Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2012-04-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 328
Zawsze chciałam mieć czerwoną sukienkę w groszki. Kierując się tą dziwaczną motywacją i postępując wbrew mądrej zasadzie głoszącej "nie oceniaj książki po okładce", ustawiłam się w kolejce po powieść Renaty Kosin Mimo wszystko Wiktoria. Przyznaję, nie jest to najmądrzejszy sposób doboru lektury, ale czy to ważne? Ważne, by czytać. Tym bardziej, że w tym przypadku, za przeuroczą okładką, skryła się przesympatyczna opowieść.
Od czasu, kiedy poznałam cykl Klub mało używanych dziewic napisany przez Monikę Szwaję, mam słabość do lekkich i zabawnych historii, w których pierwsze skrzypce gra paczka przyjaciółek. Choć jest to już motyw mocno wyeksploatowany, choć wiadomo, że każda z przyjaciółek będzie miała zupełnie inny charakter, zainteresowania, doświadczenia, problemy, że będą sobie wzajemnie dokuczać i złościć się na siebie od czasu do czasu, ale murem też będą stały przy sobie i jedna drugiej nie da zrobić krzywdy, choć to już gdzieś było, już ktoś coś podobnego opisał, to jednak okazuje się, że raz jeszcze cztery przyjaciółki mogą stać się bohaterkami historii, która bawi, wzrusza i pozwala miło spędzić dwa upalne wieczory.
Gabrysia to kobieta z charakterem i zasadami. Samotnie wychowuje nastoletnią córkę, choć mogłaby mieć życia jak z bajki - świetnego faceta i brak problemów z dziurami w domowym budżecie. Zuzanna ma duszę artystki, męża, który spełnia wszelkie jej zachcianki, psa Cynamona i malutki smutek w sercu. Michalina cały czas spędza w domu, pod czujnym okiem kochającego męża. Dusi się w swej samotni, ale z pewnego powodu nie może opuszczać mieszkania. Nadopiekuńczość ją drażni, dotyk męża też. Ma dwóch synów, których kocha ponad życie. Jest jeszcze Edyta, najmłodsza w tym gronie. Korzysta z rad i doświadczenia swoich przyjaciółek. Łatwo jej nie jest, bo właśnie straciła pracę, co mocno godzi w jej ambicję.
Oczywiście swoje pięć minut mają w tej powieści także mężczyźni. Jeden z nich wkracza do artystycznego imperium Zuzanny, Domu Otwartego dla Pań, i domaga się przyjęcia go do grona kobiet uczestniczących w kursach rękodzielniczych. Pojęcie istoty kobiecości i wszystko, co z nim związane, fascynuje mnie od dawna - oświadcza Filip Orecki i nie daje się spławić, dopóki oficjalnie nie zostaje dopisany do grupy zajmującej się tworzeniem... frywolitek. Filip chce napisać książkę, a udział w kursie ma mu pomóc w zebraniu materiałów.
Wśród plejady bohaterów największą sympatię wzbudziła we mnie inteligentna i wygadana Julka, córka Gabrysi oraz właśnie Filip, może nieco stereotypowo potraktowany, ale przesympatyczny pisarz i filozof, zafascynowany istotą kobiecości. Hm... kobiecość to coś, czego nie da się uchwycić. Każdy też widzi ją inaczej. Według niektórych kobiecość to delikatny jedwab, dla innych raczej ciepły kaszmir. Kobiecość to też cichy płacz lub głośny śmiech, zapach perfum albo aromat świeżego chleba, stukot obcasów bądź szczęk naczyń kuchennych... Na dodatek Orecki wie na przykład, czym się różni sukienka od spódnicy i pończochy od rajstop albo dlaczego człowiek nie ma w co się ubrać, mimo że szafa pęka w szwach. Rozumie też, dlaczego na dzień człowiek używa jednego kremu, a drugiego na noc. Wie też jak wygląda kolor écru. No i najważniejsze: powiedział, że kobiety są o wiele bardziej skomplikowane wewnętrznie niż mężczyźni i to czyni je doskonalszymi. Takimi wywodami Orecki zdobył serca wszystkich kobiet z Domu Otwartego.
