Wstrząsające studium kondycji ludzkiej.
Bestsellerowa powieść zekranizowana przez Fernanda Meirellesa z Julianne Moore, Markiem Ruffalo i Gaelem Garcíą Bernalem w rolach głównych.
Pewnego dnia na nienazwane miasto w nienazwanym kraju spada epidemia białej ślepoty. Bez ostrzeżenia dotyka ludzi zajętych zwykłymi, codziennymi sprawami, nie oszczędzając nikogo - starców, dzieci, kobiet, mężczyzn, osób prawych i z prawością mających niewiele wspólnego, słabych i silnych.
Władze w pośpiechu zamykają pierwszą grupę w nieczynnym szpitalu psychiatrycznym. I tylko jedna osoba wie, że nie wszyscy są ślepi.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2022-04-19
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Czyta:
Tytuł oryginału: Ensaio sobre a cegueira
Wyobrażasz sobie, co byś zrobił, gdybyś nagle stracił wzrok? Siedząc w aucie, czytając książkę, czy gotując obiad? Zamykasz oczy, a kiedy je ponownie otwierasz świata, jaki znałeś, już nie ma. Jest tylko biel.
Z takim problemem muszą poradzić sobie mieszkańcy pewnego miasta. Na epidemię ślepoty, która pojawiła się nagle, nie ma lekarstwa. Początkowo rząd próbuje opanować sytuację i zapanować nad epidemią. Kwarantanna, przymusowe przetrzymywanie w zakładach zamkniętych, których pilnuje wojsko — czy to rozwiązanie jest prawidłowe? I co stanie się, gdy wszyscy stracą kontrolę nad tym, co się dzieje?
„Jesteśmy ślepcami, którzy widzą. Ślepcami, którzy patrzą i nie widzą”.
„Miasto ślepców” to powieść niezwykła. Przede wszystkim wyróżnia się problematyką. Nigdy wcześniej nie słyszałam, o książce, która w jakikolwiek sposób poruszyłaby temat epidemii ślepoty i skutków utraty wzroku przez większość ludzkości.
Po drugie wyróżnia się sposobem kreacji bohaterów. Nasi bohaterowie bowiem nie mają imion, nazwisk. Zamiast tego autor używa takich nazw jak: Lekarz, Żona Lekarza, Pierwszy Ślepiec, Żona pierwszego ślepca. Nadaje to bardzo specyficzny klimat powieści. Czytając, cały czas utwierdzamy się w przekonaniu, że choroba nie wybiera i nie ma znaczenia, jak wiele znaczysz dla innych i jaki zawód wykonujesz.
Prostytutka, lekarz — wszyscy mamy równe szanse w obliczu epidemii.
Ta powieść przepełniona jest ludzkim nieszczęściem i cierpieniem. Obserwujemy ludzi, którzy po odebraniu wzroku zamieniają się w zwierzęta. Widzimy ludzi, którzy stracili zaufanie, dla których nie ma rzeczy, której nie byliby w stanie zrobić. Gwałt, morderstwo, kradzież — to wszystko staje się normą w Mieście pełnym Ślepców.
Zakończenie książki jest szczęśliwie. Pozornie. Tak naprawdę pogłębia ono smutek, który kiełkuje w nas od samego początku.
„Miasto Ślepców” to książka, o której długo nie zapomnę — dająca do myślenia i przerażająca. Bez wapienia warto przeczytać.
