Ten, kto decyduje się na posiadanie psów, straci ich wiele w swoim życiu. Ja byłem psem, który stracił wielu ludzi.
Wenecja. Zimowa noc 1815 roku. 217-letni pies szuka swojego zagubionego pana. Tak zaczyna się przygoda Jutra, który na przestrzeni wieków przemierza świat w poszukiwaniu człowieka, który uczynił go nieśmiertelnym. Jego łapy niestrudzenie przebiegają pola bitew i królewskie dwory. A jego historia jest opowieścią o lojalności i determinacji, przyjaźni (zarówno ze zwierzętami, jak i z ludźmi), miłości (tej jednej, jedynej), podziwie (dla ludzkich talentów) i rozpaczy (z powodu ich nieumiejętności życia w pokoju).
Na samotnego psa czyhają wielkie niebezpieczeństwa, a pewien odwieczny wróg pragnie jego zguby. Musi jak najszybciej odnaleźć swojego pana, inaczej utraci go na zawsze. Bierze więc udział w szalonym wyścigu z czasem, by u jego kresu poznać ludzkość od podszewki i okrutną cenę nieśmiertelności.
Barwny portret ludzkości na przestrzeni wieków. Niesamowita i wciągająca bez reszty opowieść o odwadze i poświęceniu oraz nierozerwalnej – silniejszej niż czas – więzi między dwiema duszami.
Należy zawsze mieć nadzieję, nawet w obliczu rozpaczy – bo to, co zaginęło, musi się w końcu odnaleźć!
„Opowieść o miłości i nierozerwalnych więziach ” – „New York Post”.
„Historia psa, który nie umiera, o cudach i tragediach, które widział. O psie, który stracił swego pana sto lat temu i od tego czasu go szuka… Epicka opowieść o miłości, odwadze i nadziei” – „London Evening Standard”.
„Oryginalny, ambitny, poruszający” – „Stylist”.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2019-04-03
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: Tomorrow
Język oryginału: angielski
Recenzja „Mam na imię Jutro”
„Bez względu na wszystkie cuda, jakie widziałem, czy wszystkie pałace, w których mieszkałem, nie mam korzeni, jestem wędrowcem, włóczęgą. Pewnego dnia gdzieś osiądziemy. Pewnego dnia znajdziemy dom, obiecywał zawsze mój pan. Nigdy nam się to nie udało. Nie mam domu. To on był moim domem.”
„Mam na imię Jutro” to powieść wydana w 2022r. a jej autorem jest Damian Dibben. Ten brytyjski pisarz jest również scenarzystą. Był współtwórcą m.in. „Upiora w operze” i „Kota w butach”, jak również napisał własny scenariusz „Seventh Heaven”. Jako pisarz ma w swoim dorobku takie pozycje jak cykl „Strażnicy historii” oraz powieść „Mam na imię Jutro”.
Jutro jest psem, którego całym światem jest jego pan. Razem przemierzają świat, nie zatrzymując się nigdzie na stałe. Właściciel czworonoga jest lekarzem, filozofem i chemikiem, który z wielką pasją podróżuje i zdobywa coraz to nową wiedzę związaną ze swoimi zainteresowaniami. Jutro towarzyszy mu w każdej podróży, gdy pewnego dnia wybierają się do pięknej katedry w Wenecji, mężczyzna każe czekać czworonogowi przy katedrze, niestety żaden z nich nie wie, że to ich ostatnie spotkanie. Gdy pan długo nie wraca, Jutro postanawia go poszukać, niestety trop prowadzący go w głąb katedry, doprowadza go tylko do szalika jego Pana, oraz zapachu który pies już zna i bardzo go nie lubi. Teraz Jutro czeka na swojego właściciela, dzień w dzień sprawdzając w miejscu w którym pan kazał mu czekać. Trwa to latami, Jutro się jednak nie poddaje, a jak trafia na ślad dziwnego zapachu który czuł przy szaliku, postanawia za nim ruszyć i odnaleźć pana. Jego właściciel sprawił, że jutro jest nieśmiertelny, więc czworonóg ma przed sobą lata, żeby znaleźć tego jedynego człowieka. Teraz musi się śpieszyć, wie że za jego panem podąża ktoś jeszcze, jego największy wróg. Jutro zabiera swojego przyjaciela, kundelka Sporco i wyruszają we dwóch przemierzać pola bitew i królewskie dwory, żeby odnaleźć właściciela.