Trzeba przyznać, że bohaterki powieści Mimo wszystko Wiktoria w ogóle mają ogromne szczęście do mężczyzn. Są przystojni, zabawni, dobrze wychowani. Wzbudzają sympatię i zaufanie. Nie wiem jak autorka to zrobiła, ale mimo natłoku pozytywnych charakterów, książka nie wydaje się przesłodzona, mdła, ani niewiarygodna. Sporo w niej humorystycznych scen. Postaci są barwne, wygadane, z własnym zdaniem na każdy temat, czego konsekwencją są zabawne dialogi, interesujące rozmowy i wywołujące uśmiech sytuacje.
Myli się ten, kto sądzi, że to jeszcze jedna lekka książka o niczym. W tej całej krainie szczęśliwości, uprzejmych, uśmiechniętych ludzi, zgodnych małżeństw, trwałych przyjaźni i wspierających się bliskich, sporo jest rys, które gaszą uśmiechy, szklą oczy, marszczą czoła. Bo czasem bywa źle, choć wokół nie ma złych ludzi. Bo czasem coś idzie nie tak, mimo wsparcia życzliwych osób. Na usta ciśnie się nieśmiertelne pytanie "dlaczego ja?". I nie ma na nie odpowiedzi. Wśród problemów dotykających bohaterki, nietrudno odnaleźć takie, które męczą nas lub naszych bliskich, a to sprawia, że łatwo się do tej historii przywiązać. Jest w niej czas na radość i smutek, ale autorka nas z tym smutkiem nie zostawia, pokazując jak wsparcie przyjaciół pomaga wyjść na prostą i przetrwać nawet najgorsze życiowe zakręty. Powieść Renaty Kosin kryje w sobie taki ładunek ciepła, że wszelkie trudne chwile wydają się trwać zaledwie mgnienie oka i już po chwili nie pamięta się, że było źle.
Mimo wszystko Wiktoria kryje w sobie pewną tajemnicę. Od pierwszych stron wisi ona w powietrzu, intryguje i zastanawia, ale do ostatnich stron nie jest jasne, co się za nią kryje. Ten ciekawy zabieg sprawił, że mimo aury lekkości całej historii, nie potrafimy zapomnieć o tym, że o czymś nas nie poinformowano, że jest coś, co wpływa na wszystkich najważniejszych bohaterów, ale czego nie potrafimy nazwać. Wiemy tylko, że to istnieje.
Renata Kosin napisała powieść ciepłą i zabawną. Powieść dla kobiet, które doskonale znajdą się w świecie tak dobrze znanych im spraw, w świecie pachnącym ciastem i herbatą, pełnym kobiecych radości, ale i smutków. Bohaterki książki, jak wszystkie bohaterki życia, szukają szczęścia kryjącego się pod różnymi pojęciami. Czasami mają je na wyciągnięcie ręki, innym razem droga do niego wiedzie pod górę. Niekiedy poszukiwania bolą, innym razem szczęście zjawia się znienacka i już zostaje, grzejąc swym ciepłem.
Mimo wszystko Wiktoria wpasowuje się w nurt literatury kobiecej, która udowadnia, że kobieta może sama o sobie stanowić. Renata Kosin odpycha wizję wartościowania kobiet przez pryzmat posiadania przez nich dzieci czy przynależność do mężczyzny, którego jest jedynie dodatkiem. To opowieść o kobietach silnych, niezależnych, zdolnych podejmować ważne, życiowe decyzje bez wieszania się na męskim ramieniu w niemym błaganiu o pomoc. I choć może się to wydawać oczywiste, to niestety tak nie jest. Wystarczy rozejrzeć się wokół, by dostrzec jak wiele kobiet desperacko poszukuje partnera czy czuje się zobligowana do wydawania na świat potomstwa. Nierzadko samotne czy bezdzietne kobiety postrzegane są negatywnie, jakby dopiero rola matki i żony czyniła je pełnowartościowymi. Mam taką cichą nadzieję, że taki tok myślenia niedługo pójdzie w zapomnienie.
Renata Kosin pochodzi z Podlasia, ale od ponad osiemnastu lat mieszka na Warmii. Jest absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała osiem lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała.
W 2011 roku otrzymała nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Niestety, na pozostałe pasje (plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze i kilka innych) zaczęło brakować czasu.