Jose Saramango w swojej powieści Miasto ślepców przenosi nas do świata którego nikt, poza jedną kobietą, zobaczyć nie może. Ludzie nagle, jeden po drugim z niewyjaśnionych przyczyn. By zapobiec epidemii rząd postanawia zamknąć grupę niewidomych w szpitalu psychiatrycznym i odizolować ich od tych którzy jeszcze zarazić ślepotą się nie zdążyli. W zamkniętym budynku, ludzie którzy dopiero stracili tak cenna umiejętność widzenia starają się jakoś sobie radzić. Jednak ze wzrostem liczby integrowanych część z nich zaczeła zatracać swoją ludzką naturę, a może po prostu zaczeła wychodzić na wierzch jej ciemniejsza strona. Gdyby nie kobieta która jakimś cudem zachowała swój wzrok losy naszych bohaterów potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Na początku nie mogłam wyjść ze zdziwienia dziwnego sposobu narracji i prowadzenia dialogów. Narrator podsuwa nam wiele przemyśleń do których nie szykuje nam gotowych odpowiedzi ale urywa wątek w momencie gdy sami próbojemy dojść do odpowiedzi. Czasem jest wszechwiedzący, czasem jest zwykłym obserwatorem, a czasem ma się wrażenie że opowiada historię zasłyszaną kiedyś od uczestnika wydarzeń. Dialogi? Nie istnieją w takiej formie jaką znamy, nie są zaznaczone myślnikami, nie zawsze wiemy kto wypowiada dane zdania. Wszystko jest pisane w jednym ciągu, zdanie po zdaniu oddzielone jedynie przecinkami. Narzuca to bardzo szybkie tempo czytania przy którym na początku kompletnie się gubiłam. Kolejnym zaskoczeniem było dla mnie, że ani razu żaden z naszych bohaterów nie podał swojego imienia. Znamy ich historię, wykonywany zawód, jednak w świecie ślepców imię nie ma znaczenia liczyły się tylko słowa i głos po którym przyjaciel poznawał przyjaciela. Na początku nie byłam w stanie zrozumieć skąd te dziwne zabiegi, dlaczego dialogi prowadzone są tak a nie inaczej, dlaczego żona lekarza nie była Anią a pierwszy ślepiec Karolem. Dopiero gdy zagłebiłam się w świat ślepców, gdy zaczełam odczuwać to co oni zrozumiałam. Dzięki zabiegom autora wszystko czuliśmy, wyobrażaliśmy sobie tak jak odczuwali to oni.
Autor zasłużenie jest laureatem nagrody Nobla, nie ma absolutnie niczego co można tej książce zarzucić. Nie ma przesłodzenia, nie ma ukrywania wstydliwych tematów i pozostawiania pewnych swer życia przykrytych całunem milczenia. Książka ta jest tak brutalnie szczera, że zastanawiając się jakby świat wyglądał gdyby taka epidemia wybuchła naprawdę niestety musimy zgodzić się z wizją autora. Mimo, że jestem fanką fantastyki i na codzień to właśnie ten gatunek literacki pociąga mnie najbardziej z czystym sumieniem mogę polecić tą książkę każdemu.
Wiele osób przynajmniej raz w życiu zastanawiało się, jak może wyglądać życie człowieka niewidomego. Oczywiście, że można (bo trzeba) się nauczyć tak żyć, gdy traci się wzrok. Co zrobilibyśmy, gdyby ślepota była zaraźliwa i możliwe było, że wszyscy, naprawdę wszyscy stracą wzrok? Lekarze, bankierzy, włodarze miast, sprzedawcy, pracownicy wodociągów... Czy słowo chaos to wystarczające określenie?
José Saramago, portugalski noblista z 1998 roku, powieścią ,,Miasto ślepców" inspiruje czytelników do zastanowienia się nas powyższą kwestią. Jego bohaterowie zaczynają po kolei tracić wzrok, a rząd postanawia poddać ich kwarantannie w starym szpitalu psychiatrycznym. Na zamkniętej przestrzeni spotyka się ogromna ilość osób. By w trudnych warunkach przeżyć ten czas spokojnie, potrzebna jest dobra organizacja, pomoc z zewnątrz i... brak elementu przestępczego pośród zamkniętych. ,,Dobro i zło to dwa słowa określające nasz stosunek do innych, a nie to, co dzieje się w nas samych".
Okazuje się że w obliczu osobistych dramatów, trudności życia, braku panowania nad otaczającym światem i własnym wizerunkiem (zewnętrznym i osobowościowym), ludzie tracą człowieczeństwo, ,,aż trudno uwierzyć, że człowiek może tak szybko zmienić się w zwierzę", a granice zasad moralnych zostają mocno przesunięte.
,,Miasto ślepców" to powieść mądra, zmuszająca do zastanowienia się nad relacjami pomiędzy ludźmi i kondycją całego społeczeństwa w tym zakresie, ludzką godnością, prawością i dobrocią.
Saramago zastosował oryginalny sposób przedstawiania dialogów, a mianowicie brak nowych zdań zaczynających się od myślnika. Nie stanowiło to jednak wady powieści, a jej wielką ozdobę.
