Dwustuletnia historia, w której wielkie i małe dramaty, smutki i radości, miłość i nienawiść, przeplatają się ze sobą na przemian w zawrotnym tempie, czyniąc z tej opowieści pełną niespodzianek podróż do świata, który dawno minął.
Jest rok 1920, pierwsze lata niepodległości, czas odbudowy kraju po wojennej zawierusze i scalania w jeden organizm trzech oddzielnie dotąd funkcjonujących po obcymi zaborami.
Folwark w Osadzie, mimo iż miał szczęście znaleźć się poza bezpośrednimi działaniami wojennego frontu, nie uniknął strat, z którymi teraz muszą zmierzyć się kolejne pokolenia Maryni Popiel i Andrzeja Konarskiego.
Żyje jeszcze Florentyna, druga właścicielka folwarku. Żyje i wciąż czeka na powrót z dalekiej Syberii Kacpra Janczara. Owoc ich miłości, Klara, dochowała się trzech córek: Emilii, Klementyny i Meli, przed którymi świat teraz stoi otworem - wystarczy dokonać właściwych i rozsądnych wyborów. One jednak, jedna po drugiej, dokonują takich, z którymi rozsądek - zwłaszcza w mniemaniu ich matki - niewiele ma wspólnego, uruchamiając ciąg dramatycznych zdarzeń, o jakich w tej pięknej i cichej dolinie na jakiś czas już zapomniano.
Grażyna Jeromin-Gałuszka - autorka wielu książek, które urzekają czytelników niezwykłym klimatem i wprowadzają w magiczny świat, wykreowany głównie z wyobraźni. Niektóre z jej powieści, jak na przykład "Kobiety z Czerwonych Bagien" czy "Magnolia", zdobywały laury na festiwalach i od wielu lat cieszą się niezmiennym zainteresowaniem. Mieszka w Sosnowicy, małej osadzie w dolinie Radomki, gdzie kończą się wszystkie drogi.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2019-06-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 468
Najchętniej całą recenzję zawarłabym w dwóch słowach:
Piękna powieść
Wiedząc jednak, że potencjalni czytelnicy tego tekstu, czytając recenzję, oczekują nieco więcej niż tylko dwóch słów - troszkę się rozwinę.
Konstancja, (która była główną postacią w pierwszym tomie) teraz jest już siwą, lecz nadal pełną werwy staruszką. Tymczasem na Folwarku władzę dzierży Florentyna. Jej życie to głownie oczekiwanie na powrót ukochanego Kacpra z dalekiej Syberii. Oprócz oczekiwania, służy wszystkim mieszkańcom radą i pomocą. Jest sercem i mózgiem całego domostwa. A że mieszkańców jest sporo, to jest komu radzić. Wraz z Florą mieszka jej córka Klara oraz wnuczki - Emilia, Klementyna i Mela. Każda z dziewczyn jest inna, każda ma do opowiedzenia inną historię. Prowadzą swoje życie zupełnie inaczej niż chciałaby tego ich matka. W ich postępowaniu widać początek zmian, które już niedługo ogarną cały świat. Spódnice, które - ku zgrozie babci - odsłaniają już nie tylko kostki, ale i całe łydki, smak emancypacji i samodzielne życie w dużym mieście, to coś nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu. Najbardziej kibicowałam Meli, która odważyła się na samodzielne życie w dużym mieście. Dla samotnej matki z dzieckiem to duże wyzwanie i nie ma co ukrywać - dała dziewczyna radę.
Oczywiście - podobnie jak w pierwszym tomie - możemy cofnąć się w czasie i zerknąć, jak toczyły się losy naszych bohaterów z pierwszego tomu. Przyznam się, że bohaterów w pewnym momencie powieści jest tak wielu, że trochę mi się to wszystko plątało i już nie wiedziałam, kto żyje na początku XX wieku, a kto u schyłku XIX. Na szczęście na początku powieści jest spis postaci, co bardzo ułatwiło mi zorientowanie się, kto jest kim.
