TO, CO NA POCZĄTKU MIAŁO BYĆ TYLKO NA NIBY, STAJE SIĘ Z CZASEM PRAWDZIWE.
Maks odniósł w życiu sukces. Ma stabilną i dobrze płatną pracę oraz własne mieszkanie. Jedyne, o czym marzy, to by rodzina przestała na niego naciskać, żeby znalazł sobie dziewczynę.
W jego głowie rodzi się chytry plan, by znaleźć kobietę, która przez pewien czas będzie udawała przed bliskimi jego partnerkę.
Elżbieta wciąż mieszka w wynajętym wraz z koleżanką ze studiów mieszkaniu. Chciałaby, żeby rodzina przestała nalegać, aby się ogarnęła, rzuciła kiepsko płatną pracę w muzeum i zajęła czymś bardziej dochodowym. Gdy poznany w kawiarni przystojny mężczyzna w garniturze proponuje jej, by udawała jego dziewczynę, Elżbieta dostrzega w tym szansę na przekonanie rodziców, że wbrew temu, co myślą, stać ją na coś więcej.
Okazuje się, że pracującą w muzeum niespełnioną artystkę i zafiksowanego na punkcie swojej pracy biznesmena łączy więcej, niż pragnęliby przyznać.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2023-08-30
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 336
To moje drugie spotkanie z twórczością autorki, poprzednio czytałam książkę "Tajemnica z przeszłości", która bardzo mi się podobała, dlatego postanowiłam ponownie sięgnę po powieść pisarki. Tym razem trafiłam na książkę "Miłość na niby", która zaciekawiła mnie swoim opisem i urzekła piękną, klimatyczną i romantyczną okładką. Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki, prosty i przyjemny w odbiorze co sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko i z dużym zainteresowaniem oraz zaangażowaniem. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona, dobrze poprowadzona i chociaż jest przewidywalna to nie odebrało mi to radości z czytania, wręcz przeciwnie. W książce znajdziemy motyw udawanego związku, który ją osobiście bardzo lubię. Bohaterowie wykreowani przez autorkę są bardzo prawdziwi, nie są idealnie, postępują pod wpływem emocji, popełniają błędy dlatego tak łatwo się z nimi utożsamić w wielu przypadkach, podzielając podobne troski i dylematy moralne. Na kartach powieści poznałam Elę oraz Maksa, dowiedziałam się co czują, myślą, z czym się zmagają każdego dnia, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Ela w zasadzie od samego początku zaskarbiła sobie moją sympatię, bardzo kibicowałam tej młodej kobiecie i jednocześnie obserwując jej trudną relację z rodzicami współczułam jej, że nie ma wsparcia od osób, które właśnie najbardziej powinny akceptować wybory kobiety i służyć jej swoim ramieniem. Maks natomiast musiał sobie zasłużyć na moje względy, bo początkowo bardzo działał mi.na nerwy swoim zachowaniem. Mogłoby się wydawać, że bohaterowie reprezentują zupełnie inne światy, inne punkty widzenia, jednak zagłębiając się w ich historię okazuje się, że więcej ich łączy niż dzieli. Ich relacja jest naprawdę bardzo naturalna, to niesamowicie mi się podobało. Autorka na przykładzie swoich bohaterów pokazuje jak znaczący wpływ na nasze życie mają oczekiwania naszych bliskich, dodatkowo udowadnia, że miłość czasami przychodzi niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie. Miło spędziłam czas z tą książkę i chętnie w przyszłości ponownie sięgnę po powieść pisarki. Polecam!
,, Jestem kierownikiem jednego z działów w firmie, która zajmuje się konserwacją automatów i systemów w restauracjach szybkiej obsługi".
,, Pomyślałem, że mogłabyś na kilku spotkaniach rodzinnych poudawać moją dziewczynę. Może zabrałbym cię też na kilka imprez firmowych. Potem, za mniej więcej pół roku, powiedziałbym wszystkim, że nam się nie ułożyło, że mnie rzuciłaś".
Po cytacie możecie już się domyśleć z jakimi przygodami będą się zmagać bohaterzy książki. Okoliczności w jakich doszło do tej propozycji były nieco przewidywalne, tylko reakcja na słowa jakoś totalnie mnie zaskoczyła. Zauważcie, że nie opowiadam wam początku książki, a robię tak dlatego, że jest tak fascynujący i wciągający, że warto poznać go samemu. Dodam tylko, że oboje są po trzydziestce i mają nieciekawą przeszłość, dalszą lub bliższą. Gorszą bądź jeszcze gorszą. To na jej podstawie będą obecnie się zachowywać. Kiedy zatem Elżbieta słyszy propozycję Maksa nie trzeba mówić, że nie była nią zachwycona. Jej myśli znamy na tyle, na ile narrator nam pozwala. Diametralnie zmienia swoje zachowanie, podkreślając, że skoro wszystko jest kłamstwem, to i jej zachowanie nie musi być prawdziwe. Choć wciąż sam Max podkreśla jej, że to układ, to jednak jego zachowanie zaczyna się coraz bardziej zmieniać. Niekiedy nie wiadomo już czy to jej wbija do głowy, że po pół roku wszystko się skończy, czy sam siebie chce do tego przekonać. Ona ewidentnie robi się taka, jaką on oczekiwał, że się stanie, tylko że coraz bardziej przestaje mu się to podobać. Jak zatem dalej potoczy się ta historia?