„Mam na imię Jutro” to piękna powieść o determinacji i lojalności jaką zwierzęta potrafią obdarzyć człowieka. Powieść ta to również ciekawe spojrzenie na świat i ludzi, którzy zmieniają się przez lata i rozwijają. Wspaniale jest czytać taką powieść z punktu widzenia psa. To bardzo ciekawy i fascynujący sposób przedstawienia społeczeństwa. W książce można znaleźć cały wachlarz uczuć od determinacji, przez rozpacz po miłość czy podziw, a podróż Jutra to prawdziwa przygoda przez czas i miejsca.
Przede mną leży kolejna kusząca pozycja z Serii Butikowej Wydawnictwa Albatros. Pięknie wydana, dostojna w całej okazałości, aż grzech po nią nie sięgnąć. To na razie kusząca okładka, ale pytanie, co jest w środku? Czy również autor ukrył w niej tyle emocji, ile wywołuje w nas tylko spojrzenie na jej okładkę? Czas się przekonać, nie można aż tak igrać z emocjami ….
Jutro, bohater, a zarazem narrator opowieści, to pies, który stracił swojego pana. Miało to miejsce dawno, bo historia zaczęła się w roku 1815, w pewien zimowy dzień. Pies czekał na pana bardzo długo i wytrwale w miejscu, gdzie się widzieli po raz ostatni. Czas nieubłaganie płynął, a pan nie wracał. Pies postanowił wyruszyć w świat w poszukiwaniu ukochanego właściciela. Przemierzał go wszerz i wzdłuż, wiele wycierpiał, wiele przeżył, upokarzany i dręczony wędrował. Czy w końcu dotarł do celu? Czy pan się odnalazł? Jak długo trwała to wędrówka w niewiadomym kierunku?
Mam na imię Jutro to magiczna i piękna historia o prawdziwej przyjaźni między psem a człowiekiem, o miłości bezwarunkowej, o tęsknocie i samotności. Ależ w niej jest bólu i smutku, rozrywa serce na kawałki. Widzimy świat oczami psa, on jest znakomitym obserwatorem i wytyka ludzkie przywary, złe cechy i charaktery. Z tej niecodziennej perspektywy widzimy swoje ludzkie odbicie, to jak jesteśmy odbierani i widziani przez naszych czworonożnych przyjaciół. Jaki to jest obraz? Wymagający poprawy, smutny i bolesny. Jednym słowem bardzo rozczarowujący …
Autor znakomicie ukazuje ludzką naturę, chciwą i pyszną, pazerną i obłudną, tą skalaną złymi przywarami. Pokazuje do czego jest zdolny człowiek, aby tylko sobie sprawić radość, aby zaspokoić swoje samolubne żądze. Nie liczy się z innymi, nie traktuje poważnie i z godnością drugiego człowieka, nie wspominając już o zwierzętach. Obraz godny pożałowania, pełen rozgoryczenia i okrucieństwa.
Ale pocieszające jest to, jak piękna i magiczna relacja może łączyć człowieka i psa. Jak potrafią za sobą tęsknić, miłować się i tworzyć cudowną więź. Ta lektura powinna być cenną lekcją życia, jak należy traktować zwierzęta, jak należy się z nimi obchodzić, przecież one też mają uczucia, potrafią się wzruszać i kochać swojego pana.
Warto dłużej zatrzymać się przy tej opowieści, pozwolić sobie na samotne i spokojne chwile refleksji. Ona do tego mobilizuje, wymusza swego rodzaju indywidualny rachunek sumienia. Nie warto się ociągać, teraz jest znakomita okazja do takiego wewnętrznego rozrachunku.
Nie liczcie na szybką akcję, dynamiczne zwroty wydarzeń. Tego właśnie nie otrzymacie. To nie ta powieść. Ona jest spokojna, akcja toczy się delikatnie i pewnym marazmem, delikatnością. Niesamowicie subtelna i czarująca. Emocjonująca, emanująca ciepłem i mnóstwem wzruszeń.
Polecam, na spokojne zimowe wieczory, gdy za oknem z nieba zerka biały puch, a polana trzaskają w domowym kominku ...
