Cena za zdradę jest wysoka, nawet jeśli... zdrady nigdy nie było.
Czasami zbieg okoliczności obraca wniwecz czyjeś życie, a człowiek jest zmuszony ugiąć się przed wiatrem historii. Bywa też tak, że najlepsze intencje wobec kobiety sprowadzają nieszczęście zamiast pomóc… Teodor, wiejski organista i nauczyciel w polskiej szkole na Zaolziu, jest szczęśliwym człowiekiem – mimo niesprzyjających okoliczności politycznych zajmuje się ukochaną muzyką, tworzy szczęśliwe małżeństwo z piękną żoną, wychowuje utalentowanego syna, w którym pokłada wielkie nadzieje. Na idealnym obrazie jego życia widnieje jednak rysa – są lata pięćdziesiąte, a Teodor nie jest komunistą, dodatkowo wcale się z tym nie kryje. Kiedy w wyniku tragicznego wypadku zostaje oskarżony o spowodowanie śmierci, nie ma nikogo, kto stanąłby po jego stronie. Odtąd życie Teodora i jego rodziny stanie się drogą przez mękę. W jaki sposób może je zmienić spotkanie z autystycznym, muzycznie uzdolnionym chłopcem?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-11-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 328
Język oryginału: polski
To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Danuty Chlupovej. Również tym razem autorka mnie nie zawiodła, zdecydowanie potrafiła przekonać mnie do swojej twórczości. A trzeba przyznać, że nie jest to łatwa proza, tylko wymagająca od czytelnika większej uwagi i skupienia.
Teodor Szynder – tytułowy organista w wiejskiej szkole żyje muzyką. Jest szczęśliwy i spełniony. Syn poszedł w ślady ojca i również miłuje muzykę, zapowiada się bardzo dobrze. Jednak w jednej chwili jego życie runęło. Został niesłusznie oskarżony o zamordowanie znajomego. I poniesie za swój czyn surową karę. Wszystko działo się w latach 60 – tych ubiegłego stulecia, gdzie rządzili komuniści i każdy nie zgadzający się z ich linią przekonań, był wrogiem władzy. Bohater stał się właśnie ofiarą komunistycznego zakłamanego systemu. Nie miał szans na walkę, był w osamotnieniu, sąsiad donosił na sąsiada, aby tylko się wybielić i odnieść korzyść. Czy jednak zostanie oczyszczony z zarzutów i sprawiedliwość odniesie zwycięstwo? Czy być może władza jest tak silna, że potrafi zniszczyć każdego człowieka? Kto chociaż trochę pamięta realia tamtych czasów, nie będzie miał problemów z odpowiedzią na pytanie …
Organistra z martwej wsi to celna i trafna diagnoza relacji międzyludzkich, poświęcenia się dla dobra innych ludzi, bez patrzenia na własne potrzeby. Bohater żyje w przekonaniu, że ma obowiązek pomagać potrzebującym, jednak zatraca się w tym całkowicie, na czym cierpią jego najbliżsi. Czują się porzuceni i odsunięci na bok. Czy jego postawa zasługuje na pochwałę czy potępienie? Tak naprawdę trudno mi odpowiedzieć jednoznacznie. Teodor żyje w gąszczu rozterek i jak by nie postąpił, to zawsze ktoś będzie niezadowolony. Muszę przyznać, że nie potrafię ocenić jego zachowania tylko pozytywnie, były rysy na jego wizerunku, które w pewien sposób zniekształcały ten obraz.
Akcja powieści toczy się dwutorowo, w czasach obecnych, gdzie Adam – syn Teodora stara się oczyścić przed młodą dziennikarką i opowiada swoje życie oraz w latach 50 – 60 – tych XX wieku. Jest to bardzo celny zabieg, który pozwala czytelnikowi głębiej wniknąć w wydarzenia z przeszłości, których efekty kształtują postawę potomków bohaterów.
