W pełnym miłości wzroku ukochanego czasem kryje się zalążek zagłady.
Rayn, ratując życie Aidena, nie zdaje sobie sprawy, że to on ma przynieść jej zgubę. Ich połączone życia łączą też emocje, ból i sny, zamazując granicę pomiędzy dobrem a złem, a Rayn nie jest w stanie poznać, czy myśli nawiedzające jej głowę należą do niej czy do chłopaka. Ten chaos jest tylko pozorny, bo każdy jej krok, czyn i słowo zostało dokładnie zaplanowane przez Mojry – boginie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Rayn nie podda się tak łatwo i jej celem stanie się wyrwanie z okowów przeznaczenia, bo od teraz każda decyzja jej i Aidena, zdecyduje o losie świata.
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Data wydania: 2021-04-29
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 336
Język oryginału: polski
„Mojra: Przeklęte dzieci Inayari” Agnieszki Kulbat to kolejny świetny debiut w polskiej fantastyce, który miałam przyjemność przeczytać. I kolejny zdecydowanie wart Waszej uwagi.
Mroczne mury niedostępnego Zakonu Inayari ukrytego gdzieś na mroźnym pustkowiu i kapłanki zamieszkujące ów zakon. Kobiety zajmują się jedną z trzech profesji, są medyczkami, runicznymi lub skrytobójczyniami. Rayn, główna bohaterka powieści, jest zarówno medyczką, jak i runiczną. Pewnego dnia na terenie zakonu pojawia się śmiertelnie ranny, tajemniczy mężczyzna i od razu trafia na stół operacyjny Rayn. Kobieta nie potrafi go uratować, Aiden umiera, jednak ona zdeterminowana, aby mu pomóc, wykorzystuje swoje runiczne zdolności i wskrzesza mężczyznę. Nie spodziewa się, że za ten czyn przyjdzie jej słono zapłacić. Okazuje się bowiem, że odtąd Aiden i Rayn będą dzielić ze sobą emocje, ból, myśli i sny, będą potrafili wyczuć swoją obecność. Mało tego, ta mistyczna więź, która połączyła dwójkę bohaterów sprawi też, że od decyzji Rayn i Aidena będą zależały losy świata. Czy Rayn uda się wyrwać z okowów przeznaczenia? Co z tym wszystkim mają wspólnego Mojry – boginie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości? Jaki los czeka Aidena i Rayn?
Rewelacyjna lektura! Jeśli lubicie fantastykę, a nie znacie jeszcze debiutu Agi Kulbat, polecam po tę książkę sięgnąć. Nie zawiedziecie się. Jest to dopiero pierwsza część cyklu „Mojra” i widać w powieści, że jest zaledwie wprowadzeniem, bo nie wszystkie kwestie zostały wyjaśnione, inne zostały ledwie zasygnalizowane i aż proszą się o rozwinięcie. Mimo to, jest to jeden z lepszych fantastycznych debiutów, jakie miałam okazję w ogóle czytać. Dlaczego? Ano dlatego, że autorka, chociaż jest to jej pierwsza książka, doskonale wie, co robi i o czym pisze. Świetnie operuje słowem, tworząc żywe obrazy i opisując wyimaginowany świat w taki sposób, jakby był światem realnym, doskonale konstruuje dialogi, pełne drobnych złośliwości i celnych ripost, umiejętnie podtrzymuje również napięcie.
Nie spodziewajcie się jednak po tej pozycji od razu pędzącej akcji. Akcja powieści rozkręca się dość powoli, ale to zrozumiałe w przypadku całkiem nowego świata, rządzącego się swoimi prawami i nowego, zbudowanego od podstaw systemu magii. Aby w ogóle coś zaczęło się dziać, musimy wiedzieć, z czym mamy do czynienia. I tak właśnie dzieje się tutaj. Poznajemy mieszkanki zakonu i trochę sam zakon, który wydaje się nie być zbyt przyjaznym miejscem. I chociaż akcja rozpędza się początkowo w mniej żwawym tempie, kiedy już nabiera rozpędu, nie daje chwili na oddech. Tym, co trochę mnie zaskoczyło, był fakt, że miejsce akcji stanowi przez cały czas Zakon Inayari. Ten fakt może okazać się dla kogoś minusem, dla mnie jest to jednak zaleta, bo dzięki temu mogłam się skupić na tym, co w tej powieści najważniejsze.