„Bez względu na wszystkie cuda, jakie widziałem, czy wszystkie pałace, w których mieszkałem, nie mam korzeni, jestem wędrowcem, włóczęgą. „Pewnego dnia gdzieś osiądziemy. Pewnego dnia znajdziemy dom”, obiecywał zawsze mój pan. Nigdy nam się to nie udało. Nie mam domu. To on był moim domem.”
„Mam na imię Jutro” to kolejna cudowna książka, która dołączyła do serii butikowej. Dibben ma wyjątkowy i bardzo elegancki styl pisania dzięki któremu przez książkę się płynie. Cała historia jest przepiękna i nie brakowało podczas jej czytania wielu wzruszeń. Jednak odrazu na początku zaznaczam, że nie jest to historia dla dzieci. Nawet młodzież w moim odczuciu może mieć z nią jeszcze problemy. Wszystko przez kwestie jakie autor porusza, a raczej sposób w jaki to robi.
Historia którą poznajemy jest o prawdziwym oddaniu, wierności i życiu. Opowiada jest z perspektywy psa o imieniu Jutro. To z jego wspomnień możemy poznać życie jakie wiódł u boku swojego pana, a zarazem przyjaciela. Pełne było ono podróży, poświęcenia i owocowało w poznanie wielu ciekawych osób. Jednak pewnego dnia pan znika, a wierny psiak latami czeka na niego w miejscu, w którym byli ostatni raz razem. Jednak w końcu decyduje się na podróż w celu poszukiwania pana, a towarzyszy mu w tym bezpański kundelek Sporco. I tutaj zaczyna się prawdziwa, fascynująca przygoda, która obfituje w wiele wzruszających oraz pouczających historii. Przygody dzięki której z boku przyglądamy się różnym obliczą ludzkich twarzy, widzimy brutalne oblicza pól bitewnych i spotykamy postacie, które zapisały się na kartach historii.
Jest to opowieść o samotności i zbłąkanych duszach. O sile prawdziwego przywiązania i przyjaźni pomiędzy człowiekiem, a psem.
Cóż tu dużo mówić „Mam na imię Jutro” to cudowna opowieść, z którą warto się zapoznać. Jestem pewna, że poruszy serce każdego czytelnika, a z całą pewnością takiego, który kocha zwierzęta i czuje z nimi ogromną więź. Zdecydowanie polecam.
“Mam na imię jutro” to kolejna, starannie wydana książka z serii butikowej Albatrosa. Przede wszystkim przyciąga wzrok piękną okładką, ale jej fabuła jest równie interesująca - lekko nostalgiczna, owiana nutką tajemnicy i tęsknoty.
Jutro to imię psa, wiernego towarzysza Valentyna. Jutro stał się nieśmiertelny dzięki swemu panu. Valentyne bowiem wynalazł magiczna miksturę, sprawdził na sobie jej działanie, a potem zaaplikował ją swemu psu, najlepszemu przyjacielowi, bez którego nie mógł żyć. I tak przez dziesiątki lat szli przez życie obok siebie Valentyne i jego pies. Pan dzielił się ze swym przyjacielem nie tylko miejscem do spania i jedzeniem, ale też wiedzą i przemyśleniami. Byli nierozłączni aż do czasu, kiedy w Wenecji podczas zwiedzania katedry Valentyne zniknął bez śladu, a pies szukał go i czekał. Codziennie przychodził na schody katedry i wypatrywał swego pana, a trwało to ponad sto lat. Pies czekał i wspominał swoje życie u boku Valentyne, tęsknił, rozglądał się i szukał. Nie tylko Jutro szukał swojego pana, w ślad za nimi podążał tajemniczy Vilder, człowiek z przeszłości, również posiadający dar wiecznego życia. Czy Jutro odnajdzie swego pana, czy nie przeszkodzi im w tym Vilder? O tym musicie już sami się przekonać, zatem koniecznie przeczytajcie tę książkę!
