Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2016-05-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 608
Pierwsza część historii gruzińskiego rodu napisana jest ładnym, dość prostym językiem. Choć wydaje się, że właściwie wszystko jest tu proste, to z tej prostoty wyłania się znacznie głębszy obraz. Jest to obraz wojny, nieszczęścia, miłości, trudnych wyborów. Obraz tego, że nie wszystko jest czarno-białe, dobre lub lub złe. Po lekturze pierwszego tomu pozostaje we mnie refleksja, że nie ma sprawiedliwości, dobre nie zostaje nagrodzone, a zło ukarane, jak w życiu. Autorka zbudowała swoje postaci z krwi i kości, nie dodając ani nie ujmując im ludzkich cech, to człowieczeństwo jest ich istotą, a konflikty interesów tylko je podkreślają. Pełny pogląd na powieść pewnie wyłoni się po skończeniu drugiego tomu. Póki co jestem pod wrażeniem.
Bardzo dobra książka-opowieść o rodzinie gruzińskiej i o tym, jak tajemniczy przepis na gorącą czekoladę niszczy życie. Nie mogę się doczekać dalszych perypetii tych kobiet.
Ósme życie (dla Brilki) to powieść historyczno-obyczajowa, pierwszy tom sagi rodziny najsłynniejszego w carskiej Rosji gruzińskiego wytwórcy czekolady.
W pierwszej części poznajemy losy Stazji i Kristine, córek fabrykanta czekolady. W kolejnych odsłonach rodu poznajemy, Kostie i Kitty. Między wspomnienia dotyczące kolejnych osób, autorka wstawia fragmenty z życia innych ludzi, zaprzyjaźnionych lub w jakiś szczególny sposób powiązanych z głównymi bohaterami Stazja i Kristine to siostry, którym życie ułożyło się dość odmiennie. Stazja wychodzi za mąż za Simona Jaszi, dając mu dwoje dzieci, syna Kostię i córkę Kitty. Natomiast nieziemsko piękna Kristine wychodzi za mąż za bogatego i wpływowego człowieka, wiele od siebie starszego i pozostaje kobietą bezdzietną. Losy obu sióstr przeplatają się, i chociaż początkowo mieszkają w różnych miejscowościach to w końcu zamieszkują razem. Dramatyczne losy rodziny fabrykanta czekolady zaczynają się przed rokiem 1900 i ukazane są na przełomie lat najkrwawszego ze stuleci Rosji.
Przyznam szczerze, że nie przepadam za sagami rodzinnymi, prędzej czy później zaczynam się gubić w kolejnych pokoleniach ludzi, co czasami mnie irytuje. Jednak historia tej rodziny wciągnęła mnie na tyle, że już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę czytać tom drugi.
Jest to dość specyficzna historia, ponieważ w opowieść o ludziach autorka wplotła dramatyczną dość historię Rosji. Dzięki kolejnym odsłonom życia danej osoby czytelnik odruchowo uczestniczy również w kolejnych przemianach politycznych i gospodarczych nie tylko Gruzji, ale i całej Rosji.
Malowniczo opisane miejsca i dość wyraziście przedstawieni bohaterowie pozwalają na wyobrażenie sobie nie tylko danego okresu, ale również uzmysłowienie sobie jak żyli ludzie w różnych okresach, jakie mieli zainteresowania, jak funkcjonowali społecznie i zawodowo, i jak silni często musieli być psychicznie, aby przetrwać. Bohaterowie tej powieści są tak realistycznie opisani, można by rzec nawet, że pełnokrwiście, że nie trudno jest wyobrazić ich sobie, nawet wówczas, gdy dzieli ich od czytelnika cały wiek.
Autorka w epicki sposób zabiera czytelników do świata tej rosyjskiej rodziny. Dzięki narracji w osobie pierwszej, mamy wrażenie, że siedzimy w towarzystwie jakiejś osoby i słuchamy jej wspomnień. Zresztą chyba taki właśnie zamiar miała autorka, aby zrobić z czytelnika słuchacza.