Autorka porusza bardzo ważne tematy, jak osamotnienie, walkę o miłość i przekonania, ucisk przez władzę komunistyczną, zanik i kryzys więzi międzyludzkich, choroby kiedyś nie znane i nie zdiagnozowane, jak np. autyzm. Styl autorki ma w sobie coś przenikliwego i urokliwego, mając w ręce tę powieść czytelnik się zatraca, żyje życiem bohaterów i nic wkoło dla niego w tym czasie nie istnieje. Ta cudowna atmosfera i nieodgadniony klimat bardzo przesiąknięty miłością i okruszkami namiętności i pożądania stwarzają poruszającą atmosferę, w której czujemy się zadowoleni i szczęśliwi. Trzeba też wiedzieć, że każda powieść autorki, ta również, skłania do głębokich, a nawet zaryzykowałabym, intymnych, przemyśleń. Nieświadomie, będąc pod wpływem toczących się powolnym i stonowanym rytmem wydarzeń, wzruszamy się i podejmujemy rozrachunek z własnym sumieniem.
Tej powieści nie trzeba polecać, nazwisko autorki proponuję sobie zapamiętać na dłużej. Jestem pewna, że jeszcze nie raz nas mile zaskoczy i oderwie od codzienności, skłoni do zmiany naszego życia na lepsze, serwując przy okazji ogrom pięknych i niecodziennych emocji.
"Organista z martwej wsi" to książka,która pochłania.
Autorka ukazuje nam dwie historie współczesna i tą z lat pięćdziesiątych.Ta współczesna to losy dziennikarki Sabiny, która doświadczyła samotności i odrzucenia ze strony ojca i ta z czasów gdy komuniści swoją propagandą zatruwali ludzkie umysły, to opowieść o Teodorze, człowieku niewygodnym dla ówczesnej władzy. W zasadzie to powieść w powieści, którą pisze Sabina Pieńkowska na prośbę profesora Adama Szyndera o dziejach jego rodziny. Wraz z nią stopniowo dowiadujemy się, co takiego wydarzyło się w życiu artysty, że tak trudno mu było o tym opowiadać.Autorka doskonale pokazała propagandę komunistyczną,którzy walczyli z kościołem i ludzi wierzących w Boga.Do tego brutalne przesłuchania,sposoby na wymuszanie zeznań i podejście do osadzonych.A wszystko to otoczone jest muzyką,która łączy ludzi.Ojca ze synem, człowieka po przejściach z chorym na autyzm chłopcem. Muzyka ma tu ogromną moc.To ona daje siłę w chwilach zwątpienia, bólu, samotności i tęsknoty.Ta książka na długo pozostanie w mej pamięci bo sporo w niej życiowych mądrości.Aby lepiej zrozumieć warto sięgnąć po "Organistę z martwej wsi"
Kiedy wzięłam do ręki tę książkę, nie myślałam, że wzbudzi ona we mnie takie emocje. Lata powojenne znam jedynie z opowiadań, ale polityka i prawda dotycząca zakłamania politycznego, w moim domu były na porządku dziennym.
Co mnie przyciągnęło od samego początku, to muzyka, której jest w tej powieści sporo i która została przez autorkę „pokazana” tak, że momentami można było ją usłyszeć, gdy pozwalała na to wyobraźnia, oczywiście.
W tej powieści autorka bardzo wyraźnie przedstawia zakłamaną propagandę polityki ukazując ziejących nienawiścią ludzi do tych, którzy odważyli się mieć inne poglądy. Pokazuje jak zwalczany był przez komunistów kościół i ludzie wierzący wówczas w Boga. Autorka przybliża czytelnikowi zmiany jakie dokonywały się zarówno w Polsce jak i w Czechosłowacji zwłaszcza przemiany polityczne na przełomie lat 1953 – 1970, zabierając czytelników do Zaolzia, karwińskiego zagłębia węglowego.
Czytając opowieść znanego muzyka (syna Teodora) czytelnik przenosi się w miejscach i w czasie. Raz jest w roku 2018, czy 2019 w Krakowie, by następnie przenieść się do miejscowości Dwory i roku 1953, lub do więzienia w Valdicach i roku 1954. Takie przeskoki czasowe, dają możliwość spojrzenia na pewne wydarzenia zarówno polityczne jak i życiowe dotyczące bohaterów, z różnych punktów widzenia.
Autorka porusza w swojej powieści wiele trudnych i bolesnych zarazem tematów. Pokazuje na przykładzie dwóch różnych wiekowo osób, samotność dzieci. Jedno z nich pozbawione jest fizycznej obecności rodzica, który przebywa w więzieniu, a drugie pozbawione jest uczuciowej obecności swojego rodzica zbyt często sięgającego po alkohol.
