(…)Wbrew sobie, posuwałam się do przodu, starając się oświetlać jak największy obszar korytarza.
Tutaj również królowała ciemna, prawie czarna boazeria, i w zasadzie było niewiele więcej. Żadnych mebli, ozdób czy nawet źródła potencjalnego źródła światła, poza pustym, mosiężnym świecznikiem przymocowanym do ściany. Może na piętro nie doprowadzono prądu?
Na końcu korytarza majaczyły jedyne drzwi. Ostrożnie posuwałam się w ich kierunku, starając się trzymać jedną rękę na ścianie, drugą oświetlając podłogę. Kiedy do nich dotarłam, odetchnęłam z ulgą, te kilka sekund spędzonych na poddaszu wydawało mi się wiecznością. Nasilający się zapach coraz bardziej przypominał zmurszałe, zawilgocone drewno i kojarzył mi się ze starością i rozpadem.
Chwyciłam za klamkę, jednak drzwi ani drgnęły. Poczułam niewypowiedzianą ulgę, wprawdzie nie spodziewałam się znaleźć żadnych sensacji, ale atmosfera tego domu zdecydowanie pobudzała moją wyobraźnię. Już miałam się odwrócić, kiedy usłyszałam cichy stukot. Zamarłam, bezsensownie wpatrując się w zamknięte drzwi. Mój wzrok przyciągała kuta, żelazna klamka, która lekko drgnęła. Skierowałam na nią gasnący snop światła, to musiało być złudzenie. Stałam w bezruchu, obserwując czarny metal, klamka ponownie się poruszyła, tym razem gwałtowniej, tak jakby ktoś po drugiej stronie szarpnął ją z całej siły (…)
Matylda powraca! Z czym przyjdzie jej się zmierzyć w drugiej części „Suwalskich opowieści”? Dlaczego sąsiedzi znowu omijają przeklęte siedlisko? Jakie tajemnice skrywa mroczny dom w podsuwalskich Szurach? I czym jest morion?
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2023-08-09
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 309
Język oryginału: polski
Dość długo zbierałam się do napisania swojej opinii o książce Katarzyny Kuśmierczyk „Mrok pod powiekami”, lecz nie dlatego, że nie wiedziałam co o niej napisać, po prostu ze względów ode mnie niezależnych nie miałam takiej możliwości. Nadrabiam więc teraz swoje zaległości...
Ta książka moim zdaniem jest wręcz rewelacyjna i aż żal, że już się skończyła. Wydaje mi się, że nawet bardziej mnie pochłonęła niż część pierwsza, lecz obie są wspaniałą przygodą.
Żeby w pełni zrozumieć fabułę, najlepiej jest zacząć lekturę od części pierwszej, czyli od "Sukni z wilgotnej mgły".
Matylda coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że ucieczka z Wrocławia i zamieszkanie w małej miejscowości na Suwalszczyźnie, to był dobry wybór. W Bieluszewie mieszka sama w domku na odludziu, ale nie czuje się samotna. Po wielu przeżytych tu perturbacjach zaczyna powoli integrować się z nielicznymi mieszkańcami wsi. Ma nadzieję, że wreszcie w jej życiu zapanuje względny spokój.
"To magiczne miejsce było tylko moje i pachniało pradawną magią. Wiedziałam, że za żadne skarby świata nic mnie stąd nie wyciągnie, z każdym dniem coraz bardziej przesiąkałam Bieluszewem, czując wewnętrzny spokój i harmonię. Coś mówiło mi, że tak już będzie zawsze - i jak zawsze "coś" się pomyliło."
Gdy w odwiedziny przyjeżdża jej brat z... narzeczoną, Matylda jest bardzo zaskoczona, bo od pierwszego spojrzenia nie spodobała jej się wybranka Mateusza. To według niego jest idealna kobieta, lecz siostra nie patrzy na nią zakochanym wzrokiem, więc ma trzeźwe spojrzenie na sposób bycia przyszłej bratowej i wkurza ją zapach jej perfum. Okazuje się, że przeczucie Matyldy nie myliło, nawet jej kot nie toleruje Lucyny, a to już daje wiele do myślenia.
