Zimowymi wieczorami większość okien w Śnieżysku rozbłyskuje ciepłym światłem, jednak niektóre z nich pozostają otulone mrokiem...
Bruno prowadzi księgarnię przejętą w spadku po rodzicach. Grudzień to dla niego bolesny czas, a Święta kojarzą mu się jedynie z tragicznym wydarzeniem sprzed lat. Mimo obecności babci Wiktorii i przyjaciela Marcina żyje, jakby wciąż śnił.
Mąż Julianny, wyjeżdżając w delegację, prosi ją, by do jego powrotu nigdzie nie wychodziła. Przed nią trzy tygodnie, które ma spędzić sama w nowym miasteczku, nie znając powodu nietypowej prośby. Kolejne dni oraz nowe odkrycia wywołują w niej lęki i prowokują do podejmowania trudnych decyzji. Jedyne, co ma, to dom, o jakim marzyła, bogate wnętrza, pełną spiżarkę, górski krajobraz za ogromnymi oknami i kumulującą się w czterech ścianach samotność.
To powieść o tęsknocie za dzieciństwem, bliskością, za osobami i sytuacjami, które istnieją już jedynie we wspomnieniach. O braku w dostatku, samotności wśród ludzi i o pozorach, które zacierają prawdę.
Druga część cyklu Śnieżysko.
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 2022-09-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Do tej książki przyciągnął mnie opis. Główny bohater prowadzi księgarnię. Super. Lubię książki o książkach:) I kolejna bohaterka Julianna i jej tajemniczy mąż. Tego byłam ciekawa najbardziej. Zamknięta w wielkim, pięknym domu kobieta, która nie może w niego wychodzić przed powrotem męża. Jest jakaś zagadka, coś się święci. I muszę przyznać, że doczytałam tylko do końca dlatego, że liczyłam na jakąś ciekawą historię, ale jej nie otrzymałam. Tajemniczy mąż nawet na chwilę się nie pojawił.
Co do całej opowieści, bardzo się zawiodłam. Jest urocze górskie miasteczko, czuć klimat świąt, góry, jarmark, śnieg. Tylko ta historia jakaś nijaka. Mamy dużo opisów, przemyśleń głównych bohaterów. Oboje zmagają się z przeszłością i ciągle o tym opowiadają. Akcja jest strasznie wolna, a nawet jej brak. Autorka ciągle podtrzymuje, że jest tajemnica, a tak naprawdę nie dostajemy nic ciekawego. A liczyłam na wielkie coś, co by ożywiło tę książkę.
Narracja pierwszoosobowa. Raz widzimy wszystko z perspektywy Julianny, a raz Brunona. Najgorsze jest to, że jak spotykają się razem to ten sam rozdział przedstawiony jest dwa razy, z perspektywy jej i jego, nawet takie same dialogi. To było nurzące.
Zakończenie daje szansę na ciąg dalszy, ale na pewno nie zdecyduję się czytać kontynuacji.
Mnie książka nie zachwyciła. Może ktoś w Was da się oczarować małemu górskiemu miasteczku. Bo mnie miasteczko oczarowało, historia wcale.
„…jesteśmy jak lustra. Wszystko, co dostrzegamy w świecie, czego doświadczamy, stanowi odbicie tego, co nosimy w sobie”.
❄️❄️❄️
Jako że w głowie wciąż brzmią mi cudowne „Szepty ze snów”, to, mimo że nie jestem entuzjastką książek osadzonych w świątecznej atmosferze, bez namysłu sięgnęłam po kolejną powieść Anny Purowskiej.
