Profesor Nathan Underhill, próbuje wyhodować mitycznego gryfa, by z niego pozyskać materiał do badań nad komórkami macierzystymi i zastosowaniem ich w leczeniu wielu chorób, wobec których medycyna była dotychczas bezradna. Doktor Christian Zauber, dyrektor Domu Spokojnej Starości Murdstone, także pracuje nad odtworzeniem mitycznej istoty ? bazyliszka. On jednak korzysta w swej pracy z alchemii i czarnej magii.Podczas nocnej wizyty w domu starców, Nathan i jego żona Grace odkrywają potworną tajemnicę Zaubera. Niestety wyprawa kończy się tragicznie ? Grace, porażona spojrzeniem bazyliszka, zapada w śpiączkę. Tymczasem doktor Zauber znika. Na pomoc Nathanowi przychodzi młoda dziennikarka, która trafia na ślad doktora ukrywającego się w Krakowie. W pięknej scenerii krakowskiej Starówki rozpoczyna się śmiertelna gra, w której amerykański naukowiec walczy o życie z przerażającym potworem powołanym do życia przez szaleńca o nadludzkich zdolnościach.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2009-02-01
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: Basilisk
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Jak ja sobie dużo obiecywałam po tej książce! Tym bardziej że opis na okładce zapowiadał tropienie bazyliszka w Krakowie, mieście, które uwielbiam! No i nazwisko: Masterton - wydawało mi sie gwarancją, że będą emocje, będzie strach i będzie ciekawa akcja. A tu co? Ano, niewiele...
Naiwna do bólu historia o próbie wskrzeszenia mitycznych stworów, mało wiarygodna i mocno naciągana. Przykład? Proszę bardzo: żona opowiada mężowi o zgonie pacjentki z domu starców, w którym pracuje. Zaskoczyło ją, że oprócz kobiety, umarła też znajdująca się w tym samym pokoju papuga i kwiatki. A jaki wniosek natychmiast wysnuwa mąż? Że to na pewno sprawka bazyliszka! Prawda, że to pierwsze wyjaśnienie, które każdemu przychodzi do głowy?
I pomimo że autor wykorzystał dość niezawodne motywy z horrorów, a więc dom starców, tajemnicze, ciemne korytarze, nocne zjawy i dziwaczne zdarzenia, nawet przez chwilę się nie bałam. No i na dodatek ten obiecany Kraków pojawia się dopiero po połowie książki, i ogranicza się do typowych wizerunków Rynku, Wawelu i Kazimierza...
Naprawdę, mnie łatwo przestraszyć. I jeśli siegam po książkę typowo rozrywkową, to nie wymagam od niej więcej niż tylko szybkiej akcji i ciekawej fabuły. Nawet nie musi być bardzo wiarygodna, jeśli tylko te dwa pierwsze warunki są spełnione... A tutaj dostałam słabą historię, którą doczytałam do końca tylko dlatego, że liczyłam na więcej Krakowa w Krakowie... Nie tego się spodziewałam po mistrzu Mastertonie...
Masterton jak zwykle potrafi stworzyć świetny, charakterystyczny dla niego mroczny klimat. Fabuła częściowo umiejscowiona została w Krakowie, a obecność znanych mi miejsc jest dodatkową atrakcją tej powieści. Jej duży potencjał, chociaż nie został do końca wykorzystany (pewne wątki mogły zostać bardziej rozwinięte i dopracowane) to jednak biorąc pod uwagę, oprócz klimatu i miejsca akcji, niezwykle atrakcyjny motyw bazyliszka który również stanowi magnes, warto sięgnąć po tę powieść.
W książce otrzymamy nie tylko nawiązanie legendarne i mitologiczne, znajdzie się tu także odrobina czarnej magii, która przyprawia o ciarki. Jednak oprócz elementów fantastycznych mamy Polski wątek- piękny Kraków ukazany w całej swojej ujmującej krasie, co uważam za duże wyróżnienie dla naszego kraju. Ponadto Autor poświęca też odrobinę uwagi wątkowi obyczajowemu, który dotyczy rodziny Nathana i stanowił dla mnie pozytywne zaskoczenie. I choć rzadko sięgam po tego typu literaturę to dla samego pióra Mastertona warto czasem sięgnąć po zgoła odmienny rodzaj powieści, by delektować się jego wirtuozerią w kreacji postaci czy fabuły oraz mistrzowską biegłością pisania. Ze swojej strony polecam
Co powiedzielibyście na wskrzeszenie mitycznego stworzenia znanego ze starych legend? Wyobrażacie to sobie? Masterton przekuł ową fantazję w intrygującą i wciągającą historię.
Kryptozoolog Nathan od lat usiłuje stworzyć gryfa, aby móc dzięki jego komórkom leczyć choroby, wobec których medycyna jest bezsilna. Niestety lata jego badań okazują się klapą, gdy ostatni gryf wykluł się zgniły.
W międzyczasie żona bohatera, Grace odkrywa dziwne zdarzenia jakie zaszły w domu spokojnej starości. Wszelkie tropy wskazują na udaną próbę ożywienia bazyliszka. Czy Nathanowi uda się rozgryźć mroczną zagadkę?
