Wstrząsająca opowieść o przyjaźni dwóch chłopców – naiwnego idealisty oraz cynika – skazanych na pobyt w okrutnym zakładzie poprawczym na Florydzie w czasach segregacji rasowej zainspirowana historią prawdziwej instytucji karnej dla młodzieży, która działała na południu Ameryki przez ponad sto lat.
HISTORIA, KTÓREJ NIKT WCZEŚNIEJ NIE OPOWIEDZIAŁ…
Najnowsza powieść laureata Nagrody Pulitzera i National Book Award, autora bestsellerowej „Kolei podziemniej”.
Colson Whitehead, z właściwym sobie geniuszem, podejmuje kolejny dramatyczny wątek z historii Ameryki.
Tym razem akcja rozgrywa się na Florydzie w latach 60. XX wieku, kiedy to nasilił się ruch walki o równouprawnienie czarnych Amerykanów, a fabuła koncentruje się na losach dwóch chłopców skazanych na pobyt w poprawczaku.
Gdy idee ruchu na rzecz praw obywatelskich docierają wreszcie do Frenchtown, czarnej dzielnicy Tallahassee, Elwood Curtis postanawia wziąć sobie do serca słowa dr. Martina Luthera Kinga i nabiera przekonania, że jest „równie dobry, jak każdy inny”. Choć rodzice go porzucili, jego babcia dba, by trzymał się z dala od kłopotów, Elwood jest więc na dobrej drodze, by dostać się do lokalnego college’u dla Czarnych.
Ale dla czarnoskórego chłopca, żyjącego we wczesnych latach 60. XX wieku na amerykańskim południu, w którym stosunki społeczne wciąż regulują prawa Jima Crowa, niewinny błąd może przekreślić nadzieje na świetlaną, a nawet jakąkolwiek, przyszłość. Elwood zostaje skazany na pobyt w poprawczaku, nazywanym Miedziakiem, którego misją jest „fizyczne, intelektualne i moralne” kształtowanie młodocianych przestępców, tak żeby pod ich pieczą wyrośli na „uczciwe i honorowe” jednostki.
W rzeczywistości instytucja okazuje się miejscem kaźni i wyzysku, piekłem, w którym sadystyczna kadra bije i wykorzystuje seksualnie podopiecznych, korupcja i kradzieże są powszechne, a każdy chłopiec, który odważy się na opór przepadnie bez wieści.
Ten zakład poprawczy na Florydzie istniał naprawdę – przez sto jedenaście lat przewinęły się przez niego tysiące podopiecznych, których bezlitośnie katowano, poniżono i łamano.
Prawa Jima Crowa: regulacje prawne wprowadzone po zakończeniu wojny secesyjnej na szczeblu stanowym i lokalnym głównie w południowych stanach USA, mające na celu utrzymanie i pogłębienie segregacji rasowej. Na Florydzie zasada głosząca, że czarni i biali nie mogą uczyć się razem była wyjątkowo restrykcyjnie przestrzegana. Stwarzało to pole do niewyobrażalnych wręcz nadużyć.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2019-10-31
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: The nickel boys
Tłumaczenie: Robert Sudół
Na lata 60 XX wieku można patrzeć z dwóch różnych perspektyw. Jedną to rozwój kulturowy, subkulturowy - hipisi, moda, motoryzacja, przełowe ładowanie człowieka na Księżycu, rozwój muzyki rockowej, itd. Druga to zmiany polityczne, okres buntu i walki o prawa obywatelskie dla Afroamerykanów, a także działalności dopuszczającego się przemocy na tle rasowym i religijnym Ku Klux Klanu.
"Miedziaki" to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia działającej na Florydzie placówki "wychowawczej" dla młodzieży. Autor podejmuje w niej wątki rasizmu, przemocy fizycznej i seksualnej wobec czarnoskórej młodzieży, praw Jima Crowna, oraz działalności Martina Luthera Kinga. Za tę powieść otrzymał drugą w swoim dorobku nagrodę Pulitzera, którego jury oceniło tak: "Oszczędne i wstrząsające studium nadużyć w zakładzie poprawczym na Florydzie w czasach segregacji rasowej, będące w istocie krzepiącą opowieścią o wytrwałości, godności i odkupieniu." O ile mogę się zgodzić z tym, że to wstrząsające, iż dochodziło do takich nadużyć przez wiele lat, to co do reszty mam mieszane uczucia. Dla mnie nie jest krzepiącą opowieścią i spodziewałam się po niej czegoś więcej, lecz nie potrafię dokładnie sprecyzować czego. Może bardziej wciągającej narracji? Większej dozy emocji? A może mocniejszego pokazania brutalności panującej w zakładzie?
