Wydawnictwo: Mag
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 300
Rok 2021, Wielka Brytania. Od 26 lat na całym świecie nie urodziło się ani jedno dziecko. Wraz z zakończeniem roku 1995, nazwanym rokiem Omega, bez konkretnej przyczyny, przestały na świat przychodzić noworodki. Wszystkie kobiety stały się bezpłodne, wszyscy mężczyźni utracili możliwość zapładniania. Teoretycznie życie toczy się dalej, dzięki sprawnemu zarządzaniu Anglia jest miejscem bezpiecznym, lecz wszystko to tylko pozory. Pod płaszczykiem normalności, ludzkość toczy nieustająca i wciąż narastająca depresja i bezsens istnienia. Jedni postanawiają zakończyć swe życie, inni traktują zwierzęta jak dzieci, następni udają, że lalki to ich potomstwo. Powoli nad światem rozciąga się całun ciemności, ludzkość zmierza ku wymarciu. Ci, którzy próbują jeszcze normalnie żyć, oddają się płytkim przyjemnościom, pozbawionym większych uczuć. Z dnia na dzień ubywa kolejnych obywateli, pokolenie Omega dorasta, nie pozostawiając po sobie niczego wartego zapamiętania. A zresztą, kto miałby to zapamiętać? Po nich nie ma już nic.
Wizja autorki jest przerażająca. Na co dzień chyba nie zdajemy sobie sprawy, iż wszystko, co robimy, robimy po to, by coś po sobie zostawić. Jaki sens jest w zarabianiu pieniędzy, gdy nikt ich po nas nie odziedziczy? Po co wymyślać nowe rzeczy, gdy nikt z nich nie skorzysta? Rozwój nauki, nauka sama w sobie, miłość, seks, wszystko straciło sens.
Głównym bohaterem powieści jest Theo Faron, pięćdziesięcioletni profesor historii, który zapoznaje nas ze swoim światem poprzez pisanie pamiętnika. Theo jest samotnikiem, nastawionym głównie na życie w spokoju i czerpanie radości z tego, co jeszcze pozostało. Jego przeszłość jest dość tragiczna, jednak nie wzbudził on mojej sympatii. To jeden z tych gości, którzy dla świętego spokoju udają, że kobieta za ścianą nie został pobita, lecz spadła ze schodów. Kiedyś Theo był doradcą Xana, zarządcy Anglii i jednocześnie swojego kuzyna. I ten fakt właśnie sprowadził do niego Juliane, jedną z pięciu osób, które chcą coś zmienić w tym dogorywającym świecie. To ona otwiera mu oczy na pewne aspekty życia, które mogłyby ulec zmianie. Nieludzkie warunki panujące na wyspach, gdzie zsyłani są przestępcy, bezduszne traktowanie Tymczasowych, imigrantów wykorzystywanych do najgorszych prac, zbiorowe Wyciszenia, nie będące niczym innym jak zbiorowymi samobójstwami. Powoli, chcąc, nie chcąc, Theo angażuje się w działalność Piątki a jego nudne jak dotąd życie całkowicie się zmienia.
Muszę przyznać, że pomysł na fabułę bardzo mi się podobał, podobnie jak pierwsza część książki, która ma swój specyficzny klimat ogarniającego świat marazmu i beznadziei, coraz szerzej panoszącego się szaleństwa, zwłaszcza wśród kobiet, nieradzących sobie z bezdzietnością. Druga część powieści, która powinna nadać jej dynamizmu, niestety nie spełniła moich oczekiwań. W sumie znalazłam w niej więcej minusów niż plusów, a szkoda, bo mogło być ciekawie.
Po pierwsze tempo akcji. Praktycznie go nie ma, a autorka dosłownie utopiła mnie w szczegółowości opisów.
Po drugie brak wyjaśnienia istniejącego stanu rzeczy. Niestety, nie było mi dane dowiedzieć się, dlaczego dzieci przestały się rodzić.
Po trzecie nie polubiłam Theo, który chyba zgubił gdzieś w dzieciństwie swoje poczucie wrażliwości i wyzbył się uczuć.
Podsumowując, ciekawy pomysł i dające do myślenia zachowania ludzi w obliczu wymarcia gatunku, nie poparte niestety odpowiednią do tego dawką emocji i tempa akcji. Miejscami jest dobrze, więcej jest jednak momentów, które budzą irytację i znużenie.