Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2017-02-01
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 488
Tytuł oryginału: Welcome to Shadowhunter Academy
Tajemnicą nie jest, iż świat nocnych łowców, i każdy mój powrót do niego jest dla mnie ogromną radością i powodem do wielu refleksji i wspomnień. I takim oto sposobem nie mogłam wprost powstrzymać się przed rozpoczęciem czytania owych opowiadań. Jak się okazało, moje oczekiwania nie były równe temu co się znalazło w środku.
Początkowo, widząc książkę w zapowiedziach, sądziłam iż jest to dzieło jedynie Cassandry Clare. Jakoś całkowicie umknęło mi to, że napisała ona to we współpracy z trójką innych autorów. I to mnie troszkę powstrzymało.Pamiętacie jak było z "Kronikami Bane'a"? Niby książka okej, ale mi osobiście brakowało klimatu który czułam przy czytaniu "Darów anioła" czy "Diabelskich maszyn". Obawiałam się zatem, iż w tym przypadku będzie podobnie, i całość będzie kojarzyć mi się tylko z wielkim zawodem. Jak się jednak okazało, w tym przypadku było zupełnie inaczej. I pomimo tego, że książkę czytałam już w typowo letnim okresie, kiedy zaczynałam nową pracę i miałam na głowie sporo innych spraw, każdego dnia znalazłam chwilkę by wrócić do tego magicznego świata. Styl, oczywiście różnił się od tego który już tak dobrze znałam, ale znacząco do niego nawiązywał. Wiadomo, iż inny autor nie jest w stanie odtworzyć pierwowzoru, ale przyznać muszę, iż panie współpracujące z Clare, postarały się, by fragmenty przez nie stworzone nie wyróżniały się bardzo z całości.
Fabuła bardzo przypadła mi do gustu samą tematyką. Jako że to właśnie Simon jest moją ulubioną postacią z całej twórczości Clare, możecie rozumieć, iż byłam bardzo uradowana, iż spora część książki skupia się wokół niego. Podobało mi się to jak została pokazana jego przygoda w Akademii. A już całkiem ciekawie i zabawnie robi się kiedy chłopak wraz ze swoim nowym przyjacielem przeżywają kolejne przygody. To naprawdę wciąga! Poza tym, w każdym kolejnym opowiadaniu przemykają nam znane już postaci z twórczości Cassandry. Czy to nie wspaniałe?
Jeśli chodzi o okładkę, niestety nie spełnia ona moich wymagań estetycznych. Okej, nawiązuje do całej serii i w zasadzie komponuje się stylem z pozostałymi tomami autorstwa Clare, ale ciągle mi tu czegoś brakuje. Mam wrażenie że jest zrobiona na szybko, podobnie jak te polskie okładki "Darów anioła". Z kolei na plus wpływa "sposób sklejenia" książki. Mam tu na myśli fakt, iż przy czytaniu kartki nie odpadają, pomimo faktu że jest ich całkiem sporo, a także nie powstaje brzydkie zagięcie na grzbiecie. Niewiele razy zdarza się to w przypadku książek w miękkiej oprawie, a także o tak pokaźnej ilości stron.
Książkę warto przeczytać. Szczególnie powinni zrobić to tak zagorzali fani jak ja. :) Osoby, które tęsknią za Isabelle i Simonem, znajdą tu ukojenie. A poza tym po jakimś czasie wszystko faktycznie wciąga.
Brakowało mi akcji, bo przeważa tutaj opisowa forma, która tak naprawdę w większości jest zbędna, to takie sztuczne pogrubianie książki. Moim zdaniem autorka nie powinna zabierać się za pisanie tej książki, bo nie wyszło to ciekawie. Zdecydowanie wolałabym nie wracać do Nocnych Łowców, którzy tutaj opisani są jak marionetki. A poza tym zakończenie, które postanowiła stworzyć autorka jest do bani, tak samo sztuczne i denerwujące jak cała książka. Wszystko zrobione po to, żeby na końcu było BUM.
