Myślała, że wszystko stracone.
I wtedy znowu dostrzegła promienie słońca.
W liceum plastycznym, w którym uczy się Ania, pojawia się nowy nauczyciel matematyki. Niezwykle przystojny, a zarazem bardzo wymagający i o paskudnym charakterze. Uczniowie z miejsca nazywają go Potworem. Dla Ani miniony rok był szczególnie trudny. Teraz, kiedy wydawało się, że powoli odzyskuje spokój, uderzają w nią kolejne wydarzenia. Pola, najlepsza przyjaciółka, wyjeżdża do Londynu, a nowy nauczyciel wzbudza w niej autentyczne przerażenie. Nieoczekiwanie, w trudnych okolicznościach, matematyk udziela jej pomocy.
Przez przypadek Ania poznaje Gutka i tak trafia do grupy Dworzec skupiającej młodych artystów. To otwiera nowy rozdział w życiu dziewczyny. Michał, zakochany w Ani, cierpliwie czeka na sygnał z jej strony, a Potwór z każdym dniem staje się mniej straszny. Relacje coraz bardziej się komplikują, a Ania nie potrafi do końca rozpoznać swoich uczuć...
Niejednoznaczna miłość, emocjonalna burza, wrażliwość i niepewność towarzyszą bohaterom tej powieści. Niełatwo odnaleźć złoty środek prowadzący do budowania przyszłości na twardym fundamencie. Przekonajcie się, jak czule, pięknie, intensywnie można pisać o miłości, zaufaniu, przyjaźni i życiu. Absolutnie pochłaniająca.
Aneta Kwaśniewska, Książki w eterze
Serce na wietrze to druga część, po Morzu ciemności, cyklu ,,Okruchy gorzkiej czekolady".
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020-07-21
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 740
Język oryginału: polski
Bogusław Mec śpiewał „…naprawdę, jaka jesteś, nie wie nikt…”, Wisława Szymborska pisała „…albo go kocha, albo się uparła. Na dobre, na niedobre i na litość boską.” A jaki portret kobiety stworzyła Elżbieta Sidorowicz w „Sercu na wietrze”?
„Serce na wietrze” to kontynuacja „Okruchów gorzkiej czekolady. Morze ciemności”. W pierwszej części 17-letnia Ania Kielanowicz traci rodziców w wypadku samochodowym. Dziewczyna zostaje sama z żalem i bólem po stracie bliskich. Boryka się z samotnością, a codzienne życie pokazuje, na czyją pomocną dłoń może w trudnych chwilach liczyć. Akcja książki rozpoczyna się mniej więcej rok po tragedii, czas złagodził nieco głębię straty, bohaterce nadal towarzyszy pamięć rodziców, a wszczepione przezeń wartości i zasady pomagają Ani pokonywać życiowe przeszkody. Wsparciem okazuje się także miłość, która (zgodnie z motto drugiego tomu) równie potężna jak śmierć, daje początek kolejnym dniom, tygodniom, miesiącom...
Sidorowicz już w pierwszej części udowodniła, że o uczuciach, ich odcieniach, tonacjach, barwach i smakach wie niemal wszystko. Tam dominowały czernie widma śmierci, tęsknota za rodzicami i samotność, lecz stopniowo Sidorowicz rozsrebrzała atmosferę, dając nadzieję i ukojenie. Tu zdecydowanie mniej otchłani mroków, przeważa światło, pojawia się młodzieńczy entuzjazm i radość, a stąd już tylko krok do przyjaźni… już tylko krok do miłości. To właśnie odmiany tych uczuć eksponuje autorka i choć smuga bólu również jest odczuwalna, to już z łagodniejszym natężeniem. Tak, nie przesłyszeliście się, odmiany. Przecież Sidorowicz nie jest profesjonalistką we władaniu nożem, gdyby była, sprawy byłyby rozstrzygnięte jednym chirurgicznym cięciem, a krawędzie zjawisk byłyby zarysowane jednoznacznie, bez miejsca na niuanse czy wątpliwości. Na szczęście dla tych czytelników, którzy lubią nieoczywistości, Sidorowicz jest ekspertką od literackiego światłocienia i to w „Sercu na wietrze” nam serwuje, a więc balansowanie na granicach emocjonalnych… czy to miłość, czy niemiłość, a może, czy to jest przyjaźń, czy kochanie?
