Sekret, który spala od środka
Porywający thriller Amandy Searcy, amerykańskiej autorki bestsellerów z gatunku Young Adult.
Przeprowadzka do ojca i zamieszkanie w remontowanym właśnie hotelu w ponurej, przerażającej mieścinie były dla Jenny koniecznością. Bardzo daleką od jej marzeń i pragnień, ale jedyną, która zapewni jej bezpieczeństwo.
Jednak zmiana otoczenia nie uwalnia jej od uzależnienia, które spala ją od środka. Codziennie woła ją ogień. Nie może go powstrzymać od czasu wypadku sprzed lat. Do tego zaczyna mieć dziwne przeczucie, że ktoś obserwuje każdy jej ruch.
Czy tajemnice Jenny zostaną odkryte?
Czym jest płonąca głęboko w niej prawda?
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2019-08-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Watch You Burn
Ogień. W skrajnie trudnych survivalowych warunkach, daje nam poczucie bezpieczeństwa, w sytuacjach awaryjnych chroni nas przed wychłodzeniem i może uratować życie. Zapewnia nam komfort psychiczny a powstałe z niego światło i dym umożliwiają skuteczną sygnalizację. O tak oczywistych rzeczach jak gotowanie posiłku nie wspomnę. Od kiedy pierwszy piorun uderzył w drzewo, które zapaliło się, jak pochodnia, żywioł ten nas nieustannie fascynuje a jednocześnie przeraża. Niektórzy próbują przejąć nad nim kontrolę, bawią się pochodniami organizują festiwale świateł, chodzą po rozżarzonych węglach, byle tylko udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, że są silniejsi. Są również tacy, którzy idą o krok dalej. Ogień w kominku im nie wystarcza, marzą o wielkich, niszczycielskich płomieniach, które ukazują prawdziwą potęgę tego żywiołu. Zaczyna się niewinnie. Ukradziona paczka zapałek, podpalone liście czy gazety. Jednak po jakimś czasie to nie wystarcza. Zaczynają płonąć stodoły, lasy, domy. Główna bohaterka książki "Nie igraj z ogniem" jest piromanką, dziewczyną kochającą ogień, jego siłę, ciepło i groźbę tego, czego może dokonać. Muszę przyznać, iż to właśnie ona zachęciła mnie do tego by sięgnąć po tę książkę, ona oraz notka wydawnicza. Zawsze działają na mnie takie słowa jak : wypadek sprzed lat czy tajemnice. Jednak czy sekrety Jenny okazały się warte spędzenia z nią kilku godzin? To już jest kwestia sporna.
Przeprowadzka do ojca i zamieszkanie w remontowanym właśnie hotelu w ponurej, przerażającej mieścinie były dla Jenny koniecznością. Bardzo daleką od jej marzeń i pragnień, ale jedyną, która zapewni jej bezpieczeństwo.Jednak zmiana otoczenia nie uwalnia jej od uzależnienia, które spala ją od środka. Codziennie woła ją ogień. Nie może go powstrzymać od czasu wypadku sprzed lat. Do tego zaczyna mieć dziwne przeczucie, że ktoś obserwuje każdy jej ruch.
