Rozpoczyna się czas najwspanialszych przygód -- wakacje! I to przygód nie byle jakich, bo tym razem Licho nie daje się zostawić w domu i wspólnie z Bożkiem, świeżo upieczonym absolwentem klasy trzeciej, wyrusza z namiotem na znajomą polanę pośrodku lasu, w którym czają się tajemnice, zarówno bardzo stare, jak i te zupełnie nowe...
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 2020-09-02
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 304
Język oryginału: Polski
Na trzeci tom Małego Licha musiał przyjść dobry czas. Kilka dni przerwy od przygód Bożka i jego najbliższych minęło, więc mogłam z czystą głową zabrać się za lekturę kolejnej historii o ich dość zwariowanym życiu. Małe Licho i lato z diabłem - czy to była dobra książka, czy już niekoniecznie?
Bożek po raz kolejny wyrusza na jakiś czas do cioci Ody. Tym razem jednak może zabrać ze sobą swoje ukochane Małe Licho, które bardzo chciałoby przeżyć przygodę. Tych chłopiec może mu dostarczyć z nadwyżką. Kiedy docierają na miejsce, wiadomo już, że tych wakacji Bożek nie zapomni. Nocowanie w namiocie, całodzienne zwiedzanie lasu... no tak. Chłopiec będzie musiał także przezwyciężyć swoją niechęć do Witka, ponieważ przyjdzie mu spędzić z nim kilka dni. Czy mimo przeciwieństw uda im się pokonać wrogie nastawienie? No i co siedzi w groźnym drzewie?
Witek. Bohater, który pojawił się już wcześniej, ale z powodu jego niezbyt miłego zachowania względem Bożka, nie poczułam w stosunku do niego sympatii. Zdziwiłam się, kiedy autorka postanowiła dosłownie poznęcać się nad głównym bohaterem i zmusiła go, by spędzał czas właśnie z Witkiem. Choć po czasie zrozumiałam, dlaczego postąpiła ona akurat w ten sposób. No i cóż, bardzo mi się to z kolei spodobało. A sam chłopiec mimo moich poprzednich uprzedzeń w pewien szalony sposób zdołał podbić moje serce.
No i tak. Ta część zdecydowanie najbardziej skupiła się na nawiązywaniu przyjaźni, więc znowu muszę napisać, że była to też najciekawsza i najlepsza książka z całej serii. Czy to możliwe, żeby każda kolejna historia była lepsza od poprzedniej? Jak najbardziej. Tutaj Marta Kisiel postawiła na wątek przyjaźni i wzajemnym docieraniu się, co często skutkuje wieloma konfliktami, kłótniami i nawet bójkami (ale pamiętajmy, że przemoc jest zła).
Nie ma chyba takiego człowieka, którego lubiliby wszyscy. Po prostu się tak nie da - każdy jest inny, lubi co innego i ma inny charakter. Jednak jest pewne powiedzenie: przeciwieństwa się przyciągają, a autorka perfekcyjnie pokazuje w swojej powieści, że rzeczywiście tak jest. Mimo wszelkich starć czy niezgody warto wyciągnąć rękę do drugiej osoby i posłuchać, co ma do powiedzenia. Kto wie - może będzie to nasz przyszły przyjaciel?
Będę może nieobiektywna, ale muszę to napisać. W pewien sposób ten tom stał mi się najbliższy i choć jestem już dość wiekowa (😉), to nauczyłam się z tej historii, że warto być cierpliwym i słuchać innych, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam w pewnych kwestiach. Dlatego też Małe Licho i lato z diabłem z czystym sumieniem posunęłabym każdej młodej osobie, która zaczyna nową szkołę lub nie potrafi dogadać się z kimś z klasy.
Marta Kisiel po raz już któryś z kolei udowodniła mi, że jej historie potrafią wciągnąć bez względu na to, do kogo są kierowane. Mam ogromną nadzieję, że będą pojawiały się kolejne książki z serii o Małym Lichu, bo jestem zakochana w tej serii i nie wyobrażam już sobie, by kolejne historie nie powstały.
Tysiące polskich czytelników - w tym i moja skromna osoba, czekało z wielkim utęsknieniem na kolejną odsłonę niezwykłych przygód Bożka, Małego Licha i spółki, które to wypełniają sobą wspaniały cykl powieściowy Mart Kisiel pt. "Małe Licho". I oto dziś mamy przyjemność poznać ową opowieść, która nosi tytuł "Małe Licho i lato z diabłem" i która to trafi do powszechnej sprzedaży już 2 września. Zaś za sprawą mojej poniższej recenzji, postaram się zrobić wszystko, by zachęcić was jeszcze bardziej do sięgnięcia po tę znakomitą, przezabawną i niezwykle interesującą, książkę!
