LEGENDARNY HORROR, KLASYKA GATUNKU!
Na karku Karen Tandy pojawia się nietypowy guz. Zabieg jego usunięcia zapoczątkowuje jednak serię przerażających, kompletnie niezwiązanych z medycyną zdarzeń. W ciele dziewczyny odrodził się bowiem siedemnastowieczny indiański czarownik, który pała żądzą zemsty na białych ludziach. W nowojorskim szpitalu rozpętuje się piekielna bitwa, która może pochłonąć całą ludzkość...
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2022-06-21
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 224
Tytuł oryginału: The Manitou
Kilka lat temu poznałam swoją pierwszą książkę autorstwa Grahama Mastertona. Pamiętam, że bardzo mi się spodobała. Spowodowała, że po raz pierwszy w życiu pojawiłam się na targach książki, gdyż chciałam spotkać się z autorem i uzyskać jego autograf. Przez te lata mój gust czytelniczy trochę się zmienił. Jednak te zmiany nie wpłynęły na to, że od czasu do czasu sięgam po książkę pana Mastertona. Realizuję swój plan poznania jak największej ilości książek tego autora. Ostatnio miałam okazję, aby przeczytać chyba jedną z bardziej znanych książek Grahama, czyli „Manitou”.
Odkąd poznałam twórczość Grahama Mastertona, to chciałam przeczytać książkę „Manitou”. Byłam jej bardzo ciekawa. Zaczęłam więc ją czytać z pewnymi oczekiwaniami i na szczęście zostały one spełnione. Opisywana historia zainteresowała mnie już od pierwszych stron. Wiedziałam, że ma się tutaj pojawić duch indiańskiego szamana, ale nie wiedziałam dokładnie w jakiej postaci, więc zostałam czymś pozytywnie zaskoczona.
Książka „Manitou” jest naprawdę niewielkich rozmiarów. Mimo że ma ponad dwieście stron to w ogóle tego nie czuć. Przez tę historię naprawdę szybko się przechodzi, ale to nie znaczy, że nic się tutaj nie dzieje, a nawet przeciwnie. Dzieje się tutaj niemało. Bohaterowie zaskakują, pojawiają się moce, które wydają się być nie do pokonania. Praktycznie każda strona wprowadzała coś nowego do tej historii.
„Manitou” to książką, która miała swój debiut w latach siedemdziesiątych. To niezwykłe, że historia, która ma kilkadziesiąt lat nadal zaskakuje czytelników i wyróżnia się pośród tylu już napisanych historii przez przeróżnych autorów. „Manitou” nie jest to książka, która kogoś przerazi czy wystraszy, ale ja nie potrafiłam jej nie polubić i z wielką chęcią poznam dalsze części tej historii.
Przeczytałem kilka książek tego autora, który jest porównywany do Kinga, a jego dzieła uznawane za wybitne. Masterton, nazywany mistrzem horrorów, bawi się kanwami literackimi, wydając pojedyncze pozycje, lub też całe serie, jka chociażby z Katie Maguire.
"Manitou" jest pierwszą częścią pięciotomowej opowieści, w której główne skrzypce gra podejrzany jasnowidz Harry Erskine i szaman "Śpiewająca Skała". Poznajemy Karen Tandy, która zgłasza się do szpitala z nietypowym guzem w okolicach szyi. Guz ciągle rośnie, a kolejne badania są dla lekarzy niejednoznaczne i tajemnicze. W końcu rozumieją, że to przerasta ich doświadczenia i percepcje myślowe, dlatego decydują się na wezwanie indiańskiego szamana, który jest przekonany, że mają do czynienia z próbą odrodzenia się największego indiańskiego szamana Misquamacusa, który próbuje odrodzić się po trzystu latach.
Pomysł na fabułę jakoś szczególnie mnie nie przekonuje, ale pióro Mastertona już tak. Autor potrafi stopniować napięcie, wprowadza elementy zaskoczenia. Podobają mi się rytuały, które odbywają się w szpitalu. Nie znam się na szamanizmie, ale sądzę, że tak właśnie odbywają się próby walki z demonami, w które wierzą indiańskie plemiona. Na plus jest pokazanie dawnych wierzeń, połączone ze współczesnością. Niektóre sceny (jak chociażby utworzenie kręgu), jest mi znane, ale większość mnie zaskoczyła.
Całość wypada bardzo na plus. Polecam fanom dreszczyku, a także dobrego horroru. Mastreton potrafi straszyć i elektryzować, a przecież o to chodzi w tym gatunku literackim. Polecam!!!
