Tytułowe Olszany to rodzinna posiadłość Borowiczów, której latami nie udaje się sprzedać. Znajdująca się na życiowym zakręcie Julia postanawia ostatecznie zakończyć sprawę spadku po dziadku. Aby tego dokonać, Julia musi poznać prawdę o dziadku, ta zaś nierozerwalnie łączy się z pewną tajemniczą historią z przeszłości.
Olszany to opowieść o tym, jak przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a podążanie tropem tej plątaniny może całkowicie odmienić życie. Kobieca książka o rodzinnych sekretach, przyjaźni i miłości, wzbogacona duchem minionych czasów i nutą współczesnego przepychu.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2019-03-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Spojrzałam na okładkę tej powieści... Pomyślałam: Olszany - nazwa majątku czy też miejscowości, klimatyczna posiadłość w tle oraz napis "Opowieść o poszukiwaniu miłości, prawdy i swojego miejsca na ziemi" - to musi być idealna lektura dla mnie. Czy tak było?
Julia Borowicz ma trzydzieści cztery lata i mieszka w Warszawie. Ma świetną i ugruntowaną pozycję jako architekt wnętrz, doskonale urządzone mieszkanie a już niebawem zostanie żoną Piotra... STOP Mogłaby tak powiedzieć jeszcze dwa miesiące temu... Teraz już nie... Bowiem to wtedy narzeczony obwieścił jej, że się zakochał! Wyprowadził się a Julia została z psem Lordem, połową kredytu za mieszkanie i mętlikiem w głowie.
Dlatego postanowiła wziąć w pracy urlop i odreagować, wyjechać... Jej celem będzie miejsce, które należało kiedyś do jej dziadka Ludwika. Jego córka, matka Julii - Wanda od dawna nalegała na sprzedaż posiadłości, ale wciąż nie było kupca. Wszyscy twierdzili, że dom w Olszanach ma złą energię a do tego kręci się tam... duch chłopca! Czy to prawda?
Julia początkowo zatrzymuje się w pensjonacie Czarny Kamień i już wtedy poznaje a nawet zjednuje sobie wielu mieszkańców tych urokliwych stron. Tutaj każdy zna każdego, wiedzą do kogo się udać w trudnych sprawach, kto pomoże w ogrodzie, nałoży maseczkę na włosy czy po godzinach upiecze tort na przyjęcie. Julia jest zaskoczona sympatią jaką ją spotkała w zupełnie obcym miejscu. Choć nie do końca, bo przecież jej przodkowie kiedyś tu mieszkali.
Kiedy decyduje się na remont i nocleg w posiadłości Borowiczów pchnięcie drzwi domu jest niezwykle symboliczne, jak otwarcie drzwi do nowego życia. Julia będzie starała się uporać nie tylko z porzuceniem przez Piotra, nie tylko z fascynacją tutejszym mężczyzną, ale również z rodzinną tajemnicą. A może powinnam napisać - z klątwą?! Dlaczego jej matka nie powiedziała jej prawdy, że kiedyś tu była? Z jakiego powodu ojciec Wiktora - jej sąsiada - nie chce wejść do domu dziadka Julii? Czy młodej kobiecie uda się oczyścić dobre imię dziadka?
"Bo każdemu człowiekowi szczęście pisane jest, tylko trzeba go poszukać." *
Morze barwnych i jakże oryginalnych postaci, lekkość stylu, ciekawe dialogi, intrygująca fabuła oraz podążanie za tropem zagadek z przeszłości. Tak opisałabym przepiękną powieść Agnieszki Litorowicz-Siegert, jej się nie czyta... Ją się pochłania, trudno jest się oderwać, bowiem wciąż dzieje się coś intrygującego. Wciąż coś przyciąga uwagę, a to intryga, a to tajemniczy list, a to poszukiwanie pewnego człowieka czy rozmowa z siostrą zakonną a na dodatek zjawiska nie do końca wytłumaczalne... Do tego masa emocji i uczuć, legendy oraz fakty historyczne regionu, dziwne wydarzenia a także metamorfoza zwiastująca odmianę życia.
