Amelia i Józef są parą od pięciu lat, oboje jednak czują, że nie jest już między nimi jak dawniej. Wydaje im się, że wciąż bardzo się kochają, mimo to coraz trudniej im odnaleźć wspólny język. Choć akcja powieści rozgrywa się w kilku ostatnich miesiącach ich związku, dzięki retrospekcjom możemy obserwować zmieniające się na przestrzeni lat stosunki między bohaterami.
W ich napięte relacje wkraczają kolejne osoby dramatu - śliczna i młoda koleżanka z pracy Józefa oraz nowy sąsiad, z którym Amelia zaczyna spędzać czas chętniej niż z własnym mężem.
Powieść jest smutną diagnozą współczesnej rzeczywistości, kiedy słowo ,,ja" coraz częściej zastępuje słowo ,,my", stając się powodem rozpadu wielu małżeństw. Jest też historią ludzi, którzy, mimo że się kochali, nie potrafili być ze sobą.
Jagoda Wochlik w brawurowy sposób odziera instytucję małżeństwa z fałszywych osłonek, w które najczęściej ślepo wierzymy. Autorka w swojej powieści zrywa ze schematami i dodatkowo stawia czytelnika przed bolesną prawdą, że czasem nawet miłość nie jest gwarantem udanego związku.
Joanna Sykat, pisarka
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2018-07-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Najpierw motyle w brzuchu, później w zderzeniu z rzeczywistością, codzienną rytyną, obowiązkami i wzajemnymi oczekiwaniami uczucie blednie, gaśnie. Na dodatek bohaterowie tego nie dostrzegają lub nie chcą dostrzec.
Czy pojawienie się "innej" i "innego" zagrozi ich związkowi?
Główna bohaterka Amelia irytowała mnie. "Wyniosła. Zadziera nosa. Odludek. Nieprzyjemna. Drwiąca. Ironiczna. Niesympatyczna. Chłodna przede wszystkim. Wycofana." Takimi słowami określał ją przyjaciel Jóżefa. Marek. I trudno się z nim nie zgodzić. Amelia nie ma przyjaciół w miejscu zamieszkania męża. ale nie utrzymuje kontaktów z nikim z poprzedniego swojego zamieszkania. Nie chce dziecka, właściwie nikt jej nie potrzebny. Nie docenia starania męża o jej dobry nastrój. Nie cieszą ją prezenty, które jej daje, wyjazdy, które organizuje. Oby tylko każda kobieta miała takie problemy w małżeństwie. Jóżef ma wady jak każdy człowiek. Ale nie pije, nie zdradza, pamięta o rocznicach, nie jest sknerą, potrafi ugotować obiad i zrobić zakupy. Mimo, że chciałby zostać rodzicem, potrafi zaakceptować decyzję żony o niehęci do rodzicielstwa. Amelii przydałaby sę terapia. Czasami, szkoda mi było Jóżefa, zyjącego w takim toksycznym związku.
Bohaterami jest małżeństwo z kilkuletnim stażem. Książka pokazuje jak wkradająca się w codzienność i rutyna potrafi wypalić każde nawet najsilniejsze uczucie. I choć bohaterowie wciąż coś do siebie czują, ciężko jest być razem.
Nieprzesłodzona, realistyczna opowieść o wzlotach i upadkach w małzeństwie.
Małżeństwo polega na tym, że dwoje ludzi dobrowolnie pragnie zaakceptować wzajemnie swoje wady, a także dążyć do pewnej doskonałości. Amelia dla swojego męża poświęciła bardzo wiele - przeniosła się z rodzinnych Kielc do Poznania, zmieniła pracę, a także utraciła kontakt z rodziną i przyjaciółmi. Józef natomiast uważa, że jego żona nie potrafi spełnić wymogów Pani Domu, jest samolubna i niemiła. Mężczyzna ofiarował swojej wybrance wszystko, ale z biegiem lat nie potrafi jej już docenić i zrozumieć.