"Kiedy schodziliśmy pośród ciemności, żałosne zawodzenia i jęki wiatru, który nie był wiatrem, przybrały na sile i stały się jeszcze bardziej przygnębiające."
Pierwsza książka Grahama Mastertona, od niej rozpoczął się fantastyczny świat horroru w wykonaniu autora, ale to też początek mojej przyjaźni z tym gatunkiem literackim. Pamiętam wrażenie, jakie wywarła na mnie powieść, czytana niemal trzydzieści lat temu. Frapująco pobudzała wyobraźnię i wywoływała dreszcze emocji podczas pełnego grozy nocnego spotkania z przybliżaną historią.
Tom inicjujący cykl o manitou, tajemniczej indiańskiej sile przenikającej każdy aspekt przyrody, powstał w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym piątym roku. Realia funkcjonowania w ówczesnym świecie różniły się od współczesnych, choćby poziomem skomputeryzowania, stopniem rozwinięcia kanałów komunikacyjnych, metod zdobywania i przetwarzania informacji, czy jakością świadczonych usług medycznych i normami obowiązujące w szpitalach. Ciepły uśmiech wywołują przeszłe elementy wkomponowane w intrygę fabuły, oczywiście znakomicie wpasowujące się w dawny stan wiedzy naukowej i zdobycze techniczne.
Z sentymentem podchodzę do pierwszych odsłon serii, odświeżam wspomnienia towarzyszące mi podczas zaczytywania się w powieściach, a jednocześnie skłaniam ku przemyśleniom, jak bardzo zmieniło się nasze otoczenie od tamtych czasów, jednocześnie jak stabilna w wadach i zaletach wydaje się natura człowieka. Emocjonująca walka dobra ze złem, w fundamentalnej odsłonie, bez kompromisów i odcieni szarości. Postawienie na wartości wiary, osiągnięcia ludzkiej myśli, ale także łut szczęścia i intuicyjnej interpretacji czegoś niewyjaśnionego.
Dziś taki horror, nas czytelników przyzwyczajonych niejako do ogromnego poziomu adrenaliny wyzwalanego przez filmy z udziałem dominujących istot z innego wymiaru, oswojonych przez środki masowego przekazu z obrazami brutalności i nawykłych do krwawych rozgrywek w grach komputerowych, nie jest w stanie mocno nastraszyć i zatrwożyć, ale wciąż potrafi pobudzić struny fantazji, niepokojąco odwołać się do nadprzyrodzonych sił nieskończonej złości, mrocznych metafizycznych zjawisk i astralnych istot wypełnionych nieznaną magią.
W życiu Harriego Erskine, fałszywego jasnowidza, mistyfikacyjnego wróżbiarza, świadczącego usługi okultystyczne starszym paniom, zaczynają mieć miejsce osobliwe incydenty. Wydaje się, że poprzez znajomość z Tandy Karen, młodą kobietą szukającą porady w kwestii wyjaśnienia zatrważających snów, Harry trafia na ślad wyjątkowo okrutnego i mściwego indiańskiego demona. Jak zrozumieć mentalne sygnały, przeciwstawić się starożytnemu czarnoksięstwu, zapobiec nadciągającej katastrofie, spirali morderstw wywołanej pragnieniem zemsty?
bookendorfina.pl
To pierwsza książka, jaką kupiłem w wolnej od komunizmu Polsce. Wszedłem do księgarni i oniemiałem widząc na ladzie ciekawą okładkę i gatunek, jakiego jeszcze nie czytałem. Kupiłem "Manitou", jak i "Doktora No" Flamminga. Bond był poprawny, ale w horrorze się zakochałem. Miałem ledwie 15 lat i trochę inaczej niż dziś odbierałem świat. Teraz horror nie przeraża, ale nadal czyta się go przyjemnie. Zresztą to "Manitou" sprawił, że stałem się miłośnikiem literackiego horroru. Mastertona też staram się zebrać całego.
Wracając do książki - pomysł był dla mnie wówczas fenomenalny, a wykonanie genialne. Dziś wiem czego się spodziewać po autorze, a styl pisania dość prosty - nie jest prostacki, więc nadal sprawdza się jako lektura na wakacje - odprężająca.
"Manitou" to debiut Grahama Mastertona wydany po raz pierwszy w 1976 roku, który do dnia dzisiejszego widnieje jako klasyka horroru. To krótka książka (liczy raptem dwieście dwadzieścia stron) rozpoczynająca sześciotomowy cykl o tejże nazwie.
