Prywatne śledztwo w sprawie rozpoczynają Magda, żywo zainteresowana pewnym młodym policjantem, jej były chłopak Paweł, początkujący dziennikarz, a także grupa starszych pań, które pod wpływem filmików z YouTube'a zaczynają wierzyć w demona mordującego pisarzy...
Wydawnictwo: DRAGON
Data wydania: 2019-10-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Książka Iwony Banach,to dość specyficzny gatunek literacki ,czyli komedia kryminalna,przeznaczona jest zatem dla każdego czytelnika , który przy czytaniu chce znależć wątki kryminalne z duża dozą poczucia humoru, a tego Autorce zaiste nie brakuje .
Akcja toczy się w małym miasteczku począwszy od incydentu w bibliotece przy spotkaniu autorskim ,aż po mała chatkę Emilii , czekającej na koniec świata .
Trupów i podejrzanych nie brak,intryga goni intrygę ,glówni bohaterowie są opisani z dużym poczuciem humoru, jest również wątek miłosny .
Ksiażka ,co mi się bardzo w niej podobało, trzyma w napięciu do ostaniej strony,gdzie na koniec dopiero czytelnik znajdzie motyw sprawy, morał, i szcześliwe zakończenie .
Polecam dla rozrywki na długi nudny wieczór
Lekko zwariowane, delikatnie niebezpieczne, ale przede wszystkim wywołujące salwy śmiechu, albo choć chichot, z pewnością uśmiech na twarzy, tak moim zdaniem powinny prezentować się komedie kryminalne. Zebranie ciekawych postaci, uknucie dobrej intrygi, a to wszystko zabarwione sporą dawką humoru. Kiedy zabierałam się za książkę Iwony Banach liczyłam właśnie na taką kombinację, czy się sprawdziła?
Magda nie zgadza się z matrymonialnymi planami swojej matki, więc ta wysyła ją do ciotki, żeby zrozumiała jak źle żyje się samotnie. Szczególnie, że jej siostra uznawana jest za wariatkę szykującą się na koniec świata. Przyjazd Magdy łączy się z zabójstwem w domu ciotki. Ktoś zaczyna mordować pisarzy, a Magda chciałaby pomóc w śledztwie, które prowadzi przystojny Mikołaj. Do miasteczka dociera również Paweł, były chłopak dziewczyny, który za wszelką cenę chce odzyskać jej względy. Czy taka mieszkanka bohaterów poradzi sobie ze śledztwem i niebezpieczeństwem z nim związanym?
Pisarstwo może być szkodliwym zawodem, szczególnie kiedy na widoku pojawi się zazdrosny mąż. No bo jak to? Żona czyta książkę, a obiad nie podany, a mieszkanie nie posprzątane? Trzeba zrobić porządek z tym literatem, który zawraca w głowie małżonce. Liczę, że spojrzenie, jakie autorka pokazała w książce jest jednak mocnym krzywym zwierciadłem, choć niestety takie postawy zdarzają się też w rzeczywistości. Wizyta męża w bibliotece i próba uduszenia znanego autora na spotkaniu autorskim staje się początkiem wydarzeń. To on staje się głównym podejrzanym, ale czy słusznie?
Grupa bohaterów, każde na własną rękę, stara się poznać prawdę i odkryć, kto stoi za morderstwami. A galeria osobowości jest ciekawa. Prym wiedzie Paweł, dziennikarz z Warszawy, próbujący odzyskać względy Magdy. Zapatrzony w siebie wierzy, że to koło niego trzeba skakać. Kilkakrotnie robi z siebie pośmiewisko ale nadal podejmuje kolejne kroki, żeby pokazać jaki jest wspaniały, a jednocześnie zdyskredytować konkurenta.
Drugą ciekawą postacią jest Emilia, lekko zwariowana ciotka Magdy, która wierzy w bliski koniec świata i przygotowuje się do niego na wszelkie możliwe sposoby. Przede wszystkim zbiera zapasy wszystkiego, od puszek jedzenia, po książki i środki czystości. Wszystko trzyma w podziemnym bunkrze, a przed sąsiadami zabezpiecza się elektrycznym pastuchem i zasiekami. Przy tym wszystkim jest rzeczową i konkretną osobą.
Mamy jeszcze trzy szalone kobiety, które ukończyły internetowy kurs demonologii i teraz w całej sprawie widzą dotyk sił nieczystych. Planują wykorzystać swoje rzekome zdolności na pokonanie zła, choć nie działają do końca własnymi rękami.