Mam teraz ogromną nadzieję, że autorka nie wpadnie na pomysł dalszego kreowania świata Nocnych Łowców i pozostawi wszystko tak jak jest teraz. Odgrzewanym kotletom mówię stanowczo NIE!
Więcej na: http://www.bookparadise.pl/2017/05/opowiesci-z-akademii-nocnych-owcow.html
Simon jest moją ulubioną postacią z serii Dary Anioła. Niestety nie do końca spodobał mi się jego los w „Mieście Niebiańskiego Ognia". Miałam wrażenie, że razem z utratą wspomnień, stracił też te cechy, za które najbardziej go kochałam.
Simon zdecydowanie zasłużył na "swoją" książkę. Zabierałam się za nią z nadzieją, że da mi TEGO Simona i jego wspaniałość. Nadzieją, że Simon na kartach tej książki odnajdzie siebie! Oczywiście okazało się, że książka Cassandry Clare z Simonem w roli głównej musi i JEST genialna.
Simon początkowo jest tak zagubiony i rozdarty. Urywki wspomnień nie pomagają mu być dla bliskich tym, kim kiedyś. Akademia staje się więc jego odskocznią i miejscem, w którym ma nadzieję odnaleźć siebie.
Wszystko świetnie napisane. Właściwie od pierwszej strony wraca ta sympatia do Simona i chce się dla niego jak najlepiej. Z jednej strony jest zabawnie, momentami absurdalnie, ale też mamy tutaj głębsze sytuacje i chwile pomiędzy bohaterami. Poznajemy kilku nowych postaci i całą Akademię. George to spoko ziomek, ale pojawia się też kilka innych fajnych postaci.
Mimo tego, że Simon jest innym Simonem, to nadal go kocham, a te opowiadania dają świetną tego kwintesencję. Kroniki Bane'a były bardziej rozrzucone w czasie etc., a tutaj mamy taką dość solidną ciągłość. Opowieści z przeszłości, które stanowią wspaniałą część tej książki, są tak zgrabnie wplecione, jako wykłady w Akademii. Dzięki nim znowu pojawi się Tessa, Will i Jem, ale też James. Bardzo potrzebuję już tej serii książek z Jamesem Herondale'em i Matthew Fairchild'em. TERAZ!
Wgl. nie wiem czemu, ale wyobrażam sobie Scarsbury'ego jako trenera z Teen Wolf xD
Warto też wspomnieć, że bardzo fajne są te wstawki komiksowe na początku każdego rozdziału.
Czasami książka zalatuje bardziej middle grade niż YA, ale nie można odjąć jej tego, że jest po prostu świetna! To była cudowna lektura!
W Mechanicznym Aniele dowiesz się co się wydarzyło 100 lat przed historią opisaną w Mieście Kości, Mieście Szkła i Mieście Popiołów. Poznasz rodzinną tajemnicę...
Luksusowy statek, willa na Jamajce, francuskie miasteczko, malownicza wioska w Karpatach mogą okazać się przerażająca pułapka dla dziewczyn, które...
Przeczytane:2017-04-23, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2017, Egzemplarze recenzenckie, Fantastyka, Mam, Wyzwanie - fantastyka 2017,
Z książkami jest jak ze wspomnieniami – niektóre są bardzo wyraziste i wpisane w naszą osobę, inne ulotne jak chwila, nad którą nie warto się rozwodzić. Tę „wyrazistość” zachowałam zarówno jeśli chodzi o Harry’ego Pottera, jak i Dary Anioła. Obie serie mają w sobie coś, do czego lubię wracać, co sprawia, że historie tyle razy odświeżane nadal są aktualne, a co dostrzegłam na samym początku obu lektur: nawet zwykły człowiek może stać się kimś niezwykłym – pod warunkiem, że ma obok siebie prawdziwych przyjaciół.
