Jeden z najsławniejszych chórów chłopięcych w kraju - Polskie Słowiki- był oknem na świat dla wielu młodych ludzi. Podróże na Zachód, duże pieniądze, kariera. Przywileje rozdawał on. Wojciech Krolopp. Przez pół wieku maestro podporządkował sobie urzędników, nauczycieli, artystów, rodziców i przy ich wsparciu zbudował kościół koniunkturalizmu, na którego ołtarzu złożono dzieci. Dlaczego świadomie oddawali je pedofilowi? W zamian za jaką nagrodę można poświęcić zdrowie dziecka?
Marcin Kącki w swoim dziennikarskim śledztwie opowiedział o sprawie, która wstrząsnęła Poznaniem i całą Polską. Rozmawiał z ofiarami, ich rodzinami, z władzami miasta i samym Kroloppem. Pokazał, jak samookłamywanie się, strach przed utratą pracy, zysków czy przywilejów pozwalały przez lata skrywać w tajemnicy tragedię ofiar maestra.
,,W 2021 roku, gdy wznawiamy tę książkę, wiemy, że miejsce nie ma szczególnego znaczenia. Fundamentem są uniwersalne zachowania: duma, ambicja, wstyd i milczenie. Siła i przemyślność drapieżników w strojach autorytetów. To trwa i będzie się powtarzać, czy to w Polsce, czy we Francji, czy w USA. Bluszcz ambicji, dumy, wstydu i milczenia będzie rósł i oplatał - wystarczy, by pielęgnował go ogrodnik z talentem ,,Maestro przez wielkie M", a za jego plecami zawsze wytrwale wspierać go będą rodzice." Marcin Kącki
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2022-01-12
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 368
Powiem Wam szczerze, że nie wiedziałam, że w Poznaniu były dwa chóry: Polskie Słowiki i Poznańskie Słowiki. Myślałam, że jest to jedno i to samo. Słyszałam też o nadużyciach, ale temat ,,maestro" nie był mi zbytnio znany, dlatego z ciekawością sięgnęłam po tę pozycję.
I wiecie co..to, o czym tutaj przeczytałam po prostu nie mieści mi się w głowie!!!
Jak można było przehandlować własne dzieci w imię pieniędzy, zagranicznych wyjazdów i nadętego ,,prestiżu"?! Bo to, co wyprawiał Wojciech Krolopp było ,,tajemnicą poliszynela".
Każdy wiedział, domyślał się, ale milczał.
A Ci, którzy odważyli się mówić byli wyklęci, wyzywani od wariatów.
Ten człowiek, a raczej ,,ta bestia" skutecznie podporządkowała sobie urzędników, nauczycieli, artystów, ale przede wszystkim rodziców. Sama jestem matką, moja córka też marzyła o zostaniu małą modelką, miss czy aktorką, ale ja postawiłam veto właśnie dlatego, że mam świadomość, że mogłoby się to różnie skończyć. Pieniądze są ważne, ale nie kosztem dziecka. Nie potrafię zrozumieć chorych ambicji dorosłych, bo przeważnie tak to działało, dlatego ta książka- szczera aż do bólu, rozerwała moje serce na milion kawałków i naprawdę ciężko mi o niej pisać bez dużych emocji. Najgorsze, że ten pedofil kiedy już został zdemaskowany, wszystkiemu zaprzeczał i nigdy nikogo nie przeprosił.
,,Duma, ambicja, wstyd i milczenie".
To słowa z książki i dobitnie ją obrazują.
Historię diabła w ludzkiej skórze z jeszcze gorszą świtą służalczych poddanych.
Ogromnie Wam polecam, chociaż przy czytaniu trzeba mieć nerwy ze stali.
Choć reportaże wciągają dynamiczną akcją i uwodzą tajemnicą, są przede wszystkim opowieścią o Polsce, w której zbrodnia bywa aktem rozpaczy, nadziei...
Białystok. Według rankingu „Guardiana” żyje się tam lepiej niż w jakimkolwiek innym polskim mieście, lepiej nawet niż Wiedniu czy Barcelonie...
Przeczytane:2022-02-03, Ocena: 6, Przeczytałem,
"Strzeż się tego, co na przedzie, w białym mercedesie jedzie, jeśli wydasz mu się miły..."