" Chłopcy twierdzili, że ich życie nie jest warte nawet pięciu centów, więc zaczęli regularnie nazywać poprawczak Miedziakiem" - którego oficjalną misją było kształtowanie charakterów i postaw, a stało się miejscem, które "wypaczało wychowanków na wszystkie strony". Pokazuje, jak łatwo można przekreślić czyjąś przyszłość, zostać osądzonym tylko dlatego, iż znalazło się w złym miejscu o niewłaściwej porze, a także z powodu tego, że ma się inny kolor skóry. Mimo zakazu segregacji rasowej w latach 50 XX wieku w USA utrzymuje się ona do dzisiaj. Dla nas może być synonimem nietolerancji, niesprawiedliwości, nierówności, prześladowań, dzielenia na lepszych i gorszych, czy ze względu na poglądy. Dlatego mimo wszystko, choć ta powieść nie porywa, jest ważna i zasługuje na uwagę.
W którymś momencie życia powinniśmy nauczyć się, jak odróżniać dobro od zła. Wśród tych wszystkich umiejętności, których uczymy się przez całe życie, właśnie to jest jeden z najważniejszych aspektów naszej edukacji. Wszyscy wiemy, że świat nie jest czarno-biały, więc w ogóle zdefiniowanie dobra czy zła jest tylko próbą pokategoryzowania go. Nie zmienia to faktu, że są czyny, które są po prostu złe i nie ma tu żadnej dyskusji. Można zadać pytanie, z czego konkretnie wynikają, dlaczego to właśnie one są złe. Jeśli nawet znaleźlibyśmy tak konkretną odpowiedź jak dowód matematyczny, to nic ona by nam nie dała. Trzeba się udać do samych podstaw i zadać pytanie ogólniejsze, większej rangi – skąd bierze się nienawiść i brak tolerancji?
Elwood jest czarnoskórym dzieckiem, które wykazuje się niesamowitą pracowitością, poświęceniem i wytrwałością. Temu wszystkiemu towarzyszy pogodny uśmiech, dobro, oddanie swoim ideom i inteligencja. Podsumowując – Elwood jest kochanym dzieckiem, które ma przed sobą wspaniałą przyszłość wybrukowaną przez jego własne cnoty. Mijają lata i Elwood dostaje propozycję nauki na politechnice. Jest zaszczycony i podekscytowany nową drogą edukacji. Pierwszego dnia z radością maszeruje na uniwersytet, ale ma szczęście, bo łapie autostopa. Wtedy jeszcze nie wie, że zwykły fart zaprowadzi go do owianego złą sławą poprawczaka – Miedziaka. Jak tam trafia? To opowiada książka, ale myślę, że i tak już wszyscy domyśliliśmy się, że odpowiedź jest jedna – kolor skóry.
O "Miedziakach" słyszałam wiele pozytywnych opinii i jest to bodajże druga książka w mojej historii, którą świadomie czytam między innymi ze względu na nagrodę Pulitzera. Bardzo ceniona nagroda w świecie literackim, na którą zwykle nie zwracam uwagi. I teraz po przeczytaniu "Miedziaków" postanowiłam przyjrzeć się baczniej nagradzanym powieściom, by sprawdzić, czy to zwykły przypadek, że ta książka zmieniła moje postrzeganie na świat, czy może tendencja w historii tej nagrody. W tej chwili nie ma to znaczenia, ponieważ liczą się tylko "Miedziaki", które wstrząsnęły mną dogłębnie i zostawiły wypalony ślad w mojej duszy, bym nigdy nie zapomniała, co ta historia niosła ze sobą.
Cała książka jest napisana w bardzo dopracowany sposób, dzięki któremu powoli czytelnik może poznać historię Elwooda i pozornie przyjemnie dostrzegać, jak wygląda nasz świat. Autor wykorzystał zabieg, który uwielbiam, ale uważam też za wybitnie trudny – skoki czasowe. Mamy główną linię fabularną, jednak czasami przenosimy się do innych czasów, by móc zajrzeć w nieznaną nam przyszłość. Początkowo wydawało mi się to po prostu ciekawe, ale z czasem zrozumiałam, że to klucz do zrozumienia całej opowieści, a raczej jej poczucia. Bo tu nie ma, co rozumieć, tu trzeba czuć.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi fakt, że zdradziłam w opisie trochę fabuły. Zwykle staram się tego nie robić, ale uważam to za tak istotny aspekt całej książki, że nie wyobrażam sobie pisania recenzji bez tej podstawy. Dla mnie jest to właśnie powieść, gdzie trzeba wiedzieć przed, jak wielkim wyzwaniem stajemy. A tutaj tematyka – przez wielu uważana już za oklepaną – jest niezmiernie trudna i wybitnie ważna. Oczywiście mowa tutaj o rasizmie. Bez wątpienia jako ludzkość robimy postępy, lecz chyba wszyscy się zgodzimy, że one są zbyt wolne, że czas, który mija, byśmy wreszcie zrozumieli, że kolor skóry w żaden sposób się nie liczy, rani zbyt wielu i przede wszystkim zadali sobie kolejne z wielkich pytań – jak w ogóle doszło do rasizmu i tak nieuzasadnionego okrucieństwa w historii człowieka?