"Nie igraj z ogniem" to pierwsza książka Amandy Searce, która została przetłumaczona na język polski, a druga w całym jej pisarskim dorobku. Na wstępie zacznę od tego, iż jest to typowa powieść new adult, więc jeśli spodziewacie się mrocznego, niepokojącego i brutalnego thrillera, to raczej sięgnijcie po coś innego. Zaczyna się naprawdę dobrze. Młoda, niespełna siedemnastoletnia dziewczyna, zostaje odesłana z domu w którym mieszkała wraz z matką, siostrą i ojczymem, tysiące kilometrów dalej, do ojca, którego firma budowlana, zajmuje się remontem ekskluzywnego hotelu. Jenny zamieszkuje w jednym z pokoi pokazowych i zaczyna uczęszczać do lokalnej szkoły. Ponieważ budowa wywołuje sprzeciw lokalnej społeczności, dziewczyna musi liczyć się z tym, że nie każdy będzie zadowolony z jej obecności. Na całe szczęście ma kogoś, kto będzie dbał o jej bezpieczeństwo. Tym kimś jest Cam, syn inwestora, który odwozi ją do szkoły. Jak to często bywa w powieściach new adult, już w pierwszych dniach swojego pobytu w nowym miejscu, dziewczyna zawiera bliskie przyjaźnie oraz znajduje "miłość swojego życia". A przynajmniej ja odnosiłam wrażenie, że wszystko toczy się bardzo szybko, gdyż autorka nie przejmowała się ustaleniem jakichkolwiek ram czasowych. Nie ma tutaj zwrotów takich jak : jutro, następnego dnia, po tygodniu czy kilka miesięcy później. Fabuła jest liniowa i mogła się toczyć zarówno na przestrzeni roku jak i niespełna kilku dni. A kogo poznaje nasza bohaterka? Otóż okazuje się, że w miasteczku jest jak na lekarstwo normalnych nastolatków a wszyscy, którzy stają na drodze Jenny, to ludzie z problemami, dziwacy lub przestępcy. Jej najbliższą przyjaciółką zostaje Ro, która po ucieczce matki, mieszka z ciotką. Ta bezlitosna kobieta, często zamyka przed swoją podopieczną drzwi, i każe jej nocować na dworze. Zachęcona przez Jenny, Ro praktycznie zamieszkuje w hotelu. Muszę przyznać, iż postać tej "kolorowej" outsiderki wzbudziła moje zainteresowanie. Szkoda, że jej profil psychologiczny nie był w pełni stworzony a potencjał na sylwetkę, nie do końca wykorzystany. Do tej pory nie wiem co się działo z Ro, jak wychodziła przez łazienkowe okno, jakie miała plany na przyszłość, czy miała chłopaka lub skąd brała pieniądze na życie. Takie rzeczy, nawet w przypadku książek dla młodzieży są ważne, i pozwalają nakreślić tło fabularne, które jest istotne dla pełnej wizualizacji.Kolejną postacią, która pojawia się na pierwszym planie jest Ben. Ben pomimo młodego wieku, ma za sobą tak zwaną "przeszłość". Jeszcze kilka miesięcy wcześniej był narkomanem, lecz z pomocą Doktorka i przyjaciółki, udało mu się wyjść z nałogu. Była to postać, która mnie zauroczyła, lecz (podobnie jak reszty bohaterów), jego postępowanie było dla mnie nie do końca zrozumiałe. W książce pojawia się jeszcze sporo sylwetek drugoplanowych. Mamy tutaj kontrolowaną przez rodziców Karę, która ukrywa straszny sekret, enigmatycznego i wiecznie zaspanego Cama (który notabene również ukrywa sekret), ojca Jenny oraz jego kochankę Monikę oraz irytującą Emmę. Wszyscy oni składają się na typową, zamkniętą społeczność małego miasteczka, gdzie każdy ma swoje małe lub większe tajemnice. Tutaj to właśnie one były najciekawszym wątkiem całej książki, i kiedy główna linia fabularna zawodziła, skupiałam się na tych aspektach pobocznych, które ją ratowały i wyciągały nawet z najgorszych tarapatów.