"Lucyna wyglądała na zadowoloną i od razu ewakuowała się na górę. Kiedy przechodziła obok Feliksa i wyciągnęła rękę, żeby go pogłaskać, ten prychnął i nastroszył ogon. Hm, jeżeli mój kot jej nie lubi, to ja też będę miała z tym problem, myślałam odprowadzając ją wzrokiem."
Lucyna przyjechała do Bieluszewa w zasadzie w jednym celu, okręciła sobie Mateusza wokół palca tylko po to, żeby zebrać materiały na artykuł... o wcześniejszych wydarzeniach związanych z Matyldą i jej domem. Wściekli są oboje na przebiegłą dziennikarkę, ale już nic się nie da zrobić, mleko się wylało. Mateusz postanowił jednak nie darować tego i żąda odszkodowania dla Matyldy od redakcji, która opublikowała nieautoryzowany materiał.
Gdy Matylda myśli, że to koniec jej problemów, przed domem czeka na nią jakaś dziewczyna. Przeczytała w gazecie, że Matylda jest słynną poskramiaczką duchów i upiorów i przyjechała prosić ją o pomoc... Dziewczyna przyjechała z Kazachstanu i pracuje w sąsiedniej wsi, w pensjonacie. Pracowała tu również jej kuzynka, ale podobno wyjechała do Niemiec. Lecz jest to nieco podejrzane, tym bardziej, że dziewczyna w pokoju, który wynajęła w domu starszej kobiety, słyszy nocami różne dziwne dźwięki. Twierdzi, że to duchy...
A skoro Matylda poradziła sobie z demonami w swoim domu to i jej z pewnością pomoże...
Ponownie teraźniejszość zaczyna mieszać się z przeszłością a rzeczywistość przeplata się z fantastyką i światem nierealnym.
Jakby zbyt mało problemów miała ponownie Matylda, to jeszcze coraz bardziej zaczyna narastać konflikt z sąsiadką, dobrze chociaż, że druga sąsiadka staje się jej przyjaciółką.
Autorka bardzo ciekawie prowadzi fabułę, tu nie ma miejsca na nudę, kartki niemal same przewracają się tak, żeby jak najszybciej poznać zakończenie, no a potem zostaje już tylko żale, że się skończyło... Czytając opisy natury, można sobie z łatwością wyobrazić piękno krajobrazu suwalskiego, ja trochę tam bywałam, więc tym bardziej miło się to czyta.
Pierwsza część mnie niesamowicie zaskoczyła, lecz tu już wiedziałam czego się mogę spodziewać, ale i tak nie wszystko byłam w stanie przewidzieć.
Mam tylko nadzieję, że autorka nie poprzestanie na tej książce i będzie pisała dalej.
Polecam, warto.
Tytuł recenzji:
𝗠𝗿𝗼𝗸 𝘄 𝗱𝘂𝘀𝘇𝘆
Druga część przygód Matyldy dziewczyny z miasta, która po przeprowadzce na Suwalszczyznę do Bieluszewa zaczęła czuć i widzieć więcej, zachwyciła mnie tak samo, jak część pierwsza, a może nawet jeszcze bardziej. Było mroczno, tajemniczo, ale nie zabrakło też humoru, co sprawiło, że 𝑀𝑟𝑜𝑘 𝑝𝑜𝑑 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎𝑚𝑖 czytało mi się wyśmienicie. To była prawdziwa uczta literacka na bardzo wysokim poziomie. Katarzyna Kuśmierczyk zaimponowała mi nie tylko niesamowitą wiedzą na temat naszych słowiańskich korzeni, ale także tym, jak zgrabnie potrafi ją wpleść w tworzone przez siebie historie i sprawić, by ta wiedza była tak fascynująca.
