Wierzę w to, że miłość jest nieśmiertelna. Nie istnieją dla niej czas ani żadne granice. Ona trwa, wbrew nam, wbrew zwątpieniu, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew wszystkiemu.
Miłość w kasztanie zaklęta to piękna powieść o miłości, która musi przetrwać mimo przeciwności losu. O trudnych decyzjach, ludzkich słabościach i umiłowaniu życia. O dostrzeganiu niedostrzegalnego.
Marta, samotna trzydziestoparoletnia nauczycielka, ma przyjaciół, plany i marzenia, ale nie ma nikogo bliskiego, z kim mogłaby się nimi dzielić. Przedwczesna śmierć rodziców, a potem odejście ukochanej babci pozostawiły w niej głęboki ślad oraz poczucie ulotności i kruchości ludzkiego życia. Marta wie jednak, że wszystko ma swój czas, i dlatego czeka na księcia z bajki. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się Piotr. Kim jest jednak tajemnicza kobieta, która zaklęła w kasztanie swą miłość do Piotra i do małego Miłosza? Czy ich losy, w zadziwiający sposób wplecione w życie Marty, się połączą? Czy Marta jest gotowa na przyjęcie wszystkiego, co przyniesie jej przyszłość?
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2020-01-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Książka pt. „Miłość w kasztanie zaklęta” Moniki Oleksy tak mnie zafascynowała i urzekła, że postanowiłam przeczytać ją jeszcze raz, aby ponownie zatopić się w ten magiczny świat. Jakże ta pozycja różni się od wielu pozostałych na rynku! Można by zaryzykować stwierdzenie, iż ta książka ma duszę. Znajduje się w niej tak szerokie spektrum emocji i uczuć, że trudno pozostać obojętnym. Piękno i ciepło, jakie wylewają się z kart powieści powodują, że naprawdę czyta się ją jednym tchem, ciężko się oderwać. Czytelnik znajdzie tam też smutek i rozpacz, jak również elementy humorystyczne. Książka ta zabiera nas w ludzki świat, w balansowanie między trudnymi wyborami, w rozterki, w zdarzenia losowe, w samotność, ale i w miłość. Jest tak prawdziwa, że ma się wrażenie, jakby bohaterów znało się od dawna. Poruszane tematy nie są łatwe, ale powodują, że zaczynamy zastanawiać się nad samym sobą, nad kruchością życia. Uświadamiamy sobie, jakie tragedie spotykają innych ludzi i widzimy, w jaki sposób przez nie przechodzą, próbują się z nimi zmierzyć. Obserwujemy, jak nasze zachowanie wpływa na życie bliskich nam osób. Czasem pojawia się kryzys wiary w Boga i niechęć do spoglądania w przyszłość. Człowiek zatruwa się własnymi myślami, nie potrafi się ich wyzbyć i nie pozwala sobie pomóc. W tej sytuacji cierpi nie tylko on, ale i otoczenie.
Książka przywróciła mi wiarę w człowieka, w jego siłę, w umiejętność przebaczania, pogodzenia się z losem. Autorka swoim piórem wymalowała tak piękny obraz miłości, czystej, dozgonnej, bezgranicznej, że aż chciałoby się samemu czegoś takiego doświadczyć.
Powieść ta jest dla mnie swoistą pochwałą jesieni, jej barw, darów, czasu refleksji i przemijania. Pokazuje, że nawet w drobnej rzeczy tkwi ukryte piękno. Pozwala spojrzeć sentymentalnie i melancholijnie na otaczający nas świat, bardziej przychylnym wzrokiem, pełnym nadziei i radości. Czasem po prostu nie zauważamy szczęścia, które jest obok nas.
„Miłość w kasztanie zaklęta” daje duchowy spokój i nadzieję na lepsze jutro. Złe chwile, choć bolą tak, że zastanawiamy się, czy damy radę je przeżyć, są tylko chwilowe. To od nas zależy, czy się poddamy, załamiemy, pogrążymy w świecie smutku, do którego nikt nie będzie miał dostępu, czy też stawimy czoła przeciwnościom, nauczymy się żyć na nowo. Nasze życie jest pełne przypadków i okoliczności, których nigdy nie przewidzimy, ale nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia. Ważne jest otwarcie się na ludzi, którzy mogą nam pomóc w przejściu przez ten trudny okres.
Dodam jeszcze, że część akcji książki przedstawiona jest przy pomocy retrospekcji. Autorka stopniowo odkrywa przed nami wszystkie karty, odsłania pogmatwane losy, które są nieprzewidywalne, ciągle zaskakują.
Książkę przeczytałam już kilka dni temu i przyznam, że nadal żyję tym światem, przeżywam go na nowo, zastanawiam się nad różnymi faktami. Niedawno pojawiła się nowa książka p. Moniki Oleksy pt. „Ciemna strona miłości”. Na pewno wkrótce ją przeczytam, jestem niezmiernie ciekawa i czuję się zaproszona do tego uduchowionego świata.
