Po co przepisywać Małego Księcia? To piękna książka. Ale oprócz Róży nie ma tu ani jednej postaci kobiecej. Mała Księżniczka powstała w dialogu z książką Saint-Exupéry'ego, jej bohaterką jest dziewczynka, a pilotka, którą ją spotyka, to Amelia Earhart. Nie jest to jednak opowieść napisana tylko z myślą o dziewczynkach, ale dla wszystkich, od lat czterech do... stu czterech. To książka o odkrywaniu najważniejszych wartości w życiu: przyjaźni, szczęścia, wrażliwości, zrozumienia dla innych, zrozumienia dla siebie. Książka, która nie tylko uczy dzieci, jak w przyszłości być mądrymi dorosłymi, lecz także uczy dorosłych, jak stać się mądrzejszymi dorosłymi, dla siebie i dla swoich dzieci.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2021-10-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 96
Mała księżniczka
Karolina Lewestam @karolina_lewestam
Wydawnictwo: W.A.B. @wydawnictwo_wab
Mała Księżniczka powstała w dialogu z książką Saint-Exupéry'ego. Jeżeli znacie i lubicie Małego Księcia, może czas poznać Małą Księżniczkę?
Bohaterką książki jest dziewczynka. Na swej drodze spotyka legendarną amerykańską pilotkę, Amelię Earhart, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach podczas pionierskiego lotu nad Pacyfikiem. Mała Księżniczka przemierza kosmos, próbując lepiej zrozumieć swój ukochany kwiat i napotyka po drodze mnóstwo dziwacznych i pięknych postaci.
To książka o odkrywaniu najważniejszych wartości w życiu: przyjaźni, szczęścia, wrażliwości, zrozumienia dla innych, zrozumienia dla siebie. Książka, która nie tylko uczy dzieci, jak w przyszłości być mądrymi dorosłymi, lecz także uczy dorosłych, jak stać się mądrzejszymi dorosłymi, dla siebie i dla swoich dzieci.
Książka do wspólnego czytania, do rozmów, przemyśleń.
Jest pięknie wydana - w twardej okładce, z kolorowymi grafikami w środku.
Czytaliście "Małego Księcia"? Podejrzewam, że pewnie wszyscy. Ja także, ale było to tak dawno, iż muszę się przyznać, że nawet jej nie pamiętam i wstyd mi za to wielki🙈 Tym samym będę oceniać "Małą Księżniczkę" nie porównując jej z pierwowzorem, tylko napiszę moje odczucia względem tylko tej książki.
Książka dla tych dużych, jak i małych. Pięknie wydana, twarda okładka, nie za dużo tekstu, czyta się szybko i zawiera sporo przesłodkich ilustracji, więc czego chcieć więcej od książki? Najlepiej, żeby taka książka miała jeszcze coś do przekazania swoją treścią i przekonała do siebie czytelnika, mnie ona totalnie kupiła.
Mała księżniczka, mieszkając na niewielkiej planecie, opiekuje się Tulipanem. Poświęca mu wiele uwagi, robi wszystko, aby go uszczęśliwić, z kolei on jest wiecznie z niej niezadowolony i tylko ją krytykuje. Z każdą przykrością skierowaną ze strony Tulipana, na Księżniczkę zaczyna budzić się i wydostawać z niej ciemne Coś. Boi się ona tego i tym samym postanawia wyruszyć w wielką podróż, zwiedzając inne planety, na których pozna wiele różnych mieszkańców. Na końcu dotrze na Ziemię, na bezludną wyspę i tam pozna Amelię.
Książka napisana w metaforyczny sposób, w której podtrzymany został bajkowy klimat. Uczy ona przede wszystkim, aby być tym, kim jesteśmy i nie dopasowywać się na siłę do innych, którzy tego od nas oczekują. Przede wszystkim to opowieść o lęku, który towarzyszy każdemu z mieszkańców planet, boją się oni podjąć ważne dla siebie decyzje i zaryzykować dla własnego dobra. Osoby zamieszkujące te planety to odpowiedniki kobiet, które zmagają się ze swoimi słabościami, defektami i strachem towarzyszącym przed odrzuceniem ze strony społeczeństwa.
Kiedy sięgałam po tę książkę w bibliotece, lekko zdrżała mi ręka - jakoś pomyślałam o słowie na "p", gdy zobaczyłam okładkę. Jednak przeczytałam tak wiele entuzjastycznych opinii, że tym razem nie chciałam oceniać książki po okładce.
Trzeba jednak było posłuchać intuicji.
Podobno autorka napisała tę książkę, bo w "Małym Księciu" nie było bohaterek (oprócz róży), dlatego u niej nie ma żadnych męskich bohaterów (oprócz Tulipana). Antoine de Saint Exupery sam zilustrował "Małego Księcia", więc i Karolina Lewestam sama zilustrowała "Małą Księżniczkę". U Exupery'ego narrator był pilotem - a u Lewestam bohaterka jest...pilotką! Cóż za zaskoczenie, nieprawdaż? I te "niewinne podobieństwa" można mnożyć.
Doczytałam książkę do końca (ma niewiele ponad 100 stron, zupełnie jak sami wiecie, która książka) i z ulgą ją odłożyłam. Naprawdę nie wiem, po co Karolina Lewestam ją napisała (chociaż mam ochotę napisać: "popełniła")
Jedyna rzecz, która mi się podoba w tej pozycji, to bardzo przyjemna obwoluta (nie mówię absolutnie o ilustracji z okładki), jedwabista w dotyku.
Szczerze nie polecam.
