Zimą 1945 zaginął „Portret młodzieńca” Rafaela – jeden z dwóch najwybitniejszych renesansowych obrazów w polskich zbiorach, obok Damy z łasiczką Leonarda da Vinci. Do dzisiaj nie są znane losy tego arcydzieła… a przynajmniej nie wszystkim.
Na kartach powieści Rafał Barnaś odsłania powojenne losy „Młodzieńca”, aż do kwietnia 2010, kiedy nastąpił punkt kulminacyjny polsko-rosyjskiej gry wywiadu o obraz…
Rafał Barnaś (ur. 1983 roku). Z wykształcenia historyk. Absolwent Bezpieczeństwa Narodowego na Akademii Obrony Narodowej w Warszawie, Podstaw Psychoterapii Psychoanalitycznej na KSPP w Krakowie i Holmes College w Sydney. Współpracuje z fundacją InTheBaltic. Z zamiłowania podróżnik. Zwiedził ponad 50 krajów na 6 kontynentach.
Wydawnictwo: Manufaktura Słów
Data wydania: 2018-10-22
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 186
Język oryginału: polski
"Scenariusz dosyć naiwny, ale w wywiadzie wszystko jest możliwe i nic nie jest jednoznaczne oraz przewidywalne".
Po lekturze tej książki nie sposób nie zastanowić się nad tym, czy wydarzenia w niej opisane mogłyby mieć miejsce. Autor co prawda podkreśla, że to fikcja literacka, jednak pisze także o inspiracji w postaci historii opowiedzianej przez pewnego Australijczyka pochodzącego z Polski. Jedno jest pewne – obraz "Portret młodzieńca" zaginął w czasie wojennej zawieruchy i gdzieś tam czeka na swój wielki powrót.
Rafał Barnaś, rocznik 1983 to z wykształcenia historyk. Jest także absolwentem Bezpieczeństwa Narodowego na Akademii Obrony Narodowej w Warszawie, Podstaw Psychoterapii Psychoanalitycznej na KSPP w Krakowie i Holmes College w Sydney. Podróżnik, zwiedził ponad 50 krajów na 6 kontynentach.
Andriej Zoltar pod koniec lat trzydziestych XX wieku oświadczył się swojej narzeczonej w Krakowie przed obrazem Rafaela Santiego "Portret młodzieńca". Wojna zabrała bohaterowi ukochaną oraz rodziców, a także radość z życia. Pewnego dnia, w wyniku niespodziewanego splotu okoliczności w ręce Andrieja trafia bezcenny obraz Santiego, który pozostawiony w ukryciu jest dla niego symbolem utraconego szczęścia. Mężczyzna będąc już u schyłku swojego życia musi po raz ostatni podjąć ważną decyzję.
"Młodzieniec" wydaje się dość niepozorną książką, ale jak okazuje się po jej przeczytaniu, odsłaniającą nieznane przeciętnemu czytelnikowi kuluary działalności agencji wywiadowczych. Rafał Barnaś przedstawia bowiem z wielką precyzją, jak przebiega gra obcych wywiadów, na jakich płaszczyznach życia ona funkcjonuje i przede wszystkim jaki wywiera wpływ na całe społeczeństwa. Polsko-rosyjska gra wywiadów ukazana w tej książce zaskakuje swoim autentyzmem i jednocześnie przeraża zależnościami, jakie wywołuje.
Dużo dzieje się w "Młodzieńcu". Akcja pędzi do przodu, a rozbudowana warstwa sensacyjna rozpala wyobraźnię. Ukazane przez autora losy obrazu od 1945 r. do kwietnia 2010 owiane są tragicznymi kolejami losu, w których wplecione prawdziwe wydarzenia, potęgują efekt napięcia. Tragicznym jest także postać Andrieja, którego losy zostały w pewnym momencie życia nierozerwalnie związane z bezcennym obrazem.