Pora przejść do tego co sprawiło, że "Nie igraj z ogniem" nie spełniło moich oczekiwań. Jak wiadomo, jednym z najważniejszych elementów książek i tym co świadczy o ich wartości są bohaterowie. Protagoniści mogą być dobrymi lub złymi charakterami jednak najważniejsze by byli prawdziwi. Tutaj mamy do czynienia z typową anty-bohaterką. Zresztą ciężko znaleźć tutaj choć jedną postać, którą moglibyśmy określić mianem tej "dobrej". Jenny jest piromanką. W wieku siedmiu lat, na imprezie urodzinowej koleżanki, dom w którym odbywało się przyjęcie stanął w płomieniach. Dziewczynce udało się uratować, lecz inne dzieci nie miały tyle szczęścia. Od tego czasu Jenny z jednej strony panicznie boi się ognia, a z drugiej jest nim zafascynowana. Jej fascynacja nosi znamiona choroby psychicznej. Nasza bohaterka w momentach wielkiego napięcia czy nagromadzenia negatywnych emocji, zaczyna wywoływać pożary. Właśnie z tego powodu musiała opuścić dom rodzinny. Choć została oczyszczona z zarzutów podpalenia opuszczonego domu, stało się tak jedynie dzięki jej ojczymowi, który złożył fałszywe zeznania w sądzie. Jednak sprawa ta jak widać niczego Jenny nie nauczyła, gdyż pierwszą rzeczą jaką zrobiła, kiedy trafiła do motelu, to poszła do lasu i podpaliła suche liście. Takie sytuacje zdarzyły się kilkukrotnie, aż zaczęła się nimi interesować policja. W momencie kiedy autorka coraz bardziej brnęła w temat piromanii i starała się zrobić z naszej głównej bohaterki zdesperowaną i psychicznie chorą podpalaczkę, cała fabuła zaczęła się sypać. Wydarzenia zaczęły się robić nieprawdopodobne a zachowanie Jenny pozbawione jakiegokolwiek sensu. Dziewczyna zostawiała za sobą tyle śladów, że nawet średnio sprytny policjant, szybko by wpadł na jej trop. Nie mówiąc już o tym, iż jeden z nich stał się świadkiem jak czaiła się w lesie z zapalniczką w ręku. Jenny po prostu nie dało się polubić. Jest kłamczuchą, nie szanuje swoich rodziców ani ich pieniędzy, próbuje kupić sobie przyjaciół, kradnie, jest zawistna, zazdrosna i brak w niej typowej, ludzkiej dobroci. Ciężko mi się czytało jej narrację, gdyż musiałam się wczuwać w rolę osoby, która jest mi zdecydowanie obca. To tak, jak bym znalazła się w ciele kogoś kogo nie rozumiem, psychopaty, szaleńca i na dodatek nastolatki, która momentami zachowuje się jak dziecko a czasem jak osoba dorosła.
"Nie igraj z ogniem" jest książka, której potencjał nie został wykorzystany. Zabrakło tutaj zarówno rysu historycznego, który by wyjaśnił co doprowadziło naszych bohaterów do właśnie tego miejsca w którym się znajdują, zabrakło również typowego, mocnego punktu kulminacyjnego a zakończenie poniekąd mnie rozczarowało, gdyż jest za proste. Bardzo szybko przejrzałam zamysł autorki i domyśliłam się kto stoi za wszystkimi złymi wydarzeniami, które rozgrywają się w tej książce, dlatego scena finałowa nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem. Muszę jednak autorkę pochwalić za to, że znakomicie odtworzyła szkolne realia i zachowanie nastolatków. Wiem jak to jest zmienić szkołę w połowie roku szkolnego, wejść do nowej klasy i wytrzymać zaciekawione a czasami wrogie spojrzenia rówieśników. Momentami podziwiałam Jenny za jej odwagę, za to że pogodziła się z losem i tym, że musiała opuścić matkę (której zachowania nie rozumiem) i młodszą siostrzyczkę. Podziwiałam ją również za to, że za wszelką cenę starała się znaleźć przyjaciół, nie alienowała się, nie zamykała w sobie. Niech to będzie lekcją dla innych młodych ludzi, dla których temat przeprowadzki jest smutny niczym koniec świata.