Kobieca wersja "Małego księcia" jednych razi, innych zadowala. Ja chyba nigdy nie brałabym się za pisanie takiego inspirowanego utworu. Brawa dla autorki za odwagę, myślę, że tą książką wywołała wiele dyskusji oraz przypomniała pierwowzór. A do klasyków zawsze warto wracać!
"Mała Ksiezniczka" to książka, którą chciałam przeczytac moim dziewczynkom. Zaczęłam nawet. Jednak, gdy pierwszy rozdział kończy się zdaniem, które każe Ci się otrząsnąć to wiesz, że najpierw to Ty musisz przeczytać tę pozycję. Tym zdaniem rozpoczęłam dzisiejszy post...
Książka jest pełna metafor. Jednak jak dobrze się wczytasz to są to nasze, kobiece codzienne rozterki, bolączki i brak wiary w własne siły. Za pomocą wydawać, by się mogło Małej Księżniczki, autorka ukazuje nam to o czym na codzień zapominamy a jest na wyciągnięcie ręki. I choć zakończenie trochę smutne, to bardzo ważne. Pokazujące siłę miłości.
Książkę przeczytałam w jedno popołudnie. Nie jest długa, ale strasznie wciągająca. Zmuszająca do przemyśleń. Ukazująca wartości, ale także pokazująca siłę, odwagę, dającą przyzwolenie na bunt i złość. Ta książka to emocje. I dobra lekcja.
Nie wiem czy takie przesłanie było autorki, bo ja nigdy nie byłam dobra w "co autor miał na myśli", lecz po przeczytaniu stwierdziłam, że to najważniejsza książka w tym roku, którą każdy powinien przeczytać.
"Chciałam dać jej wszystko: tysiące cebulek, sto złotych koron, wszystkie ptaki świata. Ale dałam jej skrzydła ze stali - i to właśnie powinna dawać miłość."
Polecam!
Bycie rodzicem w dzisiejszym świecie to sprawa niełatwa. Już sama decyzja o tym, czy mieć dzieci i dlaczego, jest polityczna i nie da się jej podjąć racjonalnie...
Odwieczna harmonia została naruszona. Jedyną nadzieją na ocalenie świata Zorzy jest całkiem zwyczajny chłopiec. Ari wyrusza samotnie ku swemu przeznaczeniu...
Przeczytane:2022-01-25, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Bohaterką książki jest dziewczynka, która zamieszkuje małą, odległą planetę, na której oprócz niej żyje stary kret, rośnie grządka marchewek i szemrze źródełko. Jej dzień od dnia się nie różni do czasu, aż przelatujący ptak zrzuca na asteroidę cebulkę. Mała księżniczka zakopuje ją w ziemi, podlewa i dba o nią. Wyrasta z niej kwiat, który nie okazuje wdzięczności bohaterce. A wręcz przeciwnie, rani ją ciągłą krytyką i sprawia, że we wnętrzu dziewczynki rośnie ciemne „coś”. Im częściej kwiat robi jej przykrość, tym coraz silniej odzywa się mieszkające w niej „coś”, co napawa ją lękiem, ale też popycha do działania. Księżniczka opuszcza planetę. Rozpoczyna podróż. Poznaje nowe miejsca i nowe osoby: królową, która boi się wydawać rozkazy, planetę, która ciągle myśli o innych, a nigdy o sobie, mewę, która boi się odrzucenia i sama skazuje się na samotność, kobietę, która w obliczu zagrożenia, skupia się na mało znaczących czynnościach i modelkę, która nie pokazuje tego, jaka jest naprawdę. Wreszcie dociera ona na bezludną wyspę, gdzie poznaje Amelię. Jakie wnioski wyciągnie? Czy wróci na swoją planetę? Tego Wam nie zdradzę…
Każde spotkanie księżniczki warte jest przeanalizowania, zastanowienia się i wyciągnięcia wniosku. Czy ja się tak nie zachowuję? A jeśli tak to, co powinnam zrobić, aby to zmienić? I czy chcę to zmienić?
„Mała księżniczka” porusza ważne, współczesne problemy, bo czy robiąc coś nie myślimy co powiedzą inni? Czy nie mamy kompleksów, obaw czy zostaniemy zaakceptowani, albo czy sprostamy wymaganiom innych? Czy kult ideału nas nie przytłacza? Czy nie udajemy, że nie widzimy niewygodnych dla nas problemów? Czy nie zatracamy się w kontroli nad drobiazgami i nie zauważamy rzeczy ważnych? A w końcu, czy nie zdarza nam się udawać kogoś, kim nie jesteśmy?
Dlaczego tak robimy? Czy u podstaw nie leży wszechobecny lęk i strach?
Ta książka uczy stawiać czoła swoim demonom. Pokazuje, że warto podejmować działanie i czasem zaryzykować. Wskazuje, że warto zawsze być sobą, robić i myśleć zgodnie ze swoim sumieniem oraz nie należy tłumić swoich emocji i nie warto się poddawać. Co jeszcze… Przeczytaj, a dowiesz się co jeszcze odkryłam w tej małej, wielkiej książce.
Książka jest estetycznie wydana. Gruby papier, ładna okładka i ślicznie ilustracje, a do tego tekst, który zmusza do przemyśleń. Czego chcieć więcej…
Nie chcę i nie będę porównywać tej książki do „Małego księcia”. Jak dla mnie to dwie różne pozycje.
Polecam dużym i małym, którzy chcą się przekonać lub tylko potwierdzić sobie, że niczego nie trzeba udowadniać światu, że wystarczy być sobą.