Wielkie namiętności, polityczne albo towarzyskie awanse, czy zwykłe szare życie tej konkretnej rodziny, przeplatane są nie tylko faktami historycznymi, ale dramatycznymi obrazami całego ówczesnego społeczeństwa.
Moim zdaniem ukazanie tego ogromu rosyjskiej historii, z taką drobiazgowością i szczerością, wymagało nie tylko sporej wiedzy na ten temat, ale również pewnego rodzaju delikatności. Większość z nas wie, co działo się w czasie pierwszej, czy drugiej wojny światowej, znamy mniej więcej przebieg rewolucji październikowej i zmieniających się rządów w Rosji, słyszeliśmy o prześladowaniach i „uzależnianiu” od Stalina czy innych włodarzy tego kraju, ale ukazanie tego wszystkiego przez pryzmat losów jednej rodziny, to nie lada wyzwanie dla opisującego.
(…) Również właściciel pubu opuścił lokal wcześniej niż zwykle, położywszy na ladzie kilka dodatkowych monet i zachęciwszy Kitty, by wypiła parę drinków na jego koszt. Zasłużyła na to. Potem życzył jej wesołych świąt i zostawił ją samą. Kitty się nie spieszyło. Boże Narodzenie – to święto obchodzono w jej kraju, zanim przyszła na świat. Potem przestano, gdyż Boga zastąpił Generalissimus i świętowano jedynie kolejne rocznice rewolucji albo jego urodziny. (…)
Autorka w swej powieści funduje czytelnikom podróż nie tylko historyczną, i pozwala zatrzymać się na chwilę nie tylko na terenie Gruzji i wybrzeża Morza Czarnego, ale zabiera również do Berlina, Paryża czy Londynu wciągając w przymusową lub zawodową emigrację.
Nie jest to powieść lekka, łatwa i przyjemna. Momentami bardzo mroczna, chwilami wzruszająca i trzymająca w napięciu. Ale z całą pewnością warta przeczytania. Polecam ją szczególnie czytelnikom lubiącym dobrą literaturę rosyjską. Przyznam szczerze, że nieczęsto czytam książki pisarzy zza wschodniej granicy, ale chyba zacznę to robić częściej. Ta książka jest pewnego rodzaju przewodnikiem po Rosji, carskiej, stalinowskiej, powojennej. Cieszę się, że mogę kontynuować tę historię, ponieważ tom drugi już u mnie czeka.
Wspaniała saga gruzińskiej rodziny Jaszich. Narratorem jest współczesna trzydziestoletnia kobieta, ale historia sięga wstecz do początku wieku XX, kiedy na świat przychodzi Anastazja Jaszi. Kobieta otrzymuje w spadku po ojcu, najlepszym wytwórcy czekolady, przepis na deser, któremu nie można się oprzeć. Jednak jest to smak za który należy zapłcić wysoką cenę.
Rok 1987. Związek Radziecki trzęsie się w posadach. W Gruzji coraz wyraźniej słychać głosy nawołujące do oddzielenia się od wszechwładnego niegdyś olbrzyma...
Najnowsza powieść autorki bestsellera "Ósme życie". Czeczenia, 1995: Nura ma siedemnaście lat, gdy rosyjski oddział wkracza do jej rodzinnej wioski...
Przeczytane:2022-09-18,
Romans z aspiracjami do bycia Anną Kareniną, saga historyczna bez historii, opowieść o Gruzji bez Gruzji. Ja spodziewałam się Folleta i czegoś na kształt Upadku gigantów, Regine Deforges i jej Niebieskiego roweru, a dostałam Zoję Danielle Steel.