Sidorowicz o uczuciach pisze pięknie. Ta książka jest obłokiem kłębiących się uczuć, przeczuć i wewnętrznego falowania, nawet miejscami aż bliska neurotyzującego rozedrgania. Jeśli lubicie wejść w skórę bohatera, iść jego tokiem myślenia, rozważań, młodzieńczych obiekcji i niepewności, to trafiliście w sedno. Stając się Anią Kielanowicz, poczujecie bardziej, zobaczycie więcej, usłyszycie to, co do tej pory było poza zasięgiem, spojrzycie z innej perspektywy, poznacie głębię duszy człowieka. Autorka skupia się na tym, co prawdziwe, na tym, co ważne, stroniąc od powszedniego blichtru, fasadowości i powierzchownej świetności. Pozwalając młodej bohaterce poszukiwać oraz wybierać drogę, Sidorowicz podsuwa jej mnóstwo wskazówek, dlatego przemawia Herbertem, śpiewa Przyborą, oddziałuje Gierymskim, więc różnorodności nie będzie brakować.
Lecz Sidorowicz funduje nam nie tylko narrację z wewnętrznymi dywagacjami, dodaje do tego dialogi. I nie są to zdawkowe wymiany zdań, nie ma tu pospolitego fechtowania na słowa. Natomiast mamy w „Sercu na wietrze” przemyślaną konwersację z prawdziwego zdarzenia. Może rzeczywiście można by wytknąć Sidorowicz, że miejscami niektóre rozmowy wydają się nazbyt dojrzałe jak na dopiero wchodzącą w dorosłość osobę, ale jako kontrargument podam zgrabne pogaduchy i przekomarzanki między rówieśnikami, gdzie dla nadania realizmu dysputom nie braknie i soczystych wulgaryzmów. Zresztą dojrzałość Ani nie jest aż tak oczywista, bo niektóre jej reakcje, choćby na miłość homoseksualną czy brak poczucia estetyki u innych, pokazują, iż – jak to mówi się obecnie – pewne kwestie powinna jeszcze przepracować. I słusznie, bo idealne kryształy mogą działać odpychająco. A cóż nie potrafi skuteczniej zbratać czytelnika z bohaterem jak parę rys i skaz tego ostatniego?
A co z tempem akcji? W „Sercu na wietrze” Sidorowicz wybrała niespieszność, sceny następują po sobie niczym w trybie slow motion. W ten sposób autorka postawiła na budowanie wrażenia, na wywołanie emocji, by atmosfera wchłonęła nas bez reszty, oddziaływała jak najdłużej. I to przynosi efekty! Bo bez reszty skupiamy swoją uwagę na scenie, na subiektywnym odczuwaniu, stajemy się pępkiem wrażliwości, odkrywamy dżunglę samego siebie, dojrzewamy i nabieramy pokory. Czujemy miłość, czujemy rozterki, czujemy pełnię irytacji, czerpiemy z samego sedna uczuć opisywanych przez Sidorowicz.
W „Mare tenebrarum” była obecna symbolika, nie inaczej jest i w drugiej części. Przyjrzyjcie się choćby białemu jednorożcowi wyłaniającemu się z kart powieści. To oczywiście nie jedyny symbol w „Sercu na wietrze”, ale przecież nie podam Wam wszystkiego na tacy, bo nie chcę Wam odbierać przyjemności odkrywania na własną rękę.