Książka naprawdę bardzo wciąga, można ją „połknąć” na raz. Autorka fajnie pisze, przystępnie, bez udziwnień, dla każdego. Doceniam fakt, że potrafi umiejętnie wyważyć liczbę dialogów i opisów w powieści, dzięki czemu nie czujemy się przytłoczeni ani jednym ani drugim. Podoba mi się w książce magia, która opiera się na runach w przypadku runicznych i energii życiowej w przypadku medyczek. Moc każdej z kapłanek wyraża się innym kolorem, dzięki czemu nie ma problemu, aby odróżnić jedną od drugiej. Trochę mi zabrakło większej ilości informacji na temat run, biorę jednak poprawkę na to, że to dopiero pierwszy tom i liczę na to, że w kolejnej części owych informacji otrzymam znacznie więcej. Jeśli chodzi o postacie, nie mam nic do zarzucenia ich kreacji. Nie jest tak, że wszystkie są krystaliczne i od razu wzbudzają sympatię. W stosunku do Rayn miałam przed pewien czas co najmniej mieszane odczucia. Nie przypadła mi ta bohaterka od razu do gustu, później jednak zyskała. To kobieta twarda, ambitna, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Jest silna, pewna siebie, coś jednak mi na początku w niej nie grało. Nie za bardzo potrafiłam obdarzyć ją zaufaniem. Może to przez to jej zdystansowanie, sama nie wiem. Później jednak bohaterka pokazuje zupełnie inne swoje oblicze i zdecydowanie można ją polubić. Postacią, którą obdarzyłam największą sympatią i to w zasadzie od razu jest Aiden. Młody, czarujący, tajemniczy mężczyzna, który pojawia się w zakonie w niejasnych okolicznościach i do tego ranny. Ma skontrolować Zakazane Komnaty, które, swoją drogą, stanowią chyba najciekawszy wątek powieści. Nie dziwi mnie już fakt, że Aiden zdobył wśród czytelniczek tak duże grono oddanych wielbicielek. Bo to naprawdę fajny facet. Jest między nim a Rayn coś wyjątkowego, coś, co ich do siebie ciągnie, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew wszelkim przeciwnościom. Z jednej strony jest to zrozumiałe, bo przecież łączy ich magiczna więź, z drugiej, można odczuć, że to coś więcej niż tylko więź. Na uwagę zasługują również świetnie zbudowane postaci drugoplanowe, o których jednak chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej, bo w tej części ich pięć minut trwało, w moim odczuciu, zbyt krótko. Moje serce zawojowały w szczególności odważna Elys, nieco wycofana Aurora, a także bardzo dzielny Sander, który nieźle w tym światku namieszał.
„Mojra: Przeklęte dzieci Inayari” to kawał naprawdę świetnej fantastyki. Ma wszystko to, co powinna mieć dobra, wciągająca lektura. Ciekawy i dobrze opisany świat przedstawiony, intrygujących, barwnych, niejednoznacznych bohaterów, świetny, mroczny i mroźny klimat, tajemnice, interesujące sceny walki i przede wszystkim magię. Fabuła jest konsekwentnie prowadzona, a napięcie z każdą kolejną stroną rośnie wykładniczo, aby pod sam koniec dosłownie eksplodować. Powieść zaskakuje zakończeniem, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny tom, a Wam lekturę książki z całego serca polecam!
Mojra: Przeklęte dzieci Inayari -- Agnieszka Kulbat
Czy przeznaczenie da się oszukać? Co jeśli dwoje ludzi jest na siebie skazanych?
Świat pełen magii, tajemniczy zakon i historia, która zaciska się wokół nas jak pętla. Dlaczego? Ze względu na to, że wszystko rozgrywa się w środku zamku.
Musimy mieć świadomość, że atmosfera może być gęsta i wręcz dusząca. Z jednej strony jesteście zamknięci na zawsze... między zimnymi, kamiennymi murami, z drugiej na zewnątrz panuje... ZIMA. Świat skuty lodem przez prawie cały rok! W pierwszym tomie, Agnieszka Kulbat stworzyła świat, których poznajemy spokojnie krok po kroku. Podobało mi się to, że relacja dwójki bohaterów nie była z dnia na dzień pogłębiona, tylko dość dobrze odwzorowywała rzeczywistość.
