Pierwszy tom porywającej literackiej sagi!
Dwustuletnia historia, w której wielkie i małe dramaty, smutki i radości, miłość i nienawiść, przeplatają się ze sobą na przemian w zawrotnym tempie, czyniąc z tej opowieści pełną niespodzianek podróż do świata, który dawno minął.
Gdy wiosną 1815 roku w majątku dziedzica Andrzeja Konarskiego przychodzą na świat bliźniacze cielęta, ten, zgodnie ze zwyczajem, ładuje je do bryczki i objeżdża z nimi granice swych włości. To, tyleż radosne, co niecodzienne, wydarzenie, rodzi w młodym dziedzicu nadzieję na równie pomyślne zmiany w jego życiu osobistym, a na widok pięknej doliny, rozpościerającej się podczas tej przejażdżki przed jego oczami, przychodzi myśl, by zbudować w niej mały folwark dla swej młodszej siostry, Konstancji...
Pewnej deszczowej kwietniowej nocy w maleńkiej osadzie w dolinie rzeki pojawia się kilkunastoletnia sierota, Marynia Popiel, z dopiero co narodzonym, ledwo żywym dzieckiem na ręku. Konstancja Konarska przyjmuje ją pod swój dach, nie wiedząc, ile ten jeden gest zmieni w życiu wszystkich.
Grażyna Jeromin-Gałuszka - autorka wielu książek, które urzekają czytelników niezwykłym klimatem i wprowadzają w magiczny świat, wykreowany głównie z wyobraźni. Niektóre z jej powieści, jak na przykład "Kobiety z Czerwonych Bagien" czy "Magnolia", zdobywały laury na festiwalach i od wielu lat cieszą się niezmiennym zainteresowaniem. Mieszka w Sosnowicy, małej osadzie w dolinie Radomki, gdzie kończą się wszystkie drogi.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2019-02-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 408
Początek nie był zachwycajacy tymczasem potem, po połowie wciągnęła mnie ta historia. Co prawda drażniło mnie to skakanie w czasie, ale generalnie hisoria może się podobać. Co prawda niektóre sytuacje nierealne, ale fajnie przedstawiono realia. Widac troche autroka spędziła czasu przy ksiażkach.
1 tom cyklu "Dwieście wiosen" zapowiada się interesująco. Pierwszy przyczytany, drugi tom już w zasięgu ręki. Narratorem w powieści jest tytułowa Konstancja. Występują dwie linie czasowe, ta dawniejsza bardziej mnie zainteresowała. Dobrze, że ksiązkę otwiera ściągawka z listy bohaterów, bo ich zależnośći, pochodzenie wprowadza zamieszanie. Muszę się przyznać, że opuszczałam czytanie zamieszczonych przepisów. Skoro dworskim kucharkom nie udało się zrobić z nich dobrej potrawy bez spoluwania, to i ija nie bęę ryzkować.
„Folwark Konstancji” to pierwszy tom sagi rodzinnej, charakteryzującej się wielowątkową, plastyczną i niezwykle ciekawą fabułą. Akcja rozgrywa się głównie w przepięknie położonym folwarku, którego założycielką jest 30-letnia Konstancja – bardzo sympatyczna, ciepła, szanująca wszystkich ludzi kobieta. To właśnie jej dobre serce, empatia i chęć niesienia pomocy sprawia, że jej dom zawsze jest pełen ludzi i pełen życia. Ale niestety, nie zawsze pełen radości. Choć szczęścia i spokoju w nim nie brakuje, to jednak pojawiają się tam również momenty, które na długo zaburzają spokój tamtejszym mieszkańcom.
„Folwark Konstancji” to rewelacyjna książka. Emocjonalna, klimatyczna, nieprzewidywalna. Napisana lekkim stylem i prostym językiem. W rozmowach między bohaterami od czasu do czasu używana jest dawna wiejska gwara, która dodała książce sporo uroku. Naprawdę, jest to bardzo przyjemna lektura.