Widzimy jednak tutaj również jak wielką siłę potrafi dać muzyka. Na przykładzie ojca i syna, a później również chłopca zmagającego się z autyzmem, możemy dostrzec jak wielką moc ma muzyka, w której człowiek może zatracić się mimo bólu, samotności, złości czy tęsknoty.
Spoglądając przez pryzmat powieści i historii ludzi w niej przedstawionych, na tradycyjny obraz polskiej rodziny, mamy okazję przekonać się jak silna potrafi być miłość i wiara w drugiego człowieka. Tu mam na myśli zwłaszcza żonę Teodora, człowieka zdradzonego przez przyjaciół, upokorzonego przez ustrój polityczny i oszukanego przez własne sumienie. Człowieka, dla którego odpowiedzialność za kogoś obcego zaczynała mieszać się z głębszym uczuciem.
Bardzo ciekawie ukazany jest w powieści obraz autystycznego chłopca zmagającego się z zespołem Aspergera. Obraz zarówno jego samego, jak i opiekującej się nim matki, która w obliczu braku fachowej diagnostyki lekarskiej musi borykać się z ciężarem umysłu własnego syna. Gdyby wtedy, w tamtych latach, dziecko zostało zdiagnozowane, z pewnością uniknęłoby wielu przykrości ze strony innych ludzi. Chociaż, wydaje mi się, że nawet dzisiaj wielu ludzi nie potrafi odnieść się do tego tak jak powinno, chociaż coraz więcej mówi się o spektrum autyzmu zarówno w mediach jak i w różnych środowiskach.
Czasami jakieś jedno zdarzenie, jakiś jeden impuls, może zmienić życie wielu ludzi. Człowiek staje się narzędziem w rękach własnego sumienia, systemu, innych ludzi, czy losu, który z niego zadrwi tak jak zadrwił z bohatera tej książki, człowieka zdradzonego przez przyjaciół, upokorzonego przez ustrój polityczny i oszukanego przez swoje sumienie. Człowieka dla którego odpowiedzialność za kogoś obcego zaczynała mieszać się z głębszym, niezrozumiałym nawet dla niego uczuciem.
Organista z martwej wsi to powieść w powieści. Mamy tutaj bowiem wątek współczesny jak i wątek dotyczący przeszłości. Narracja przenosi czytelnika w różne miejsca i do różnych osób. I chociaż nie wszystkie wątki łączą się w całość, to całkiem dobrze się wzajemnie uzupełniają.
Polecam tę pełną muzyki i empatii powieść zmuszającą do refleksji, opowieść o zwykłym/niezwykłym człowieku który dla dobra innych, obcych mu ludzi, potrafił poświęcić siebie i swoją rodzinę, zbliżając się do obcych odsuwał się od najbliższych.
Polecam tę powieść gorąco, zarówno osobom które młodość mają już dawno za sobą, jak i bardzo młodym czytelnikom, którzy będą mieli okazję poznać kawał dobrej powojennej historii. Mnie przeczytanie tej książki zajęło dwa dni, a to chyba świadczy zdecydowanie na plus.
Ciekawi osobowościowo bohaterowie, wciągające dialogi i historia komunizmu o jakiej długo nie wolno było mówić. A przy tym wszechobecna muzyka, która jest wprawdzie tylko dodatkiem do fabuły, ale jakże ważnym dodatkiem.
To jest opowieść o samotności i o miłości. O walce ze sobą i z ludźmi.
Polecam tę pełną muzyki i empatii powieść zmuszającą do refleksji, opowieść o zwykłym/niezwykłym człowieku który dla dobra innych, obcych mu ludzi, potrafił poświęcić siebie i swoich najbliższych.
To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż czyta się ją szybko i trudno oderwać się od jej stron. Z całą pewnością jest to lektura z tych, które na długo pozostają w głowie czytającego.
„Czas na opowiedzenie naszej historii. Na opowiedzenie światu, że nawet tam gdzie panuje mrok, może zabłysnąć w końcu światło. O tym, także że człowiek, którego dzieciństwo zaczęło się koszmarnie, może być później szczęśliwy”.