❄️❄️❄️
„Lustrzane serce” jest drugą częścią cyklu „Śnieżysko”, jednak pod względem chronologii przedstawiają wydarzenia wcześniejsze w stosunku do tych opisanych w „Kiedy spada gwiazda”. Poznajemy Juliannę - niedawno osiadłą w Śnieżysku, zamężną trzydziestoczterolatkę i Bruna – właściciela miejscowej księgarni. Julianna jest rozkapryszoną, wiecznie cierpiącą i udręczoną wewnętrznie kobietą, trochę nieporadną, szukającą wsparcia u innych i niemogącą sobie znaleźć miejsca w życiu. Bruno zaś to straumatyzowany facet, całkowicie oddany swojemu cierpieniu, przez które od czasu do czasu przebijają się refleksy pięknych wspomnień z dawnych czasów. Tę dwójkę, dzięki przypadkowemu spotkaniu, połączyła niewidzialna więź. Można by rzecz, że anioł rozpostarł nad nimi skrzydła…
❄️❄️❄️
Nastrój powieści, a w zasadzie nastrój bohaterów kłóci się z radosnym, iskrzącym bożonarodzeniowymi światełkami czasem. W sercach, życiu i monologach wewnętrznych postaci panuje zima, tchnie beznadzieja i dekadentyzm. Naprawdę można się zdołować tą książką, jest niesamowicie depresyjna. W tej części cyklu jakby też mniej się działo, fabuła skupiona jest bardziej wokół emocjonalnych przeżyć bohaterów niż wokół konkretnych wydarzeń. Mnóstwo jest tutaj egzaltacji, afektacji, uniesień, westchnień, przeżywania, wewnętrznego cierpienia, nadwrażliwości, w zasadzie mamy pełny pakiet emocji wszelakich, z gamy tych przykrych. Mało tu uśmiechów, radości czy nadziei. Mimo panującej w Śnieżysku przedświątecznej gorączki, zachwytów nad dzwoneczkami i wszechobecnymi kolędami, zabrakło optymizmu. Zderzamy się co prawda z lukrowaną i błyszczącą otoczką, jaką owinięto przedświąteczny czas, ogólny przekaz w stylu „radujmy się, it’s Christmas time” jest zachowany i czuć tę przedświąteczną gorączkę, jednak ta atmosfera stygnie pod wpływem pochmurności, a nawet posępności bohaterów.
❄️❄️❄️
Narracja pierwszoosobowa prowadzona w sposób mieszany, z perspektywy Julianny i Bruna. Jak i poprzednio autorka zastosowała zabieg, w którym te same sytuacje są opowiadane oczami obojga bohaterów, chociaż początek powieści w ogóle na to nie wskazywał. Nie przepadam za tym środkiem wyrazu, bowiem zmusza on czytelnika do dwukrotnego czytania tego samego, a akcja w ogóle nie posuwa się dalej. Te same dialogi, te same gesty, te same czynności, różnicą jest jedynie indywidualne spojrzenie danego bohatera na tę samą sytuację.
❄️❄️❄️
Niezmiennie jednak zachwyca mnie styl i język, jakimi posługuje się Anna Purowska. Abstrahując od treści, która może się podobać lub nie, nie jest to powieść trywialna pod względem sposobu przekazu myślowego. Wszystko jest pełne uniesienia, a nawet skrajnej afektacji, wybrzmiewa bardzo doniośle i wyraziście. Wszystkie emocje wydają się wypływać z wnętrza bohaterów, są szczere i prawdziwe, nawet jeśli czasami infantylne. Każdym zmysłem Julianny i Bruna wypływa ich przeraźliwa samotność wśród ludzi, brak zrozumienia, który odczuwają, ich wewnętrzny smutek i melancholia są niemal namacalne. Wątek kryminalny wprowadzony pod koniec powieści trochę niewiarygodny, jak ze szpiegowskiego filmu, ale przypuszczam, że znalazł się w książce celem podniesienia dramatyzmu i uwiarygodnienia finałowych wydarzeń. Wprawdzie podobny scenariusz raczej nie jest możliwy do zaistnienia w rzeczywistości, ale nieśmiertelna autorska licentia poetica każe mi się nad tym nie zastanawiać.
Bardziej podobała mi się część pierwsza Śnieżyska, była znacznie bardziej realistyczna i wiarygodna, ta, choć też można doszukać się w niej jakiejś magii, nie zawładnęła mną tak bardzo. Duże znaczenie ma tutaj postać Julianny, której ja nie potrafiłam polubić. Nie jest to mój typ kobiety – ani waleczna, ani przekorna, ani uparta, lecz zwyczajnie nieporadna i rozedrgana.
❄️❄️❄️
Mając w pamięci finałowe wydarzenia z „Kiedy spada gwiazda” i po lekturze „Lustrzanego serca” myślę, że trzecia część, która jakoś spinałaby wątki swoich poprzedniczek nie byłaby złym rozwiązaniem. Może pani Ania coś wymyśli na kolejny rok?
Bruno prowadzi księgarnię przejętą w spadku po rodzicach. Grudzień to dla niego bolesny czas, a Święta kojarzą mu się jedynie z tragicznym wydarzeniem sprzed lat. Mimo obecności babci Wiktorii i przyjaciela Marcina żyje, jakby wciąż śnił. Mąż Julianny, wyjeżdżając w delegację, prosi ją, by do jego powrotu nigdzie nie wychodziła. Przed nią trzy tygodnie, które ma spędzić sama w nowym miasteczku, nie znając powodu nietypowej prośby. Kolejne dni oraz nowe odkrycia wywołują w niej lęki i prowokują do podejmowania trudnych decyzji. Jedyne, co ma, to dom, o jakim marzyła, bogate wnętrza, pełną spiżarkę, górski krajobraz za ogromnymi oknami i kumulującą się w czterech ścianach samotność.