Gdybym powiedziała, że „Serce na wietrze” to wyłącznie portret kobiety, autorka mogłaby pomyśleć, że nie zrozumiałam tej książki, że nie odkryłam jej pełni. (W krótkiej recenzji i tak nie jestem w stanie zmieścić wszystkiego. Bo któżby czytał obecnie dłużyzny?) Ta książka traktuje o życiu, o egzystencji jednostki i kulturze cywilizacyjnej oraz dziedzictwie pokoleniowym. Sekret życia człowieka pozostaje zagadką od wieków. Wielu wydawało się, że go odkryli, jednak człowiek – mimo iż tak wiele już o nim wiemy – wciąż pozostaje strefą nieznaną. Łatwiejsza do zdiagnozowania forma kryje trudne do poznania i zrozumienia wnętrze – myśli, idee, uczucia, motywacje, w tym pierwotną dzikość i kulturową ogładę. U Sidorowicz sztuka jako sposób wyrazu kultury to dodatkowo świetny środek na odkrywanie tajemnic człowieka i człowieczeństwa. Zresztą ze sztuką wiążą się również określone wartości, jak np. odpowiedzialność, tolerancja, szacunek, wrażliwość, godność czy honor.
„Serce na wietrze” to opowieść o poszukiwaniach drogi w życiu. Bohaterką jest wprawdzie młoda dziewczyna, lecz czy Ty, czytelniku, (ilekolwiek wiosen sobie liczysz) znalazłeś swoją ścieżkę i konsekwentnie nią kroczysz ? Sidorowicz pisze dojrzale, pisze mądrze, pisze z głębi trzepoczącego na wietrze serca, dlatego także dorosły nie może tej lektury przegapić.
„Czy już wiesz jak osłonić swoje serce, które czasem bywa na wietrze? Ja jeszcze nie wiem…”
Mija rok od śmierci rodziców. Ania stopniowo odzyskuje upragniony, względny spokój. Życie nieubłaganie płynie, jednak los lubi płatać figle i nieustannie zaskakiwać. Ania uczy się w liceum plastycznym, właśnie do grona nauczycieli dołączył nowy matematyk Paweł Jeż. Przystojny, zwracający na siebie uwagę, a jednocześnie bardzo wymagający i zwyczajnie nieprzyjemny dla uczniów. Od razu zyskuje przydomek „Potwór”. Najlepsza przyjaciółka Ani, Pola wyjeżdża do Londynu. Przez przypadek Ania nawiązuje przyjacielskie relacje z grupą młodych, artystycznie uzdolnionych ludzi, nazywających siebie „Dworcem”. Zakochany bez pamięci Michał, cały czas ma nadzieję, że dziewczyna w końcu odwzajemni jego uczucia. Potwór wzbudza w Ani przerażenie, paraliżujący strach, niepodziewanie, gdy tego dziewczyna bardzo potrzebuje udziela jej pomocy. Ich relacje bardzo się komplikują. Potwór ofiarowuje jej swoją przyjaźń i pomoc. Ani bardzo trudno jest odnaleźć się w nowej sytuacji, połapać się w nurtujących ją uczuciach.
Trudna relacja opiekun – podopieczna, ukazana bez zbędnych podtekstów. Miłość, przyjaźń, zaufanie, wzajemny szacunek, zrozumienie. Bezinteresowna, zwyczajna pomoc drugiej osobie. Trudne złożone relacje międzyludzkie. Zazdrość, zawiść, zabawa drugim człowiekiem, chęć zemsty. Zwykła, szara codzienność wypełniona pracą, nauką. Jak bardzo tę codzienność ułatwiło dołączenie wody, gazu i telefonu, wreszcie Ania będzie mogła w miarę normalnie funkcjonować, mieszkając samotnie w wymarzonym ukochanym domu. Dorastanie. Wewnętrzne rozterki, drgania młodego serca, pierwsze niełatwe, wiążące decyzje. Skomplikowane rozmowy z Bogiem. Poruszające, godzące w samo serce pytania, brak na nie odpowiedzi. Samotność, samotność, samotność… Ogromna miłość do koni, sztuka, malarstwo, poezja. Piękno, niepowtarzalny urok natury. Pasje, marzenia, plany na przyszłość.