Pomimo zachwytu powieścią, mam do niej pewne zarzuty. Pierwszym z nich jest postać głównej bohaterki, kobiety która pozostała jako widząca pośród ślepców. Była pięknym człowiekiem, aczkolwiek irytująco zbyt wspaniałomyślnym. Czy chodziło o jej osobiste problemy, czy o dobro ogółu, to zawsze zachowała się tylko i wyłącznie tak, jak tego oczekiwaliby bliscy jej ludzie, nawet własnym kosztem.
Poważniejszym zarzutem jest fakt, iż podczas lektury przez cały czas miałam nadzieję na mistyczne wyjaśnienie faktu oślepnięcia ludności z powodu gniewu Boga lub matki natury (albo jakiegokolwiek innego), co jednak nie nastąpiło. Zawiedziona zatem byłam zbyt zwyczajnym zakończeniem. Bez przesłania.
Pomimo tego książka jest godna polecenia, bo ,,Miasto ślepców" to pozycja wybitna.
Ekranizacja z roku 2008, w której główną rolę zagrała Julianne Moore, wspaniale oddaje książkową płaszczyznę trudnych relacji międzyludzkich, natomiast łagodniej traktuje wygląd ulic w mieście, który w książce opisany jest wręcz jako drastyczny.
W pewnym nieokreślonym mieście wybucha epidemia białej ślepoty. Choroba spada z nienacka. Władze w obawie przed szybkim jej rozprzestrzenianiem się decydują się na izolację chorych. A potem jest już coraz gorzej. Ale jest ktoś, kto nie oślepł...
Książka w pewnym sensie jest przerażająca. A to dlatego, że pokazuje prawdę o nas samych. Do czego zdolni są ludzie w pewnych sytuacjach. Z powodu strachu, obawy o bliskich, nienawiści. Albo tylko dlatego, że można. Z jednej strony książkę ciężko się czyta ze względu na poruszaną tematykę. Ale z drugiej strony narracja jest prowadzona wartko a styl pisarza jest przyjemny. Warto sięgnąć po tę książkę.
Jakże ta książka, o ludzkiej kondycji i niestabilności naszej cywilizacji stała się aktualna w obliczu wojny w Ukrainie. Niemalże na żywo widzimy skutki naszej ślepoty na wzmacniające się od lat zło w postaci Rosji. Mało tego jeszcze je wspieraliśmy dla odnoszenia doraźnych korzyści. Można wręcz powiedzieć, że przymykaliśmy na to oczy, bo tak było wygodniej. Bo lepiej nie mierzyć się z tym, co niewygodne. Tak samo przymykamy oczy na przemoc dziejącą się u sąsiada, na łamanie praworządności - bo mnie nie dotyczy. Ale dotyczy i to bardzo!
Zadowoleni ze zdobywania nowych rzeczy (samochodów, torebek, mebli i innych bzdetów) nawet nie przypuszczamy, jak stają się one nieważne, gdy braknie jedzenia, prądu, wody. Zaślepieni pogonią za posiadaniem tracimy z oczu to, co jest najważniejsze. Doświadczają teraz tego ludzie tacy sami jak my skrywając się tygodniami w piwnicach, bombardowani, torturowani, gwałceni i mordorowani. Wystarczył tydzień, żeby życie, które wydawałoby się, że będzie trwać zawsze legło bez przenośni w gruzach.
Nie reagujemy na działania ludzi zaślepionych nienawiścią, żądzą władzy. Nie sprzeciwiamy się im, a raczej im potakujemy, aby nam też coś z tej władzy udało się uszczknąć dla siebie. A co robimy, gdy myślimy, że inni nas nie widzą? No, niezbyt piękne rzeczy.
Tacy jesteśmy. Ślepi. I Jose Saramago opisał nam to naturalistycznie, nie bawiąc się w delikatność ani nadmierne intelektualizowanie. Bo przecież to proste: otwórzmy oczy! Może nie jest za późno.
Masakryczna konstrukcja książki i... fenomenalna historia. Jest coś w "Mieście ślepców", co sprawia, że czyta się je z zapartym tchem, mimo utrudnień w postaci pisowni kompletnie pozbawionej sensownej interpunkcji. Osobiście nie mogłam się oprzeć tej katastrofalnej wizji świata, w którym tracą na wartości wszystkie zasady, a moralność okazuje się nic nie warta. Gorąco polecam.
Bohater, pan Jose, urzędnik Archiwum Głównego Akt Stanu Cywilnego, za wszelką cenę stara się odnaleźć pewną kobietę. Choć nie ma żadnego konkretnego powodu...