Tak trudno czasami jest dokonać trafnego wyboru. Wielowątkowa, wielowymiarowa, a przy tym bardzo spójna opowieść. Akcja toczy się swoim rytmem, niesie ogromne emocje. Mamy czasy współczesne i próbę rozliczenia się z przeszłością. Częste retrospekcje ukazują przejmująca prawdę o ludziach, którym przyszło żyć w okrutnych, nieludzkich czasach. Przenosimy się na Zaolzie, do karwińskiego zagłębia węglowego na przełomie lat 1953 – 1970. Widzimy zmiany, jakie stopniowo zachodzą w tamtym rejonie. Poznajemy ludzi, którzy często w brew sobie, swoim przekonaniom muszą się podporządkować systemowi, aby w miarę godnie żyć.
Pisarka porusza szereg przejmujących problemów. Ukazuje bardzo wyraźnie nastroje społeczne i polityczne, jakie panowały tuż po wojnie. Zakłamanie polityczne, nienawiść i pogarda dla tych, co ośmielili się mieć inne zdanie. Przesłuchiwania, wymuszanie zeznań, tortury. Więzienne warunki i brutalne podejście do osadzonych w tamtych czasach. Próby zniszczenia wiary katolickiej, bezlitosny atak na księży, kościół. Pokomplikowane relacje między ojcem a synem, przymusowe rozdzielnie i jego konsekwencje. Trudna miłość małżeńska, wystawiona na jedną próbę. Ludzkie dramaty, moralne dylematy, trudne decyzje i ich konsekwencje. Odrzucenie, samotność, niemoc. Muzyka i jej ogromny pozytywny wpływ na ludzi. Mirek - chłopiec obarczony chorobą autystyczną i zespołem Aspergera. Jego muzyczny talent, zmagania matki o jego godność i normalność w świecie, który najchętniej by się go pozbył. Bezduszność i ignorancja ludzka.
Piękna, poruszająca, intrygująca powieść obyczajowa z ciekawie ukazanym tłem historycznym. Przepełniona empatią i muzyką. Nie jest to lekka i prosta opowieść, jednak jej czytanie od początku do końca było niesłabnącą przyjemnością. Daje do myślenia, zmusza do refleksji. Bardzo polecam :)
Katarzyna otrzymuje ofertę półrocznego wyjazdu do Ostrawy, aby otworzyć i rozkręcić zagraniczną filię firmy. Dla czterdziestolatki z rodziną, ułożonym...
W świecie ogarniętym wojną życie zmienia się w czekanie. Na wyzwolenie, na powrót ukochanego, na spokojny sen… Dwie kobiety i dwie trudne życiowe...
Przeczytane:2021-11-14,
Danuta Chlupova jest Polką, ale od urodzenia mieszka w Czechach.
Jest laureatką głównej nagrody Literacki Debiut Roku 2017.
Do tej pory napisała trzy książki.
Dwie poprzednie skradły moje serce, były wyjątkowo wzruszające , pisane z pewną mądrością.
Jej najnowsza powieść nie mogła przejść echem i musiałam po nią sięgnąć.
Teodor to wiejski nauczyciel w polskiej szkole i organista mieszkający na Zaolziu z żoną i synem.
Mimo niesprzyjającej sytuacji politycznej on wiedzie spokojne życie. Wspiera swojego niezwykle utalentowanego syna.
W tle jego idealnego życia jest jednak rysa, która dawno zapomniana daje o sobie znać.
W latach pięćdziesiątych, kiedy bycie komunistą było wręcz nakazane, Teodor nie krył się z innymi przekonaniami.
Wtedy został oskarżony o spowodowanie śmierci w wypadku. Jest sam. Nie ma nikogo kto wstawiłby się za nim.
Jego każdy dzień staje się męka.
Czy uda mu się odnaleźć spokój? Czy przeszłość powróci? Dla kogo był przeszkodą?
To piękna, mroczna opowieść która przenosi nas w inny czas i miejsce. Tam gdzie człowiek nic nie znaczył, a "prawdę" i przyznanie się do winy można było w człowieka wmusić.
Autorka ma niebywałą lekkość pisania. Mamy wrażenie płynnego sunięcia po kolejnych stronach. To się czyta samo.
Powieść jest wzruszająca i daje do myślenia, a jednocześnie robi nam się tak cieplutko w sercu.
Po przeczytaniu patrzymy na okładkę i dalej myślimy, dalej żyjemy tą historią.