Jestem pod wrażeniem tej książki, pięknej opowieści o niezwykłej przyjaźni psa i człowieka, a może raczej o ich bezwarunkowej miłości. Wzajemne oddanie i wielki szacunek w relacjach człowiek- zwierzę emanuje z kart tej książki, czego nie można powiedzieć o skomplikowanych międzyludzkich relacjach, które tutaj pokazano na zasadzie przeciwieństwa. Opowieść porusza i rozczula, choć momentami wywołuje i inne uczucia - strach, przerażenie, trwogę. Została napisana przyjemnym w odbiorze językiem, a barwne opisy nasycone barwami, zapachami przemawiają do wyobraźni.
Całość jest naprawdę wzruszającą historią o przebaczaniu, przyjaźni, poświęceniu i znajdowaniu radości w życiu, które może być bardzo ulotne. Zżyłam się z bohaterami i śledziłam akcję z zapartym tchem. Uważam, że to literatura, która skłania do przemyśleń, wywołując wiele refleksji na temat kondycji człowieka. Myślę, że “Mam na imię Jutro” spodoba się nie tylko miłośnikom psów, ale i tym, którzy lubią literaturę piękną z przesłaniem. Zapraszam więc do fascynującej, nostalgicznej, pełnej wspomnień podróży przez wieki i kraje wraz z naszymi bohaterami.
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Albatros
"Pewnego dnia gdzieś osiądziemy. Pewnego dnia znajdziemy dom", obiecywał zawsze mój pan. Nigdy nam się to nie udało. Nie mam domu. To on był moim domem.
"Wysoki las o północy, sztywny pergamin, szept sosnowej żywicy" - tak dla Jutra pachnie jego pan.
Jutro to pies niezwykły nie tylko dlatego, że ma 217 lat, z czego 127 spędził na czekaniu na swojego zagubionego pana - to pies, który przemówił głosem wszystkich psów.
Codziennie przez 127 lat siedzi na schodach katedry i czeka - bo tam widział swojego opiekuna po raz ostatni.
"To niezwykłe, jak całe dziesięciolecia mogą mijać jakby we śnie, jak jedna godzina może trwać niczym sto lat, a sto lat niczym jedna godzina".
Narracja jest prowadzona w osobie pierwszej właśnie - przez tego magicznego czworonoga, ramy czasowe są bardzo szerokie - rzeczywistość jest przeplatana wspomnieniami,
a do tego pan i jego pies żyją bardzo długo.
Jutro po wielu latach czekania jest już bardzo blisko odnalezienia swojego opiekuna, podąża śladem jego zapachu w towarzystwie kundelka Sporco. Jednak tym samym szlakiem podróżuje pewien zły człowiek, który również chce odnaleźć pana Jutra.
Psy mają wiele przygód, bywają na dworach, zahaczają o pola bitew, kłócą się, godzą jak prawdziwi przyjaciele. Akcja płynie powoli, opisy są szczegółowe, barokowe wręcz - niektórych czytelników może to nudzić, mnie nie nudziło, nie przeszkadzały mi również włoskie, francuskie wtrącenia - wszystko to nadawało klimat tamtych lat.
Czyta się łatwo i szybko, ale nie mogłam jej przeczytać na raz. Dlaczego? Obecnie mam dwa psy, od dziecka miałam ich już kilka i każdego pamiętam i każdy zostanie ze mną na zawsze. To książka, która u każdego nadwrażliwego psiarza spowoduje wzruszenia, a cytatami - dla niektórych może zbyt moralizatorskimi - wytapetowałabym pokój.
"Mam na imię Jutro" ma piękna i bogatą okładkę - taką też skrywa treść.
Teraz ilekroć będę tracić cierpliwość - bo przy dwójce psów - czasem się to zdarza,
to zawsze będę pamiętać o głosie Jutra.
Polecam każdemu psiarzowi, ale nie tylko jemu - bo to książka, która jak nie zmieni czegoś w Twoim życiu, to chociaż sprawi, że się nad nim zastanowisz.
"Mam na imię Jutro", to kolejna książka z Serii Butikowej. Okładka jest cudowna i przyciąga wzrok. Idealna dla książkowych srok. Treść jest również dobra, chociaż na początku musiałam się w nią mocno wgryźć, żeby ją zrozumieć. Z biegiem stron było lepiej, a sama końcówka była najlepsza. Oryginalna fabuła, dobra akcja i bohater na medal.
