Powieść o Obozie na Zgodzie. O poczuciu niesprawiedliwości i o tajemnicy, którą skrywało kilka pokoleń Ślązaków
Styczeń 1945. Rodzina Karola Plocha z trwogą, ale i z nadzieją oczekuje wkroczenia do Katowic wojsk Armii Czerwonej. Nikt nie wie, jak wyzwoliciele potraktują wielokulturowe miasto, które splata ze sobą historię dwóch narodów, a polsko-niemieckie małżeństwa takie jak Karola i Margot są powszechne.
Miesiąc później, gdy wydaje się, że to co najgorsze jest już za nimi, do domu Plochów pukają mężczyźni z biało-czerwonymi opaskami na ramieniu. Karol bez żadnego wyroku trafia do obozu w Świętochłowicach, gdzie panem życia i śmierci jest znany z okrucieństwa komendant Salomon Morel.
Średnia ocen 8,1 / 10
Twoja ocena
10 / 10
Masz na 5 półkach:
Przeczytane, Moja prywatna biblioteczka, Z historią w tle, Od wydawnictw/autorów/
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 2022-09-07
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 300
Język oryginału: polski
Tytuł recenzji: Tylko kwiatom jest obojętne, gdzie umierają
„Kto nie przeżył wojny, ten nigdy nie pojmie, jakie prawa nią kierują, kto nie przeżył wojny tutaj, na Śląsku, ten nie zrozumie, że nic nie jest czarno – białe".
Przeczytałam w swoim życiu wiele książek o tematyce wojennej i obozowej. Wydawało mi się, że kolejna taka historia nie będzie w stanie wstrząsnąć moim światem. Tyle przecież przeczytałam, tyle wiem i nic nie powinno mnie już zdziwić, zaskoczyć, czy zszokować, a jednak. Jest miejsce na tej ziemi, na Śląsku, które zostało okryte hańbą, o którym milczało się przez lata, a człowiek odpowiedzialny za niewyobrażalne upodlenie i śmierć ludzi, nigdy nie poniósł za to kary. Po wydarzeniach opisanych w książce i likwidacji obozu Salomon Morel został przeniesiony na stanowisko komendanta w innym obozie, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, przez długie lata był jeszcze odznaczany i powierzano mu inne stanowiska, doczekał emerytury, a gdy w 1991 roku zaczęto prowadzić przesłuchania w sprawie obozu na Zgodzie, Morel wyjechał do Izraela, gdzie spokojnie doczekał swoich dni, bo rząd tego państwa nigdy nie zgodził się na ekstradycję tego człowieka, jeśli w ogóle można określić go tym mianem.
Przez kilkadziesiąt powojennych lat w oficjalnym obiegu funkcjonowała teza, że dramat mieszkańców Górnego Śląska skończył się wraz z wyzwoleniem przez Armię Czerwoną. Zacytuję tu fragment publikacji pod red. Adama Dziuroka „Obozowe dzieje Świętochłowic Eintrachthűtte – Zgoda” : „Na historię Górnego Śląska, ziemi pogranicza narodowościowego, składa się wiele wydarzeń, które nie mieszczą się w schematach historii czarno-białej, wydają się niewygodne lub wstydliwe. W mapę skomplikowanych wydarzeń w dziejach tej ziemi wpisuje się obóz w Świętochłowicach – w latach 1943-1945 funkcjonujący, jako filia obozu Auschwitz a od lutego do listopada 1945 roku, jako obóz pracy dla volksdeutschów i Niemców”.
Trudno mi moje rozważania na temat książki Sabiny Waszut, nazwać recenzją. Ta książka moim zdaniem jest swoistym hołdem dla tych, którzy nie przeżyli. Również hołdem dla tych, którzy opuścili fizycznie obóz, ale nigdy nie pozbyli się go ze swojego umysłu i serca. Nie wiem, w jakie słowa ubrać moje myśli. To jedna z najtrudniejszych recenzji w moim życiu, okupiona łzami i bólem serca.
„Bo czyj tak naprawdę był ten kawałek ziemi, z rąk do rąk od samych początków ludzkiej pamięci przekazywany? Czy warto było o to jakiekolwiek spory toczyć? Każdy przecież mógł nosić w sercu własny Śląsk”.