To moje kolejne spotkanie z twórczością autorki, a tak naprawdę za mną wszystkie powieści Ani, za każdym razem urzekają mnie one swoją naturalnością i realizmem, autorka przedstawia w swoich historiach bohaterów bardzo prawdziwych, z przyziemnymi problemami, z którymi z powodzeniem możemy się utożsamić. Zawierając przy tym cały wachlarz emocji. Książka "Lustrzane serce" jest drugim tomem z cyklu #śnieżysko, jednak akcja tej powieści ma miejsce rok wcześniej niż w przypadku pierwszego tomu, czyli "Kiedy spada gwiazda".
Fabuła "Lustrzanego serca"została bardzo dobrze nakreślona, przemyślana i równie dobrze poprowadzona. Od pierwszych stron zostałam wciągnięta do świata bohaterów i nie odłożyłam książki dopóki nie przeczytałam ostatniego zdania. Historia ta została przedstawiona z perspektywy obojga bohaterów, co pozwoliło mi lepiej ich poznać, dowiedzieć się co czują, myślą, z czym się mierzą, a tym samym lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Tych dwoje z pozoru tak innych ludzi łączy jedna podstawowa rzecz: samotność. Bruno od lat mimo obecności Babci i przyjaciela Marcina czuje się samotny, jest pogrążony w bólu i tęsknocie za rodzicami. Życie Julianny mimo, że z zewnątrz wygląda jak z bajki - kobieta ma wszystkie materiale rzeczy o których marzyła, to tak naprawdę nie ma nawet z kim porozmawiać, podzielić się swoimi troskami, jest zagubiona i pragnie bliskości drugiej osoby. Los postawił ich na swojej drodze, żeby w końcu zaczęli dostrzegać to co jest wokół nich, otworzyli się na nowo na świat i ludzi. Na uznanie zasługuje również kreacja Babci Bruna - Wiktorii, która swoim usposobieniem i mądrościami życiowymi wprowadza tutaj niepowtarzalny klimat. Autorka pokazuje jak wiele w życiu człowieka może zmienić pojawienie się odpowiedniej osoby, jednak droga do szczęścia bohaterów nie będzie prosta, a kręta i wyboista, co dostarczy czytelnikowi naprawdę wielu emocji, poruszy i zmusi do refleksji nad własnym życiem. Ja poraz kolejny jestem oczarowana, uwielbiam takie książki - dające nadzieję na lepsze jutro. Gratuluję Ci Aniu i czekam na Twoje kolejne powieści! Polecam! Moja ocena 10/10.
Jesiennymi wieczorami przeniosłam się już w zimowy, bożonarodzeniowy klimat małego górskiego miasteczka, Śnieżyska. Julianna wprowadza się do wymarzonego domu, ale z zakazu męża nie może z niego wychodzić. Bruno, właściciel małej, urokliwej księgarni, żyje ciągle przeszłością, a nie w teraźniejszości. I jaką tajemnicę skrywa mąż Julianny, Adam? Czy Julianna zna swojego męża? Co dręczy Bruna, że nie może cieszyć się magicznym czasem Świąt Bożego Narodzenia? W jaki sposób przecięte drogi Julianny i Bruna zmienią ich losy i czy zaakceptują błysk psychologiczny, którego doznają pod wpływem silnego wstrząsu?
Opowieść o stracie w jej wielowymiarowym kontekście: o stracie rodziców będąc małym dzieckiem, o stracie najbliższych, bo choć żyją, są „umarli”, o bólu straty i bólu codziennego patrzenia na samozniszczenie najbliższych. Opowieść o wpływie wydarzeń z dzieciństwa na nasze dorosłe życie, o lęku przed życiem i depresji, współuzależnieniu. Jednocześnie dająca nadzieję na szczęśliwe, pełne i spokojne życie, a to wszystko dzięki wspaniałym ludziom, których spotykamy na swojej drodze. Jak mówiła babcia Bruna: „potrzeba czasu między tym, co nas zraniło, a tym, co nowe, tym, co nas uwalnia. Zdarza się, że uwolnienie przychodzi samo, może być tak, że pomaga w tym jakieś zdarzenie. Są też ludzie, którzy pojawiają się po to, by nam uświadomić, że jeszcze nie wszystko stracone”.
Książka gatunkowo zaliczona do literatury obyczajowej, romansu, natomiast według mnie to thriller psychologiczny. Co tu się działo! Zagadka, tajemnica, niedopowiedzenia, wartka akcja utrzymująca uwagę czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. I thriller psychologiczny i kryminał z wątkiem obyczajowym.