Kilka razy wydarzenia przybierają lekko przerażający obrót, wystarczy odpowiednia chwila, przeinaczenie faktów i tragedia gotowa. Magda jest na to doskonałym przykładem. W tym wszystkim to ona jest najbardziej stonowaną postacią, która staje w centrum wydarzeń.
Historia jest ciekawa i zabawna. Relacje między bohaterami, dziwne sytuacje, które tworzą, oraz gonienie za mordercą, który wydaje się nieuchwytny, sprawia, że książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem. Autorka postawiła na lekki humor, przerysowane, choć w większości sympatyczne postacie i sytuacje z życia wzięte. Wszystko tworzy historię lekką i przyjemną, z którą warto spędzić czas.
"Powieść „Niedaleko pada trup od denata” okazała się być jedynie – co mówię z żalem – stratą czasu. Po jej kontynuację na pewno nie sięgnę, co nie oznacza oczywiście, iż w tym momencie przekreślam również jej autorkę. Pani Iwonie dam bowiem jeszcze szansę w przyszłości, gdyż w swym literackim dorobku ma kilka innych książek, które być może zdołałyby mi się bardziej spodobać, niż w/w komedia kryminalna."
O tym, dlaczego oceniłam ją tak a nie inaczej, piszę na moim blogu, na który was zapraszam :)
https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-niedaleko-pada-trup-od-denata-iwona-banach/
Jestem świeżo po przeczytaniu dwóch książek Iwony Banach.
Jako fanka komedii kryminalnych te książki oceniam na 5, fajnie się czytało jednak w pewnym momencie miałam ochotę czytać co 2 stronę.
Długie zdania, które mnie momentami zaczynały nudzić.
Sama fabuła bardzo i zawiła do końca nie wiadomo kto jest mordercą, plus również za to że, że koniec książki jest delikatnym wstępem do kolejnej części (chociaż bardziej wyczuwalne jest to w "Głodnemu Trup na myśli")
Polubiłam Mikołaja i Magdę a także zwariowaną ciotkę Emilię no i jeszcze Paweł.
Bardziej przekonała mnie twórczość Małgorzaty Kursy i nadal tak pozostaje.
"Niedaleko pada trup od denata" otwiera nową serię komedii kryminalnych Iwony Banach. U mnie książka leżała na półce ponad pół roku, a gdy już udało mi się po nią sięgnąć, to naprawdę zastanawiałam się dlaczego tak długo kazałam jej czekać! Po nie całkiem łatwym początku, w którym musiałam przyzwyczaić się do stylu autorki (jest dosyć konkretny, mocny, nie ma tu tematów tabu, nie przebiera też w słowach), lektura okazała się naprawdę zabawna! Co tu się nie dzieje! Ilość zabawnych, absurdalnych sytuacji jest naprawdę duża, a bohaterowie są mocno oryginalni. Ja pokochałam Emilię, starszą panią, która przygotowuje się na apokalipsę. Ma bunkier, pełno konserw, a ostatnio nawet wykopała dookoła domu fosę. Postać rewelacyjna, naprawdę! Ogromnie się cieszę, że mam kontynuację tej książki na półce, bo z największą przyjemnością poznam dalsze losy Emilii. I Magdy, jej siostrzenicy, która chyba będzie przewodnią postacią serii. "Niedaleko pada..." polecam wszystkim lubującym się w komediach kryminalnych!
Z przyjemnością sięgnęłam po komedię kryminalną Iwony Banach Niedaleko pada trup od denata, gdyż znam jej poczucie humoru. Czasem trzeba się… zakalapućkać!
Pomieszczenie, wypełnione po brzegi miłośniczkami literatury romantycznej, z wypiekami zarówno w rękach, jak i na twarzach, było salą wystawową biblioteki publicznej. (s. 5)
W miasteczku kobiety czytają dużo romansów. Nie podoba się to ich mężom. Patologia się rozprzestrzenia. W krótkim czasie ktoś zamordował dwoje pisarzy i próbował trzeciego. Rusza śledztwo policji i dochodzenie trzech kobiet, o ile tak to można nazwać. Bo one wiedzą, a raczej widzą, kto jest mordercą. Drogą dedukcji pozazmysłowej! W tym specjalizują się trzy wariatki, znaczy się starsze panie, które na Youtube przeszły internetowe wtajemniczenie i ukończyły kurs. Mają moce! I certyfikaty! Mogą łowić demony legalnie. No i łowią… O mamuniu, jak one łowią! Bez strat się nie obejdzie, także w ludziach pokonanych uszczerbkami na/w zdrowiu.