W tej książce znajdziecie zarówno niepokój, żal, ból i tęsknotę, jak i złość, strach czy fascynację, próbę odgonienia demonów, wrażliwość i współczucie. Autorka zwróciła uwagę w sposób szczególny na relacje międzyludzkie w małej społeczności, na istotę przyjaźni oraz miłości. Pokazała jak bohaterowie próbują się uwolnić od przykrych wspomnień oraz zyskać pewność siebie.
Wielbiciele tajemnic będą zachwyceni - Julii znikają dane z komputera oraz telefonu, czeka nas poznanie sekretu Wiktora, później tajemnica dziadka oraz zagadki z życia Wandy. Poszczególne opowieści bohaterów chwytają za serce a elementy łamigłówki wskakują na swoje miejsce. Czy w powieści prym wiodą przepowiednie, przypadki czy przeznaczenie? A może metafizyczność? Przekonajcie się sami. Cudowna książka :)
"...dopóki nie dowiemy się, jacy jesteśmy naprawdę, nie będziemy mogli być szczęśliwi."**
Podsumowując - "Olszany. Droga do domu" to niezwykła opowieść o ludziach, ich uczuciach oraz pomówieniach, które nie zawsze prawdziwe, potrafią skrzywdzić człowieka. O utraconym sensie życia, kochaniu i nie kochaniu, zdradach i marzeniach. Jest to historia upleciona z losów nie zawsze szczęśliwych ludzi, których naznaczyła śmierć bliskich, choroba czy też egzorcyzm. Nie zabrakło tematyki dawców szpiku, która w ujęciu tej powieści ogromnie wzrusza. Nie mogę doczekać się na kontynuację, w której autorka zabierze czytelników na Kresy. Jestem ogromnie ciekawa czy bohaterki odnajdą tam to, czego szukają.
* A. Litorowicz-Siegert, "Olszany. Droga do domu", W.A.B., Warszawa 2019, s. 121
** Tamże, s. 355
recenzja pochodzi z mojego bloga:
Tytułowe Olszany to rodzinna posiadłość Borowiczów, której latami nie udaje się sprzedać. Znajdująca się na życiowym zakręcie Julia postanawia ostatecznie zakończyć sprawę spadku po dziadku, aby tego dokonać, udaje się w podróż, która odmieni całe je dotychczasowe życie.
„Olszany. Droga do domu” ma specyficzny klimat, bardzo lubię powieści, których akcja rozgrywa się w małych miejscowościach, bo one mają jedyną i niepowtarzalną atmosferę, ta ciekawość i podejrzliwość sąsiadów, ploteczki, które rodzą się z zainteresowania przybyłym obcym, wszytko to sprawia, że z przyjemnością oddaję się lekturze. Przy powieściach obyczajowych szukam czegoś oryginalnego, czegoś, co sprawi, że powieść mnie wciągnie, przy „Olszanach” był to niby tak trochę na marginesie, ale, jak dla mnie bardzo interesujący wątek paranormalny. Dzięki niemu ta powieść nabiera kolorytu i dzięki niemu poznajemy tajemnicę ukrytą w starym domu na Pomorzu.
„Olszany” to historia kobiety po przejściach, porzuconej narzeczonej, która nie potrafi odnaleźć się w nowej dla siebie sytuacji — trzydziestoletniej singielki. Planowała rodzinę z mężem u boku, a dostaje rozczarowanie, Olszany mają być dla niej ucieczką zarówno przed niewiernym narzeczonym, jak i niewygodnymi pytaniami matki. Na miejscu znajduje nie tylko przepiękny, stary domek z dość mroczną przeszłością, ale i interesujące sąsiedztwo bardzo przystojnego weterynarza. Czy z Wiktorem połączy ją coś więcej niż tylko interesy względem domu? Musicie sprawdzić sami.
„Olszany. Droga do domu” czytało mi się dość dobrze, bo ja bardzo lubię, kiedy dużo się dzieje, a tu wątków jest wiele. Rodzinna tajemnica, sprawa „nawiedzonego” domu, przemiana głównej bohaterki, która wreszcie może stać się sobą, a nie tylko dodatkiem do Piotra, bo miałam wrażenie, że ona tak bardzo podporządkowała się narzeczonemu, jego wizji kobiety idealnej, że zupełnie zapomniała o sobie. I Wiktor — miasteczkowy weterynarz, który bardzo wiele stracił.