Poznałam cudownego pieska. Jutro jest niezwykłym zwierzakiem i najlepszym przyjacielem swojego właściciela. Obydwoje są nieśmiertelni. Jak do tego doszło? Przekonacie się podczas czytania tej powieści. Jutro w swoim długim życiu stracił wielu swoich właścicieli i czworonożnych przyjaciół. Czy odnajdzie swojego prawdziwego i ukochanego pana? Przez setki lat tułaczki i wielu niebezpieczeństw nie zapomniał o nim. Obydwoje mają również nieśmiertelnego wroga. Czy wróg pierwszy odnajdzie człowieka, czy zrobi to pies? Kim jest ten podejrzany typek i dlaczego stał się ich prawdziwym wrogiem? Jak potoczą się losy całej trójki? Czy nieśmiertelność daje szczęście? Czy można być nieszczęśliwym, będąc nieśmiertelnym? Czy w takim wypadku można marzyć o śmierci?
Dzięki przygodom Jutra mamy możliwość podróżowania w czasie. Poznajemy mnóstwo ludzi i zwierząt. Obserwujemy ich zachowania na przestrzeni wieków.
Ciekawa czytelnicza pozycja. Idealna książka dla wszystkich miłośników literatury pięknej.
W wielkim skrócie: znajdziecie tutaj tęsknotę, odwagę, przyjaźń silniejszą od śmierci, walkę z czasem i nieśmiertelność, a wszystko to na przełomie różnych wieków.
Znalazłam tutaj mnóstwo różnych emocji. Końcówka to istny wyciskacz łez. Cała powieść mocno daje do myślenia.
Czy relacja między człowiekiem a psem może być magiczna i ponadczasowa? Przekonacie się o tym, poznając historię ukrytą na kartkach powieści "Mam na imię Jutro".
Polecam tę ciekawą opowieść, mommy_and_books.
Gdy tylko zobaczyłam na profilu wydawnictwa Albatros zapowiedź nowego wydania książki "Mam na imię Jutro" Damiena Dibbena wiedziałam, że będę musiała zapoznać się z tą historią. Zarówno okładka jak i opis książki przykuł moją uwagę. Spodziewałam się bardzo emocjonalnej, magicznej i wzruszającej historii. I dokładnie ta historia, taka jest.
Autor opowiada historię Valentyne'a oraz jego czworonogiego przyjaciela, psiaka do którego najczęściej zwraca się "chempion" choć jego prawdziwe imię to Jutro. Ta dwójka zrobiłaby dla siebie wszystko, a z pewnością oddałby życie. Wspólnie kroczą przez życie, gdyż mają przed sobą całą wieczność. Jednak w jednym momencie ich drogi zostają brutalnie przerwane, a Jutro wyrusza w wieloletnią podróż w celu odnalezienia swojego pana.
Ta historia jest magiczna, przenosi nas w różne epoki, różne miasta i różne wydarzenia historyczne. Jednak najważniejsze w tej historii są wartości jakie ze sobą niesie - wierność, oddanie, troska, miłość. Życie wieczne może być cudem, ale również może być udręką. Przekona się o tym jedna z postaci, którą będzie musiała doświadczyć dotkliwej straty.
Autorowi udało się napisać bardzo intrygującą historię, która pozytywnie mnie zaskoczyła, choć przyznam, że spodziewałam się po niej czegoś innego. Jest to połączenie książki przygodowej z lekką nutką fantastyki i historii. Osobiście myślałam, że dostaniemy więcej fantastyki, jednak w ostatecznym rozrachunku podoba mi się to co funduje nam autor, gdyż poza atrakcyjną fabułą stworzył również ciekawa postacie. Najbardziej ekscytowała mnie postać Vildera i sekrety jakie skrywa.
Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Historia sama w sobie potrafi zaintrygować i wzbudzić wiele emocji, zwłaszcza jeśli chodzi o postać Jutro i Sporco. Od siebie mogę dodać, że jest to "inna" historia niż czytam na co dzień i mnie ona kupiła. Potrafiła przykuć moją uwagę i zainteresować. Jest to nieszablonowa historia, warta uwagi. Zachęcam do przeczytania. ?
„Mam na imię Jutro” to książka, którą bez wątpienia pokochają wszyscy miłośnicy zwierząt, a zwłaszcza psiarze. Utwór Damiena Dibbena to cudowna, nietuzinkowa powieść fantastyczna, w której autor w przepiękny sposób ukazał relacje łączące psa i jego właściciela. Brytyjczyk stworzył magiczną opowieść o bezgranicznej miłości, przyjaźni oraz wierności. Ta historia rozgrzewa serce i wzrusza do łez.
