Wydawnictwo: Videograf II
Data wydania: 2011-11-04
Kategoria: Rozrywka, humor
ISBN:
Liczba stron: 416
Taki jeden, mały ptaszek
Głównym bohaterem książki, a zarazem jej autorem jest Piotr Wojasz, katowiczanin, który urodził się w latach sześćdziesiątych, a jego młodość i czasy świetlności przypadły na okres peerelowski, czyli lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte dwudziestego wieku. Piotr nie miał najłatwiejszego dzieciństwa. Wychowywał się w domu despotycznego ojca, który znał tylko jedną metodę wychowawczą – pasek. A gdy ta metoda przestała skutkować, znalazł nową – kabel od żelazka. Matka, typowa żona dyrektora, by nie patrzeć na to co dzieje się w jej rodzinie, uciekała do łazienki i czekała, aż mąż zakończy tę specyficzną lekcję życia. Na Piotra metody ojca jednak nie działały – nie ważne jak mocno tata do „wymasował”, nie ważne ile zostało mu po tym „przytulaniu” siniaków, nie ważne ile lekcji wf-u musiał z tego powodu opuścić – i tak się nie zmienił. Był buntownikiem, ryzykantem i, ogólnie rzecz ujmując, chadzał własnymi ścieżkami. Dokuczał dziadkowi, wagarował, nie uczył się. Z klasy do klasy zdawał cudem, a gdy pojawiały się problemy rodzice przenosili go do innej szkoły. W zasadzie trudno mi zliczyć w ilu placówkach Piotr Wojasz podejmował naukę. Zdecydowanie jednak było ich więcej niż można by przypuszczać. Koniec końców udało mu się jednak „zdać” maturę i rozpocząć dorosłe życie, które ponownie brutalnie przerwał mu ojciec wręczając mu bilet do wojska. Wielki ojciec dyrektor uznał, że wojsko nauczy Piotra pokory. Niestety, jak się okazało, nic bardziej mylnego. A MarWoj, muszę Wam powiedzieć, stanowił jedynie preludium do zdumiewających perypetii Piotra Wojasza. Jak potoczyły się jego dalsze losy? Kim został? Kogo spotkał na swej życiowej ścieżce? Czy udało mu się zrealizować marzenia i czy w ogóle jakieś miał? Czy ojciec przestał mu układać życie po swojemu? Jakie były te cudowne lata PRL-u dla naszego bohatera? Tego i nie tylko tego dowiecie się, jeśli sięgniecie po powieść Piotra Wojasza zatytułowaną Niebieski ptak.
Muszę przyznać, że ta książka mile mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, sama nie wiem, czegoś bardziej topornego i trudnego w odbiorze. Przerażał mnie niemal zupełny brak dialogów i narracja pierwszoosobowa autora opisującego swoją prawdziwą historię. Okazało się jednak, że pan Wojasz ma bardzo lekkie pióro, dzięki któremu czytelnik zostaje wciągnięty w wir powieści już od pierwszych przeczytanych zdań. Oczywiście nie jestem książką zachwycona w stu procentach. Opisy czasem były przydługie a liczne fakty historyczne miejscami bardzo mnie męczyły. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że Niebieskiego ptaka czytało się bardzo przyjemnie. Język autora można uznać za dość specyficzny, bardzo nieliteracki, wręcz uliczny. Myślę jednak, że gdyby pan Wojasz napisał swoją powieść, stosując bardziej „formalny” język, to książka nie byłaby aż tak ciekawa. Całość zdecydowanie zasługuje na uwagę. Polecam.