"Nie igraj z ogniem" nie jest do końca złą książką. Łatwiej będzie powiedzieć, że po prostu nie trafiła w moje gusta literackie. Była zbyt młodzieżowa na thriller, nie czuć było tutaj typowego napięcia, które charakteryzuje ten gatunek. Moim zdaniem gdzieś w środku autorka się pogubiła, fabuła zaczęła kluczyć, tropy prowadzić donikąd. Bohaterowie zaczęli się zachowywać coraz bardziej nieracjonalnie, uciekali i wracali, chowali się, obrażali, faszerowali prochami i wódką. Oczywiście rozumiem to, że mieli własne problemy, jednak czy już nikt w tych czasach nie potrafi mierzyć się z rzeczywistością? Jeśli zachowanie tych młodych ludzi ma stanowić jakikolwiek wzór dla naszej młodzieży to niech lepiej nie czytają tej książki i nie czerpią z niej inspiracji, gdyż może się to okazać niebezpieczne. Co prawda są tutaj dwa czy trzy fragmenty, których głównym celem jest umoralnienie czytelnika, takie historie ku przestrodze, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę iż nasza główna bohaterka jest piromanką-kleptomanką, to całościowy obraz tej powieści wypada dość negatywnie. Można przeczytać, ale czy warto? O tym zdecydujcie już sami.
Ogień – ten żywioł mnie jednocześnie fascynuje i przeraża. Bijący od niego blask i rozchodzące się ciepło sprawiają, że jak urzeczona mogę patrzeć w jego płomienie. Jednak świadomość tego, jak potrafi być niebezpieczny, sprawia, że daleko mi od zastania piromanką. Wręcz unikam zapalniczek i zapałek, nie lubię mieć z tym żywiołem do czynienia. Jednak bohaterka książki Amandy Searcy „Nie igraj z ogniem” ogień to obiekt pożądania, jej swędząca blizna domaga się, by świat płonął. Co nas czeka, gdy w rękach Jenny znajdą się zapałki?
Siedemnastoletnia bohaterka przeprowadza się do biologicznego ojca, by zacząć nowe życie. Nie marzyła, o mieszkaniu w remontowanym właśnie hotelu w ponurej i przerażającej mieścinie, lecz skrywana mroczna tajemnica spowodowała, że Jenny musi żyć w nowym środowisku. Tylko czy ta zmiana uwolni ją od spalającego ją w środku pragnienia, by uwolnić ogień? Jenny jest piromanką i choć walczy ze sobą – ogień jest silniejszy i nie może zapanować nad ogromnym pragnieniem i fascynacją. Niespodziewanie w miasteczku pojawią się podpalenia – czy Jenny ma z nimi coś wspólnego? A może ktoś chce ją wrobić? To nie koniec jej zmartwień – dziewczyna na przeczucie, że ktoś ją obserwuje. Jak to się wszystko zakończy?
Niestety nie zaiskrzyło między mną a książką „Nie igraj z ogniem”. Autorka skonstruowała co prawda wciągającą fabułę – początkowe rozdziały czytało mi się z ogromnym zainteresowaniem, bo przecież była tajemnica Jenny do odkrycia. Jednak im dalej, tym gorzej i tylko by poznać rozwiązanie mrocznej zagadki dokończyłam tę książkę. Jenny miała w sobie cechę, która mnie bardzo drażniła, nie popierałam także jej zachowania. Trudno mi wskazać choć jedną postać, którą mogłabym polubić w tej książce. Wszyscy młodociani bohaterowie mają traumę związaną albo z alkoholem bądź narkotykami i choć starają się sami walczyć z nałogami, to nie potrafię zrozumieć ich postępowania. To nie jest wcale lekka i przyjemna książka, to mroczny thriller dla nastolatków, w którym oprócz podpaleń pojawia się także morderstwo! A właściwie to morderstwa! Wytypowanie zabójcy było dosyć proste, jednak samo zakończenie okazało się zaskakujące. Książka miała ogromny potencjał – bo sam pomysł na fabułę i budowę postaci Jenny i jej znajomych walczących z własnymi demonami był bardzo ciekawy i umieszczenie wątku kryminalnego tylko podsycało ciekawość, jak zakończy się ta cała historia, lecz wszystko zaprzepaścił styl pisania. Takiego chaotycznego prowadzenia fabuły nie widziałam już dawno, przeskoki między teraźniejszością i przeszłością zazwyczaj są bardzo fajne, lecz gdy cały czas trzeba się domyślać, o co tak właściwie chodzi, czego nie mówi nam autorka, to zamiast ciekawości jest jedynie zniechęcenie i zmęczenie. Urwane akapity, sztuczne dialogi i cały styl pisania dobrze oddają chaos w życiu bohaterki, lecz nie wpływają na dobry odbiór książki. Mnie to osobiście bardzo przeszkadzało i zaważyło na odbiór „Nie igraj z ogniem”, przez co mam bardzo mieszane uczucia. Fabuła ciekawa, lecz wykonanie to już inna bajka. Szkoda.