„Olszany. Droga do domu” to powieść, którą będzie zachwycona każda osoba, która uwielbia dobrze napisane, naturalne książki, bo ona taka jest — prawdziwa, a do tego lekka i z pomysłem. O korzeniach, o poszukiwaniu siebie i własnego miejsca na ziemi.
Olszany to malownicza wieś na Pomorzu. Znajduje się tam dom, który czeka na właściciela. Dom, który skrywa tajemnicę rodziny, sięgającą dalej niż mogłoby się wydawać. Julia Borowicz chce doprowadzić do sprzedaży rodzinnej posiadłości, sama wiedzie dostatnie życie w stolicy i niewyobraża sobie przeprowadzi na stałe gdzieś na prowincję. Sprawa wydaje się łatwa, jednak czy pójdzie jej łatwo i szybko?
Opis brzmi trochę stereotypowo, trochę przewidywalnie i ja też miałam takie nastawienie, że to będzie powieść o zmianie życia i szukaniu miłości gdzieś daleko. I może trochę tak było, jednak autorka bardzo zgrabnie dodała wątki, które sprawiły, że nie możemy być pewni zakończenia. Oczywiście, mamy przyjaznych mieszkańców, piękną okolicę, przystojnego sąsiada, ale również tajemnicę rodzinną, zjawiska nadprzyrodzone, lokalną legendę i romantyczną atmosferę. Autorka położyła duży nacisk na historię rodu, szukanie swoich korzeni, chęć poznania zapomnianych członków rodziny. Ja uwielbiam takie tematy, sama chętnie zajeła bym się tworzeniem własnego drzewa genalogicznego i ta książka mocno na mnie podziałała. Każda rodzina skrywa sekret, który można odkryć.
Powieść należy do tych optymistycznych, pełnych pozytywnych emocji. Bohaterzy to ludzie otwarci, pełni pasji, tacy kompletni i dobrze wykreowani. Dialogi były w pełni realistyczne, plastyczne, bez głupotek. Świetnie został ukazany klimat miasteczka, gdzie ciężko o anonimowość, a wszyscy są chętni do pomocy. Jest sielsko, romantycznie, słonecznie i ciepło. Wątek miłosny jest subtelny, chociaż dobrze zarysowany to nieprzysłania głównej osi powieści. Jedyna rzecz, która mi trochę uwierała to duża religijność, momentami aż przesadzona. Ale może taki urok malowniczych wiosek?
Tytułowe Olszany to rodzinna posiadłość Borowiczów, której latami nie udaje się sprzedać. Znajdująca się na życiowym zakręcie Julia postanawia ostatecznie zakończyć sprawę spadku po dziadku. Aby tego dokonać, Julia musi poznać prawdę o dziadku, ta zaś nierozerwalnie łączy się z pewną tajemniczą historią z przeszłości.
"Czasem warto uwierzyć w to, czego nie widać."
"Droga do domu" to pierwszy tom cyklu Olszany. Gdy tylko zaczęłam czytać... przypadłam w tej książce. Zostałam oczarowana światem, jaki rozpostarła przede mną autorka. Rodzinna tajemnica domu Borowiczów i chęć jej odkrycia wraz z bohaterami wciągnęła mnie z chwilą, kiedy tylko zacząłem poznawać ten wątek.