„Gust nie uratuje ci życia, a porządny wał ziemny obłożony oponami już tak”. (s. 25)
Apokaliptyczna wariatka, prepperka Emila Gałązkowa z końcowoświatowym szaleństwem okraszonym pasją mykologiczno-puszkowo-książkową zadziwiła mnie… psią sralnią Rafaela i wyglądem swego domostwa. Aż się za głowę złapałam, ile ona miała tych pomieszczeń i gdzie! I jak „pieszczotliwie” o nie dbała, odgradzając posesję od zawistnych sąsiadów. Jej dom funkcjonuje według zasady: Mój dom, moja twierdza. Choć w moim mniemaniu bardziej: Moja posesja, moja twierdza. Sama właścicielka może się w niej znokautować.
To normalnie katastrofa. (s. 114)
Lubię, jak coś się dzieje w powieści, a tu dzieje się wiele. Akcja co rusz dokonuje zwrotów… pełnych za sprawą nieujarzmionej wyobraźni autorki. Wartka akcja porwała mnie od spotkania autorskiego z rękoczynami. Gdy doszło do kumulacji w kulminacji, płakałam ze śmiechu i nie mogłam dalej czytać, bo ocierałam płynące łzy. Tak, płakałam nad książką i to nie raz. Jeśli ktoś nie zna poczucia z humorem Iwony Banach, to powinien nadrobić zaległości (proponuję zacząć od obyczajówek). Ja się zawsze przy nich świetnie bawię, a banan nie chce zniknąć z mej twarzy. Pomysły autorki, pomieszanie z poplątaniem (zakalapućkanie), neologizmy, zabawa słowami, abstrakcje i dziwactwa, słowem: armagedon. Spróbujcie wyobrazić sobie zębate pranie, jazdę kartoteką, żelazko do podłogi czy ucórcowienie. Da się? Z Iwoną się da. Tak jak stosowanie imiesłowów do mordowania. Humor w wersji black.
Panie aspirancie, ale biorąc pod uwagę sytuację, bo najpierw to chyba na SOR, ale potem to czy ja wiem? Okulistyka, weneryczny czy psychiatryk? (s. 230)
W książkach Iwony nie może zabraknąć przezabawnych bohaterów: Magdzini absztyfikant, dziennikarz Paweł z przerostem ego kroczący wyboistą drogą do matrymonialnych pieleszy; demoniczne wariatki przeszkolone by internet; wariatka Emilia, córka szalonego wynalazcy, wypatrująca końca świata jak zbawienia. Ba! Nawet wielkie bydlę Rafael rozsmakowany w butach bawi do łez. Ważni są też inni: zakochujący się aspirant Mikołaj, siostrzenica prepperki rozsądna zwykle Magda, pisarz romansów Artski z niebywałym gustem architektonicznym, recepcjonistka z pensjonatu, matka Magdy.
Okolica pełna była prawdziwych mężczyzn, takich, co to nie piorą skarpetek, nie jeżdżą po trzeźwemu i nie wiedzą, że homo jest sapiens. (s. 13)
Jednak jak się uważniej przypatrzeć, to pod warstwą humoru ukryta została polska małomiasteczkowa mentalność – plotki, bezpodstawne oskarżenia, szukanie winnych, psucie komuś opinii, przypinanie łatek, rozsmakowanie w procentach, patologia w rodzinie. Mentalność mieszkańców miasteczka zatrważa, jeśli chodzi o pojęcie modelu typowej rodziny. Tu ludzie wierzą w demony i duchy, a nawet je widzą!
Im więcej zamieszania, tym mniej konkretów. (s. 317)
Konkrety w powieści są, nauka też z niej płynie. Uważajcie na spotkaniach autorskich. Ograniczcie zamiłowanie do czytania romansów. Poznajcie statystyki morderstw popełnianych według płci. Odkryjcie prawdziwy skarb. A gdy padnie trup obok denata, to czytajcie dalej i bawcie się z czarnym humorem Iwony Banach. Poprawa humoru gwarantowana!
"Niedaleko pada trup od denata" czyli komedia kryminalna. Właśnie przez takie połączenie gatunków z ogromną przyjemnością sięgnęłam po tę książkę. A jak było? Już mówię.
Powieść nie wywarła na mnie tak wielkiego wrażenia jak oczekiwałam. Troszkę się zawiodłam nie ukrywam. Jak dla mnie za mało było tutaj sytuacji, podczas których wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Co prawda były momentu kiedy autorka mnie rozbawiła, ale nie tak wiele razy jak chciałam i nie z takim "przytupem" jak oczekiwałam.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny to był całkiem fajny - jednakże troszkę za mało rozwinięty i dopracowany. Wydaje mi się, że mój odbiór jest taki, gdyż ja czytam mnóstwo kryminałów i po tym gatunku oczekuję zawsze petardy. Ale, ale tutaj mamy dwa w jednym więc jak najbardziej było ok. Nie mogę tutaj nic złego powiedzieć.