Bądźcie pewni, że nie jest to typowa opowieść z układem udawania. Postacie bowiem nie powielają zachowań innych osób, które w tym klimacie się ukazywały. Poznali się nie zwyczajnie i tak to się toczy. Nie da się ukryć, że w opowieść wciągamy się od pierwszej strony. Nawet jak musimy przerwać czytanie, to jakbyśmy zamykali pewien portal i świat tam zastygał. Wracając, od razu do niego wskakujemy poganiając wzrok, by czytał szybciej. Rozdziały są krótkie i każdy z nich kończy pewien etap. Opowieść bardzo mi się podobała, bo swoim zachowaniem postacie potrafiły od razu zmienić klimat. Intonacja książki nie należy do spokojnych, płyniemy w wydarzeniach, ale co jakiś czas pojawia się moment, że odbieramy go jako nagłe otrzeźwienie. Z pewnością przy niej nie zaśniecie, bo niepewność ich zachowań wam na to nie pozwoli. Bardzo, ale to bardzo ją polecam!
Czy można udawać miłość? Czy można patrząc w oczy drugiej osoby udawać uczucie? Wydawać by się mogło, że to niemożliwe, jednak główni bohaterowie książki „Miłość na niby” udowodnią, że łatwo wejść w rolę. A czemu to robią? Dla świętego spokoju. Tylko pytanie, czy udawanie nie przerodzi się w coś prawdziwego?
Maks ma bardzo dobrą pracę, stabilne życie i brak czasu na związki. Rodzina naciska na niego w sprawie narzeczonej. Elżbieta to miła i spokojna dziewczyna, która mieszka w wynajmowanym mieszkaniu razem ze swoją przyjaciółką. Rodzice Elżbiety źle patrzą na jej prace i uważają, że stać ją na coś więcej, tym bardziej, że sami są lekarzami. Kiedy Maks poznaje Elżbietę, nie ma wątpliwości, że dziewczyna to idealna kandydatka na udawaną partnerkę.
Bardzo zabawna, miejscami wzruszająca historia o miłości.
Głównych bohaterów tej książki nie da się nie lubić.
Barwne postaci, lekka i przyjemna fabuła oraz przepiękna, klimatyczna okładka sprawią, że nie będziecie mogli oderwać się od tej lektury.
,,Miłość na niby" to historia bardzo przewidywalna. Sama autorka daje od samego początku wskazówki jak może zakończyć się znajomość Maksa i Elżbiety. A jednak ma ona coś w sobie, że chcę się ją czytać, a po dotarciu na ostatnią stronę żałuje się, że już czas pożegnać się z głównymi bohaterami.
Maks i Elżbieta to dwa przeciwieństwa. Dla niego zawsze liczyła praca. Nie miał czasu na nic poza nią, przez co był samotny. Rodzina mężczyzna wciąż go dopytywała kiedy ustatkuje się uczuciowo. I tak całkiem przypadkowo poznaje Elżbietę, kobietę bez ambicji. Zwyczajną, nudną dziewczynę. Idealną by jego rodzice ją pokochali, i zbyt prostą by on sam się w niej mógł zakochać. Zaproponował jej układ. Przez pół roku mieli udawać, że są parą a później rozstaja się. Z czasem oboje przekonują się, że pomimo różnic coś ich do siebie ciągnie.
Bardzo polubiłam oboje bohaterów, którzy potrafili czasami zirytować swoim zachowaniem. Ela brakiem ambicji, a Maks niektórymi tekstami. Ogólnie jednak są to bardzo urocze postacie, z którymi nie można nudzić się.
Akcja książki osadzona jest okresie jesienno-zimowym. Jest zatem idealna na zbliżające się coraz bardziej długie, jesienne wieczory. Na pewno historia w niej opisana otuli Was niczym ciepły koc, rozbawi, a czasami nawet wzruszy. Jeśli lubicie takie ciepłe powieści to bardzo polecam ,,Miłość na niby".
Miłość na niby to książka, otulająca niczym puchaty zimowy sweter lub ciepły koc.
Pelna uroku niczym słynne notweskie skrzaty a przy tym wyjątkowo piękna, co zresztą obiecuje już okładka.