Moim zdaniem ta książka jest wyjątkowa. Napisana pięknym językiem, z dużym poczuciem humoru. Autorka zawarła w tej powieści całą swoją miłość do ziemi suwalskiej, którą czuć na każdej stronie tej książki, a także podzieliła się wiedzą na temat wierzeń słowiańskich. Stworzyła, jednym słowem mówiąc wspaniałą klimatyczną powieść, w której trudno się nie zakochać, podobnie jak w bohaterce tej niesamowitej książki. Ta historia idealnie trafiła w mój gust, jest fantastyczna, świetnie napisana, nieprawdopodobna, metafizyczna, a odczuwalny klimat grozy wywoływał ciarki na moich plecach. Sporo uwagi Pani Kasia poświęciła wampirom. Tak, to nie żart i nie do końca fantazja literacka autorki, bo wampiry nadal żyją obok nas i wysysają naszą energię, bo mowa tu o wampirach energetycznych. Użycie słowa wampir nie jest w tutaj ani przypadkowe, ani bezpodstawne bowiem ten typ ludzi wysysa z innych niezbędne dla siebie korzyści w znaczeniu psychicznym.
Matylda po tym, co było jej dane przeżyć zimową porą w Siedlisku w Bieluszewie, myślała, że wraz z nadejściem wiosny tamte zdarzenia pójdą w zapomnienie. Nie była gotowa na nową przygodę, ale nikt ją o to nie pytał.
Najpierw brat zaskoczył ją nową kandydatką na bratową, idealną kobietą, która z natury nie wiele w sobie miała. Matylda nie zapałała do niej sympatią ani do jej perfum, których nie znosiła. Nie tak wyobrażała sobie swoją potencjalną bratową. Nie mogła znieść tej manipulantki, w którą ślepo był zapatrzony jej brat. Michaś to, Michaś tamto, szczebiotanie tej perfidnej kobiety, przyprawiało Matyldę o ból głowy. Jej zdaniem swoim zachowaniem Lucyna nie wiele różniła się od poprzedniczki, tylko jej gierki były bardziej wyrafinowane. Gdy ukochana brata oświadczyła, że musi wracać do Warszawy, Matylda ten fakt przyjęła z uczuciem ulgi, ale wkrótce miało się okazać, że trafnie oceniła złe intencje kobiety. Lucyna okazała się perfidną modliszką, obsmarowała bowiem Matyldę i jej dom w swoim kolorowym brukowcu, spowodowała, że już przyjaźnie nastawieni mieszkańcy Bieluszewa, znów zaczęli patrzeć na nią podejrzliwie. Lucyna jednak przeceniła uczucia Michała, który po ukazaniu się artykułu w gazecie, pozwolił się jej przekonać, jak dobrym jest prawnikiem.
Gdy Matylda sądzi, że to już koniec jej kłopotów, niebawem przekona się, jak bardzo błędne było to myślenie. Kolejne kłopoty nadciągną wraz z Aliyą Stokową, która szuka u niej pomocy tuż po tym nieszczęsnym artykule w brukowcu. Dziewczyna jest przekonana, że mieszka w domu, w którym dzieją się dziwne i niewytłumaczalne zjawiska. Prosi Matyldę o pomoc, bo sądzi, że jeśli udało jej się pozbyć duchów ze swojego domu, na pewno poradzi sobie z tymi w Szurach. Natomiast Matylda dość miała już tego, co przeżyła z własnymi duchami, więc nie miała ochoty słuchać o cudzych i nie obiecuje dziewczynie, że zajmie się tym, co dzieje się w domu, w którym mieszka. Zaczyna powoli tęsknić za dawnymi znajomymi, którzy w naturalny sposób ubywali z jej życia. 𝑁𝑎 𝑝𝑜𝑐𝑧ą𝑡𝑘𝑢 𝑡𝑟𝑜𝑐ℎę 𝑏𝑜𝑙𝑎ł𝑜, 𝑎𝑙𝑒 𝑧𝑔𝑜𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑚𝑜𝑗ą 𝑛𝑜𝑤ą 𝑓𝑖𝑙𝑜𝑧𝑜𝑓𝑖ą ż𝑦𝑐𝑖𝑜𝑤ą 𝑢𝑧𝑛𝑎ł𝑎𝑚, ż𝑒 𝑛𝑖𝑐 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑏𝑒𝑧 𝑐𝑒𝑙𝑢 𝑖 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑤𝑦𝑘𝑎ć 𝑑𝑜 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑠𝑡𝑎𝑛𝑢 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 – rozważa Matylda, która bardzo szybko przekonała się, że Bieluszewo, to nie tylko wieś niezwykłej urody z niecodziennym klimatem, ale to również wspólnota, jakiej nie można doświadczyć w mieście i wiedziała, że albo wchodzi się w nią ze wszystkimi konsekwencjami, albo na zawsze zostaje się autsajderką.