Ogólnie rzecz biorąc jeśli potraktować powieść z takim lekkim przymrużeniem oka, to jest to przyjemna lektura, która umili nam te deszczowe wieczory. Wiecie ciepła herbatka i kocyk. :D
Dużym atutem jest to, że Pani Banach ma lekkie pióro, płynnie przechodzi z jednej akcji w kolejną i dzięki temu nie mamy problemu z wciągnięciem się w fabułę już od samego początku. Jest dość ciekawie i zdecydowanie tak inaczej. Więc jak najbardziej można sięgać po tę pozycję. ;)
Każde miasteczko ma swoje tajemnice. Trzy morderstwa starszych kobiet dają początek skomplikowanemu śledztwu. Jaki proceder miał miejsce w tajemniczym...
Na terenie utworzonego przez pewną pasjonatkę kryminałów Prywatnego Parku Zbrodni, dochodzi do morderstwa. Tymczasem nieopodal odbywa się zlot blogerek...
Przeczytane:2020-05-12, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku (100), Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
Sięgając po książkę Iwony Banach "Niedaleko pada trup od denata" liczyłam na dobrą lekturę, wszak to komedia kryminalna. Miałam już styczność z tym gatunkiem, zatem wiedziałam czego się spodziewać. Czy był to miło spędzony czas?
W niewielkim miasteczku dochodzi do próby uduszenia pisarza, podczas spotkania autorskiego w bibliotece publicznej. Staje się to początkiem tragicznych i niewytłumaczalnych zdarzeń w tej okolicy. Niedługo później znalezione zostają dwa trupy i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie byli oni tej samej profesji co niedoszły uduszony. Dlaczego ktoś wziął na celownik właśnie pisarzy?
Sprawę próbuje rozwiązać miejscowa policja w osobie Mikołaja, któremu serce szybciej bije na widok Magdy, siostrzenicy lokalnej wariatki Emilii. Bliźniacza siostra Emilii - Amelia - zesłała tutaj córkę, by przemyślała zerwanie z Pawłem - dziennikarzem, którego niedoszła teściowa wręcz uwielbiała. A co obie panie mają wspólnego ze śledztwem? Otóż niecny plan Amelii zakłada odzyskanie przez Pawła jej córki i dlatego wysyła go do tamtejszego pensjonatu, nie wiedząc, że znajdzie się on w samym środku afer. Tylko czy Magda ponownie go zechce?
Zaś Emilia to zupełnie inna bajka - jeden z trupów zostaje znaleziony w jej kuchni a ona sama będzie wciąż nachodzona przez lokalnych złodziejaszków, bo przecież jej posesja skrywa wiele skarbów. W dość nietypowy sposób przygotowuje się na koniec świata. Kiedy dodamy do tego trzy pogromczynie demonów - z certyfikatami!, jest też samotna matka, zielony sernik, skradające się pomidory, problem alkoholowy oraz grzybki halucynogenne.
Owszem, książka zawiera wiele scen humoru sytuacyjnego, ale niestety - autorka nie przekonała mnie do swojej wersji komedii kryminalnej. Nie jest to pierwsza autorka, której komedia kryminalna, nie dostarcza mi zabawy, na jaką liczy się sięgając po ten gatunek. Właściwie to przez pięć wieczorów próbowałam powieść 'zmęczyć' i prawdę powiedziawszy marzyłam, by sięgnąć po coś innego. Widocznie to nie moja bajka, wszak nie każdy pisarz każdemu czytelnikowi 'leży'. Drażniły mnie szczegóły, które wielokrotnie nie wnosiły nic do sprawy, czasami było zbyt zawile, bo nie potrafiłam sobie zwizualizować czytanych opisów. Jeśli jednak lubicie gatunek to przeczytajcie, bo nie każdy ma tak jak ja.
Podsumowując - "Niedaleko pada trup od denata" to nie tylko poszukiwanie morderców czy demonów w ujęciu humorystycznym, ale również próba odzyskania partnera, walka o marzenia i nową miłość, samotne macierzyństwo, knucie i kombinowanie. Nie brakuje teorii spiskowych, obłędu ślubno-babcięcego, chaosu informacyjnego, tajemnic z przeszłości oraz kotów z własną sypialnią czy kozy z problemami psychicznymi. Ale jest to również książka o tym, co jest cenniejsze niż złoto.