Katowice to było wielokulturowe miasto, w którym splatała się historia dwóch narodów. Polsko – niemieckie małżeństwa, takie jak Plochów były dość często zawierane i akceptowane przez społeczeństwo. Mieszkańcy z nadzieją, ale też z ogromną trwogą oczekują wkroczenia do Katowic Armii Czerwonej, a gdy ci wreszcie opuszczają miasto, wszystkim wydaje się, że przerażający czas wojenny jest już za nimi i mogą odetchnąć z ulgą. Wtedy do drzwi mieszkania Plochów pukają mężczyźni z biało-czerwonymi opaskami na rękawach. Karol w środku nocy, bez żadnego wyroku zostaje zabrany z domu i osadzony w obozie w Świętochłowicach, gdzie na terenie dawnego obozu koncentracyjnego zgotowano ludziom piekło. Panem życia i śmierci jest tutaj znany z okrucieństwa komendant Salomon Morel.
Mieszkańcy Katowic najpierw obawiali się Niemców, którzy za najmniejszy objaw sprzeciwu karali śmiercią, potem Armii Czerwonej, która niczym zaraza przetoczyła się przez miasto i gdy wydawało się, że przeżyli i będzie normalnie, wielu z nich podobnie jak Karol niespodziewanie trafiają do piekła na ziemi. Gdy, byli świadkami pędzonych przez Niemców niczym zwierzęta więźniów do obozu Eintrachthűtte, nie przypuszczali nawet, że staną się kimś podobnym w innym czasie i w rękach innych ludzi.
Ploch jest przerażony tym, co go spotkało i wielu ludzi, których znał, to w pewnym sensie nawet rozumie tę nienawiść do języka niemieckiego, bo to przecież język wroga, ale przecież ten język należał do wielu tutejszych ludzi. ”Język nie jest niczemu winien, za język nie powinno się karać”. Gnany niczym bydło z innymi przez miasto już wie, że ten dzień stanie się początkiem czegoś strasznego, wejściem do ciemnego tunelu, z którego nie ma powrotu, chociaż jego przyjaciel nauczyciel Janosch wciąż wierzy w potęgę rozumu i ufa, że właśnie on odpowiada za człowieczeństwo i bez względu na wszystko ostatecznie zwycięży z okrucieństwem i brutalnością, bo to ostatnie nie leży w ludzkiej naturze. „Karol kreśli na piersi znak krzyża i choć widzi, że inni robią podobnie, gdzieś z tyłu głowy pojawia się niechciana myśl, że tam, gdzie ich prowadzą, Boga już nie ma”. Dlaczego więźniowie się nie buntują? Nie próbują atakować strażników, chociaż przeważają ich liczebnością i nie walczą o wolność? „Wystarczy ludziom i odebrać nadzieję, wystarczy wmówić im, że są jedynie numerkami w księdze osadzonych, zadanymi na łaskę i niełaskę strażników, a oni szybko w to uwierzą. Zbyt szybko”. Poza tym każde z nich pozostawiło za murami obozu kogoś bliskiego, którym ci z łatwością mogli zgotować los podobny do ich lub jeszcze gorszy.