Pewnego dnia Karen Tandy zgładza się do doktora Hughes z nietypową naroślą na karku. Z początku lekarze podejrzewają guza nowotworowego, jednak po oględzinach i wstępnym wywiadzie medycznym od razu odrzucają tę hipotezę. Dlaczego? Bo guz rośnie w zadziwiająco szybkim tempie oraz pod wpływem dotyku zaczyna się... ruszać.
Nie ma co zwlekać, trzeba operować! Przed operacją jednak Karen udaje się do jasnowidza, Niesamowitego Erskine'a, któremu opowiada o dziwnych snach nawiedzających ją od czasu, gdy pojawiła się ta dziwna narośl.
Czym okaże się ten nienaturalny guz? W jakie niebezpieczeństwo wplącze się Erskine i Hughes? I co z tym wszystkim wspólnego mają Indianie?
"Manitou" Grahama Mastertona to interesująca opowieść momentami potrafiąca wywołać dreszczyk emocji. Czytelnicy nie znajdą tutaj zbytecznych opisów ani typowego lania wody. Autor brnie przez historię szybko, trzymając się głównego wątku, kompletnie ignorując te poboczne. Skupia się na wydarzeniach bezpośrednio związanych z naroślą, przez co w oka mgnieniu odkrywa wszystkie karty.
Rozumiem, dlaczego książka zdobyła taką dużą popularność i uznanie w tamtych czasach, lecz patrząc przez pryzmat aktualnych horrorów, to "Manitou" wypada dość cienko. Nie wystraszyłam się ani razu, chociaż czasami czułam pewien dyskomfort psychiczny, a kiedy czytałam o guzie, coś swędziało mnie na karku. Brakowało mi wprowadzenia w historię, bo tak naprawdę dostałam wyłącznie dialogi i akcję z guzem. Nie znalazłam żadnych emocji. Nie poznałam też przeszłości bohaterów, więc nawet nie zdołałam ich polubić.
Nie zmienia to jednak faktu, że dobrze mi się czytało i z chęcią sięgnę po kontynuację, czyli po "Zemstę Manitou". Z początku myślałam, że narośl ma więcej wspólnego z demonicznymi klimatami, a tutaj zostałam miło zaskoczona. Ogromnie podobał mi się motyw szamańsko-indiański, ponieważ pierwszy raz spotkałam się z nim w horrorze.
Czy polecam "Manitou"? Dla osób interesujących się klasykami horroru - owszem, gdyż warto poznać wcześniejsze schematy pisania powieści grozy i to, jak autorzy prowadzili narrację, jak wprowadzali straszne, przerażające wręcz elementy. Jak się okazuje, nie trzeba obcinać głów, gwałcić, wywoływać demonów czy lać krew hektolitrami, by stworzyć ciekawy horror, podczas czytania którego ciągle czuje się nietypowy niepokój.
Moją opinię na temat książki znajdziecie na moim blogu. Serdecznie zapraszam :)
http://magicznyswiatksiazki.pl/manitou-graham-masterton/
„Manitou” to absolutnie lektura obowiązkowa dla miłośników horrorów, a już szczególnie dla fanów twórczości Grahama Mastertona. Wydana po raz pierwszy w 1976 roku powieść stanowiła debiut literacki brytyjskiego autora, to również pierwszy tom cyklu o zmaganiach amerykańskiego jasnowidza z przerażającym indiańskim duchem. Jest to także jedyny utwór Mastertona (nie licząc czterech opowiadań), który został zekranizowany. To klasyka literatury grozy, którą według mnie powinien znać każdy fan gatunku.
Historia przedstawiona w powieści skupia się wokół wątku walki współczesnego jasnowidza Harry’ego Erskina z potężnym manitou indiańskiego szamana Misquamacusa, który zagnieździł się niczym pasożyt w ciele Karen Tandy (klientki Erskina). Duch z godziny na godzinę rośnie w siłę, a kiedy „wykluje” się z ciała swej żywicielki świat czeka zagłada. Erskin wzywa do pomocy szamana Śpiewającą Skałę. Czy duet zdoła przeciwstawić się diabolicznej mocy potężnego manitou pałającego pragnieniem zemsty?
Jednowątkowa fabuła „Manitou” rozwija się w niezwykle dynamiczny sposób, występuje w niej bogactwo charakterystycznych dla prozy Mastertona brutalnych scen, które w miarę rozwoju stylu pisarskiego autora zyskiwały na plastyczności opisów i wzroście poziomu sadyzmu. Powieść powstała w latach 70, więc pewne rozwiązania fabularne zaproponowane przez pisarza trącą myszką, jednak mnie nie przeszkadzało to w lekturze. Sam wątek Misquamacusa jest interesujący nie tylko ze względu na swój rozrywkowy charakter, ale także z powodu historycznych i kulturowych nawiązań wykorzystanych w fabule przez Mastertona.