W "Niebieskiej sukience" nie jest już tak sielsko, jak w pierwszym tomie, choć cudowny klimat, (który dla mnie jest elementem przypisanym do pióra Pani Jeromin - Gałuszki) pozostał. W Folwarku nadal są sianokosy, słychać terkot młyna i odbywa się darcie pierza, ale wyraźnie do głosu dochodzą już teorie związane z przemysłową Polską. Najbardziej widać to przy Meli, która musi sobie poradzić w dużym mieście. Utrzymuje się z pracy w klubie i nikogo nie interesuje, że ma małe dziecko. Wyraźny jest podział na bogatych i biednych, co więcej - wyraźnie mężczyźni górują nad kobietami i to w sposób urągający kobiecej godności. Piękna książka - pełna ciepła i wzruszająca. Czytelnik z wypiekami na twarzy śledzi losy kobiet, które muszą poradzić sobie w nowej rzeczywistości. Folwark jest dla nich ostoją. Gniazdem, do którego wracają zawsze wtedy, kiedy potrzebują miłości i zrozumienia. Naprawdę nie można się oderwać od lektury. Polecam z całego serca.
Trochę denerwowoała mnie dwutorowosć. Czasami było tak namaieszne, że był problem z idszyftowaniem chronologii. Sama historia ciekawka, chociaż trochę namotana. Jednak generalnie czytało sie ją przyjemnie i szybko.
Wracamy do folwarku Konstancji. Akcja toczy się w latach dwudziestych XX w. Pojawiają się i dorastają kolejne pokolenia. A wraz z nimi pojawiają się nowe zawirowania uczuciowe. Jakkolwiek stare tęsknoty, wspomnienia nadal są żywe. Tak jak w życiu chwile radości przeplatają się ze smutkiem. Nie brakuje też tajemnic.
Dalsze losy bohaterów "Folwarku Konstancji". W tej częśći główną bohaterką jest Florentyna, jej córka Klara oraz córki Klary: Klementyna, Emilia i Mela. Postaci pojawiających się w książce jest wiele i można czasami się pogubić. Autorka bardzo dobrze i wnikliwie scharakteryzowała główne postacie. Nie odpowiadają mi zastosowane dwie linie czasowe. O ile w pierwszym tomie dobrze one współgrały i miały uzasadnienir , o tyle w tym powodują zamieszanie i odciągają od opisywanej historii.
To kolejne dziejeKonstancji i jej najbliższych. Książka, w której znajdzujemy chwile pełne miłości, radości, smutku, dramatu, nienawiści no i te tajemnice. A przede wszystkim ciepła, rodzinna atmosfera, do której chce się wracać. Czekam na kolejny tom.
Powieść „Niebieska sukienka” to drugi tom sagi rodzinnej „Dwieście wiosen” Pani Grażyny Jermonin-Gałuszka. Czekałam na nią od lutego, gdyż poprzedni tom „Folwark Konstancji” zachwycił mnie. W dużym skrócie Folwark to piękna opowieść o jego powstaniu. O czym jest Niebieska sukienka? Mogę się tylko domyślać, że to kontynuacja historii Florentyny.
Zacytuję Wydawcę książki – Prószyński i S-ka:
„Jest rok 1920, pierwsze lata niepodległości, wybucha wojna bolszewicka. Folwark w dolinie, mimo że szczęśliwie znalazł się poza bezpośrednimi działaniami wojennymi, nie uniknął strat, z którymi teraz muszą się zmierzyć kolejni potomkowie Maryni Popiel i dziedzica Andrzeja Konarskiego. Florentyna Janczar, teraz nestorka rodu, nadal czeka na powrót swojego ukochanego Kacpra, zesłanego na daleką Syberię. Jej córka, Klara, obecna właścicielka majątku, dochowała się trzech dorosłych już córek: Emilii, Klementyny i Meli.”
W tym tomie obserwujemy dalsze losy Florentyny. Widzimy, że w dalszym ciągu robi to co uważa w danej chwili za właściwe. A czy jest to stosowne? Na to pytanie większość ludzi we wsi ma odmienne zdanie. Ale wiemy już że Flora nic sobie z tego nie robi. Całą swoją postawą ukazuje, gdzie ma ludzkie, zawistne gadanie.