Na początku w pewnej kwestii utożsamiałam się z Amelią. Tak jak ona uwielbiam zatracić się w książkowym świecie i przeżywać wiele przygód. Dokładnie zrozumiałam jej zachowanie względem kontaktów z innymi - należę do introwertyków i cisza nie jest dla mnie okrucieństwem. Z biegiem poznawania akcji bohaterka zaczęła mnie irytować. Stała się okrutna dla męża, odpychała go oraz ignorowała. Tak samo zachowywał się Józef. Nie potrafił docenić ambicji swojej żony, wszystko musiał meldować rodzicom i działał według własnego planu. Małżonków łączyła specyficzna więź, ponieważ kochali się, ale jednocześnie nienawidzili. Wzajemnie krzywdzili się, ponieważ jedno myśleli, a robili zupełnie co innego.
Akcję książki poznajemy w czasie teraźniejszym. O ile mi to nie przeszkadzało, to irytował mnie obszerny opis sytuacji przedstawiony krótkimi zdaniami. Przecinki nie gryzą i czasami warto rozbudować daną wypowiedź. Zdecydowanie było za mało dialogów, a zbyt wiele aspektów, które miały uświadomić, co i gdzie aktualnie się rozgrywa.
Mnie osobiście powieść tym razem nie przypadła do gustu. Bohaterowie strasznie mnie irytowali, występowało wiele powtórzeń, a styl pisania nie przypadł mi ostatecznie do gustu.
Amelia i Józef są parą od pięciu lat, oboje jednak czują, że nie jest już między nimi tak jak dawniej. Wydaje im się, że wciąż bardzo się kochają, mimo to coraz trudniej im odnaleźć wspólny język. Choć akcja powieści rozgrywa się w kilku ostatnich miesiącach ich związku, dzięki retrospekcjom możemy obserwować zmieniające się na przestrzeni lat stosunki między bohaterami.
W ich napięte relacje wkraczają kolejne osoby dramatu – śliczna i młoda koleżanka z pracy Józefa oraz nowy sąsiad, z którym Amelia zaczyna spędzać czas chętniej niż z własnym mężem.
"Nie ma bardziej niszczycielskie siły, która jednocześnie pozostawiłaby ludzi bezbronnych, niż miłość."
Józef to maminsynek, który nie potrafi przeciwstawić się matce. Tak bynajmniej postrzega go żona, ale w rzeczywistości to oddany mężczyzna, który zrobiłby dla niej wszystko. Szkopuł w tym, że ona tego nie docenia. Z kolei Amelia to kobieta, która za miłością przeprowadziła się z Kalisza do Poznania. Nie posiada rodziny i przyjaciół przez co czuje się w nowym środowisku samotna i nieszczęśliwa. Mimo chwiejnych charakterów i wad, w jakiś sposób ta dwójka zyskała moją sympatię. Odwrotnie zaś było w przypadku teściowej Amelii. Po prostu irytowała mnie postawa i zachowanie tej kobiety. Oczekiwała wnuka, jednak wcale nie liczyła się ze zdaniem synowej. Zresztą tak, jak i w wielu innych kwestiach.
Zdarza się, że przestajemy się starać, nie pielęgnujemy naszej miłości, nie rozmawiamy ze sobą, jeśli już to robimy, to jest to jakieś takie miałkie, bez emocji. Nie mówimy głośno o naszych planach, potrzebach i marzeniach. Czasem miłość nie wystarcza, potrzeba czegoś więcej. Dlatego historia ta boleśnie uświadamia, że czasami można kogoś bardzo kochać, a mimo to nie potrafić z nim być. Że miłość to za mało, aby związek przetrwał długie lata.
"- Czasami bycie z kimś uszczęśliwia cię tak samo, jak unieszczęśliwia."