Wakacje... - to właśnie ten piękny, cudowny i upragniony czas w życiu każdego dziecka, nadszedł oto i dla Bożka! Jednakże, jak się szybko okazuje, wraz z pierwszymi dniami laby los przynosi chłopcu jeszcze jedną niespodziankę. Otóż wobec planowanego generalnego remontu domu, on i Licho mają wyjechać na wakacje do cioci Ody! I tak też się dzieje, gdy oto docierają do domku na skraju lasu, spotykają tam ponownie pozytywnie zakręconą ciocię i jej czarciego lokatora - Bazyla. A z Bazylem, jak to z Bazylem, czeka ich cała masa przygód, kłopotów i przedziwnych zjawisk. Zjawisk, które wiążą się z pewną nagłą burzą..., ale też i pojawieniem się nielubianego przez Bożka kolegi, z którym przyjdzie spędzić mu bardzo wiele czasu...
Marta Kisiel raz jeszcze oto spełniła nasze dziecięce marzenia, zabierając nas na szaloną, ekscytującą, ale też i jakże piękną pod względem emocji, czytelniczą wyprawę do świata fantazji, magii i humoru. Autorka ta oddała bowiem w nasze ręce komediową powieść fantasy dla dzieci, młodzieży i dorosłych, którzy kochają baśnie - ale takie z odrobiną pikanterii w postaci inteligentnego dowcipu, którego to nie sposób tu nie docenić. I najważniejsze wydaje się to, że każdy czytelnik - bez względy na to, ile liczy sobie lat, będzie bawił się świetnie przy lekturze tej książki!
Pod względem konstrukcyjnym mamy tu do czynienia z relacją o kolejnych kosach Bożka i Licha, gdy ci najpierw dowiadują się o niespodziewanym wyjeździe, następnie udają do cioci Ody, jak i wreszcie przeżywają tam moc przygód - zarówno tych całkiem przyziemnych, jak np. nauka jazdy na rowerze i zajadanie się pysznymi plackami, jak i też tych o bardziej fantastycznym charakterze, które wiążą się z burzą, pewnym starym drzewem i tajemniczym zaginięciem nielubianego kolegi Bożka... A co poza tym...? Ano pędząca z zawrotną prędkością akcja, przezabawne dialogi Bazyla, malownicze opisy kulinarnych smakołyków i mądre emocje, które odnoszą się m.in. do wartości i siły przyjaźni.
Takich trzech bohaterów, jak Bożek, Małe Licho i Bazyl, nie znajdziemy nigdzie indziej! To wspaniałe, przezabawne i niezwykle wyraziste postacie w osobach pół chłopca - pół ducha, jego Anioła Stróża i zabawnego czorta o koziej aparycji z wadą wymowy, które to zapewniają nam tutaj całą moc niezwykłych wrażeń, wzruszeń i uśmiechu. Ich po prostu nie da się bowiem nie lubić z uwagi na dobre serca, życzliwość względem świata i wszystkiego, co żyje, jak i wreszcie zwariowanych pomysłów, których chyba nigdy nie zacznie im brakować. I naprawdę niezwykłe jest to, że każdy czytelnik będzie mógł i będzie chciał, zaprzyjaźnić się z tą trójką urwisów, która oprócz wielkich wrażeń i emocji, uczy nas także lepszego, mądrzejszego i piękniejszego, życia...
Przepięknie jawi się również ta cała literacka rzeczywistość, która łączy w sobie dwa powieściowe cykle Marty Kisiel - "Małe Licho" i "Dożywocie", w jedną spójną i porywającą, całość. To świat realizmu i naszej codzienności, połączony ze światem magii, dobrych duchów, charakternych diabłów i potworów, z których też część jest dobra, a cześć nieco bardziej zła... Piękne są również opisy codzienności życia w domu Ody, wypraw do lasu i cieszenia się letnią beztroską. I muszę przyznać, że chyba nie spotkałam dotąd bardziej ciepłego, przyjemnego i pozytywnego w swoich emocjach, literackiego świata spod znaku fantastyki, aniżeli właśnie ten niniejszy, do którego to udajemy się wraz z lekturą tej książki...
Uśmiech, emocje i wielka przyjemność - to wszystko staje się naszym udziałem podczas spotkania z powieścią "Małe Licho i lato z diabłem". Spotkania, które zachwyca nas zarówno swoją fabularną relacją, jak i też przepiękną szatą ilustracyjną, którą stworzyła tu dla nas pani Paulina Wyrt. Książka ta stanowi sobą znakomitą i idealną propozycję dla każdego dziecka - w dowolnym wieku, od lat 5 do 105, które to kocha bajkę, baśń i literacką przygodę. A tych tu na pewno nie zabraknie... Dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was i namawiam gorąco do sięgnięcia po ten tytuł, który to - pamiętajmy, ukaże się w sprzedaży już 2 sierpnia!