Narratorem opowieści jest Jutro – pies wiernie czekający przy drzwiach weneckiej katedry, z której przed laty zniknął jego ukochany towarzysz. Czytelnik staje się niejako powiernikiem stęsknionego, osamotnionego czworonoga, który każdego ranka budzi się z nadzieją, że to właśnie tego dnia jego człowiek po niego wróci…
Po długich latach wegetacji, coś wreszcie zmienia się w powietrzu, Jutro wyczuwa w katedrze dobrze znany sobie, ulotny zapach. Niestety, zamiast wyczekiwanego pana czempion dostrzega jego największego wroga – niebezpiecznego i szalonego mężczyznę, który przez lata wzbudzał strach w jego właścicielu. Zrozpaczony do szaleństwa, pełen wątpliwości Jutro postanawia porzucić swój posterunek i podążyć śladem Vildera – mężczyzny, który jak się zdaje jako jedyny na całym świecie może doprowadzić go do przyjaciela.
„Mam na imię Jutro” to wyjątkowy utwór, który zaskakuje i zachwyca na wielu poziomach. Po pierwsze narracja – nie ma wielu powieści fantastycznych, w których narratorem byłby pies. Jutro to wyjątkowo wdzięczny narrator, który z zachwytem i psią niewinnością obserwuje otaczający go świat, to cudowne, kochające do głębi zwierzę, którego oddanie wzrusza czytelnika do łez Po drugie tajemnica. Pies, jego właściciel i Vilder skrywają w sobie niezwykłe sekrety – jedne z nich zostaną odkryte przed czytelnikiem niemal natychmiast, na rozwiązanie niektórych przyjdzie jednak trochę poczekać – zaręczam jednak, że warto. Po trzecie emocje. Fabuła od nich kipi, a i czytelnik łatwo im ulega podczas lektury.
Mnie totalnie zauroczyła opowieść o Jutrze, jego właścicielu i Vilderze – piękna, momentami bolesna opowieść o długiej, skomplikowanej, naszpikowanej przeszkodami podróży, którą musieli pokonać ci niezwykli bohaterowie, by się odnaleźć.
Jeśli jesteście fanami fantastyki, kochacie nastrojowe, wzruszające opowieści, w których główną rolę grają zwierzęta, gorąco polecam Waszej uwadze powieść Damiana Dibbena.
W momencie, w którym piszę tę recenzję, ukradkiem zerkam na mojego śpiącego psa i zastanawiam się, czy on też tak samo mocno by za mną tęsknił, gdybym go zostawiła. Zaraz też przypominam sobie, jak on się zachowuje, gdy wyjdę z domu choćby na pięć minut, wita mnie cały zadowolony i macha tym ogonem, jakby minęło kilka lat. To jak bardzo tęsknił Jutro, który nie widział już swojego pana od przeszło stu lat? Ten wyjątkowy pies jest nieśmiertelny, taką miksturę zaaplikował mu pan, który był alchemikiem i był zafascynowany długowiecznością. Jednak czy taka tajemnica może pozostać tajemnicą?
„Mam na imię Jutro” jest wyjątkową powieścią opowiadającą o sile bezwarunkowej miłości psa do człowieka. Bardzo pięknie zostaną tutaj przedstawione jeszcze dwa uczucia – tęsknota oraz samotność. To, co emanuje z tej książki, to po prostu prawda oraz ogromna miłość i nie jeden raz poczułam wzruszenie podczas czytania. Jedynym elementem, który nie podobał mi się w tej magicznej opowieści, jest język. Książka jest napisana zbyt topornym językiem, który momentami mnie nużył. Historia Jutra była interesująca, lecz styl opowiadania już nie. Mimo wszystko warto było przeczytać książkę i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wrócę do tej lektury. Polecam.
Cała recenzja tu: http://www.bookparadise.pl/2019/05/mam-na-imie-jutro-damian-dibben.html
Trzeci tom serii przygód Jake'a Djonesa i jego przyjaciół należących do Tajnych Służb Straży Historii, stowarzyszenia, którego członkowie podróżują przez...