Autorka jest oszczędna w dialogach. Za to swoją uwagę skierowała na wewnętrzne odczucia i przemyślenia bohaterów na temat małżeństwa, oczekiwań i rodziny. Tylko dlaczego nie wypowiedzią tego wszystkiego wprost, głośno? Amelia i Józef pogubili się, nawarstwiły się między nimi konflikty, nieporozumienia i wzajemne animozje. Zaczynają dostrzegać swoje wady. Nie zdradzę czy będę w stanie na nowo się odnaleźć. To już musicie sami odkryć.
"Miłość się zmienia, ewoluuje pod wpływem czasu, wad naszych i partnera, egoizmu, potrzeb. Rodzą się pretensje, rozczarowania sobą nawzajem, ale to nie znaczy, że już się nie kochamy. Choć bywa i tak, że uświadamiamy sobie, że kochamy kogoś, ale jednocześnie nie potrafimy z nim być."
Ostatnimi czasy to kolejna lektura, jaką mam okazję czytać, w której główna bohaterka zajmuje się recenzowaniem książek. Dlatego w jakiś sposób jest mi bliska. Poza tym autorka sporo miejsca poświęciła znanym książkom i autorom, co okazało się interesującym dopełnieniem fabuły. Z kart powieści przybija się również jej zamiłowanie do muzyki klasycznej i teatru. Sporym atutem jest szczegółowo opisany Poznań, który zachęca do odwiedzenia tych wszystkich miejsc.
Dla mnie, wielbicielki zespołu IRA, pojawił się pewien smaczek w postaci jednej z ulubionych piosenek "Nie daj mi odejść", która w stu procentach oddaje to, o czym jest ta książka.
"Milion smutnych atomów" to skłaniająca do refleksji, bolesna, szczera diagnoza współczesnego małżeństwa o skomplikowanych relacjach, popełnianiu błędów, o złych wyborach, o niedoskonałości życia, rutynie, obojętności, rozczarowaniu, samotności, niedopowiedzeniach, oczekiwaniach. Jagodzie Wochlik udało się uniknąć powielania pewnych schematów i choćby dla tego akcentu warto poznać tę historię.
W świecie Gota noc była dniem, a dzień był śmiercią. Henry Got byłby zapewne nieznośnym człowiekiem. Problem jednak w tym, że nie był człowiekiem. Henry...
Karolina i Malwina dowiadują się, że zmarł ich dziadek, który je wychował. Pozostawił im w spadku starą leśniczówkę i prośbę, by znajdujące się w domu...
Przeczytane:2018-07-23, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Mój patronat medialny, 52 książki 2018, Pdf/ebook - MAM,
„W którymś momencie życia wszyscy grzęźniemy w codzienności”.
W Milion smutnych atomów autorka pokazuje szczerą, a zarazem brutalną rzeczywistość na temat instytucji małżeństwa. Akcentuje, że czasami, choć ludzie się kochają, to nie potrafią ze sobą rozmawiać, mimo iż wspólnie spędzają czas, to każde zatopione jest w swoich myślach i w swoim świecie. Często zastępują słowo „my” – słowem „ja” i nie dostrzegają potrzeb współmałżonka. A to, co kiedyś robili wspólnie, bo tego chcieli, bo wręcz pragnęli tej wspólnoty, teraz robią jedynie z przyzwyczajenie i monotonii.
„Czasami bycie z kimś uszczęśliwia cię tak samo, jak unieszczęśliwia”.
Wochlik na przykładzie Amelii i Józefa rozbiera na czynniki pierwsze ich małżeństwo, przy tym nie owija w bawełnę, lecz odziera ze złudzeń i dociera do sedna sprawy. Nie poucza i nie moralizuje, lecz sugeruje problemy i daje przy tym przestrzeń do wyciągnięcia własnych wniosków. Płynnie przechodzi z „tu i teraz” do „tam i kiedyś” i porównuje to, jak jest między nimi teraz, z retrospekcjami z ich przeszłości i początków znajomości. Pokazuje, że najszczerszą prawdę – to, czego zwykle sobie nie mówią – wykrzykują podczas kłótni. Smutno na to patrzeć i przyznać, ale bohaterowie na przestrzeni tych kilku lat małżeństwa pogubili się i nie potrafili na nowo odnaleźć, oddalili się od siebie, zamknęli w sobie, i stali się przeraźliwie samotni – żyją razem, ale jednak osobno, jak obcy sobie ludzie – dopadła ich tak zwana samotność we dwoje.
