Książka, która poniekąd jest “projektem”, ponieważ wszystkie dziewięć historii zainspirowanych zostało obrazami Zdzisława Beksińskiego, stanowi interesującą fabularyzację malarstwa tego wyjątkowego artysty. Opowiadania napisane zostały w konwencji klasycznego weird fiction, a ich styl przywodzi skojarzenia z autorami, których doskonale pamiętamy z magazynu “Weird Tales”. Dzięki temu zabiegowi potrafią one zawiesić Czytelnika w czasie, a opisywana współczesność zaczyna nabierać osobliwego wymiaru, w którym kryjące się potężne siły, potrafią destrukcyjnie wpływać na losy tych, których ciekawość prowadzi o krok za daleko.
Wydawnictwo: Wydawnictwo IX
Data wydania: 2021-07-31
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 226
Język oryginału: polski
Zbiór dziewięciu historyjek inspirowanych niesamowitymi obrazami Zdzisława Beksińskiego.
Opowiadania gatunkowo utrzymane są w nurcie weird fiction. Napisane w stylu przywodzącym na myśl twórczość Lovecrafta czy Derletha.
Konstrukcja tych historii jest do siebie podobna, zwyczajni ludzie, którzy mają do czynienia z nieznanymi siłami. Między snem a jawą, ciekawość pcha ich do poznania prawdy i zarazem na skraj przepaści życia. Jest niepokojąco, mrocznie i momentami psychodelicznie. Czuć klimacik i melancholię.
Autorowi udało się całkiem zgrabnie postaci z obrazów artysty wpleść w fabułę i w niektórych przypadkach jest nawet zaskakująco. Najbardziej utkwiły mi w pamięci dwa: z osobliwymi, złowieszczymi kominami oraz domkiem na uboczu ze znajdującym się w nim plugawą rzeźbą.
Z jednej strony brakowało mi w tym zbiorze obrazów, z których były czerpane inspiracje, ale z drugiej strony ogrom frajdy sprawiło mi samodzielne ich poszukiwanie i dopasowywanie do danej historii. Zdaję sobie sprawę, że specyficzny styl autora nie każdemu przypadnie do gustu, ja przyjemnie spędziłam czas z tym zbiorkiem. Myślę, że to całkiem ciekawa forma wyrażenia podziwu dla wyjątkowego artysty.
Mała miejscowość na Pomorzu. Sławek wraz z żoną Darią, przeprowadzają się w rodzinne strony Sławka. Małżeństwo jest w żałobie po śmierci swojego jedynego...
Kraków. W jednym z prowadzonych przez zakonnice domów dziecka dochodzi do morderstwa opiekunek, a w niewyjaśnionych okolicznościach znikają...
Przeczytane:2021-10-15, Ocena: 2, Przeczytałam, Współpraca, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021,
Monumentalne konie z głowami ukrytymi w chmurach a nogami wrośnietymi w ziemię. Ludzie, którzy dawno przestali być ludźmi, a zaczęli przypominać olbrzymie pająki. Humanoidalne szkielety, które przyobrane bywają w skórę cienką niczym pajęczyna. Tajemnicze wieże, które nocami świecą niczym świeczki na torcie i o których nikt nic nie wie.
Stworzenia, które zobaczyć możemy na obrazach Zdzisława Beksińskiego, znajdują swoje odbicie na papierze. Bartłomiej Fitas opisuje to, co widział u artysty i dodaje do tego historię. Bohaterowie podążają za snami oraz legandami. Za rodzinnymi tajemnicami oraz naukowymi teoriami. Ogarnięci chęcią odkrycia prawdy, ruszają w nieznane, gdzie czeka na nich ogromne niebezpieczeństwo. Każdy z nich motywy ma inne, ale wszyscy zdają się być jedną osobą. Bezbarwni i mdli są nie do odróżnienia i nudzą. Ich wyprawy były tak nieciekawe, że na pewnym etapie byłam pewna, że nie uda mi się zbioru dokończyć. Czasami ich strumień myśli powodował moje zmarszczenie brwi, ale głównie biegłam przez tekst bez refleksji. Za każdym razem jednak oczy zaczynały mi lśnić, gdy spotykałam kolejną maszkarę Beksińskiego. Właśnie, Beksińskiego, nie Fitasa...
Opowiadania, które znaleźć możemy w tym zbiorze, nie są lekturą złą, ale zupełnie nie dla mnie. Nie udało mi się nic poczuć względem bohaterów, nie udało mi się polubić stylu autora, nie udało mi się odczuć klimatu weird fiction, czyli gatunku, który przecież tak lubię. Nie trafiłam z tą lekturą i jest mi... Smutno? Tak, to chyba to. To ten rodzaj zawodu, gdy na coś długo czekamy, a potem to nas nie zadowala.