Przyjęło się, że polska literatura ukazuje to spokojne oblicze wsi. Nie bez kozery większości kołata się po głowie cytat z Kochanowskiego: wsi spokojna, wsi wesoła. Grażyna Jeromin - Gałuszka w swojej sadze literackiej Dwieście wiosen rozpoczynającej się powieścią Folwark Konstancji postanowiła ukazać też to oblicze, o którym często zapominamy.
Rok 1865, dzień jak co dzień. Właścicielka folwarku Konstancja dogląda swojego majątku. W jej drzwiach zjawia się Florentyna. Dziewczyna ma wątpliwości, co do zamążpójścia, kocha bowiem innego mężczyznę niż narzeczonego. Konstancja w trakcie rozmowy z dziewczyną wraca się do roku 1815, postanawia wyjawić jej rodzinny sekret. Wszystko bowiem zaczęło się od wielkiego dla gospodarza szczęścia, ponieważ u dziedzica Konarskiego, brata Konstancji narodziły się bliźniacze cielęta. To wydarzenie rozpoczyna całą falę zdarzeń z Marynią Popiel, sierotą tułającą się po wsi, w roli głównej.
Autorka stworzyła żywy obraz XIX wiecznej wsi. Wiernie oddała nie tylko zwyczaje sprzed lat, ale też język i mentalność jej mieszkańców. Życie tej społeczności w głównej mierze toczy się wokół cyklicznej zmienności pór roku, wiele zależy od hojności przyrody, zebranych plonów, pracy ludzkich rąk.
Większość opowieści poznajemy dzięki retrospekcjom, bowiem w swojej opowieści, tak jak wspomniałam wcześniej, Konstancja cofa się do roku 1815. Opowiada jak w dworze zjawiła się Marynia Popiel dzierżąc w rękach noworodka oraz jak przyjęcie jej pod dach otworzyło przysłowiową puszkę Pandory i zmieniło życie w folwarku.
Bohaterowie powieści są niezwykle różnorodni. Mamy tu bowiem i gderliwe, stare baby, młódki marzące o wielkiej miłości, ludzi twardo stąpających po ziemi oraz zagubione istoty szukające swojego miejsca w życiu. Bardzo przypadła mi do gustu kreacja Maryni Popiel. Niezwykle bawił mnie fakt, że mieszkańcy nie ufali jej, ponieważ ... codziennie się myła i pachniała chabrami. Tytułowa bohaterka okazała się kobietą charakterną, niezwykle silną psychicznie. Nie raz jej postawa świadczyła o wielkiej odwadze.
Książka przepełniona jest zapachami i smakami. W każdym rozdziale spotkać można opisy potraw, a całość uzupełniają przepisy przytoczone z dawnej książki kucharskiej, które rozpoczynają się zabawną dla współcześnie żyjących ludzi formułą:
"Wyjdź z kuchni, znajdź zachodnie okno, otwórz je i spluń osiem razy pod wiatr. Jeśli nie ma wiatru, wcale się nie bierz do gotowania."
Folwark Konstancji to łakomy kąsek literacki dla wszystkich wielbicieli sag rodzinnych. Książka świetnie oddaje życie mieszkańców polskiej wsi istniejącej pod zaborami. Osobiście jestem zachwycona i z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnego tomu.
W Czerwonych Bagnach od zawsze mieszkały kobiety. Mężczyźni pojawiali się tu na krótko i zaraz odchodzili... Klątwa czy przypadek? Julianna, Amelia...
Dwustuletnia historia, w której wielkie i małe dramaty, smutki i radości, miłość i nienawiść, przeplatają się ze sobą na przemian w zawrotnym tempie...
Przeczytane:2019-06-16,
Zakochałam się w sagach po lekturze "Kamerdynera". Kaszubi uwięzieni pomiędzy Polakami i Niemcami w swojej rozdwojonej tożsamości są przepięknym dowodem na to, że sagi to literatura ponadczasowa. Tu czas płynie inaczej. Fabuła zatrzymuje się na zdarzeniach naprawdę ważnych i nie zwraca uwagi na błahostki. Taka właśnie jest saga "Dwieście wiosen".