Matylda po odwiedzeniu Aliyi wie, że w domu w Szurach jest coś przerażającego, ale nie potrafi pomóc dziewczynie, bo sama popada w tarapaty. Pomimo tego, że mieszkańcy ostrzegali ją przed potomkinią lokalnej wiedźmy, Matylda, która nie wierzy w zabobony, wchodzi z nią w konflikt. Od tego momentu, wszystko w życiu kobiety zaczyna się walić, włącznie z jej samopoczuciem. Całość dopełnia znaleziony na podwórzu wisior nieznanego pochodzenia, który zaleca jej nosić sąsiadka Aniela. Niestety Matylda nie czuje się lepiej, a wręcz przeciwnie jej samopoczucie wciąż się pogarsza. Zaniepokojony złym stanem zdrowia siostry Michał sprowadza Drogomiłę, kobietę, która zna się na wszelkiego rodzaju klątwach. Wtedy okazuje się, że nie tylko Matylda potrzebuje pomocy, ale także Aliya, bo dziewczyna mieszka w domu, w którym czai się mrok i zło. Mieszkające tam kobiety znikały jedna po drugiej w niewyjaśnionych okolicznościach, a że pochodziły za wschodniej granicy, nikt ich nie szukał.
Takiej powieści było mi trzeba. Mrok, groza i niesamowity klimat, jaki autorka stworzyła, nie pozwoliły mi odłożyć książki aż do samego końca. Na uwagę zasługuje stopniowe budowanie napięcia od żartobliwego tonu na początku, któremu łatwo można dać się zwieść, do klimatu grozy, klątw i starych słowiańskich wierzeń, które w tej powieści grają pierwsze skrzypce. Im dalej, tym coraz bardziej powiewa grozą, a bohaterów otaczają niewytłumaczalne zjawiska. Aura powieści jest ciemna i ponura niczym kolor morionu, nieprzezroczystego kwarcu dymnego, który w fabule ma znaczącą rolę. Autorka dodała do tego gusła, ludowe wierzenia oraz hermetyczną wiejską społeczność, okrasiła wszystko niezwykłymi opisami pięknej suwalskiej przyrody. Przeszłość przeplata się tu z teraźniejszością, niemożliwe z możliwym. To rzadko spotykany, wspaniały miks gatunkowy, napisany z niezwykłą lekkością i znajomością tematu. Cóż mogę więcej powiedzieć. Po książki Pani Katarzyny Kusmierczyk należy sięgać i czytać, bo warto. Kolejny raz stworzyła powieść doskonałą, którą można delektować się bez końca.
Jestem Pani Kasi ogromnie wdzięczna, że zaprosiła mnie do wspólnej podróży po niezbadanych zakamarkach suwalskiej ziemi i mrokach ludzkiej duszy oraz za pokazanie mi świata, jakiego nie znałam. Myślę, że bohaterka powieści, Matylda jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy i zadziwi.