Przed przeczytaniem "Błękitnego ptaka" nie wiedziałam, że będzie mi dane ujrzeć miejsca znane od całkiem innej strony, takiej której nie dostrzegało się na co dzień jako dziecko. Już na pierwszej strony zostały wspomniane miasta, które znam z tak zwanej "autopsji", w jednym urodziłam się i mieszkam do dnia dzisiejszego, drugie odwiedzałam i odwiedzam codziennie - z racji bliskiego sąsiedztwa i nie tylko. Chociaż moja perspektywa i twórcy jest zupełnie różna, znajomość topografii trochę pomaga, część punktów jeszcze istnieje, inne znikły z mapy miasta niedawno, a pozostałe zginęły w odmętach czasu. Jednak czytelnicy nie znający w ogóle Katowic, Wybrzeża czy też Kielc nie poczują nawet, że nie mieli okazji poznać tych miejsc, bo tak naprawdę stanowią one tylko barwne tło dla tytułowego niebieskiego ptaka, to jego sylwetka jest osią akcji, pierwszoplanowym bohaterem i głównym wątkiem. Z jego punktu widzenia mamy okazję poznać prawie trzy dekady historii, ale nie od strony wydarzeń znanych z podręczników czy też obrazów dokumentalnych, lecz z punktu widzenia człowieka, którego życie nie pasuje do typowego obrazu obywatela lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Może trochę analogii jest do sylwetek filmowych znanych z filmów "Konsul" czy też "Wielki Szu", lecz tak naprawdę książka Piotra Wojasza jest odrębnym opowiadaniem, gdzie przeszłość przedstawiana jest poprzez obraz kolejek i octu na sklepowych półkach, ale życia, które skupiało się najczęściej na tu i teraz, zarabianiu najczęściej na okazjach dawanych przez ustrój polityczno-gospodarczy, choć wcale nie zamierzonych, ludzkiej naiwności i czasem chciwości.
Jaka jest więc kronika czasów słusznie minionych, chociaż przez wielu wspominanych z łezkę, i to nie jedną, w oku? Pełen imprez, których rozmach może budzić zaskoczenie, szczególnie gdy porówna się je do oficjalnych czarno - białych fotografii z ówczesnych czasów. Zamiast urlopu z Funduszu Wczasów Pracowniczych czy też w zakładowych ośrodkach wypoczynkowych - apartamenty w Grand Hotel lub hotelu Victoria, a w tle ogromne sumy pieniędzy, wielokrotnie przekraczające średnie zarobki. Ale to jeszcze nie wszystko, bo do pełnej panoramy brakuje samochodów - nie z rodzaju syrenek, wołg czy też warszaw, lecz raczej kabrioletów fiata, a jak już dłuższa podróż, na przykład nad Bałtyk - to tylko samolotem. A gdzie w tym wszystkim miejsce na pracę, która była obowiązkowa no i potwierdzana pieczątką w dowodzie osobistym? Łapówką i odpowiednimi znajomościami można było załatwić i takie sprawy i wiele innych. Jednak nie samą zabawą człowiek żyje, a aktywność zawodową można określić jako swoista "prywatną inicjatywą".
"Błękitny ptak" stanowi swoistą kronikę świata, o istnieniu którego wiedziano, lecz tak naprawdę nikomu nie zależało by nagłaśniać to co się w nim działo. Opowieść ta przedstawia subiektywy pejzaż pewnego środowiska, dla większości egzotycznego i hermetycznego, od zawsze budzącego ciekawość i jednocześnie oburzenie, egzystującego tuż obok tego co znane jest z historii, rodzinnych wspomnień bądź różnorodnych archiwaliów, a przedstawiane jako ewenement, jednostkowy przypadek. Obiektywizm nie jest zamierzeniem autora, ale z drugiej strony, kto przywołując własną przeszłość może być całkowicie bezstronny? Czytelnik nie znajdzie w tej pozycji żalu za tym co było a raczej za ludźmi, nie ma usprawiedliwień, wyrzutów sumienia, czy przedstawiony opis ukazuje prawdę? Na pewno ukazuje fragment przeszłości z perspektywy jednego człowieka, to jego rzeczywistość i on gra w niej rolę główną, a fakty są takie jak je zapamiętał lub chciał pamiętać.
Lekki sposob narracji sprawia,ze przygody PRL-owskiego cwaniaczka przyblizaja zycie srodowiska cinkciarzy.Chociaz sam autor staral sie pokazac siebie w dobrym swietle,to okazuje sie,ze byl on rowniez zlodziejem i paserem-plus za szczerosc..Nawet jezeli nic nie koloryzuje-a sporo anegdot moze naprawde rozbawic-to kolejne milosne podboje moga czytelnika znuzyc