Na taką młodzieżówkę czekałam!
Jenny przeprowadza się do swojego biologicznego ojca, by zacząć nowe życie. Jednak co do ukrycia może mieć siedemnastolatka? Okazuje się, że całkiem dużo. Jenny od środka spala ogromne pragnienie, by widzieć świata w ogniu. Okazuje się też, że nie jest ona jedyną nastolatką w okolicy ukrywającą jakąś tajemnicę.
Po pierwsze – jak ja się wkręciłam w tę książkę! Przez całe osiem długich lekcji myślałam tylko o tym, kiedy będę mogła znowu zacząć czytać „Nie igraj z ogniem”. Czyli naprawdę mocno zaciekawiła mnie ta powieść. Bo jak nie dać się wkręcić w takie coś? Bo w końcu dostajemy walkę z własnymi demonami. Mroczne przeszłości. Wiele tajemnic czekających na rozwiązanie. Kłamstwa, niedopowiedzenia, ukrywanie prawdy. I do tego dochodzą pożary, narkotyki, morderstwo...
Tak, dobrze przeczytaliście. Morderstwo. W młodzieżówce. Jak wypadło? Zabójczo (wiem, słaby żart). Początkowo trochę się obawiałam, że będzie sztucznie, ale moje obawy okazały się niepotrzebne. Moim zdaniem ten wątek wyszedł zaskakująco dobrze. Do tego autorka podsuwa tyle mylnych tropów, że na końcu czeka na czytelnika niespodzianka. Przyznam Wam, że przez moment spodziewałam się takiego rozwiązania zagadki, ale autorka tak mną zakręciła, że szybko odrzuciłam ten pomysł. O ja naiwna!
No ale nie niestety nie jest to książka idealna. Jest coś, na co można narzekać. Mowa o stylu pisania. No nie jest on najlepszy. Nie podobały mi się gwałtowne przeskoki między teraźniejszością i przeszłością, wprowadzały one chaos. Ten sam skutek powodowały urywane akapity. Zdarzały się taki zamęt, że musiałam czytać niektóre fragmenty dwa razy, by dobrze zrozumieć treść. Chociaż z drugiej strony może takie zagranie było celowe? Pokazywałoby to przecież idealnie chaos w głowie Jenny. Nawet jeśli to niestety nie wypadło to zbyt korzystnie dla książki.
Można też się przyczepić do innej rzeczy, czyli niektórych dialogów. Wydawały mi się one mocno sztuczne, szczególnie te wypowiadane przez Ro. Nie wiem, czy to wina wcześniej wspomnianego stylu pisania czy już tłumaczenia. Jednak nie było takich sztucznych dialogów za dużo, więc można to przeżyć.
A teraz wisienka na torcie, czyli zakończenie. W końcu trafiłam na takie, które usatysfakcjonowało mnie w stu procentach! Jeju, ale mi się ono podobało. Mogłabym się nim zachwycać i zachwycać.
Oczywiście polecam Wam tę książkę mimo tego minusa w postaci stylu pisania. Jest warta przeczytania mimo to.
www.zksiazkadolozka.pl
Ogień paraliżuje, spala i zostawia po sobie zgliszcza. Jednym słowem – wszystko niszczy. Czy może jednocześnie hipnotyzować?
Piromani – to oni potrzebują ognia, by poczuć swoją siłę. Lubią patrzeć jak wszystko płonie. Uwielbiają ten duszący zapach zgnilizny. Jednym z takich piromanów jest główna bohaterka powieści, o ironio, „Nie igraj z ogniem”. To właśnie ona trzyma w dłoni bezpieczeństwo miasteczka, które może jednym ruchem sparaliżować ze strachu.