„(…) życie to kawał gówna. A my, jak te żuczki gnojowniki, toczymy tę kulkę przed sobą”.
Dzięki naprzemiennej narracji bardzo łatwo jest się utożsamić z bohaterami. Poczuć to, co oni czują w danej chwili. Kiedy czytamy ich wersje wydarzeń i to, co oni myślą, to aż żal serce ściska, bo my wiemy jaką ogromną miłością darzą drugą stronę – a ta nie ma o tym pojęcia – są jedynie ich domysły, ale te są dalekie od zgodności z rzeczywistością. Bo oni praktycznie ze sobą nie rozmawiają, tkwią we własnych myślach, zamknięci na drugą osobę. Powiedziałabym, że brak im spontaniczności i szczerego dialogu, jak również odwagi.
„– Co?
– Nic, a co?
– Dziwnie na mnie patrzysz.
>>Bo cię kocham<<”
Autorka oddała w ręce czytelników nieszablonową historię z rozbudowanym wątkiem obyczajowo-psychologicznym, w której porusza bardzo ważne sprawy, ale w nieprzeciętny sposób. Można w niej też znaleźć mnóstwo przytoczonych bardzo dobrych książek, być może nawet perełek literackich, i cytatów z nich zaczerpniętych. Są też prawdziwi bohaterowie z krwi i kości. Zdaję sobie sprawę, że Amelia może irytować niektórych swoim zachowanie, ale trzeba spojrzeć na to pod innym kątem, bo przecież każdy jest różny. I czasami równie dobrze my sami możemy wydać się komuś trudnymi osobami, bądź irytującymi. Nikt nie jest kryształowo czysty. Podobnie zachowanie Józefa, może wzbudzać wiele emocji, bo z punktu widzenia Amelii to niedorajda i typowy maminsynek. Z kolei mamusia, jako typowa teściowa, chciałaby ustawić krok po kroku życie swojemu synowi i synowej, zaczynając od wyboru mieszkania i mebli, przez dobór pracy, kończąc na planowaniu wnucząt. Amelia często powtarza, że jej mąż jest rodzinny, w sensie, że bardzo zżyty jest ze swoimi rodzicami i siostrą, jednak ona sama nigdy nie czuła się częścią tej rodziny – nawet po trzech latach małżeństwa nadal mówi do teściów: pani, pan – nigdy mamo, tato. Amelia to dość skomplikowana postać, ale warto spróbować ją zrozumieć, bo zarówno zachowanie jej, jak i pozostałych bohaterów należy poddać głębokiej analizie.
„(…) nie ma takich słów jak >>zawsze<< i >>nigdy<<. W rzece Heraklita nie ma nic stałego. Pewna jest tylko śmierć”.
Choć przeczytałam tę książkę jakiś czas temu, to nadal nią żyję, bo przepełniona jest ona ludzkimi emocjami i rozważaniami. To piękna książka o miłości, samotności, trudnych wyborach, skomplikowanych relacjach i mocnych charakterach. Daje wiele do myślenia na temat małżeństwa, czy par żyjących w długich związkach. Pokazuje, że jeśli nie będzie się pielęgnować uczuć i rozmawiać otwarcie o swoich potrzebach, marzeniach czy planach, to miłość prędzej czy później wygaśnie, a zastąpi ją małżeńska rutyna. Dodatkowo nie wolno pozwolić manipulować swoimi uczuciami innym ludziom i należy docenić to, co się ma na wyciągnięcie ręki. Polecam.
„(...) pary są jak książki. Każdego zadziwia, co też inny sobie wybrał”.