Piękna, bardzo intensywna, niebanalna, poruszająca opowieść. Mądra, wyjątkowa, pisana sercem. Niesamowicie wciąga, nieustannie intryguje i zaskakuje. Jest to bardzo grube tomiszcze ponad 700 stron, ale książka czyta się jakby sama. Gdy skończyłam było mi po prostu mało. Zakończenie zostawiało mnie z całą masą nurtujących, niepokojących pytań. Mam nadzieję, że na kontynuację nie przyjdzie mi zbyt długo czekać. Powieść niezwykle dla mnie ważna, wnikająca głęboko w serce, duszę i umysł. Wiem, że zostanie we mnie na zawsze. O takich książkach po prostu się nie zapomina. Polecam z całego serca, każdemu :)
http://tatiaszaaleksiej.pl/?p=3837
W poprzednich tomach cyklu "Okruchy gorzkiej czekolady" poznaliśmy historię Ani, jej traumy po stracie rodziców i próby odbudowania swego zniszczonego...
Jak może się czuć genialny matematyk, specjalista od algorytmów szyfrujących, kiedy na skutek niezrozumiałej afery, w którą został wplątany, nie może podjąć...
Przeczytane:2022-05-14, Ocena: 5, Przeczytałem,
Dla Ani ostatni rok był bardzo trudny, kiedy dziewczyna myśli, że wszystkie idzie w dobrym kierunku jej przyjaciółka wyjeżdża do Londynu, a nowy nauczyciel matematyki Paweł Jeż nazywany "Potworem" wzbudza w niej przerażenie. W trudnych okolicznościach Ania otrzymuje pomoc właśnie od Jeża. Jaką przeszłość skrywa Paweł? Czy pomiędzy Anią a Pawłem możliwe jest coś więcej niż relacja nauczyciel - uczennica?
"Serce na wietrze" jest drugim tomem serii #okruchygorzkiejczekolady i jednocześnie kontynuacją książki "Morze ciemności". Autorka ma przyjemny i lekki język, co sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze, chociaż przyznaje, że przeczytanie tej książki zajęło mi około tygodnia, dawkowałam sobie emocje wychodzące z tej książki, a drugą przyczyną jest to, że książka jest obszerna, "Serce na wietrze" liczy ponad 700 stron. Bardzo poruszyły i zaciekawiły mnie losy Ani - młodej dziewczyny, która w skutek traumatycznych wydarzeń musiała bardzo szybko dorosnąć, dlatego nie było innej opcji jak sięgnąć po tą książce, by dowiedzieć się jak dalej potoczyło się jej życie. Ania spełnia się w sferze artystycznej, prze do przodu i nie poddaje się mimo ciągłych kłód rzucanych jej pod nogi i przyznaje, że miło było obserwować jak Ania dojrzewała na oczach czytelnika. W jej liceum zostaje przyjęty nowy nauczyciel matematyki - Paweł Jeż, który nie zostaje zbyt entuzjastycznie przyjęty przez młodzież, jednak Ania jest nim zauroczona. Bardzo podobało mi się nakreślenie przez autorkę relacji pomiędzy Anią a Pawłem, wywiązała się pomiędzy nimi pewna nić porozumienia, podsycana szeregiem emocji, które wylewają się ze stron tej powieści. Mężczyzna starał się we wszystkim wspierać dziewczynę, czym bardzo zaplusował w moich oczach. Autorka postanowiła na takie zakończenie, które niesamowicie nurtuje i z pewnością zmusza czytelnika do zastanowienia się nad życiem. Poraz kolejny autorka pozytywnie mnie zaskoczyła. Moja ocena to 8/10.