Sabina Waszut opisuje niewyobrażalne cierpienia, będące udziałem setek ludzi, którzy znaleźli się w obozie przypadkiem, przez pomyłkę, bo ktoś na niego doniósł, bo był Niemcem. Nikt się nad tym nie zastanawiał, nikogo nie obchodziły powody. Bez sądu, jakiegokolwiek wyroku, zdani na łaskę okrutnego człowieka. Autorka opowiada o powojennym obozie w Świętochłowicach, o którym historia zapomniała lub raczej chciała zapomnieć. Stworzyła przejmującą powieść opartą na faktach, której bohaterowie istnieli naprawdę. Na potrzeby fabuły Sabina Waszut dodała kilka fikcyjnych postaci, ale też takich, które są zlepkiem kilku prawdziwych osób, o czym informuje na samym początku książki. Autorka snuje pełną bólu opowieść, która ściska gardło i łamie serce. Nie oskarża, nie rozlicza, przedstawia nieznane dotąd fakty. Ci, którym udało się przeżyć, żegnali to znienawidzone miejsce, ale tak naprawdę nigdy z niego nie wyszli. Tytułowe ogrody są w pewnym sensie symbolem cierpienia tych ludzi, ale też zarazem nadzieją, że wszystko kiedyś przemija i się odradza niczym roślinność na wiosnę. O tym miejscu i ludziach, którzy zginęli tylko, dlatego, że byli Ślązakami, nie wolno jednak zapomnieć, powinno się o tym wciąż i na nowo przypominać. Głośno i dosadnie mówić, bo te niechlubne karty historii chciano zepchnąć w niepamięć. Nie można milczeć, tak jak osadzeni, bo ci, którzy ich napiętnowali, zmusili potem do milczenia. My nie musimy milczeć, za to powinniśmy pamiętać i wciąż o tym mówić. Niestety winni tych zbrodni nigdy nie ponieśli za to kary ani nie przeprosili. Nawet gdyby to zrobili, to czy można przeprosić za to, co jeden człowiek zrobił, drugiemu. O tym się nie da zapomnieć i nie należy tego robić. Jestem bardzo wdzięczna autorce, że podjęła się trudu napisania książki o Ślązakach, których potraktowano tak niesprawiedliwie, o tuszowanej latami tragedii. O obozach koncentracyjnych mówił cały świat, a o obozie w Świętochłowicach tak długo milczał. Zbyt długo.
„Wszyscy baliśmy się rogatych diabłów uganiających się z widłami za grzesznikami. Przerażały nas pazury rozdzierające ludzkie ciała. Byliśmy głupi. Piekło to nie diabły, ale zwyczajni ludzie o niewinnych twarzach. I to jest najstraszniejsze”.
Historia pełna jest opowieści o miejscach kaźni i obozach zagłady stworzonych przez hitlerowców między innymi na terenie Polski. Większość ludzi przynajmniej słyszała takie nazwy jak: Auschwitz-Birkenau, KL Lublin w Majdanku, Gross-Rosen, Sobibór czy Treblinka. Wiele powstało artykułów, powieści, reportaży, które przybliżają nam dramat ludzi mierzących się z koszmarem wojny. Czy jednak spotkaliście się z informacjami na temat świętochłowickiego obozu pracy o pięknej, ale jakże nieadekwatnej do sytuacji nazwie Zgoda? Ja poznałam to miejsce dzięki powieści Sabiny Waszut "Ogrody na popiołach" i wciąż trudno mi uwierzyć, że o tak ważnym temacie praktycznie wcale się nie mówi.
Jest styczeń tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku. Udręczeni wojną mieszkańcy Katowic oczekują z nadzieją przybycia do miasta wyzwolicieli, wojsk Armii Czerwonej. Oczywiście są również obawy, ponieważ ludzie nie wiedzą, czego się spodziewać, jednak u wielu z pewnością pojawia się myśl, że gorzej niż z hitlerowcami chyba być nie może. Rodzina Karola Plocha również z niepokojem wygląda czerwonoarmistów, licząc na powrót względnej normalności i godne życie. Katowice jednak to miasto dwóch narodów, gdzie mieszkają Polacy i Niemcy, a małżeństwa są mieszane, jak u Plochów. Żona Karola, Margot, jest Niemką.
Kiedy pewnego dnia w drzwiach mieszkania Plochów stają mężczyźni z biało-czerwonymi opaskami na ramionach, Karol nie ma pojęcia, w jaki koszmar zamieni się jego życie na najbliższe miesiące. Margot z ich synkiem Piotrusiem obserwuje z lękiem, jak Karol zostaje bez wyroku skierowany do obozu pracy w Świętochłowicach, gdzie zastaje innych więźniów, których uznano za wrogów ojczyzny i zbrodniarzy. Tymczasem ich jedyną winą było to, że byli innej narodowości, innego wyznania czy mówili innym językiem, a często lądowali w tym piekle w ogóle bez powodu. Byli Ślązakami i zapłacili za to straszną cenę.