Powieść „Lustrzane serce” jest jak idealny wykrój u krawca: okładka, tytuł, wyjaśnienie tytułu, treść są skrojone idealnie i ja to uwielbiam. Autorka Anna Purowska bardzo umiejętnie łączy słowa z muzyką, dzięki czemu widzimy i czujemy tę magię. Opisy krajobrazów i poszczególnych scen stworzyły urokliwy klimat małego miasteczka i tym łatwiej było zobaczyć prawdę w słowach Bruna: „Mama mawiała, że jesteśmy jak lustra. Wszystko, co dostrzegamy w świecie, czego doświadczamy, stanowi odbicie tego, co nosimy w sobie”.
Autorce Annie Purowskiej gratuluje pomysłu i wykonania.
Dziękuję wydawnictwu Zwierciadło za egzemplarz do recenzji.
Polecam. Czytajcie.
#reklamawydawnictwozwierciadło
Bruno i Julianna to dwie samotne dusze, które potrzebują drugiego czlowieka, chociaż bronią się przed tym. Obydwoje zranieni, ciągną za sobą bagaż doświadczeń, kiedy spotykają się okazuje się, że mogą się w sobie przejrzeć niczym w lustrze, a najważniesze mogą pomóc sobie nawzajem chociaż nie są do końca tego świadomi, jak bardzo wpłynęli na siebie pozwalając obudzić się z letargu w których tkwili, porzucając dotychczasowe puste życie, poświęcone czekaniu na drugą osobę, odnajdują stracony czas, który przespali dając sobie szansę na wolność i szczęście.
Julianna dzieki poznanemu mężczyźnie, przekonuje się, że życie w zlotej klatce, pełnej pogactwa, zapewniało jej jedynie podstawowe potrzeby, żeby poznać i doświadczyć prawdziwego życia, potrzebowała odwagi żeby z niej wyjść.
Natomiast Bruno, po niewątpliwej stracie, którą przeżył wiele lat temu, wszystko widział w krzywym zwierciadle, nie chciał przyjąć od nikogo pomocy, odpychał i walczył z tymi którzy próbowali się do niego zbliżyć, zbudowal wokół siebie ogromny mur przez który udało się przebić Juliannie i otworzyć jego skamieniałe serce.
"...jesteśmy jak lustra. Wszystko co, dostrzegamy w świecie, czego doświadczamy, stanowi odbicie tego, co nosimy w sobie".
"Lustrzane serce" to wyjątkowa powieść, zresztą jak wszystkie, które wyszły spod pióra Anny Purowskiej. Jej styl pisania, emocjonalność, którą potrafi przekazać za pomocą słów przelanych na papier, są naprawdę niezwykłe i ogromnie trafiają do czytelnika. Za pomocą liter i znaków interpunkcyjnych tylko ona jest w stanie tak doskonale oddać wszystkie niepokoje postaci, ich bolączki serc ale i powody do choćby chwil szczęścia. Bruno i Julianna to postaci naprawdę wyróżniające się, pełne bólu i samotności, które pomimo młodego wieku zapomniały o tym, by po prostu żyć. Podporządkowani własnym demonom i obawom, nie potrafią wyzwolić się z kajdan, w które sami zamknęli swoje dusze. Nie potrafią się także przyznać, że ich codzienność odbiega od tego, jak powinna wyglądać. Atmosfera Śnieżyska jest wręcz bajeczna, ma w sobie coś nieuchwytnego i jedynego w swoim rodzaju, otula ciepłem i zapewnia ukojenie, którego na próżno szukać w większości miejsc na świecie. A sama opowieść? Piękna, wciągająca, nad wyraz uczuciowa, nie pozwala się odłożyć. I niezwykle zaskakuje, na wielu płaszczyznach, choć przede wszystkim roztrzaskuje serce na małe kawałki. To powieść o tęsknocie- za ludźmi, za innym życiem, za beztroską dzieciństwa. To historia smutnych, zagubionych serc, które przypadkowo się odnajdują. To opowieść o ludziach, którzy zapomnieli o sobie, tkwiąc w samotności, nie zważając na otoczenie, nie dostrzegając okoliczności w jakich przyszło im funkcjonować. I oczywiście jest to też książka o miłości, której odpowiednika na próżno szukać gdziekolwiek, bowiem jest unikalna, nieprzeciętna ale także szalenie realistyczna. Ogromnie polecam cały cykl!
Książki mają moc przenoszenia nas w odległe miejsca. Dosłownie. Nadia zajmuje się pisaniem wiadomości regionalnych w małej redakcji. Nie potrafi poradzić...
Anna, dwudziestoparoletnia niepoprawna romantyczka, ma za sobą nieudany związek z młodszym mężczyzną. Kolejne rozstanie oraz ciężka praca sprawiają, że...