Naprawdę się cieszę, że wydawnictwo Albatros postanowiło przypomnieć czytelnikom o debiutanckiej powieści króla literatury grozy. Jeśli lubicie horrory, koniecznie powinniście zainteresować się tym tytułem oraz całym cyklem „Manitou”.
Doskonały, odważny, bezpruderyjny i napisany z poczuciem humoru kurs erotyczny samodoskonalenia dla kobiet. Seks jest wspaniałą, przebogatą, obfitującą...
Nurkując u wybrzeży Gibraltaru, Noah, trzydziestosiedmioletni kaskader, znajduje na dnie morza tajemniczy medalion z napisem PRCHAL. Pilot o tym nazwisku...
Przeczytane:2022-08-07,
Manitou to legenda horroru, zapewne każdy miłośnik gatunku zapoznał się już z głośną twórczością Grahama Mastertona, która budzi niepokój. Debiut wydany w 1975 roku zdobył serca milionów czytelników, a opowieść o pradawnym indiańskim szamanie została nawet zekranizowana. Czy Manitou to dobra książka na początek przygody z literaturą grozy? Postaram się Was do tego przekonać!
Zło, które czai się wszędzie.
Na karku młodej dziewczyny o imieniu Karen rośnie guz, lekarze nie potrafią określić jego pochodzenia. Karen znika w oczach, a chirurdzy podejmują próbę usunięcia dziwnej narośli. Młoda dziewczyna zgłasza się po pomoc do jasnowidza, Harry’ego, nie wiedząc, czy powinna zaufać lekarzom i zgodzić się na zabieg. Dopiero później okazuje się, interwencja chirurgiczna zapoczątkuje serie przerażających wydarzeń, a wszystko, co początkowo mogło się wydawać proste, zaczyna się jeszcze bardziej komplikować. Jeszcze wtedy nikt nie podejrzewał, że w ciele dziewczyny odradza się indiański szaman, który pragnie się zemścić na białych ludziach. Nagle stawką nie tylko okazuje się życie Karen, ale także całej ludzkości.
„- Wie pan co, Śpiewająca Skało? – zagadnął doktor. – To, co pan mówi, naprawdę przyprawia mnie o dreszcze.
Indianin spojrzał na niego uważnie.
- Ma pan wszelkie powody, by czuć dreszcze. To najbardziej przerażająca rzecz, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła.”
Klasyka gatunku
Graham Masterton utkał dla czytelnika niezwykłą historię, która sprawia wrażenie jakby cała fabuła działa się tuż za ścianą. W sny wkradaj się koszmary, a my nieuchronnie łapiemy się na tym, aby sprawdzić kark, czy nie rośnie na nim żadna gulka… Zdecydowanie Manitou budzi wyobraźnie. To historia pełna zwrotów akcji, w których największą zaletą jest zaskoczenie. Manitou ma być pełne absurdów, magii Indian, niezrozumiałej zupełnie dla „białych ludzi”. Ma budzić grozę, przerażenie. Ta książka nie dawkuje napięcia, ono cały czas utrzymuje się na najwyższym poziomie od pierwszej do ostatniej strony. A gdy tylko kończy się ów opowieść, czytelnik zastanawia się ze strachem, co będzie następne, bo wiemy, że to nie jest koniec. A wizja zemsty Manitou sprawia, że ciężko nam zasnąć i musimy sięgnąć od razu po kontynuację.
„- To może być niemożliwe z punktu widzenia nauki – odparł Indianin po cichu. – Ale to nie jest nauka. To magia Indian.”
Bezsenna noc z książką.
Nie spodziewałam się, że kiedyś opowieść o siedemnastowiecznym indiańskim czarowniku zabierze mi cenne godziny snu na rzecz szalejącej wyobraźni. Choć historia jest napisana z perspektywy Harry’ego, jasnowidza, czujemy grozę. Harry jako obserwator wiele wnosi w fabułę, jest proaktywnym bohaterem, który chce rozwiązać zagadkę, a jednocześnie zapobiec największej katastrofie ludzkości. Lubię to, jak Masterton bawi się czytelnikiem, jak na każdym kroku go zaskakuje. Ta inność frapuje, intryguje i sprawia, że trudno się oderwać. Manitou wkrada się w umysł i nie daje o sobie zapomnieć. Groza nie opiera się tu na krwi, a na tym, co nieznane, nierzeczywiste i mogłoby nam się wydawać: zupełnie nierealne. Nic dziwnego więc, że książka osiągnęła taki sukces, stając się legendą i klasyką gatunku.