Mimo wszystko Wiktoria jest bardzo zabawną książką z gatunku literatury pięknej, prozy współczesnej. To powieść, która bawi, wzrusza i odpręża.
Cztery przyjaciółki: Zuzanna, Gabriela, Michalina i Edyta to cztery róże osobowościowo kobiet, które mimo tego, że każda z nich ma „swoje” życie, potrafią zwinnie "wmanipulować" się w życie pozostałych.
Zuzanna jest bezdzietną mężatką, businesswoman, która świetnie radzi sobie prowadząc własną działalność. Gabriela jest matką, dość kontrowersyjnej nastolatki, którą wychowuje sama, pozostając jednocześnie w wyjątkowo luksusowych stosunkach z ojcem córki. Edyta jest młodą matką, przebywająca na bezrobociu, a Michalina jest żoną adwokata i matką dwóch synów, pracującą w domu z powodu pewnego rodzaju kłopotów zdrowotnych. Kobiety są tak bardzo zaprzyjaźnione, że nie wyobrażają sobie życia bez siebie. W życiu każdej z nich zdarzają się sytuacje, które wymagają nie tyle „obecności osobistej” przyjaciółek, co ich wsparcia, głównie psychicznego. Życie każdej z bohaterek owiane jest jednak jakąś tajemnicą, która bardzo powoli zostaje odsłaniana.
Nie będę opisywała wszystkich sytuacji, jakie autorka umieściła w książce, bo powstałaby z tego kolejna książka, a tak jak już kiedyś wspomniałam: „nie o to tutaj chodzi”. Muszę jednak dodać, że najbardziej zaskakujące jest zakończenie, które niejednego czytelnika wprawi w „osłupienie”
Lektura jest dość lekka, pod względem czytania, ale poruszone w niej problemy i sytuacje wcale do lekkich i prostych nie należą. Przedstawione dość humorystycznie niektóre wątki zmuszają jednak do głębszego myślenia.
Nie ma jednolitej fabuły, ponieważ autorka podzieliła książkę na kilka części, w których każda z przyjaciółek ma swoje miejsce priorytetowe, a pozostałe są osobami drugoplanowymi. Chociaż zdarzają się i takie, kiedy wszystkie cztery kobiety są w centrum.
Treść książki, to w dużej części dialogi, tak naturalnie skonstruowane, że w trakcie czytania i zagłębiania się w dyskusję, czytelnik ma ochotę wtrącić się i dodać kilka słów od siebie. Od samego początku autorka zwinnie buduje pozytywne napięcie, czym wzbudza ciekawość rosnącą wraz z każdą następną stroną. Sprytnie wplecione intrygi często wywołują uśmiech.
Zresztą wystarczy popatrzeć na okładkę, która wywołuje uśmiech na twarzy zanim się sięgnie po lekturę, za taką okładką nie może się kryć mroczna, ciężka fabuła, tylko coś lekkiego i przyjemnego. To nie jest spokojna leniwie ciągnąca się powieść, tu cały czas się coś dzieje.
Książka jest świetną terapią relaksacyjną po ciężkim tygodniu pracy i powinna być przeczytana właśnie w dni wolne, dlatego, aby pozwalając sobie na tę odrobinę luksusu, czytelnik mógł bez wyrzutów sumienia zapomnieć na chwilę o otaczającej go rzeczywistości i całkowicie zatracić się w lekturze. Muszę jednak dodać, że mimo dość lekkiej, humorystycznie napisanej treści, kilka razy podczas czytania wzruszyłam się i kilka łez wypłynęło z moich oczu, a to chyba coś znaczy.
Fabuła książki trochę przypomina serial „Przyjaciółki”, którego udało mi się zobaczyć kilka odcinków, a który uważam, za jeden z lepszych polskich seriali.
Polecam książkę z czystym sumieniem, tym, którzy lubią nie tyle polską literaturę, co dobrą literaturę, nie czytają tylko romansów nasyconych często śmiesznymi wątkami, nie czytają tylko krwawych kryminałów i trzymających w napięciu thrillerów.
To jest książka, którą czyta się szybko i lekko, chociaż przedstawione w niej wątki, często można określić mianem „bardzo poważne”.