Rodzice Jake’a Djonesa zaginęli bez wieści i nie wiadomo, w jakim są miejscu na Ziemi i w jakim momencie historii. Jake poznaje ich zdumiewający...
Przeczytane:2023-08-01, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, 26 książek 2023, czytam regularnie, Egzemplarz recenzencki,
Mam na Jutro to kolejna propozycja wydawnictwa Albatros, która zachwyca już od okładki. Następna książka z serii butikowej, przepięknie wydana z projektem graficznym Kasi Meszki na pewno będzie stanowić gratkę dla każdego bibliofila i ozdobi regał, półkę czy biblioteczkę.
Tak to już jest, że jak wybieramy dla siebie towarzysza, czworonożnego przyjaciela (psa) to z reguły go przeżywamy. Niestety psiaki żyją krótko w porównaniu do naszego życia. Co najwyżej kilkanaście lat. Ale są wierne, cudne, kochają bez względu na wszystko.
Zupełnie inaczej jest w książce Dibbena Mam na imię Jutro. Jutro jest psem, ale żyje już bardzo długo, może nawet za długo. Od ponad stu lat czeka na swojego pana, z którym rozłączył go los.
To niezwykłe, jak całe dziesięciolecia mogą mijać jakby we śnie, jak jedna godzina moż trwać niczym sto lat, a sto lat niczym jedna godzina.
Interesująca to historia, która zaczyna się w XIV wieku. Podczas szalejącej i zbierającej żniwo czarnej śmierci powstaje mikstura, dzięki której można żyć w nieskończoność (?) Alchemik, lekarz i filozof Valentyne zażywa eliksir i podaje go swojemu towarzyszowi, Vilderowi. Ten jednak nie radzi sobie z podarowaną wiecznością i odchodzi. Wówczas Valentine przygarnia psa i w ten sposób Jutro staje się jego przyjacielem na dobre i na złe. Od tego momentu przemierzają miejsca znane nam z historii. Odwiedzają kraje, miasta, dwory i pola bitew. Poznają to, co godne poznania. Jednak Valentine cały czas czuje na plecach oddech zbliżającego się Vildera, mszczącego się za dar, który uważa za przekleństwo.
Niecodzienna to opowieść, której narratorem jest pies. Nie dla każdego będzie łatwe i komfortowe wejście w głowę psiaka i obserwowanie jego oczami nas, ludzi i naszego ludzkiego świata. Nam wydaje się on idealny, albo prawie idealny, ale czy Jutro przez tyle lat, oglądając chwile tryumfu i klęski również będzie podobnego zdania? Jak nas postrzega, jak ocenia?
Przyznam, że to było bardzo ciekawe. Nie wiem, jak to zadziała w przypadku innych osób, ale przypuszczam, że niektórych może to zmusić do pewnych refleksji nad upływem czasu i nad życiem w ogóle. W sumie rozważanie nad sensem długowieczności chyba też powinno towarzyszyć nam podczas lektury. Jak by to było żyć tak okrutnie długo. Z jednej strony boimy się śmierci, ale czy nie jest straszne i beznadziejne oglądanie jak wszyscy wokół umierają, a żyjemy tylko my…
Damian Dibben zafundował mi niezwykle interesującą podróż w głąb psiego umysłu, pokazując jak olbrzymim uczuciem może nas darzyć domowy pupil, którego często traktujemy, jak zabawkę (na początku) lub zło konieczne (bo się przyzwyczailiśmy).
Przedstawił bardzo barwnie dzieje psa i jego człowieka, nie omijając opisów i historii dzięki czemu czujemy jakbyśmy przenosili się wraz z nimi. W końcu uświadomił jak wielka jest tęsknota, gdy się kogoś traci i jak długo można szukać i czekać.
Mam na imię Jutro to nietuzinkowa historia, która z pewnością spodoba się niejednemu czytelnikowi, bez względu na to czy lubi psy. Urzekająca opowieść o odwadze, poświęceniu i magicznej więzi łączącej człowieka i jego najwierniejszego towarzysza. Trudno się z tymi słowami nie zgodzić.
Powieść Damiana Dibbena polecam do powolnego poznawania. Nie spieszcie się, dajcie się ponieść tej historii. Z pewnością jeszcze do niej wrócę.