Simon Lewis w swoim życiu przeżył już chyba właściwie wszystko – i to w pełnym tego słowa znaczeniu – zrozumiał, że wampiry i demony nie są wytworem ludzkiej wyobraźni, umarł, zmartwychwstał jako krwiopijca, dzięki znakom Nefilim został Chodzącym za Dnia, przyzwał anioła, zszedł do piekła, a na końcu powrócił do swojej śmiertelnej postaci, jednak pozbawiony najważniejszych wspomnień. Zmęczony tym, że wszyscy wszystko o nim wiedzą, a on może poszczycić się tylko szczątkami czegoś, co kiedyś było jego wspomnieniami, postanawia przejść przez szkolenie Nocnego Łowcy i odzyskać to, co zostało mu odebrane. Jednak nim dostąpi zaszczytu Wstąpienia, musi przetrwać dwa lata w miejscu, które wieki temu utraciło swoją świetność. Czy Si będzie w stanie poradzić sobie bez parasola ochronnego, jaki roztoczyli nad nim jego przyjaciele?
Opowieści z Akademii Nocnych Łowców to historia opowiedziana z perspektywy Simona, ale nie znaczy to, że skupiająca się tylko i wyłącznie na nim. To właśnie w tej książce czytelnicy dowiadują się, jak właściwie wyglądało szkolenie tych, Nefilim, którzy zdecydowali się uczyć w Akademii, a nie Instytutach, jaki był ich stosunek do Przyziemnych, jak wyniszczające były stereotypy przekazywane z pokolenia na pokolenie i jak trudno z nimi walczyć.
Moim zdaniem uhonorowanie postaci Chodzącego za Dnia osobną książką było bardzo dobrym posunięciem ze strony autorki i mimo że bohater ten jest bardzo dobrze znany, to w dalszym ciągu potrafi zaskakiwać. Odbiorca ma okazję obserwować jego wewnętrzną walkę z przeszłością, której nie pamiętał, z oczekiwaniami, których nie udawało mu się spełnić (tak przynajmniej myślał) oraz z szukaniem jego własnego „ja”, i chociaż czasem Si był naprawdę irytujący w tym swoim przekonaniu o własnej beznadziejności, to i tak można mu wybaczyć dosłownie wszystko.
Oczywiście starzy bohaterowie również się pojawiają – bo czym byłyby Opowieści bez Clary, Jace’a, Isabelle, Aleca i Magnusa? Mimo że starsi i bardziej doświadczeni, cały czas ci sami – uparci (Clary, Isabelle), prowokacyjni (zdecydowanie Jace), uroczy w swojej prostocie i oddaniu (Alec) czy ekstrawaganccy, ale przez to nie mniej czarujący (Magnus).
Ciekawe również było dopowiedzenie historii kilku postaci, które pojawiając się w głównej opowieści, narobiły dość sporego zamieszania (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), m.in. Jema Carstairsa czy Tessy Gray – oboje można poznać dzięki trylogii Diabelskie maszyny, ale ci, którzy jej nie czytali, będą zadowoleni tymi wzmiankami.
Podobało mi się również to, że na początku każdego rozdziału umieszczono komiksowy rysunek przedstawiający główną scenkę opowiadania – dzięki takim wstawkom książki naprawdę nabierają swoistego charakteru.
Należy dodać jeszcze jedną rzecz, a mianowicie to, że książka nie jest przeznaczona dla wszystkich czytelników. Niestety ci, którzy nie czytali Darów Anioła, będą musieli szybko nadrobić zaległości, ponieważ jeśli tego nie zrobią, zgubią się nie tylko w natłoku postaci, ale również wydarzeń z przeszłości, które cały czas towarzyszą Simonowi.
Jedno jest pewne, do Opowieści z Akademii Nocnych Łowców będę wracać tak samo często jak do Darów Anioła – w końcu przyjaciół się nie porzuca, prawda?