„Zeszłej nocy wyrzuciłam zapalniczkę w płomienie. W moim pokoju nie ma już żadnych pokus. Lęk i przypływ adrenaliny wywołane byciem nieomal schwytaną powodują, że moja blizna pulsuje bólem.”
Nie podobało mi się w powieści to, jak Jenny – główna bohaterka – prowadzi swoje śledztwa. Nie podobało mi się dążenie do poznania sekretów mieszkańców, podczas gdy sama skrywała niejedną przerażającą tajemnicę. Nie podobało mi się również rzucanie pochopnych oskarżeń, wyciąganie na chybił trafił wniosków i igranie z własnym życiem, jakby była nieśmiertelna. Czasami żałowałam, że nie potrafi ugryźć się w język.
„Policzki płoną mi rumieńcem. To był głupi pomysł. Nie jestem typem rozchichotanej laski, która zrobi wszystko, byleby zwrócić na siebie uwagę.”
Powieść zdecydowanie jest przeznaczona dla młodszego, nastoletniego czytelnika. Porusza bowiem tematy mu bliskie, współczesne; problemy, z którymi boryka się dziś wielu nastolatków. Uzależnienia, pierwsze miłości, samotność, problemy z rodzicami. Ponadto bohaterami powieści są właśnie przedstawiciele młodego wieku, którzy trafią swoimi rozmowami, przemyśleniami i uczuciami do takich właśnie czytelników.
Ogromnym plusem powieści jest akcja napędzana tragicznymi momentami, tajemnice straszące na każdym kroku i zaplątane przeszłości postaci. Ponadto niedostępne charaktery i zamknięcie w sobie sprawiały, że trudniej było rozwikłać zagadki narzucane nam przez autorkę.
„Tutaj. Złość. To tu się zaczyna, a potem rozprzestrzenia wszędzie. Jak narkotyk. To nie powinno być przyjemne, ale jest. Daje poczucie mocy.”
Bardzo podobała mi się również taka delikatna osłonka romantyzmu. Takie muśnięcie piórkiem w serce. Gdy czytałam o perypetiach mojej ulubionej pary znajomych – robiło mi się cieplej na duszy. Powoli zaczęłam zapominać jak wygląda takie czyste, szczenięce zauroczenie.
„Nie chcę nikogo skrzywdzić. Wiem, że strażacy ewakuują kolonię. Chcę tylko, by Allen wiedział, że to koniec gierek. Nie tylko on potrafi być niebezpieczny.”
W powieści uwielbiam również tę jedną, nieskazitelną postać, która mimo burzliwej przeszłości potrafi być takim promieniem słońca wśród szarości pozostałych bohaterów. Wątki z nią to była zdecydowanie moja ulubiona część. Jeśli kiedyś powstałaby osobna książka traktująca o losach tej postaci – czytałabym bez zastanowienia. Obecna tu Jenny jest również dobrze skonstruowana, bo dwojakość jej natury mnie zafascynowała, jednak ostatecznie czuję, że zabrakło w niej żywych uczuć, które pokazałyby ją jako realną postać. To, co zasługuje na uwagę w jej charakterze, to ostatnie rozdanie kart. Bardzo, ale to bardzo spodobało mi się zakończenie, które pokazało, że nawet Jenny ma ten pazur.
Przeczytane:2020-12-07,
Jenny jest młodocianą piromanką. Jej ciągoty do ognia spowodowały, że z przeszłości zostały zgliszcza. Teraz zaczyna nowe życie przy boku biologicznego ojca (matka została z ojczymem i siostrą w starym mieszkaniu). Nowe miasto, otoczenie, szkoła. Jednak dawne demony nadal są obecne. Jenny wciąż obsesyjnie myśli o wzniecaniu pożarów. Nawet tabletki od psychiatry niewiele pomagają. Czy dziewczyna zapanuje nad tym? A może nowe życie też zmieni w zgliszcza?
Bardzo sugestywne studium obsesji. Przeraża i jednocześnie budzi smutek - jak dalece człowiekiem mogą zawładnąć demony zrodzone w głowie.
dr Kalina Beluch