𝑍𝑎𝑑𝑧𝑖𝑤𝑖𝑎𝑗ą𝑐𝑒, ż𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢ż𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧ą 𝑜 𝑤𝑠𝑝ół𝑐𝑧𝑒𝑠𝑛𝑦𝑚 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑎 𝑡𝑎𝑘 𝑛𝑖𝑒𝑤𝑖𝑒𝑙𝑢 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑟𝑒𝑠𝑢𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚𝑖 𝑘𝑜𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎𝑚𝑖 𝑖 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎𝑚𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑜𝑑𝑘ó𝑤.
,,(...) Miałam irracjonalne wrażenie, jakby ktoś obserwował mnie od strony jeziora. Tym razem odwróciłam się, próbując stawić czoło swoimi lękom. Z przerażeniem...
„(…)Spojrzała dalej, aż za linię nienawistnych spojrzeń. Jak to możliwe, że gdzieś tam, był teraz normalny świat? Słońce na horyzoncie świeciło...
Przeczytane:2024-10-08, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Po przeczytaniu pierwszej książki z serii „Suwalskich opowieści” od razu tego samego dnia zabrałam się za jej drugą część, zastanawiając się jaką historię zafunduje tym razem autorka i jakie nowe przygodny będzie miała główna bohaterka.
W tej części Matylda będzie bardziej wycofana, mniej odważna, ostrożniejsza. Przygoda, która ją spotkała w pierwszej części, dała jej wiele do myślenia i ma zamiar odpocząć od ekstremalnych przygód. Ona ma taki zamiar, ale czy jej się to uda?
Brat, widząc Matyldę w kłopotach, postanawia się nią bardziej zaopiekować, bo wie, że siostra działa jak magnez i przeciąga za sobą same kłopoty. Czy mu się to uda? Warto tu zaznaczyć, że to też fajny człowiek i wiele daje plusów tej książce, dodatkowo ubarwiając tę opowieść. Poznamy troszkę jego prywatnego życia wzlotów i upadków.
Głównym wątkiem powieści jest powrót Matyldy do rodzinnego domu na Podlasiu. Dom ten skrywa wiele tajemnic, a jego mieszkańcy zdają się owiani aurą tajemniczości. Matylda, chcąc odkryć prawdę o przeszłości swojej rodziny i domu, musi zmierzyć się z mrocznymi siłami, które drzemią w starych murach i, mimo że wydaje się, że sprawy nie mają ze sobą powiązania, trzeba się im jednak bliżej przyjrzeć.
W tej powieści pojawiają się nowe wątki magii i wierzeń, tej wsi. Podlasie jest regionem, w którym wciąż żywe są dawne wierzenia i legendy. W książce pojawiają się elementy magii, zaklęć i tajemnych rytuałów, które bohaterka odkrywa, poznając bliżej mieszkańców. Bliżej pozna dziewczynę, która poprosi ją o pomoc i choć na początku Matylda trochę jej nie wierzy, jednak ciekawość pobudza ją do czynu. Sama przekonuje się o słuszności słów tej kobiety i z wszystkich sił chce rozwiązać jej problem.
To nie będzie łatwe zadanie, bo wszyscy staną przekornie przeciwko niej, by nie poznała prawdy. Będzie wymagało wkupienia się w łaski sąsiadów, którzy nie chcą jej pomóc, omijając jej dom szerokim łukiem. Musi poznać bliżej tajniki przeszłości, by poznać i zrozumieć teraźniejszość.
Historia, mimo że jest bardzo zagmatwana, jednak bardzo ciekawa. Z chęcią zdobywałam nowe informacje, które równomiernie porcjowała autorka, wzbudzając dodatkowo moją ciekawość. Od tej historii tak samo, jak od pierwszej jej części nie mogłam się oderwać, ciekawa tego, co za chwile nastąpi. Kartki niemal same przewracają się tak, żeby, jak najszybciej poznać zakończenie, które jest dobre i zaskakuje. Po książki Pani Katarzyny Kuśmierczyk należy sięgać i czytać, bo warto. Kolejny raz stworzyła powieść doskonałą, którą można delektować się bez końca, czekając na jej trzecią część.