Super zabiegiem było wprowadzenie run! Każdy z tak zwanych ,,Runicznych" ma swój niepowtarzalny kolor (ale nie będę spoilerować, najlepiej wyjaśnia to sama autorka w książce).
Początkowo wciągnęłam się dość mocno. Później... niestety był spadek mojego zainteresowania. Nie polubiłam się z główną bohaterką i być może wzięło się to właśnie stąd. Niemniej, nie myślcie, że mi się nie podobało!
Ostatnio miałam okazję rozmawiać z autorką i dzięki temu uznałam, że zrobię re-read książki. Chciałabym poświęcić jej więcej czasu, może za drugim razem zupełnie inaczej ją odbiorę? Wiem, że Agnieszka poświęciła mnóstwo czasu i pracy, by napisać coś tak obszernego, bo(!) to dopiero pierwszy tom! Przed nami jeszcze trochę. Z pewnością sięgnę po kolejny tom :).
Po tylu rewelacyjnych opiniach spodziewałam się czegoś bardzo dobrego. Niestety książkę oceniam dobrze, ale nie bardzo dobrze. Początek czytało mi się ciężko, nie podobało mi się też, że co chwilę, bez jakiegoś podziału, ktoś inny był bohaterem. Na szczęście, po jakiś 150 stronach, akcja się rozkręciła i trzymała mnie w napięciu już do końca. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Największym plusem książki jest sama okładka, która od pierwszej chwili przyciągnęła mój wzrok.
Czy każdy może być winny? Nastka jest nieszczęśliwie zakochana w Igorze. Odkąd tylko pamięta, darzy go uczuciem. W dodatku przyjaźni się nie tylko z nim...
Pewnego dnia Kalina nieoczekiwanie staje się świadkiem morderstwa. Z dachu bloku, w którym mieszka, zostaje zepchnięty mężczyzna. Nastolatka chce jak najszybciej...
Przeczytane:2023-05-19, Ocena: 6, Przeczytałam, 12 książek 2023,
To była cudowna książka! Nie jestem w stanie znaleźć ani jednego słabego punktu, a to się rzadko u mnie zdarza. Dałam się porwać opowieści, nieświadoma, że będzie aż taka dobra.
Akcja toczy się w obrębie jednego budynku, mrocznego żeńskiego zakonu, który skrywa więcej tajemnic niż można by sobie wyobrazić. Czytelnika najpierw oczaruje ciekawy system magiczny, zafascynuje akademicka atmosfera elitarnej placówki, obezwładnią skrytobójczynie, a następnie da się dobrowolnie torturować w lochach - autorka wycisnęła z gatunku fantastyki wszystko co najlepsze.
Nie przypominam sobie, żebym gdzieś spotkała lepiej skonstruowaną bohaterkę od Rayn. Jest rozsądna, opanowana, silna, nie ulega łatwo emocjom, co nie znaczy, że ich w ogóle nie odczuwa. Nie daje się sprowokować, a jednocześnie nie jest idealna, zdarza jej się popełniać błędy. Było parę takich momentów, w których fabuła zazwyczaj podąża drogą "zacznijmy się teraz roztkliwiać i zróbmy z bohaterów ciepłe kluski", otóż wtedy właśnie Rayn trzymała fason i skręcała na "dobra, pomyślę o tym jutro, teraz skupmy się na ważnych rzeczach". Kocham ją.
Również bardzo mi się podobała relacja Rayn z Aidenem. Ten drugi to typ spryciarza, żartownisia z tajną misją, który wziął się nie wiadomo skąd i bogowie tylko wiedzą, czy można mu zaufać. Ciężko jednoznacznie określić, co łączy tę dwójkę - nieufność, nienawiść, przyjaźń, zauroczenie? Może nawet są rodziną, biorąc pod uwagę podobieństwo ich mocy? Są przeznaczeni, żeby siebie nawzajem unieszkodliwić? Czy można z tym przeznaczeniem walczyć, czy lepiej mu się poddać, bo jakie w końcu kto ma zamiary?! Coraz. Więcej. Pytań.
Im dalej brnęłam w powieść, tym więcej chciałam wiedzieć. Nie piszę już nic, tylko zabieram się za kolejną część. Nie wiem, co teraz robicie, ale rzućcie to w trzy pioruny i chodźcie czytać Mojrę, nie pożałujecie.