Autorka bardzo realistycznie opisała tragiczne warunki panujące w obozie, głód, wszy, pluskwy, szczury, a w konsekwencji choroby, na które umierali więźniowie. Część osadzonych wychodziła do pracy poza obóz, ale większość spędzała czas w barakach, czując jak opuszcza ich nadzieja na ratunek. Panem życia i śmierci w tym miejscu był komendant Salomon Morel. To od niego zależało, czy więźniowie przetrwają kolejny dzień.
Karol Ploch dobrowolnie zgadza się dołączyć do mieszkańców baraku numer 7, gdzie został przydzielony Jan Janosch, nauczyciel i przyjaciel Plocha. Był to najstraszniejszy z baraków w obozie, a znajdujący się w nim więźniowie byli najgorzej traktowani, ponieważ podejrzewano ich o konszachty z nazistami. W tym miejscu nie należało spodziewać się niczego dobrego. Nawet za przyniesienie jedzenia osadzonym bliskim można było wylądować w obozie, co spotkało córkę jednego z współmieszkańców Karola.
Wbrew wszystkiemu Karolowi udaje się nawiązać nić przyjaźni z kilkoma mężczyznami, z którymi dzieli ten ciężki los. Dzięki temu łatwiej mu znosić trudy kolejnych dni. Jego myśli krążą wokół ukochanych osób, żony i synka, których zostawił w Katowicach. Czy poradzili sobie sami? Czy Margot nie została zabrana jak on i umieszczona w obozie? Karol z niepokojem obserwuje kobiety, które trafiają do obozu, wypatrując żony i podejmuje ryzyko przekazania jej informacji, aby za żadne skarby nie przychodziła pod bramę tego piekła.
Krótkie rozdziały opowiadają kolejne wydarzenia, których Karol jest uczestnikiem lub świadkiem. Wciągają bardzo szybko i angażują myśli i emocje czytelnika.
Sięgnijcie po tę powieść i poznajcie historię obozu pracy Zgoda, o którym wciąż niewiele się mówi, chociaż wydarzyły się tam straszne rzeczy.
,,Ogrody na popiołach. Powieść o powojennym obozie, o którym milczała historia".
O obozach koncentracyjnych, o obozach pracy tworzonych przez Nazistów słyszeli wszyscy. Półki księgarskie uginają się o pod powieściami inspirowanymi wydarzeniami z czasów II Wojny Światowej. O tym co działo się zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej, rzadko się mówi, to okres często pomijany w literaturze. A o tym, co działo się na Śląsku w 1945 roku, nie mówiło się głośno, aż do lat 90-tych XXw. Jedną z takich białych plam w historii Śląska jest obóz pracy na Zgodzie. Obóz na Zgodzie w Świętochłowicach, był podobozem Auschwitz, ,,ewakuowanym" w styczniu 1945 roku, a niedługo potem, bo już od lutego 1945r. wykorzystanym przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego do osadzania tam ,,Volskdeutschów", Niemców, Polaków, Ślązaków, Żydów, Ukraińców, Austriaków, Rumunów i innych obywateli polskich, pochodzących z terenu Górnego Śląska, oskarżanych m.in. o podpisanie volkslisty lub o ,,niechęć do komunistycznej władzy". Wśród osadzonych znalazła się również m.in. Amerykanka oskarżona o szpiegostwo, czy Holender, bo był zbyt aryjski.
To o tym obozie postanowiła napisać Sabina Waszut, opierając swoją powieść na fikcyjnych i prawdziwych postaciach, wstawiając listy znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej, listy, w których bliscy zaświadczali, że osadzony/osadzona jest dobrym Polakiem.
Głównym bohaterem powieści jest Karol Ploch, Ślązak mieszkający w Katowicach, mąż Niemki Margot. Wkroczenie Armii Czerwonej do Katowic miało być zakończeniem długiej wojny i przynieść upragniony pokój. Szczęście nie trwało długo, Karol jak wielu innych, zostaje wyciągnięty z domu i bez wyroku osadzony w Obozie na Zgodzie. Chcąc opiekować się swoim nauczycielem z czasów szkolnych Janem Janoschem, trafia do ,,brunatnego baraku", jak nazywany jest barek w którym ,,trzymają (..) partyjnych i tych, co byli w Hitlerjugend."