Pomysł na fabułę jest świetny, akcja biegnie wartko i to tak, że ani się obejrzałam, a przewracałam ostatnią stronę. Niezwykle lekkie pióro Mastertona sprawia, że "Bazyliszek" jest świetny na kilka godzin czystej rozrywki.
Cała historia ma klimat. Szalony doktorek, ohydne eksperymenty, średniowieczna alchemia, zdolności parapsychiczne i kryptozoologia. Sam obraz tytułowego bazyliszka może wywołać dreszczyk grozy.
Książka pokazuje, że zabawa w Boga niesie ze sobą odpowiedzialność, a jej konsekwencji nie da się przewidzieć. Stawia pytania kiedy zostaje przekroczona granica w ohydnych eksperymentach naukowych? Goniąc za sławą, marząc o prestiżu, babrając się w eksperymentach naukowych o wątpliwej moralności łatwo stracić poczucie dobra i zła.
To momentami absurdalna historia, ale czytana w celach rozrywkowych sprawi frajdę. Na nadchodzące ponure, jesienne wieczory sprawdzi się idealnie. Polecam tym, co lubią historie o legendarnych istotach i szalonych badaniach naukowych. Bawiłam się przy niej świetnie. Plusik za polskie akcenty.
Z przyjemnością sięgnę po kontynuację.
Taka przygodowa bajka oparta na mitach i legendach. Jeśli miało być strasznie to nie było. Aż wierzyć mi się nie chce, że napisał to mistrz horrorów Masterton. Nie mniej jednak nie chciałabym, żeby w realu znalazł się jakiś szaleniec chcący wskrzesić pradawne monstra, nawet w szlachetnych celach.
Pewnego dnia do wydziału sanitarno-epidemiologicznego w San Francisco przychodzi staruszek, który skarży się, że jego dom... oddycha. Wkrótce...
Dwójka uczniów ginie spalona żywcem podczas randki w domku plażowym. Grozę sytuacji podkreśla fakt, że spaliło się jedynie łóżko,...
Ocena: 3, Przeczytałam,
Nathan Underhill – jeden z głównych bohaterów powieści „Bazyliszek” – jest kryptozoologiem. Pracuje nad wskrzeszeniem gryfa. Liczy na to, że jego odkrycie pomoże w leczeniu chorób, wobec których medycyna jest bezradna.
Grace jest żoną Nathana, a pracuje jako lekarka. Jedna z jej podopiecznych, mieszkająca w domu starców, twierdzi, że nocami słyszy dziwne szuranie i przerażające krzyki na korytarzu. Prosi lekarkę o pomoc, ale ta zbywa jej obawy bujną wyobraźnią. Jednak wydarzenia, które nastąpią pobudzą wyobraźnię sceptycznej pani doktor.
W małżeństwie Grace i Nathan'a to ten drugi bardziej wierzy w mityczne istoty, ale oboje będą musieli zmierzyć się z jednym z nich – legendarnym bazyliszkiem. Skąd wziął się on... na świecie? Projekt Nathana skończył się klapą, ale najwyraźniej komuś udało się powołać do życia mityczną istotę. Jakim sposobem? Przy pomocy wiedzy czy magii?
Bazyliszek to przerażający gad. Często przedstawiany, jako wielki jaszczur lub waż, który zabija samym spojrzeniem. Mastertonowskie monstrum wygląda inaczej, jednak jego „supermoc” została zachowana. Czy jest straszny? Nie bardzo. Może sama istota i wizja jej spotkania przeraża, jednak w kontekście całej powieści wypada średnio.
Zacznijmy od plusów książki, bo i tych się dopatrzyłam. Fabuła dość sprawnie brnie do przodu, chociaż autor nie ustrzegł się zbędnych „wypychaczy” typu opis tego co bohaterowie jedzą na kolację. Koncepcja stwarzania mitycznych stworzeń również jest interesująca. Przyznaję, że absurdalna, ale w tym szaleństwie jest coś pociągającego. Pojawia się pytanie, czy to nie za daleko idące igranie z naturą. Czy jesteśmy w stanie zapanować nad potężnymi istotami, których właściwie nie znamy – bo legend i wierzeń nie uznaję za źródło wiedzy.
Niestety powieść, pomimo przyzwoitego tempa – wynudziła mnie. Postacie są tak papierowe, tak schematyczne, że z wyprzedzeniem wiedziałam co powiedzą i zrobią. Grahamowi Mastertonowi nie udało się też „wyciągnąć” tej historii „ze szponów absurdu”. Im dłużej ją czytałam wydawała mi się coraz bardziej głupia, nierzeczywista. Jak to mówi moja mama: bajeczka. Dlatego „Bazyliszek” nie przestraszył mnie, a strach powinien być domeną horroru.
Graham Masterton próbował wskrzesić bazyliszka na gruncie literatury. Efekt nie jest powalający, ale też nie odstręczający. Nie jest to horror wysokiej klasy, jednak da się go czytać. Autor powinien poprawić postacie i popracować nad klimatem książki, bo sama historia ma potencjał. Potrzeba tylko trochę więcej grozy w grozie.