Ostatnia powieść José Saramago. Dowcipna, ironiczna, ale jednocześnie głęboko filozoficzna przypowiastka o Kainie, który za swój zbrodniczy...
Przeczytane:2022-01-23,
Miasto ślepców to powieść antyutopijna , przedstawiająca obraz fikcyjnego miasta, w którym wybucha gwałtowna i nagła epidemia ślepoty. W książce autorstwa noblisty, Jose Saramago, źródło epidemii pozostaje nierozpoznane, wszystko wskazuje jednak na to, że ślepota jest zaraźliwa i szybko zbiera swoje plony wśród mieszkańców sprawiając, że bohaterowie powieści w obliczu pozbawienia zmysłu wzroku stają się niemalże anonimowi.
W obliczu nierozpoznanej i groźnej zarazy władze postanawiają odizolować chorych i zamykają ich w budynku szpitala psychiatrycznego, co samo w sobie jest już wymowne. Próba zorganizowania osób dotkniętych odmiennym stanem wewnątrz zamkniętego ośrodka i nadzorowanie ich przy pomocy wojska jednoznacznie przywodzi na myśl organizację obozów koncentracyjnych. Co więcej, wraz z postępem epidemii, postępuje degradacja i załamanie utartych struktur społeczeństwa i stanu rzeczy. Czytelnik z każdą stroną odkrywa jak niezdiagnozowane źródło epidemii ślepoty szerzy panikę i sieje zamęt prowadząc do upadku dawnego ładu, tworząc wszechogarniający niepokój. Głód, strach i lęk nieuchronnie prowadzą do przewartościowania sensu istnienia sprawiając, że nadrzędnym celem w nowej rzeczywistości staje się walka o przetrwanie w świecie pozbawionym zasad. Co intersujące, to właśnie stworzenie nowego ładu od podstaw wśród osób, którym udało odnaleźć się w nowym świecie przynosi zaskakujące skutki.
Można tu dostrzec, że powieść stanowi swego rodzaju alegorie ukazującą jak bardzo funkcjonowanie społeczeństwa uzależnione jest od polegania na narzuconym odgórnie porządku i bezkrytycznym podążaniu za tak utartymi normami. W książce noblisty dostrzegam osobiście również silną symbolikę, w której epidemia ślepoty stanowi swego rodzaju metaforę ludzkiej ignorancji. Można w niej wyczuć milczącą krytykę tego, że grupy społeczne często nawet nieświadomie bezkrytycznie poddają się systemom i ustrojom w których funkcjonują na co dzień, często nie podważając zasadności wartości, które stawiane są na pierwszym planie. Można tu dostrzec krytykę ustrojów politycznych – zarówno komunizmu, jak i faszyzmu, który wbrew wszelkiej logice w całej swojej okrutności porwał za sobą tłumy i był w stanie przekonać miliony ludzi że jedni ludzie są gorsi od drugich ze względu na ich pochodzenie. A wszystko to właśnie przez ślepe podążanie za charyzmatycznym liderem, któremu udało się zmanipulować miliony ludzi.
Na uwagę z pewnością zasługuje też postać żony doktora, która zdaje się być jedyną osobą „odporną” na rozprzestrzeniającą się ślepotę. Ma tym samą inną perspektywę na rewolucyjne zmiany, które przechodzi anonimowe miasto ślepców. Staje się też swego rodzaju nowym mentorem i liderem, który w pewnym sensie wyprowadza mieszkańców miasta z ciemności zapoczątkowując nowy ład i porządek.
Książka może nie należy do najłatwiejszych lektur, jednak z pewnością warta jest uwagi. Momentami może być trudna do czytania, gdyż przybiera formę ciągu myśli. W typowym dla Saramago stylu, dialogów jest niezbyt dużo, często napotkamy dużą ilość zblokowanego tekstu, co może wprowadzić monotonię i zmęczenie w procesie czytania. Moim zdaniem jest to jednak w pełni świadomy zabieg autora, gdyż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że taki styl pisania sam w somie oddaje również ponurą, monotonną i niepokojącą atmosferę panującą w tytułowym mieście ślepców. Polecam zwłaszcza osobom , które lubią motyw antyutopii oraz motyw walki jednostek przeciwko systemowi, jak również motyw wypracowania indywidualnej postawy na tle anonimowego tłumu, w którym wszyscy są identyczni i jednakowi, a granice własnego „ja” zaczynają się zacierać.