Podobało mi się ukazanie wsi nieco innej, aniżeli takiej, jaką zwykle znamy. Ta jest idylliczna, a jej mieszkańcy pozbawieni są kompleksów, posiadają liczne pasje i umiejętności, nie stronią od pomocy innym, czynnie angażują się w życie społeczne. Wyraźnie widać też ich otwartość na drugiego człowieka, niezależnie od jego wieku, pochodzenia, statusu materialnego, orientacji seksualnej czy wykonywanego zawodu. Pojawią się homoseksualiści, singielki, szalony ksiądz, rozgadana fryzjerka, sławny weterynarz, badacze historii, a nawet miejscowa czarownica. Myślę że to bardzo aktualny wątek, który powinien dać wielu z nas do myślenia. Tu nie ma podziałów, za to jest wzajemna współpraca, dzięki której można wiele osiągnąć. Agnieszka Litorowicz-Siegert przypomina o tym, co w życiu najważniejsze. W Olszanach pęd za pieniądzem nie istnieje. To idealne miejsce, by zatrzymać się i przemyśleć na czym nam najbardziej zależy.
Bardzo mocno zaakcentowany został również wątek romansowy z udziałem Julii. Ta serdeczna, ambitna ziewczyna waraz z upływem czasu zyskiwała w moich oczach. Szybko zaczęłam kibicować jej w poszukiwaniach drugiej połowy serca. A gdy na horyzoncie pojawił się weterynarz Wiktor, wydaje się, że chodzący ideał.... zrobiło się naprawdę gorąco.
Autorka stworzyła całą galerię wyrazistych, barwnych bohaterów posiadających swoje przywary. W malowniczych Olszanach na Pomorzu, wśród życzliwych ludzi, Julia przejdzie przemianę. Jednakże odniosłam wrażenie iż nieco przyćmili ją pozostali bohaterowie. Mam nadzieję że drugi tom ukarze nam jej postać w pełnej krasie.
"Czy ta świadomość ją zmieni? I czy Julia w ogóle chciała się zmienić? Zostawić tamtą kobietę - uwikłaną w niszczącą miłość, w relację z matką, z którą nigdy się nie rozumiały, i w pracę, która robiła z niej wojowniczkę pozbawioną serca? Serce... Czy można oddać mu pole, na którym rządził rozum?"
Historia ta przypomina, że nie ma nic ważniejszego, niż rodzina i relacje z drugim człowiekiem. Każdy z nas powinien wiedzieć, gdzie sięgają jego korzenie, kim byli jego przodkowie i kim sam jest. To bardzo ważne, gdyż nie przekazywany z pokolenia na pokolenie szacunek do tradycji zanika i bywa, że nikomu nie chce się później tego pielęgnować, zgłębiać genealogii albo jest to po prostu niemożliwe ze względu na to, iż wcześniej o to nie zadbaliśmy. Może ominąć nas coś istotnego, zmieniającego nas samych lub nasze spojrzenie na wiele spraw.
"Dopóki nie dowiemy się, jacy jesteśmy naprawdę, nie będziemy mogli być szczęśliwi."
"Droga do domu" to ciepła, pełna idyllicznego uroku, zabawna, wzruszająca powieść o rodzinnych sekretach, przyjaźni, miłości, podtrzymywaniu dobrych relacji społecznych, poszukiwaniu prawdy i swojego miejsca na ziemi. Do książki wkradła się nuta legend i duchów, więc jeśli gustujecie w troszkę mrocznych i tajemniczych powieściach - sięgajcie śmiało!
Po raz kolejny rodzinna scheda z dala od miejsca zamieszkania pozwala bohaterce wrócić do normalności. W zaskakujący sposób zdobywa przyjaciół i miłość. A paranormalne wątki dodają pikanterii. Polecam
Miała być kimś innym. ,,Telewizja? O nie!" - usłyszała, gdy w rodzinnym domu ojciec odebrał telefon z propozycją, by Agata Młynarska zadebiutowała przed...
Czy związek Polki z mężczyzną pochodzącym z innego kręgu kulturowego może być trwały i szczęśliwy? Czy miłość pomoże zaakceptować różnice wynikające z...
Przeczytane:2019-03-17,
Dom, czyli miejsce, które trudno zamknąć w konkretnych ramach, tak dużo ma znaczeń. Zdarza się, że warto wrócić do dalekiej przeszłości, próbując zbudować pewną przyszłość. Jak wiele odwagi należy w sobie mieć, gdy trzeba stawić czoła rodzinnym tajemnicom?