Historia Elwooda oddziałuje na mnie w sposób, którego długo nie zapomnę, jeśli w ogóle do tego dojdzie. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że po prostu poznaję losy zwykłego, czarnoskórego chłopca, którego co jakiś czas ktoś obrazi. Oburzałam się wtedy, bo to po prostu niesprawiedliwe, nieuzasadnione i podłe. Dopiero kiedy skończyłam czytać powieść, zrozumiałam, że tu nie wystarczy się oburzyć, że jedno niechlubne wydarzenie dodane do drugiego i jeszcze kolejnego stwarza historię rasizmu i braku tolerancji. A to wszystko okupione biernością ludzi, którzy wiedzą.
Ale przecież to nie koniec trudnej tematyki – przed nami poprawczak, który ma właśnie chwalebne zadanie resocjalizacji... Napisane tylko na papierze. Tymczasem łamie wszelkie człowieczeństwo w młodych chłopcach, którzy popełnili w życiu jakiś błąd albo po prostu się urodzili. Na początku pisałam o tym, że świat nie jest czarno-biały, ale są czyny, które nie mają żadnego wybaczenia. Miedziak ukazuje właśnie tę zależność. Opisuje życia osób, gdzie splot zdarzeń i cierpień doprowadza dobrych ludzi do złych czynów, które można, a nawet trzeba wybaczyć. Zarazem pokazuje też niczym nieuzasadnioną nienawiść przejawiającą się w brutalności i okrucieństwie. Mój wniosek jest tylko jeden – nie można nikogo oceniać, ale są czyny, przy których nie można milczeć.
Jedyną wadą książki, którą zauważyłam, jest niezbyt dokładna kreacja bohaterów. Samego Elwooda to nie dotyczy, bo nie ma wątpliwości, że autor poświęcił mu wiele uwagi. Jednak niektórzy z chłopców mogliby zostać lepiej skonstruowani, byśmy jako czytelnicy widzieli dogłębniej ich perspektywę, a nie opierali się tylko na analogii opowieści głównego bohatera. Mimo to z czystym sumieniem wybaczam to pisarzowi, ponieważ Elwood jest postacią dogłębnie przemyślaną. Poznajemy jego historię od najmłodszych lat, by później obserwować jego poczynania w Miedziaku. Miałam wrażenie, że ten chłopiec jest dobrze mi znany od wielu lat, a ja jestem gotowa na wielkie poświęcenia, by mógł być szczęśliwy.
Po raz pierwszy, odkąd piszę dla Was recenzje, boję się, że nie uda mi się przekazać Wam, czemu ta powieść jest tak bardzo ważna, czemu powinniście ją przeczytać i w jak wielkim stopniu wpłynęła na moje życie. "Miedziaki" nie są kolejną moralizującą powieścią o rasizmie. One sprawiały, że moje postrzeganie świata rozpadło się na kawałki. Jak każdy człowiek mam swoje własne uprzedzenia, lecz nigdy nie dotyczyły one pochodzenia. Mimo to jestem wstrząśnięta tym, co przeczytałam i tym co poczułam. Po prostu nie jestem w stanie po przeczytaniu tej książki wziąć się w garść. Moje istnienie cały czas pozostaje na kartach historii opowiadającej o kochanym chłopcu, który tak bardzo pragnie być dobrym człowiekiem. Na koniec powiem jedno – weźmy z niego przykład.
Ameryka, lata 60-te XX wieku. Walka z segregacją rasową.
Poprawczak, do którego trafiają chłopcy mający stać się jednostkami godnymi życia w amerykańskim społeczeństwie.
Zakład, w którym młodzi ludzie doświadczają wyzysku, niewyobrażalnej przemocy, a buntownicy giną bez wieści.
Do napisania tej przerażającej historii zainspirował autora zakład, który pełnił swoją funkcję przez ponad 100 lat.