Elżbieta to córką znanych poznańskich lekarzy.
Dziewczyna w przeciwieństwie do rodziców nie związała swego życia z medycyną a obrana przez nią życiową ścieżka, która rozpoczęła się od studiów na kierunku artystycznym, a zakończyła w jednym z miejskich muzeów jest solą w oku jej ojca.
Do tego nasza bohaterka nie znosi swojego imienia.
Dla jednych jest więc Lizzy, dla innych Bietką.
Życie Eli wydaje się przewidywalne, by nie powiedzieć nudne - lecz ona sama jest zadowolona z tego co ma i ze swojej zwyczajności.
Maksymilian to młody, pełen pasji i biznesowego zacięcia pracoholik.
Odniósł sukces ,którego trudno mu nie zazdrościć.
Ma świetny zawód i własne przestronne mieszkanie.
Rodziny obojga młodych ludzi ciosają im kołki na głowach co chwila rzucając uwagi o potrzebie ustatkowania się.
W głowie mężczyzny rodzi się pewien plan.
Jest gotów zapłacić zupełnie obcej kobiecie niemałe pieniądze, jeśli tylko ona zgodzi się udawać jego partnerkę podczas spotkań rodzinnych i zawodowych.
Para spotyka się w kawiarni w centrum handlowym . Ona ogląda serial, a on zerka na ekran próbując odgadnąć jego tytuł na podstawie oglądanych scen.
Gdy zostaje na tym przyłapany Lizzy pfoponuje by się do niej przyłączył. Rozmawiając ze sobą nie zauważają upływu czasu.
A potem pada nietypowa propozycja.
Co z niej wyniknie i czy miłość rzeczywiście może być na niby?
Ta wyjątkowa historia porwała mnie od pierwszych stron.
Szybko pokochałam zarówno Lilibet - piekne zdrobnienie kojarzące się z księciem Filipem zwracającym się z czułością do ukochanej żony- jak i Maksa.
Napisana pięknie i z sercem opowiada o tym,że zawsze warto być przede wszystkim sobą i wierzyć we własne siły.
To niezwykle emocjonalna podróż, którą jestem po prostu oczarowana.
Gorąco polecam, bo naprawdę warto ją przeczytać ?
W przypadku ,,Miłości na niby" autorstwa Jagody Wochlik można śmiało posłużyć się tekstem z kultowego polskiego serialu ,,Alternatywy 4", czyli. ,,mam ochotę na chwileczkę zapomnienia". Fabuła jest bowiem nieskomplikowana, dająca czytelnikowi spokój, wytchnienie i wiarę w prawdziwe uczucie, tym bardziej nieplanowane. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale zapewne gdzieś tam czekają na nas idealne połówki jabłka. Czy chcielibyśmy je odszukać w taki sposób, jak bohaterowie powieści? Tego nie wiem, ale ja, mimo bardzo lekkiej fabuły, świetnie się bawiłam. Nie znoszę przesłodzonych dialogów, a tutaj ich nie znalazłam. Nie cierpię też opowieści zdjętych z taśmy produkcyjnej, ale dzięki autorce czytelnicy mogą zobaczyć coś niecodziennego.
Elżbieta (vel Lizzy, Bietka lub Lilibet) oraz Maks. On i ona, totalnie różne osobowości i totalnie inne nastawienie do życia i osób trzecich. Ona jest kobietą niewiele po trzydziestce, pracuje w jednym z poznańskich muzeów, a zatem jej praca nie jest zbyt skomplikowana i wycieńczająca. Na dodatek mieszka ona razem ze swoją koleżanką ze studiów. Nini, bo o niej mowa, traktuje Elżbietę jak rodzinę, zawsze jej pomaga i wspiera, zwłaszcza jeśli chodzi o nieporozumienia rodzinne. Może wydawać się to dziwne, ale Elżbieta, nieznosząca zresztą swojego sztywnego imienia, jest córką szanowanych w swym zawodzie lekarzy. Powinna zatem świecić przykładem i także solidnie się wykształcić. Tak się, niestety, nie stało, co utworzyło typową kość niezgody, zwłaszcza na linii córka-ojciec. Dlaczego Ela jest tak mało ambitna? Dlaczego nie pnie się po szczeblach kariery? Warto się tego dowiedzieć i od razu nie krytykować bohaterki.