W ubiegłym tygodniu przeczytałam reportaż Marcina Kąckiego "Maestro", który dał mi sporo do myślenia nad mechanizmami rządzącymi zarówno jednostką jak i grupą społeczną. Oczywiście byłam zaznajomiona z tematyką tej książki, choć muszę się przyznać, że - i tu nie jestem z pewnością jedyna - przez długi czas tkwiłam w przekonaniu, iż rzecz cała miała miejsce w chórze Poznańskich Słowików a to nieprawda, Wojciech Krolopp był dyrygentem w Poznańskim Chórze Chłopięcym, przemianowanym potem na Polskie Słowiki. Ta błędna konotacja nie przysłużyła się, niestety, tej pierwszej grupie chłopców, której dowodził wówczas Stefan Stuligrosz.
Wydarzenia, których dotyka autor reportażu miały miejsce w chórze będącym dziełem Jerzego Kurczewskiego, który niemal usynowił Wojciecha Kroloppa, pełniącego tam przez wiele lat funkcję drugiego dyrygenta, potem dyrektora i kierownika artystycznego.
Całość mogłabym podsumować lapidarnym "wszyscy wiedzieli, wszyscy milczeli" ale biorąc pod uwagę, że chodzi tu o dobro dziesiątków chłopców, którzy na przestrzeni tych 48 lat znaleźli się pod skrzydłami muzyka, słowa te nie oddają tragizmu i przewrotności ów nadużyć.
Wojciech Krolopp uchodził za ogromny autorytet, widziano w nim człowieka nienagannego, rodzice wychowanków twierdzili, że to maestro przez duże M. Powierzali mu swoich synów, choć zdawali sobie sprawę, że w chórze dzieje się coś niedobrego, oddawali swoje dzieci, jednocześnie przestrzegając i ufając, że może los akurat je oszczędzi. Swoich synów zapisywali do chóru nawet ojcowie, będący wcześniej ofiarami pedofila.
Przyznam, że trudno mi było brnąć przez te rozmowy z rodzicami, nie sposób zrozumieć tą zmowę milczenia, w żadnym wypadku nie ułatwiały tego również przytaczane przez nich argumenty. Co gorsze - jakiekolwiek próby podjęcia tego tematu wśród samych opiekunów gaszone były w zarodku a matki, które zaczynały przebąkiwać o wątpliwościach spotykał grupowy ostracyzm.
Wojciech Krolopp był cyniczny acz skuteczny, umiejętnie manipulował ludźmi, nie miał najmniejszych oporów by oszukiwać i szkalować tych, których poczynania były dla niego niewygodne. Nie miał też najmniejszych problemów z nadużywaniem swojej pozycji wśród tych młodych chłopców, do końca życia nie wyraził z tego tytułu żadnej skruchy. Nikogo nie przeprosił.
Marcin Kącki sukcesywnie ujawnia przed czytelnikiem trybiki, dzięki którym ten proceder systemowego wręcz molestowania miał się tak doskonale i mógł odbywać się bezkarnie niemal przez pół wieku.
Wrażenie robi rozmach z jakim pedofil podporządkowywał sobie ówczesny aparat władzy, jak sprawnie manewrował wokół układów politycznych i społecznych, które w zasadzie chroniły go do ostatnich chwil. W pamięci utkwiły mi naciski na redaktora gazety i próby powstrzymania pierwszych artykułów autora. Krolopp był tak pewny swego, że chyba naprawdę nigdy nie liczył się z jakimikolwiek konsekwencjami swoich poczynań.
Tym bardziej wdzięczna jestem M. Kąckiemu, że doprowadził swoje dziennikarskie śledztwo do końca. "Maestro" jest dowodem rzetelnej, wieloletniej pracy, nie mam wątpliwości, że to jeden z najbardziej solidnych reportaży jakie czytałam.
Obok Kroloppa pojawia się tu inny, nie mniej ważny bohater a jest nim cały dwór, którym ten człowiek otoczył się niczym ochronnym kokonem. Autor dopuszcza tych wszystkich ludzi do głosu, dzięki temu mamy możliwość ujrzeć całość wydarzeń z tak wielu perspektyw - usłyszymy zarówno ofiary jak również ich rodziców, współpracowników, zwolenników i przeciwników dyrektora chóru, przedstawicieli ówczesnej władzy, notabli kościelnych.
Chciałbym wierzyć, że na przestrzeni kilkunastu lat od skazania Kroloppa zmieniło się, chociaż trochę, postrzeganie świata w związku z prawami dzieci, ich nietykalnością cielesną oraz z przestępstwami powiązanymi z pedofilią. Niestety mam wrażenie, że hipokryzja, zakłamanie, interesowność i pasywność wciąż mają się bardzo dobrze. Dlatego czytajmy i nie wahajmy się reagować gdy obok nas dzieje się komuś krzywda. Polecam!