Autorka w dalszym ciągu zachowuje format ukazywania czasu bieżącego oraz tego co działo się wcześniej. Mniej więcej pięćdziesiąt lat wcześniej. Dodatkowo rady i porady Karoliny z Potockich Nakwaskiej pięknie oddają tamten czas.
„- Dobrze, w takim razie, niech mi Gargielówna powie, jakiej zapłaty się spodziewa za swoją pracę.
- Dwa ruble – padła natychmiastowa odpowiedź. - Na dziń.
- Co?! – zawołała Porębowa. Tyle to chłop ze sprzężajem bierze za dowóz drzywa do Wisły.
- To niech chłop ze sprzężajem – zaczęła Gargielówna, podnosząc się z pieńka – przyjdzie tu wszystko porobić. Mogę spuścić na półtora, jak dostanę co dziń kawał minsa do obiadu, a jak nie, to nie. Musze se tysiunc rubli uskładać na wiano, bo mnie bez tego żadyn nie weźnie, a ja za byle kogo nie pójdę, to już se obliczyłam… po odjynciu na puńcochy, pare łokciów perkalu, na trzewiki czy jakum kapotę, po kopiejce na tace i dla dziadów pod cmyntarzem na Wszystkich Świętych… że za pińć lat, dwa miesiunce i osiem dni mogę iść za chłopa, a jak Porębowa jeszcze raz takie durne słowa powi, to bendom musiały się tu za nowum kucharkom rozgulundać.
Florentyna ujęła Gargielównę za łokieć i wyprowadziła ją na dwór. Pokazała jej zagraconą starymi kantarami izbę w oficynie, obiecując że do wieczora zostanie uprzątnięta.
Do wieczora tamta sama uprzątnęła izbę, naniosła wody do pralni, nastawiła wodę w kotłach do grzania, a nim się woda nagrzała narąbała drewna na tydzień, po czym poprała wszystko, odgarnęła śnieg od obory do studni, a potem od studni do kurnika, usiadła pod szopą i powiedziała że nie ma co robić.
- Powiem Florze, że dwa ruble na dzień to ładny grosz – odezwała się tydzień później Porębowa – ale niech se Florka obliczy ile za tyla roboty trza by zapłacić paru ludziom.
Flora sobie obliczyła, dlatego też, mimo dotkliwego braku gotówki, stanęło na dwurublowej dniówce i treściwych obiadach”.
To taki żartobliwy cytat. Nie mogłam się powstrzymać żeby go nie pokazać. W folwarku zawsze było dużo pracy, ale pracownicy byli traktowani z szacunkiem. Dobrze karmieni i wynagradzani. Taka polityka „kadrowa” Konstancji, Flory oraz kolejnych pokoleń sprawiała, że ludzie chętnie pracowali w folwarku. Przykładali się do swojej pracy i byli oddani oraz uczciwi.
Podsumowując:
Czytaliście „Chłopów” Rejmonta? Pewnie tak. W moich czasach była to lektura obowiązkowa. Ja po raz pierwszy przeczytałam Chłopów w ósmej klasie, a potem kolejny raz jak już trzeba było. Co mnie w nich urzekło – opisy pór roku na wsi. Tam tak wszystko plastycznie było napisane.
Absolutnie nie chcę tu porównywać autorki do Rejmonta, ale czytając zarówno Folwark jak i Niebieską sukienkę nie mogłam się oprzeć wrażeniu przeniesienia w tamte czasy. Przeniesienia na wieś, gdzie przyroda budzi się do życia, gdzie trzeba rozpoczynać prace w polu zgodnie z odwiecznym porządkiem. I mimo, że sama nie znoszę grzebania w ziemi, pięknie opisane czynności dodały powieść smaku.
Dodatkowo kontynuacja historii Florentyny oraz opowieść o jej wnuczkach wciągnęła mnie ponownie. I znowu muszę czekać na kolejny tom.
Mikołaj K. zawsze musiał mieć wszystko, czego zapragnął: pieniądze, władzę i piękne, interesujące kobiety. Dorobił się w ten sposób trzech byłych...
W Czerwonych Bagnach od zawsze mieszkały kobiety. Mężczyźni pojawiali się tu na krótko i zaraz odchodzili... Klątwa czy przypadek? Julianna, Amelia...