Polecam.
Dla mnie to przede wszystkim książka o ludzkim okrucieństwie. Czy jest ono na tle rasowym, religijnym, czy też po prostu jest najbardziej prymitywnym przejawem posiadanej władzy nad słabszymi (znęcam się, bo mogę, bo czuję się bezkarnym) jest zawsze przejawem słabości zarówno systemu społecznego, jak i podłej natury człowieka. A historia opowiedziana w Miedziakach to co prawda fikcja, ale oparta na faktach. Tę haniebną placówkę "wychowawczą" zamknięto dopiero w 2011 roku! Ale przez ponad 100 lat wychowankowie byli tam torturowani, upokarzani, gwałceni i mordowani. W 2019 roku odkryto kolejne dwadzieścia siedem ciał chłopców.
A zakończenie jednak mnie zaskoczyło.
Miesiąc temu przeczytana, a ja dalej mam jakiś smutek, gdy ją wspominam. Książka jest ciekawa, napisana w fajny sposób. Opisuję losy chłopca, który trafia do poprawczaka i można mieć wrażenie, że głównie jest karany za to, że jest czarny. Przykro się czyta są momenty, gdy przeklinałam swoją wyobraźnie. Przejmująca i trudna książka. Nie dziwię się, że tutaj ma dość wysokie noty. Bo nie dużo można złego o niej powiedzieć. Chociaż temat rasizmu może dzielić czytelników na fanów i dyskredytujących książkę. To jednak książka zachowała równowagę między opisem a lamentem, więc można wejść w poczucie bólu ale też ocenić sytuację.
Książka pięknie odwzorowuje obecną sytuację na świecie zwiazaną z brakiem tolerancji dla osób czarnoskórych. Opowieść naprawdę inspirująca i dająca do myślenia.
Jedna nierozważna decyzja i szansa na świetlaną przyszłość może być zaprzepaszczona. Boleśnie przekonuje się o tym Elwood Curtis, który zamiast do wymarzonego college'u trafia do zakładu wychowawczego. Pytanie czy rzeczywiście jest to miejsce resocjalizacji, czy prawdziwa szkoła przetrwania, w której panują przestępczość, wyzysk i nadużycia. Wychowankowie tego zakładu to tytułowe "Miedziaki"...
Dodatkowy plus za zaskakujące zakończenie.
Debiutancka powieść dwukrotnego laureata Nagrody Pulitzera, zdobywcy National Book Award oraz Nagrody im. Arthura C. Clarke’a, autora „Miedziaków”...
Błyskotliwa i trzymająca w napięciu powieść o szemranych interesach, barwnym nowojorskim półświatku i zwyczajnym facecie, który po prostu pragnie szczęścia...
Przeczytane:2021-05-16,
Największym marzeniem Elwooda jest dostać się na uczelnię i w przyszłości zostać inżynierem. Ale w czasach, w których żyje, niewiele potrzeba, aby ktoś o innym kolorze skóry został aresztowany.
Cała przyszłość może zostać przekreślona, gdy zjawi się w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze.
Zamiast na uczelnię chłopak trafia do ośrodka wychowawczego zwanego Miedziakiem. Celem tego miejsca jest wychowanie i naprowadzenie "młodocianych przestępców" na dobrą drogę. W rzeczywistości jednak wychowankowie przechodzą tam katusze, a ci, którzy stawiają opór, znikają bez śladu.
To była naprawdę mocna lektura. Bardzo ciężko czytało mi się tą historię głównie przez to, że jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. To nie jest książka, koło której przechodzi się obojętnie. Opowiada o rasiźmie, nietolerancji i obojętności na krzywdę drugiego człowieka. O bezsilności i rozdarciu.
Ale przede wszystkim opowiada o nadziei. Nadziei na wolność i lepsze jutro.
I o przyjaźni, która może przetrwać wszystko. Relacja, która łączyła Elwooda i Turnera była opisana naprawdę niesamowicie. Dwóch niewinnie skazanych, trzymających się razem nastolatków. To co ich łączyło, to pięknie opisany i przedstawiony wzór przyjaźni aż po grób. Ta książka pokazuje, że nawet w najgorszym miejscu na świecie można znaleźć światło w tunelu, co jest naprawdę piękne.
Dodatkowo zakończenie - coś wspaniałego. Naprawdę niespodziewane i dające do myślenia.
Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po tą książkę. Nie jest to historia, którą zaliczę do moich najulubieńszych, ale na pewno będzie na liście tych najważniejszych. Naprawdę warto przeczytać.
Ocena: 8/10