Jeśli w historii opisanej przez Rafała Barnasia istnieje chociaż cząstka prawdy to i tak jest to prawda przerażająca. Okazałoby się bowiem, że nie są ważne ustawy czy też konstytucje, a krajami nie władają demokratycznie wybrane rządy, lecz wywiad, od którego wszystko zależy. Po lekturze tej książki będę z pewnością uważnie śledziła jakiekolwiek doniesienia dotyczące "Portretu młodzieńca".
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl
Dlaczego upadł polski system obrony przeciwrakietowej ,,Tarcza Polski"? W jakim celu odtajniane są akta IPN-u? Do czego służy elitom okultyzm? ...
Przeczytane:2018-11-03, Ocena: 4, Przeczytałam,
„Portret młodzieńca” Rafaela, to chyba najsłynniejsze dzieło sztuki spośród polskich zbiorów, jakie zaginęło podczas drugiej wojny światowej. Zaginęło – i jak dotąd – nie zostało odnalezione. Jego losy pobudzają wyobraźnię dziennikarzy i pasjonatów dzieł sztuki, ale też – pisarzy. Wśród nich znalazł się Rafał Barnaś – historyk z wykształcenia. W swojej powieści próbuje on ukazać losy portretu, stawiając przy tym interesującą tezę. Muszę przyznać, że pomysł na to, co stało się z obrazem jest dość ciekawy – być może czas pokaże, czy autor miał dobrą intuicję.
Książkę czyta się szybko – chociaż muszę przyznać, że nie była ona dla mnie zbyt wciągająca, mimo że bardzo lubię powieści z historią w tle, a także książki, których „bohaterami” są dzieła sztuki. Jednak ta książka mnie nie porwała – przyznaję to z żalem, bo dużo sobie po niej obiecywałam. Może po prostu styl autora niezbyt mnie przekonał, sama nie wiem. Zabrakło mi dialogów, większych emocji, przemyśleń… Jest taka trochę, jakby autor chciał nam jak najszybciej wszystko opowiedzieć. Pojawia się cała plejada postaci – od polskiego studenta historii sztuki, poprzez żołnierza Armii Czerwonej, aż po KGB i inne tajne służby; są retrospekcje z czasów wojny, rozgrywki współczesne, polityka, rozważania o polskim narodzie (te ostatnie, trzeba przyznać, interesujące i odkrywcze) – a wszystko to na 180 stronach, z czego 10 to przedmowa autora… Przeczytałam jednak do końca – przede wszystkim ze względu na informację zawartą w prologu: że autor usłyszał od pewnego człowieka, że widział on obraz „Portret młodzieńca” Rafaela w 2010 roku na terenie Federacji Rosyjskiej. Gdyby napisał to Maciej Siembieda – byłby to z pewnością bestseller i tak pasjonujące dzieło, że nie sposób byłoby się oderwać. Rafał Barnaś jest jednak debiutantem – a wiec jest nadzieja, że kolejna książka będzie znacznie lepsza. Choć nie uważam, żeby to był nieudany debiut – po prostu czegoś w tej książce brakuje.
Tym, co bardzo mi się nie podobało i wręcz przeszkadzało mi w czytaniu, jest bardzo niestaranna korekta i redakcja. W tej niezbyt grubej książce roi się od literówek i zbędnych powtórzeń, a dzielenie wyrazów – zwłaszcza na początku – to po prostu katastrofa. Wielka szkoda, bo to po prostu psuje przyjemność z czytania (inna sprawa, że ja już mam takie „zboczenie zawodowe”, bo jestem korektorką). Dziwi mnie ta niestaranność redakcyjna – bo wydanie jest bardzo ładne, okładka przyciąga uwagę, papier jest bardzo dobrej jakości, książkę przyjemnie trzyma się w rękach.
Podsumowując: książka powinna spodobać się miłośnikom historii zaginionych dzieł sztuki, choć nie spodziewajcie się opowieści w stylu Dana Browna: dostajemy fikcję literacką, która jest jednak całkiem prawdopodobna i wcale nie wykluczałbym, że opisane wydarzenia naprawdę miały miejsce. Warto po nią sięgnąć, żeby przekonać się, jaki pomysł na dzieje znanego obrazu ma Rafał Barnaś – może kiedyś obraz się odnajdzie i uda się nam poznać prawdę.