Dla Karola i innych osadzonych w Obozie zaczyna się ciężki czas. Bezwzględny komendant obozu Salomon Morel nie będzie miał litości dla Niemców. Czy Karolowi uda się przetrwać?
Powieść osadzona jest w dwóch liniach czasowych, w latach 90-tych XX w. oraz w końcówce wojny i roku 1945r, kiedy ,,funkcjonował" Obóz na Zgodzie. Jak wspomniałam wcześniej, autorka posiłkowała się dokumentami IPN oraz pamiętnikiem spisanym przez Erica van Calesterena, Holendra, który jako młody chłopak trafił do obozu, a po jego opuszczeniu spisał swoje przeżycia.
Obóz o którym się nie mówi, tragedia, która rozegrała się w tysiącach śląskich domów, a która przeszła bez echa. Historia nie może o tym zapomnieć, mimo, że sprawcy tego okrucieństwa uniknęli odpowiedzialności. A dziesięć miesięcy funkcjonowania obozu pochłonęło ok. 2000 żyć.
Margot pisała w liście do swojego męża ,,Chciałabym poznać kogoś, kto też ma bliskiego na Zgodzie, ale tego obozu przecież nie ma. Nie istnieje w żadnych rozmowach, ani nawet w najcichszych szeptach."
Jeśli lubicie powieści z przejmującą historią, niestety historią, która się wydarzyła, to koniecznie sięgnijcie po ,,Ogrody na popiołach. Powieść o powojennym obozie, o którym milczała historia".
Sabiny Waszut. Ostrzegam lojalnie, będziecie potrzebowali sporo chusteczek, a ta historia zostanie z wami na długo.
Serdecznie polecam.
Wzruszająca i przywołująca wspomnienia opowieść ze Śląska. "Piękna historia o przyjaźni, sile rodzinnych więzi i szacunku do drugiego człowieka ponad...
Syczeń 1945 roku. Armia Czerwona zbliża się do Kunzendorfu. Dla garstki kobiet i dzieci, które nadal przebywają w Domu Matek ośrodka Lebensborn, nadchodzi...
Przeczytane:2022-10-12, Ocena: 5, Przeczytałem,
Powieści kryjące w sobie nieznane fakty historyczne, wydarzenia, o których nie mówiono głośno lub nie przywiązywano wagi w szkole, zwykle budzą moją ciekawość i rodzą pytanie: dlaczego było o nich tak cicho? Ważnych wydarzeń dla naszej tak bliskiej historycznej przeszłości nie wolno pomijać, dlatego cieszę się, że Sabina Waszut w powieści „Ogrody na popiołach”, ujawniła prawdę o powojennym funkcjonowaniu obozu w Świętochłowicach, gdzie katem był żydowskiego pochodzenia Salomon Morel.
Słowami powieści Autorka kreśli historię rodziny Karola Plocha, oczekującej na koniec wojny, jednak brutalnie zostaje pozbawiona nadziei na spokojne dalsze życie. Mężczyzna bezpodstawnie trafia do byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego, wraz z innymi niesłusznie pozbawionymi praw więźniami – cierpi z powodu narodowości, wyznania, języka. Przy życiu trzyma go tęsknota za rodziną i mimo wszystko wiara, że to on, a nie żona Margot jest w tym okrutnym miejscu, a on przecież da sobie radę. Ukojenie przynoszą mu pisane listy do ukochanej – również te kreślone w myślach. Czy Karolowi wystarczy siły i woli życia, by dotrwać do zakończenia koszmaru w Świętochłowicach?
„Ogrody na popiołach” to mocno przejmująca powieść, oparta na prawdziwych wydarzeniach, które nie powinny mieć miejsca w powojennej Polsce. Ujawnia dotąd ukrytą prawdę historyczną, tak tragiczną dla Ślązaków, dopiero po latach wychodzącą na jaw i szokującą świat. Tę poruszającą powieść, po prostu trzeba przeczytać!