Bożek wkracza w wakacje z nowymi pomysłami. On i Licho mają zamiar przeżyć tego lata wspaniałą przygodę.
Chociaż jest to pozycja skierowana do młodszych czytelników, niejeden dorosły będzie się przy niej bawił równie dobrze, a nawet lepiej niż dzieci. Tym, co mnie w niej najbardziej zauroczyło, był wyśmienity humor. Dzięki temu czytało się tę pozycję świetnie. Płynnie, bez przestojów. Co jednak dla mnie najważniejsze, książka ta bawiąc uczy. Przekazuje młodym ludziom bardzo ważne wartości. Mówi o tym, żeby nie oceniać, nie szufladkować. Tym bardziej, jeśli nie zdążyliśmy kogoś poznać. Bo życie lubi zaskakiwać i ktoś, kogo uznaliśmy po pierwszym spotkaniu za naszego najgorszego wroga, może stać się naszym najbliższym przyjacielem. A nawet jeśli tak nie będzie, nie próbując go nawet poznać, nie powinniśmy przypinać mu żadnych łatek. Naukę mogą wynieść z tej książki nie tylko dzieci. Niektórym dorosłym bardzo by się ona przydała. Książka dużo mówi o zawieraniu przyjaźni, o tym jak wielka jest to sztuka. Czasem trzeba coś poświęcić, czasem trzeba wziąć się za łby, chociaż to akurat nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Trzeba słuchać siebie nawzajem, nawet wtedy, kiedy nie pasuje nam czyjś punkt widzenia. Cierpliwość do siebie i innych to cnota i warto, aby stała się jedną z nadrzędnych wartości w naszym życiu. Historia Bożka i jego anioła stróża trafia prosto do serca czytelnika i wije tam sobie gniazdko, aby pozostać na dłużej. Ta pozycja jest szalenie dobra! Nie tylko z powodu rewelacyjnego poczucia humoru autorki, w mig poprawiającego nastrój. Również dlatego, że wykreowany przez nią świat jest kolorowy, opowiedziana historia jest zajmująca, bohaterowie ujmują za serce, a emocje wypełniają je po brzegi. Przede wszystkim książka ta jest mądra i pouczająca, co najbardziej w literaturze dla dzieci cenię.
Autorka potrafi zawładnąć sercem i umysłem czytelnika. Jej książka bawi i uczy jednocześnie. Nie pozostawi nikogo obojętnym. Polecam z całego serca ?
Trzeci tom przygód Bożka i jego małego anioła stróża to kolejna rewelacyjna porcja pięknego języka polskiego (wraz z przesłodką czarcią wadą wymowy) i serii zdarzeń, które gładko poprowadzą czytelnika nie tylko przez świat realny, ale także przez ten magiczny, tajemniczy i momentami groźny.
Bożek właśnie skończył trzecią klasę i rozpoczął wyczekiwane wakacje. Zanim jednak zdążyli wraz z Lichem i resztą ferajny uskutecznić prawdziwy odpoczynek, okazało się, że w domu wujka Konrada rozpoczyna się właśnie Wielki Remont. W związku z tym dorośli podjęli decyzję, że Bożek na ten czas wyjedzie do cioci Ody. Chłopiec nie byłby sobą, gdyby nie poprosił o wysłanie z nim również Licha, które przecież nigdy jeszcze nie miało okazji, by przeżyć prawdziwą Przygodę. Radość małych wczasowiczów jest nieopisana, kiedy docierają na miejsce i wreszcie mogą rozpocząć prawdziwe wakacje. Atmosfera błogiego lenistwa odrobinę się elektryzuje, kiedy Bożek spotyka nielubianego szkolnego kolegę. Zapowiada się natomiast na burzę z piorunami, kiedy okazuje się, że chłopcy będą musieli spędzić trochę czasu RAZEM. To już nie jest ciekawa perspektywa, bo wspomniany kolega jest złośliwy, niemiły i nazywa Bożka dziwakiem, a do tego wszystko wie najlepiej i bez przerwy się wymądrza. I jak tu się bawić z kimś, kto nie wierzy w magię i niebezpieczeństwa czyhające w lesie? No jak to jak? Z atrakcjami! Kolejna nadprzyrodzona przygoda pojawiła się na horyzoncie bardzo szybko…
Styl Marty Kisiel jest nie do podrobienia. Stworzone postaci również jedyne w swoim rodzaju. Jest to zatem naturalne, że każdy kolejny tom przygód ludzko-magicznej ferajny musi znaleźć się w moich rękach. Nie dość, że będzie to uczta dla mojego puryzmu językowego, to jeszcze nacieszę się wadą wymowy Bazyla i alergią na pierze Licha. Najpiękniejsze jest jednak to, że pod płaszczykiem pozornie prostej historii Ałtorka przemyca uniwersalne prawdy i wskazuje, co jest w życiu naprawdę ważne, czy jest się w mniejszym lub większym stopniu człowiekiem, małym czortem, aniołem w bamboszkach, czy potworem z najgłębszych głębin. Nie da się po prostu przejść obok tej serii obojętnie!