Jak wszystkie książki Pani Renaty tak i ta spełniła moje oczekiwania. książka opowiada o czterech kobietach, które połączyła przyjaźń. Autorka pokazuje jak na czym polega przyjaźń i wspólne rozwiązywanie problemów. Książka napisana w prostym, zrozumiałym stylu. Czyta się ją po prostu szybko, miło, lekko i przyjemnie. Dobra książka poruszająca ciekawe i ważne tematy.
Kobiety są istotami delikatnymi, wrażliwymi, pragnącymi wiecznej adoracji, uwielbienia, miłości. Wiadomo, że byłyśmy, jesteśmy i będziemy tak postrzegane, chociaż część z nas chce to zmienić. Bohaterki debiutanckiej powieści Renaty Kosin to silne a zarazem kobiece i gdzieś tam w głębi delikatne stworzenia, które nie boją się życia, podejmowania decyzji.
Gabriela to samotna matka. Z wyboru ale na prawdę ciężko nie zgodzić się z nią. Jej córka nie była owocem miłości, więc kiedy mężczyzna oświadczył, iż chce wziąć odpowiedzialność za dziewczynkę oraz jej matkę, Gabrysia owszem pozwoliła mu na uczestnictwo w życiu Julki, lecz na propozycję sformalizowania relacji powiedziała "nie". Czy teraz tego żałuje?
Zuzanna jest szczęśliwą żoną Tadeusza i właścicielką psa, który wabi się Cynamon. Kobieta jest właścicielką Domu Otwartego dla Pań, niezwykle inteligentna, kreatywna i twórcza. Wydawać by się mogło, że wszystko w życiu ma poukładane, nic jej nie może zaskoczyć. Na początku książki sprawia wrażenie pogodzonej z zaistniałą sytuacją...
Michalina to z kolei postać, która na pierwszy rzut oka ma wszystko. Dom, kochającego, troskliwego męża, wspaniałych synów. Jest kobietą spełnioną również zawodowo. Jednak nie dajcie się zwieść. W tym mogłoby się wydawać idealnym życiu pojawiły się nie tak dawno dwie znaczące rysy, których nigdy nie można wymazać z pamięci.
Edyta jest roztargnioną, ambitną młodą mężatką i matką.
Cztery kobiety, cztery różne osobowości, światopoglądy, charaktery. Razem tworzą niepowtarzalną mieszankę ale raczej nie wybuchową. Przyjaźń jaka ich łączy trwa już lata, jest niewątpliwie prawdziwa i szczera. To wspaniałe jak bardzo są ze sobą zżyte, jak są gotowe stanąć w obronie siebie nawzajem. Mają marzenia, plany i normalne życie z całym inwentarzem, z którym muszą sobie radzić. W ich codzienności wszystkiego jest w sam raz, trochę goryczy i słodyczy.
Renata Kosin zadebiutowała na prawdę świetną powieścią, widać, że dopracowaną. Czasami podczas lektury miewam wrażenie, iż są luki w fabule. "Mimo wszystko Wiktoria" ma wszystko dopięte na ostatni guzik. Autorka oprócz płynnego opowiadania postanowiła zaserwować nam wielką niespodziankę na końcu książki. Podejrzewam, że wszystkie czytelniczki otworzą szeroko oczy ze zdumienia. Element zaskoczenia bardzo mi w lekturach odpowiada.
Książka sprawiła mi wiele przyjemności, szybko przewracałam następne strony aby przekonać się co będzie dalej. Powieść mnie przytuliła, dotuliła, rozbudziła przeróżne uczucia (było ściśnięte gardło, serce ale również uśmiech na twarzy). Rozczulający wątek przede wszystkim Zuzanny niewątpliwie i Was wprowadzi w zadumę nad życiem.
Z mojej strony to tyle po więcej, po relaks, odpłynięcie, zanurzenie się w przepełnionym ciepłem świecie odsyłam do książki bo bez wątpienia warto.
Mimo upływu lat, stary dom w Przytulisku wciąż jest siedzibą i sercem rodu Śmiałowskich. Przechowywane są tam wspomnienia o przodkach, z poszanowaniem...
Lena mieszka w odziedziczonym po przodkach dworku na Podlasiu. Rytm jej życiu nadaje tykanie starych zegarków, pamiątek po dziadku zegarmistrzu...