Tyle się mówi o pierwszej miłości i jej znaczeniu, a tu zaskakujące słowa jednego z bohaterów: "pierwsza miłość w życiu każdego człowieka jest zazwyczaj nietrwała i pozostawia bolesny ślad. Ale dzięki niej cenimy tę drugą, która nas rozpieszcza i uczy zachłystywać się życiem".
Autorka opisujac losy bohaterow pokazuje, iż każda miłość może być inna, a jednocześnie równie wartościowa, prawdziwa.
Bohaterowie budzą sympatię. NAwet Piotr, którego postępowanie przez pewien czas może się wydawać nazbyt egoistyczne.
Książka, którą połknęłam w jedno niedzielne popołudnie. Optymistyczna, chociaż porusza ważne i trudne tematy: śmierć bliskich osób, samotność, dojrzewanie do ojcostwa i nowej miłości. Powieść zmusza nas do refleksji nad sobą, nad życiem, a raczej nad jego kruchością. Pokazuje też, że człowiek to jednostka stadna i skora do pomocy. Trzeba tylko tę pomocną dłoń zauważyć i przyjąć.
Muszę przyznać , że ostatnio mam szczęście do naprawdę dobrej i ciekawej polskiej literatury. Powieść Moniki Oleksy od pierwszych swoich stron wciągnęła mnie niczym magnes. Zaintrygowała mnie postać Marty – głównej bohaterki, która część swojego dzieciństwa spędziła w domu dziecka. Dziś jest zwyczajną, skromną dziewczyną, nauczycielką języka angielskiego i wiedzie spokojne życie samotnej kobiety. Pomimo, że ma wokół siebie garstkę oddanych przyjaciół, nie spotkała jeszcze tego jedynego mężczyzny, który byłby prawdziwym księciem, a nie żabą (jak mawiała jej zmarła przed laty babcia). Od jakiegoś czasu spotyka w parku nieznajomego mężczyznę przepełnionego smutkiem. I ten właśnie smutny „ktoś” zaczyna ją intrygować…
Niebawem pewne nieprzyjemne okoliczności i nieprzewidziane zdarzenia sprawiają, że Marta poznaje tożsamość nieznajomego. Okazuje się, że Piotr Domański jest lekarzem i przed rokiem stracił swoją ukochaną żonę Marię. Do tej pory nie umie bez niej żyć, nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią, a co najgorsze nie chce zaopiekować się swoim rodzonym synkiem – 2-letnim Miłoszkiem, gdyż dziecko za bardzo przypomina matkę. Chłopczyk przebywa w domu dziecka i opiekują się nim siostry zakonne.
Pojawienie się Piotra zmienia diametralnie życie Marty. Marta natomiast, niczym dobry anioł zesłany na pomoc przez niebiosa, ma niesamowity wpływ na Piotra, który dzięki niej akceptuje powoli życie bez Marii i uczy się na nowo kochać swojego synka.
Czy znajdzie się w jego życiu miejsce także dla Marty?
Przyznam, że podczas lektury w pewnym momencie poczułam przesyt tą miłością i dobrocią, która powoli zaczęła zatracać swój realizm zupełnie jak w bajce. Jednak autorka poprowadziła wydarzenia w takim kierunku, żeby nie znudzić czytelnika. Z niecierpliwością czekałam na finał tej historii, który, mimo, iż dał się przewidzieć, nie zmienił mojego pozytywnego nastawienia.
To co zdecydowanie urzekło mnie w tej powieści to piękny, poetycki język, mnóstwo barw i kolorów, plastyczne opisy i porównania oraz emocje, które chwilami wyciskają łzy. Zwyczajni bohaterowie zmagający się z życiem, swoimi rozterkami i wątpliwościami, nad którymi czuwa czujne oko opatrzności sprawiają, że książka przestaje być zwyczajna. Motyw przyjaciółki z przeszłości, która z tupetem pragnie wkroczyć w życie bohaterów jest dość popularny i często spotykany, ale dodaje książce elementu niepewności. Spodobało mi się również znaczenie tytułowego kasztana jako małego talizmanu przynoszącego szczęście i dodającego odwagi – może dlatego, że sama także mam do nich słabość.
…I tylko rudy kasztan mi został,
Mały talizman szczęśliwych dni,
I ta jesienna piosenka prosta,
Którą wiatr może zaniesie Ci…
Jeśli szukacie niewymagającej, ciepłej powieści obyczajowej na jeden – dwa wieczory to „Miłość w kasztanie zaklęta” świetnie się do tego nadaje.
Polecam.
Po dwunastu latach za granicą, Maks wraca do rodzinnego, nadmorskiego miasteczka, aby zająć się chorą matką. Wyjechał stąd z zamiarem by nigdy nie wrócić...
Piękna opowieść o poszukiwaniu szczęścia i miłości w malowniczym zakątku nad Bugiem. ŻYCIE CZŁOWIEKA JEST JAK WITRAŻ. MAŁE, POZORNIE NIE PASUJĄCE...
Przeczytane:2015-02-06,