Swoją drogą bardzo jestem ciekawa czy Ałtorka pozwoli Bożkowi dorosnąć w kolejnych tomach. Chyba trudno jest znaleźć tę granicę, za którą nie należy przechodzić, by bohater pozostał w wyobraźni czytelników postacią najlepszą z najlepszych. Ale wyczuwam wewnętrzny konflikt, no bo z jednej strony żal byłoby rozstać się z Bożkiem i jego przyjaciółmi, ale z drugiej może okazać się, że starszy Bożek to już nie to samo… Trudny orzech do zgryzienia, więc na razie zamierzam po prostu nacieszać się obecnymi przygodami Licha, Bazyla i spółki.
Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje:...
Tytułowa Szaławiła, Oda Kręciszewska, ma trzydzieści osiem lat i właśnie zmarła jej matka. Po dziesięciu latach podróżowania po świecie i ku przerażeniu...
Przeczytane:2020-09-06,
Czy może być coś zabawniejszego od przygód Bożka i Bazyla? Tak! Nowe przygody pół człowieka, pół widma, pół gluta z sepleniącym czortem i uczulonym na własne pierze aniołem stróżem! W najnowszym tomie "Małego Licha" nie zabraknie żadnego z nich!
Bożek właśnie skończył trzecią klasę i rozpoczyna swoje pierwsze prawdziwe wakacje. Czeka go wyjazd do cioci Ody, a tym razem może nawet zabrać ze sobą Licho (któremu marzy się Wielka Przygoda). W towarzystwie niewzruszonej wiły, wiecznie kichającego anioła stróża i czorta z wadą wymowy nuda z całą pewnością mu nie grozi. Zwłaszcza gdy wskutek niespodziewanych zdarzeń zyskuje jeszcze jednego towarzysza.
W kolejnym tomie przygód Bożka znów wracamy do jego niezwykłego domu pełnego przedziwnych stworzeń. Dorośli zarządzają Generalny Remont, a chłopiec wybiera się do cioci Ody razem z Lichem. Podchodzą do tego bardzo poważnie, pakując wszystko, co może się przydać w czasie Wielkiej Przygody. Krakers zapewnia im zapas prowiantu, a widma proponują nawet "eine kleine Panzerfausta" na drogę (wszak zawsze może im się gdzieś tam napatoczyć jakiś czołg).
Jak zwykle jest przezabawnie, a styl autorki zachwyca mnie za każdym razem coraz bardziej. Genialne dialogi, niesamowite porównania i metafory, no i sama kreacja postaci Bazyla - jak dla mnie, mistrzostwo świata. Mogłabym to czytać bez końca, a te 250 stron mija zdecydowanie zbyt szybko. Połączenie wyjątkowego klimatu i świetnego humoru z lekkim dreszczykiem grozy w wykonaniu Marty Kisiel po prostu uzależnia!
"Małe Licho i lato z diabłem" to nie tylko wspaniała zabawa, choć znajdziecie jej tutaj więcej niż w największej porcji kakałka (i to z piankami). To również bardzo mądra książka, mówiąca o sile przyjaźni i o tym, jak ważne jest, by mieć kogoś, na kim można polegać w każdych okolicznościach. Że nie ma ludzi złych czy wrednych z natury. Że zamiast szufladkować innych i przyklejać im etykietki, często wystarczy po prostu... słuchać. Bo wzajemne zrozumienie rodzi akceptację i szacunek. O tym, że naprawdę warto pomagać. Nawet wtedy, gdy przychodzi nam to z trudem. A także o tym, że "najważniejsze jest właśnie dobre serce, a nie liczba rogów na łeb kwadratowy".
Już pierwszy tom tej serii - "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" - podbił moje czytelnicze serce. Drugi jeszcze pogłębił mój zachwyt. Ale to ten trzeci oczarował mnie chyba najbardziej. Było mega zabawnie, trochę strasznie i trochę refleksyjnie. Przy tej książce nudzić się nie sposób i dotyczy to zarówno tych młodszych, jak i starszych odbiorców. Dlatego jeśli szukacie dobrej lektury do poczytania z dziećmi - szczerze polecam. A jeśli jeszcze ich nie macie, przeczytajcie sami ;)