Pani Grażyna Jeromin - Gałuszka urzekła mnie książką pt. "Długie lato w Magnolii". Tak klimatycznej książki nie miałam przyjemności czytać długo wcześniej i długo później. Uwierzcie mi, że gdy usłyszałam połączenie "saga" z nazwiskiem tej autorki wiedziałam, że przygoda będzie zacna.
Akcja powieści prowadzona jest dwutorowo. W 1815 r. poznajemy Pana Konarskiego, który obwozi po okolicznych wioskach bliźniacze cielęta. Kiedy widzi kąpiącą się w rzece przepiękną kobietę, otoczoną zapachem chabrów... Zarówno sytuacja, jak i okolica, go oszałamiają. Postanawia w tym miejscu zbudować przytulny folwark, który będzie prezentem dla jego siostry Konstancji. Ma już dosyć ciągłych kłótni pomiędzy siostrą, a żoną. Konstancja, przeszczęśliwa, żwawo bierze się do pracy. Szybko powstaje dom, który jest ciepły, radosny i wzruszający. Otwarta zawsze brama zachęca do odwiedzin, a dobra i współczująca Pani jest wystarczającym powodem ku temu, aby chłopi chcieli na Folwarku pracować.
Drugą nitką fabuły czytelnik pomknie do 1865 r. i pozna losy Florentyny spokrewnionej z Konstancją. Florentyna uwikłana zostaje w nieszczęśliwe małżeństwo z właścicielem sklepu położonego w pobliskim mieście. Dziewczyna kocha przyrodę wolność i ptaki. Miasto ją dusi i uwiera. Do tego wszystkiego w lesie ukrywa się jej wielka miłość – chłopak który jako powstaniec narażony jest na represje ze strony carskich władz.
Urzekł mnie klimat powieści - przepiękny ciepły i kolorowy. Życie toczy się w zgodzie z przyrodą. Kucharka w kuchni robi słoiki, chłopi szykują się do sianokosów, kobiety szyją i plotkują. Wszystko opisane tak, że z powieści unosi się zapach ciasta i pieczonego chleba. Coś wspaniałego. Nie boję się napisać, że ta powieść jest magiczna. Jest w niej coś takiego, że człowiek ma ochotę wstać i pobiec w pola, zerwać bukiet polnych kwiatów i patrzeć na przepływające obłoki.
Oczywiście nie jest tylko tak sielankowo. Losy mieszkańców folwarku są naprawdę porywające. Spotkamy w powieści zarówno miłość jak i zdradę, przestępstwo i karę, śmierć i straszną tajemnicę. Czytelnik tak naprawdę nie może oderwać się od lektury, bo jeszcze jedna tajemnica nie zostaje rozwiązana, a już pojawiają się dwa kolejne wątki, które porywają myśli.
Cudowne są smaczki z tamtej epoki. Jest na przykład Żyd, który przewija się przez całą powieść wraz ze swoją kilkunastoosobową rodziną. Przychodzi i zachęca, a jego rozmowy z Konstancją wzruszają i rozśmieszają. Jest też wędrowna babinka, która chodzi od domu do domu i sprzedaje przepisy. Wszystkie są wyssane z palca, a każdy zaczyna się tymi słowami:
Wyjdź z kuchni, znajdź zachodnie okno i spluń za nie osiem razy pod wiatr. Jeśli nie ma wiatru, nie bierz się do roboty.
Czyż nie cudne?
„Folwark Konstancji” to lektura, która pozwala się wyciszyć i uspokoić. Pozwala delektować się świetną fabułą. Rewelacyjnie skonstruowane postacie dają się wręcz kochać. Żadna z nich nie pozostaje czytelnikowi obojętna. Podsumowując: Kochani - zanurzcie się w ten świat, a nie pożałujecie.