Fabuła jest osadzona w XX wieku, opowiada o rodzinie Jaszi od początku wieku (I tom zamyka się w okolicach lat ’50), która żyje w Gruzji (wtedy części Związku Radzieckiego) i stara się przetrwać najtrudniejszy okres we współczesnych dziejach – dwie wojny światowe, kolejne rewolucje i zabory. Rodzina Jaszi rozrasta się, rozmnaża, wzbogaca o kolejne pokolenia. Jednak jest to opowiedziane beznamiętnie, sucho.
Pomysł na powieść absolutnie genialny! Gruzja XX wieku – jedna z bardziej tajemniczych krain po tej stronie świata, w wieku XX targana różnymi podziałami, z jednej strony sympatiami do Rosji, z drugiej opanowana nacjonalizmem, walczącym o pozostawienie Gruzji odrębnym krajem. Ale tego z tej powieści się nie dowiecie… Nie poznacie żadnego wydarzenia, ponieważ żadne wydarzenie nie jest w książce nazwane tak, jak ono w historii zostało zapamiętane. Żadna postać historyczna nie posiada prawdziwego imienia i nazwiska.
Nie doświadczycie także klimatu tego kraju, tych smaków, tak przecież charakterystycznych. Wina, przypraw, mięsa, owoców. Nestor rodu Jaszi jest mistrzem czekolady, ale i ten wątek jest potraktowany po macoszemu. Czekolada staje się tam czymś w rodzaju kryptonitu. I pojawia się tylko wtedy, kiedy jest potrzebna. Nie ma w tej czekoladzie żadnego dziedzictwa, żadnej wartości, niczego, za czym warto podążać. Jest w niej jakaś przedziwna moc, ale i ten wątek nie jest rozwinięty i wytłumaczony.
Nie zobaczycie oczami bohaterów tych krajobrazów, kolorów. Ani morza, ani gór. Nic nie poczujecie. Poza smutkiem. Autorka stawia wszystkie losy bohaterów wyłącznie w obliczu niewyobrażalnego bólu. Kiedy brakuje jej pomysłu na dalsze losy postaci, pozbywa się jej rękami stalinowskich oprawców. Mam wrażenie, że realia historyczne wykorzystuje wyłącznie po to, żeby usprawiedliwić stosowanie przemocy, tortur. Całe tło, które dawało jej niewyobrażalne możliwości, zostało spłycone do sceny pastwienia się nad jedną z bohaterek przez agentów NKWD.
Dodatkowo autorka tak często odwołuje się do Anny Kareniny, tak często porównuje losy swoich bohaterów do bohaterów Tołstoja, że ma się wrażenie, że łopatą chce nam włożyć tę analogię do głów. Zupełnie niepotrzebnie, bo do Tołstoja to ma tak daleko, jak ja do krytyka Łatuńskiego (to akurat Bułhakow, ale analogia zasadna :P). Nawet jednej z postaci nadała imię Kitty, żeby nikt przez przypadek nie zapomniał o wzorcu matra z Sevre, ale i to nie pomogło.
Jedne, co autorce nieźle się udało, to konstrukcja postaci. Szkoda, że tak mało jest do nich przeciwwagi. Mimo to za nimi chciało się iść, coś więcej od nich chciało się uzyskać. Czasem trzymałam kciuki, żeby się komuś coś udało; czasem czułam jakąś sympatię. Ale uważam, że to, co dobre w tych bohaterach, jest szybko zabijane przez Haratischwili jakimś ckliwym finałem, albo wręcz odwrotnie – jakąś masakrą. Autorka nie opowiada tego, co ciekawego przeżyli, koncentruje się na tym, w jaki sposób to oddziałuje na jej inne postacie, a to zwykle jest osobistym dramatem.
Jeśli kiedyś spotkaliście się z powieścią, która wymusza współczucie, stosuje szantaż emocjonalny, żeby wstrząsnąć czytelnikiem, to chyba to jest dobry przykład.
Jeśli szukacie romansu z lekkim wiaterkiem historii, to dobrze trafiliście, bo to spełnia kryteria tego gatunku. Jeśli sagi rodzinnej z tłem historycznym to absolutnie nie ten kierunek.