Wiosenne powietrze niesie całkiem dobry humor, więc człowiek ma ochotę go podtrzymać za wszelką cenę. To wpływa również na dobór lektur — dlatego zdecydowałam się sięgnąć po powieść dość lekką, niewymagającą ogromnej uwagi, ale też która niewzbudzającą politowania. „Olszany”, po samym opisie, wydały mi się być książką na tyle ciekawą, aby móc ją przeczytać bez większych wyrzutów sumienia. Miałam rację, przyjemna historia, fabularnie niezbyt oryginalna, aczkolwiek napisana w takiej formie, że trudno ziewać w trakcie. Przyznaję, od dawna przepadam za pozycjami skupionymi na odkrywaniu sekretów sprzed lat, gładko łączących się z teraźniejszością. A tego typu powieści jest cała masa, prawda? Ciężko wówczas nie powielać pewnych schematów. Sztuka polega na poprowadzeniu akcji w sposób frapujący, by nie nudzić. Autorka wyszła z tej próby obronną ręką, dzięki kilku zabiegom, o których wspomnę za chwilę.
Po pierwsze, warto zwrócić uwagę już na samych bohaterów. Ciekawie wykreowanych, bardzo ludzkich. Julia Borowicz może kojarzyć się z żeńskimi postaciami znanymi z mnóstwa innych książek, owszem. Pracuje jako architekt, nie narzeka na brak zajęć, ale serce zostało doszczętnie złamane przez ukochanego mężczyznę, a przecież mieli się pobrać. Jednak jej widoczna z biegiem akcji przemiana sprawia, że Julię da się polubić, trochę współczuć wszystkich perypetii. Natomiast najbardziej przypadł mi do gustu ksiądz Artur, człowiek przesympatyczny, uroczy, kapłan z powołania. Trudno byłoby określić teraz każdego bohatera, bo jest ich sporo, lecz nie umiem znaleźć żadnego, który by mnie rozczarował.
Po drugie, opisy przyrody. Naturalne, bez popadania w patetyczne tony. Sprawiające, iż odnosi się wrażenie spacerowania po urokliwych zakątkach, malowniczym miasteczku. Pomorze jest przepiękne, więc cieszę się, że zostało przedstawione w autentyczny sposób. Niektórym wyda się zbyt baśniowy, ale zaręczam — warto odwiedzać takie miejsca. Na szczęście, sprzyja też temu literatura, czego „Olszany” są najlepszym dowodem. To dla mnie ogromny plus, możliwość oderwania od rzeczywistości bez wychodzenia z domu. Dlatego wysoko oceniam styl Agnieszki Litorowicz-Siegert, sugestywny oraz przyjemny w odbiorze.
„Olszany” zawierają w sobie całe mnóstwo zagadek i sekretów, tylko czekających na rozwiązanie. Bywają trochę przewidywalne, co jednak nie psuje radości z czytania. Osobiście lubię klimat aż kipiący od tajemniczości, a nie ma nic ciekawszego od rodzinnych historii. Głównie dlatego ciężko odrzucić swój egzemplarz, bo człowiek jak najszybciej chce się dowiedzieć, czy jego przypuszczenia dotyczące dalszego rozwoju akcji na pewno okażą się słuszne. W każdym razie, ja lekturę skończyłam stosunkowo szybko, potem dumając, że byłoby miło naprawdę spotkać tak zgraną społeczność, dbającą o wzajemne relacje, pomagającą sobie w tarapatach. Cóż, na ten moment pozostaje sympatia do bohaterów literackich — dobre i to!
Powieść Agnieszki Litorowicz-Siegert zdecydowanie spodoba się osobom przepadającymi za książkami obyczajowymi, ewentualnie chcącym po prostu odpocząć przy lekkiej fabule. Kilka interesujących wątków, cała gama postaci — oto przepis na niezłą pozycję, którą też spokojnie można podarować mamie albo babci, co również zamierzam uczynić. Wiem, za często wspominam o pogodzie, jednak myślę, że już wkrótce przeniesiemy się z egzemplarzami do ogrodu lub parku. A proszę wierzyć, „Olszany” skutecznie zachęcą do docenienia zieleni, budzącej się do życia przyrody.