On, Maks, to zupełne przeciwieństwo Elżbiety. Jest to mężczyzna zakochany w swojej pracy biurowej, nie ma czasu dla kochającej go rodziny, a ukochana nie zniosła sztywnego grafiku Maksa. Nasz pierwszoplanowy bohater wyznaje jednak zasadę, że pieniądze może szczęścia nie dają, ale łatwiej się dzięki nim żyje. Rodzina mężczyzny ubolewa jednak nad tym, że po wielu godzinach pracy wraca on do ładnego, ale pustego mieszkania. Na skutek ciągłych utyskiwań, szczególnie ze strony matki, a także działań Marka, najlepszego przyjaciela, Maks decyduje się na bardzo szatański plan, który można nazwać udawaniem zakochanej pary. W tym celu idealną kandydatką okaże się właśnie Ela. W jaki sposób bohaterowie się poznają? Czy Ela uzna, że Maks jest niespełna rozumu? Czy udawane uczucie można łatwo odkryć? Jest to może banalny, ale dobrze skonstruowany wątek, który niejednokrotnie mnie rozbawił, ale też skłonił do osobistych refleksji.
,,Miłość na niby" to powieść prosta, ale po lekturze można zadać sobie wiele kluczowych pytań. Po pierwsze, wielu odbiorców powinno zastanowić się nad relacjami rodzinnymi. Czy są one złe, poprawne, a może nazbyt bliskie? Bardzo szkoda było mi Elżbiety, gdyż jej rodzice zachowywali się jak prawdziwi lekarze, do których w Polsce nie można szybko się dostać. Sztywność, zapatrzenie w siebie to raczej mało pożądane j cechy człowieka, prawda?
Historia miłosna Jagody Wochlik to także niezła okazja do przemyśleń na temat ambicji człowieka, Co jest bowiem lepsze: spokojna egzystencja bez bogactwa, czy też ciągła pogoń za pieniędzmi i tytułami? Czy dobrze też jest nie starać się, nie wierzyć w swoje możliwości, nie stawiać na osobisty rozwój? Są to pytania ważne, zmuszające do bardzo głębokich analiz. Jeśli wpłyną one na pozytywne zmiany u choć jednej osoby, to już jest ogromny sukces- zarówno wydawniczy, jak i prywatny.
,,Miłość na niby" była świetnym wyborem, by móc odpocząć i nie myśleć o swoich kłopotach. Topografa miasta także bardzo mi odpowiadała- jako rodowita poznanianka miałam okazję niemalże przenieść się w konkretne miejsca, na przykład na Plac Wolności. Podobała mi się także okładka, jak też lekkie nawiązanie do zbliżających się grudniowych świąt. Ogromnym plusem jest druk- duży, wygodny dla osób mających problemy ze wzrokiem.
Na sam koniec warto przytoczyć słowa odnoszące się do kłamliwej natury człowieka. Autorka napisała bowiem, że ,,najlepsze kłamstwa to takie, które składają się w dużej mierze z prawdy. Im więcej prawdy, tym mniej musisz zapamiętywać. Nie musisz zapamiętywać, nie popełniasz błędów." Zgadzam się z tym stwierdzeniem w stu procentach.
Książkę jak najbardziej mogę polecić- jest idealna na długie, ponure wieczory.
Amelia i Józef są parą od pięciu lat, oboje jednak czują, że nie jest już między nimi jak dawniej. Wydaje im się, że wciąż bardzo się kochają, mimo to...
Ta opowieść jest jak migdały - trochę słodka, trochę gorzka... Zaczyna się jak niezły film. Róża, poznańska bibliotekarka, ma poukładane, spokojne...
Przeczytane:2023-11-09, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Mam dla Was propozycję książki, która pokaże Wam jak wyjście do kawiarni może odmienić życie.
Poznajemy pracującą w muzeum niespełnioną artystkę i biznesmena pracoholika.
Przypadkowe spotkanie Maksa z Elą w kawiarni odmieni ich życie.
On proponuje jej układ. Jeśli Ela będzie udawała przed jego bliskimi jego dziewczynę, on pomoże jej uporać się z jej kłopotami. Ela podejmuje się wyzwania, bo udawanie dziewczyny biznesmena może być szansą na to, by przekonać rodziców, że stać ją na więcej.
Jesteście ciekawi, co wyniknie z tej mistyfikacji? Czytajcie i sprawdźcie, czy fikcja stanie się rzeczywistością. Zapewniam Was, że nie pożałujecie ani sekundy z tą książką.
"Miłość na niby" to ciepła, zabawna i przyjemna komedia romantyczna, która wprawiła mnie w dobry nastrój. Autorka porusza temat samotności, skomplikowanych relacji rodzinnych, wygórowanych ambicjach stawianych przez rodziców. Lekki styl autorki i wciągająca fabuła nie pozwalają odłożyć książki. Świetnie wykreowani bohaterowie. Historia pełna emocji i pokazująca, że miłość przychodzi nieoczekiwanie. Idealna lektura na chłodne jesienno - zimowe wieczory.
Na koniec dodam, że jestem zachwycona piękną okładką tej książki.
Rewelacja!
Polecam z całego serca!
BRUNETTE BOOKS