały, swoistą swobodę kreacji z prozą życia, w której trzeba zapłacić rachunki i jakoś żyć. Ten dysonans najbardziej zaciekawia i skłania do refleksji, a czasami także szokuje.
"Ostatni list" to proza ubrana w muzyczne szaty, bo oprócz protagonisty to właśnie muzyka jest pierwszoplanowym bohaterem ukazanej historii. Marcin Ciszewski w magiczny sposób wyrażony malowniczym językiem, stara się przedstawić obraz komponowania piosenek. Ta płaszczyzna fabularna brzmi dźwiękami i złożonością tego procesu. Brzmi instrumentami i zamysłem, który rodzi się w głowie artysty i powoli dojrzewa do właściwej formy. To niesamowite poznać sekwencję występujących po sobie myśli w procesie tworzenia, utożsamić się z trudnościami, jakie przeżywa Berger i w końcowej fazie, przeżyć ekstazę osiągniętym efektem.
Muzyce towarzyszą ludzie i trzeba przyznać, że w powieści otrzymujemy niezły poczet oryginalnych postaci, jakie zapadają w pamięci. Począwszy od Jasia, który będąc prawdziwym rockenrollowcem, buduje swoje życie na nowo, a skończywszy na Ani, nie wierzącej w swój talent dziewczynie z prowincji, bohaterce mającej wielki potencjał osobowościowy, na którym można by oprzeć drugą cześć tej opowieści. Autorowi udało się oddać indywidualny charakter każdej z tych postaci, nawet menadżera Walczaka.
Nowa książka Marcina Ciszewskiego to powieść o tym, że nigdy nie jest za późno na zmiany, ale czasami trzeba do nich dojrzeć. Refleksyjna, nacechowana muzycznie i odsłaniająca nam świat show-biznesu zza kurtyny. Muzyka chyba najlepiej przekazuje emocje, a gdy umiejętnie połączy się ją z prozą, powstaje opowieść z pasją. Takową jest "Ostatni list".
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
Rok 1919 na Ukrainie był dziwnym rokiem. Zmieniały się rządy, Ukraińców wypierali bolszewicy, tych - Biali Denikina, potem Biali uciekali, a do...
Willhelma Krügera nie zdziwiło to, że strażnicy warszawskiego Banku Zachodniego byli przerażeni. Gdyby w jego stronę wymierzono dziewięciomilimetrowy...
Przeczytane:2021-07-14, Ocena: 4, Przeczytałem,
Berger ze swoim zespołem od 30 lat utrzymują status jednej z najpopularniejszych kapel rockowych w kraju. Jednak w rzeczywistości żerują na kilku hitach stworzonych przez niego w początkowym etapie kariery. Zbierająca się od lat frustracja o monotonnie i bezsens jego życia oraz niemoc twórczą wybuchają po kolejnym wtórnym koncercie. Konflikt z zespołem i managerem zbiega się w czasie z pojawieniem się dziewczyny twierdzącej, że jest z nim w ciąży. Może jednak ten koszmarny wieczór okaże się jednak początkiem czegoś lepszego?
Główny zarys fabuły jest bardzo przewidywalny, czytelnik bez problemu odgadnie przebieg wątków, a nawet ich zakończenia. Nie musi to być jednak zarzut, bowiem konstrukcja akcji jest poprawna. Ciąg przyczynowo skutkowy został zachowany a Ostatni list czyta się błyskawicznie i przyjemnie. Do tego autor zastosował kilka pozytywnych urozmaiceń. Warte uwagi były wątki muzyczne, opisy tworzenia utworów, próby czy przesłuchania. Te ostatnie były moim ulubionym fragmentem książki. Ciszewski wymyślił barwnych artystów, a ich występy na zmianę wywoływały ekscytacje i śmiech tak samo, jak telewizyjne programy talent show. Podobało mi się też, że w niektórych kwestiach autor nie poszedł w banalne rozwiązania. Miałam wielkie obawy do wspomnianej z tyłu okładki tęsknoty za utraconą miłością. Odpowiedź jest zupełnie inna, niż możecie się spodziewać. Żeby jednak nie było tak kolorowo inna część fabuły, konflikt z managerem, jest bardzo stereotypowy i czarno-biały. Gdyby został on inaczej poprowadzony, książka mogłaby być dużo lepsza. W tej wersji wprowadził tylko okropnie irytującą postać pojawiającą się na zdecydowanie za dużej ilości stron.
Taka opowieść często stoi bohaterami, a niestety mam mały problem z Begerem. Najpierw go zwyczajnie nie lubiłam, a pod koniec książki miałam do niego w najlepszym razie neutralny stosunek. Muszę jednak przyznać, że jest w swojej kreacji wiarygodny i zrozumiały, jednak został przedstawiony na takim etapie życiowym, że jest po prostu… męczący. Zgorzkniały, zmęczony wieloletnią monotonią, wypalony twórczo, ale też nieumiejący wziąć odpowiedzialności za własne błędy i obwiniający za nie innych. Z biegiem historii oczywiście następuje w nim zmiana na lepsze, dowiadujemy się też co odcisnęło na nim piętno, i sprawiło, że ma problem z nawiązywaniem głębszych relacji. Pomimo to nadal nie został szczególnie lubianym przeze mnie bohaterem. Choć nie wykluczam, że ktoś inny może odebrać go zupełnie inaczej.
Cała recenzja na: