W surowym klimacie Islandii rodzą się trudne uczucia.
Niewielkie miasto na Islandii położone z dala od głównej drogi przyciąga życiowych rozbitków i otwiera ramiona fiordu dla zupełnie nowych mieszkańców. Ilona, Maríanna i Bjarni. Ich losy splatają się z życiem tych, którzy przybyli tu dawniej. Układają się w Kroniki islandzkie, wnikliwe studium relacji międzyludzkich. To powieść o matkach, synach i córkach. O tym, jak trudno być daleko, i o tym, że jeszcze trudniej - blisko. I o słowach, które nie mogą oddać istoty rzeczy, i o milczeniu, które przynosi ulgę.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2022-02-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
RECENZJA PREMIEROWA - książka ukazała się 22 lutego nakładem Wydawnictwo Replika
,,Odgłosy ciszy. Kroniki islandzkie" to psychologiczna powieść o trudnych relacjach rodzinnych, skomplikowanej przeszłości i tajemnicach, które wychodzą stopniowo na jaw.
Było to moje pierwsze spotkanie z prozą Wioletty Leśków-Cyrulik. Pierwsze, ale udane i zachęcające do sięgnięcia po jej dwie wcześniejsze książki.
Akcja rozgrywa się współcześnie w małym islandzkim miasteczku. Tu splatają się losy kilku postaci, które mają za sobą trudne doświadczenia, a i w bieżącym życiu nie potrafią poradzić sobie z różnymi codziennymi przeciwnościami oraz traumami sprzed wielu lat.
Agnieszka, jej mąż, Jan, i ich mała córeczka tworzą rodzinę, w której od początku wyczuwa się napięcie.
Po tym jak Polka ułożyła sobie życie z Islandczykiem, po latach niespodziewanie na wyspie zjawia się matka kobiety. Przywołuje to wiele niechcianych i bolesnych wspomnień, które są dla czytelnika kluczem do zrozumienia motywów postępowania bohaterów.
Życiowymi rozbitkami okazują się również miejscowy lekarz, Bjarni, a także Marianna, szefowa i przyjaciółka Agnieszki.
Intrygującą rolę w relacjach między bohaterami odgrywa Ilona, matka Jana, która stara się łagodzić spory, jest rozważna i ciepła, chociaż też daleko jej do bycia szczęśliwą.
,,Odgłosy ciszy" to powieść, w której zimny, surowy klimat Islandii zdaje się współgrać z emocjami postaci.
Taka też jest proza Wioletty Leśków-Cyrulik, oszczędna, wyważona, ale niepozbawiona literackiego piękna, które uwidacznia się zwłaszcza w opisach przyrody i miejsc.
Między bohaterami często zapada cisza, nie zawsze chcą i potrafią rozmawiać, jednak trudno wyobrazić sobie wyjaśnienie różnych zagmatwanych spraw bez dialogu lub chociażby monologu.
Czasem jednak cisza potrafi być bardzo wymowna... - i o tym też jest ta książka.
Autorce udało się w przekonujący i poruszający sposób ukazać skomplikowane relacje międzyludzkie, a emocje bohaterów są tak sugestywnie opisane, że momentami zdają się udzielać czytelnikowi.
,,Odgłosy ciszy" to nie jest proza lekka i przyjemna.
Nie odpoczywa się przy niej, a jednak ma ona w sobie dziwny magnetyzm, który sprawia, że trudno oderwać się od lektury. Może dlatego, że bardzo chce się poznać zakończenie, a może dlatego, że czasem warto zmierzyć się z książką, która nie głaska, tylko boleśnie drapie.
Polecam każdemu, kto szuka w literaturze czegoś więcej niż tylko rozrywki.
BEATA IGIELSKA
On kocha ją, a ona jego - tak mogłaby się zacząć historia o miłości. Jednak gdy w grę wchodzą lęki z przeszłości, może to nie wystarczyć do ułożenia...
Przeczytane:2022-04-04, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie czytelnicze 2022,
Z twórczością tej autorki spotkałam się po raz pierwszy i muszę przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia. Książka ani nie spowodowała wielkiego ,,wow", ani mnie nie nudziła, być może sprawił to czas, w którym przyszło mi czytać tę lekturę, kiedy moje myśli co chwilę ulatywały w stronę tego co dzieje się obecnie w Ukrainie.
Z całą pewnością nie jest to książka lekka, głównie mam tu na myśli stronę psychologiczno-emocjonalną i z pewnością należy ją czytać spokojnie, z sercem i ze zrozumieniem.
Czytając ją miałam wrażenie, że fabuła jest kontynuacją czegoś i nie pomyliłam się. Po skończeniu zaczęłam ,,szperać" w sieci i okazało się, że jest to druga część kronik Islandzkich i bohaterowie z którymi spotkałam się w tej powieści, już gdzieś, kiedyś zaistnieli.
Przedstawione w książce trudne relacje między matką a córką, bardzo obrazowo pokazują relacje międzyludzkie, pełne niedomówień, latami skrywanych żalów, wyrzutów sumienia. Ale przedstawiają również tęsknoty zamienione kiedyś w pretensje, gdzie panuje głód miłości, który nie zawsze można zaspokoić, bo kiedyś coś zostało zaprzepaszczone. Takie poczucie wewnętrznego osamotnienia prowadzi często, do latami pielęgnowanych traum wynikłych z czegoś, czego jako dziecko trudno było zrozumieć.
Autorka w bardzo ciekawy sposób pokazuje jak trudne czasami bywają próby radzenia sobie ze zwykłymi sprawami codzienności, kiedy gdzieś głęboko w zakamarkach umysłu wciąż przechowywane są traumy przeszłości. Nie zawsze można słowami przekazać to, co chciałoby się powiedzieć, co od lat układa się, ale tylko gdzieś w środku, w sercu. Bywa, że czasami można ułożyć zdania i powiedzieć je tak, że jeszcze bardziej mogą zranić.
Może czasami warto milczeć? Jak często milczenie jest czymś wymowniejszym niż wypowiedziane na głos słowa, zwłaszcza te rzucone pod wpływem emocji, które zamiast działać na rzecz porozumienia, jeszcze bardziej oddalają, zakłócają ten wewnętrzny i często bardzo pozorny spokój.
Z całą pewnością mogę jednak przyznać, że książka jest unikatowa, jest indywidualnością, która przyciąga pewnego rodzaju szczerością i bolesnym realizmem emocji. Myślę, że nie znajdziecie wśród zalewanych rynek książkowy powieści o podobnej fabule, bo to nie jest książka dla każdego, myślę, że jest skierowana do bardzo wybiórczej grupy czytelników.
Agnieszka, jej mąż, Jan, i ich mała córeczka tworzą szczęśliwą rodzinę, ale coś powoduje, że od początku wyczuwa się między nimi jakieś trudne do zidentyfikowania napięcie.
Z jednej strony jest to mądra, głęboko poruszająca wszelkie struny emocjonalności a z drugiej strony to trudna i dość wymagająca lektura. I muszę przyznać, że chociaż tak jak napisałam na początku, że książka nie wywołała we mnie tego ,,wow", to jednak nie mogę przestać o niej myśleć.
Moim zdaniem, dość intrygującą a zarazem ciekawą rolę w relacjach między bohaterami odgrywa matka Jana, która stara się łagodzić spory i te wyraźnie odczuwalne i te skryte gdzieś głęboko we wnętrzu. Jest to kobieta rozważna i ciepła, chociaż chyba nie jest osobą szczęśliwą.
Zimny, surowy klimat Islandii opisany w książce, jak gdyby współgra z tym co przeżywają ludzie, współgra z ich emocjami. Jest jakby bohaterem drugoplanowym. Jest to jeden z nielicznych czynników, które powodują, że powieść z jednej strony nie jest oszczędna w emocje, a z drugiej niepozbawiona swoistego prozatorskiego piękna. I chociaż opisom przyrody daleko do piękności (chociaż to jest uzależnione oczywiście od gustu), ale to tylko dlatego, że jak wiadomo Islandia jest krajem dość specyficznym, opisy przyrody i miejsc są zarówno surowe jak i piękne.
Myślę, że autorce bardzo dobrze udało się w wielce przekonujący a zarazem poruszający sposób przekazać skomplikowane relacje międzyludzkie, często trudne i niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka. Być może zasługą tego jest styl jakim pisze, taki nieco nostalgiczny, spokojny, a zarazem odważny w przekazywaniu uczuć i emocji.
I chociaż nie jest to lektura z tych lekka, miła i przyjemna, bo wywołuje sporo emocji i zmusza do refleksji, to czytając ją trudno jest się od niej oderwać. Jest jak magnes. Ukazuje bolesną prawdę, która tkwi gdzieś głęboko.
Z pewnością jest to książka dla wymagającego czytelnika, takiego, który szuka w powieści nie tylko rozrywki.
Polecam książkę każdemu, kto kocha Islandię i kto lubi powieści psychologiczne.