Pierwszorzędny thriller psychologiczny poruszający problem dyskryminacji i przemocy wobec kobiet
Powieść laureatki Szklanego Klucza 2020 za najlepszą skandynawską powieść kryminalną
Pełen napięcia i zwrotów akcji kryminał poruszający kwestę dyskryminacji kobiet wykonujących zawody przypisane niegdyś mężczyznom. Grebe pokazuje losy trzech policjantek, które stając w obronie ofiar, same się nimi stają...
W lutową noc 1944 roku w sztokholmskiej dzielnicy Klara zostaje znaleziona kobieta ukrzyżowana na podłodze. Trzydzieści lat później na jednym z sennych przedmieść miasta policja natrafia na kobietę zamordowaną w taki sam bestialski sposób. skutki
Pościg za zabójcami okazuje się brzemienny w skutkach dla policjantek zajmujących się tymi przypadkami - dla Malin w latach 70., dla Hanne w latach 80. ubiegłego stulecia oraz dla Malin działającej współcześnie.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2021-04-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: Skuggjägaren
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Uwielbiam kryminały, do skandynawskich mam szczególny sentyment, bo to od nich zaczęła się moja miłość do tego gatunku.
„Łowca cieni” bardzo mnie zaskoczył. Spodziewałam się tylko zwykłego kryminału, dostałam świetnie napisaną historię, doskonale skonstruowaną zagadkę, rozpoczynającą się kilkadziesiąt lat temu. To właśnie w latach 40. ubiegłego wieku odnaleziona zostaje pierwsza ofiara seryjnego mordercy. Kolejne pojawiają się po kilkudziesięciu latach. Czy to możliwe, że zabójcą wszystkich kobiet jest jedna osoba? Czy po latach ktoś próbuje naśladować mordercę? A może morderca miał ucznia lub wspólnika?
Chyba nie czytałam jeszcze kryminału, którego akcja trwałaby prawie 80 lat! Autorka świetnie sobie poradziła z takim zabiegiem, z kilkoma bohaterkami i z rozwiązaniem zagadki – do samego końca nie domyślałam się kto, po co i dlaczego!
Podsumowując, „Łowca cieni” to solidny, dopracowany kryminał, jeden z lepszych, jakie dotychczas czytałam. Co ciekawe, nie ma tu jednego policjanta, który latami dzielnie ściga mordercę, są za to policjantki, które, walcząc z dyskryminacją, próbują rozwikłać zagadkę i schwytać sprawcę (lub sprawców) makabrycznych zbrodni.
To było naprawdę DOSKONAŁE!
Pierwsza z nich została ukrzyżowana na podłodze swojego mieszkania w 1944 roku. Z upływem lat apetyt mordercy jednak narastał, a jego zuchwałość pogłębiała się. Kim jest? Dlaczego to robi? Kto wpadnie na jego trop i powstrzyma falę zbrodni?
W “Łowcy cieni” bardzo łatwo było mi się zaczytać. Już pierwsze strony książki niosły ze sobą obietnicę, że znajdę w niej dokładnie to, czego oczekuję i potrzebuję. I właśnie tak było, a kolejne rozdziały jedynie uświadomiły mi, że nazwisko Grebe może wiele wnieść do mojej kryminalnej pasji.
Nowa książka autorki zaskoczyła mnie przede wszystkim za sprawą dość niecodziennej, ale przez to interesującej i świeżej, formy przedstawienia fabuły. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni wielu lat, tworząc zbiór podzielonych czasem i połączonych wspólnym tematem fragmentów. Każdy z nich ukazuje nowe zbrodnie, nowych śledczych i nowe pomysły na złapanie mordercy. Taka koncepcja realizacji fabuły i rozwinięcia tematu okazała się dla mnie strzałem w dziesiątkę.
Powodzenie z pewnością zapewniło książce realistyczne, dające do myślenia i obrazowe przedstawienie poszczególnych okresów rozwoju Szwecji. Grebe fantastycznie ukazała społeczne przemiany, zmianę sposobu myślenia, różnicę w podejściu do kobiet i prowadzeniu dochodzeń na przestrzeni lat. Czytając książkę miałam przed oczami zmieniający się krajobraz, starzejących się bohaterów, rozwój technologii. Bardzo ciekawy zabieg, świetnie przemyślany i zrealizowany.
„Łowca cieni” to pogoń za mordercą. Próba pochwycenia tego, który zawsze jest krok przed stróżami prawa. Potrzeba zakończenia sprawy, która ciągnie się od lat. Konieczność zrozumienia motywu, który przeradza się w brutalność i przybiera krwawe oblicze. Nowa książka Grebe to kryminał w najlepszym wydaniu. Pozwalający nie tylko śledzić seryjnego mordercę, szukać tropów i odpowiedzi na pytania. Oferujący znacznie więcej niż mroczny klimat i napiętą atmosferę. Trzymający w stanie zainteresowania i niepokoju do ostatnich stron. To powieść mocna, zapadająca w pamięć, angażująca, przeszywająca, przewrotna. To historia, w której można się zanurzyć i zapomnieć.
Autorka obok kryminalnego dochodzenia umiejętnie prowadzi również wątek obyczajowy. Wiele miejsca poświęcono w tym przypadku kobietom, ich ważnej roli, ale także trudnościom, z jakimi muszą się mierzyć. Czasami bardziej, a czasami mniej subtelnie autorka zwraca uwagę na istotne problemy i wypycha swoje bohaterki na pierwszy plan, raz po raz pokazując, że siła jest kobietą.
Śledztwo rozwijające się na przestrzeni lat prowadzone jest przez kilka bohaterek. Każda z nich robi dobre wrażenie, wyróżnia się, intryguje. Bardzo lubię dochodzenia realizowane przez kobiety, a wydaje mi się, że wcale nie ma ich w mroczniejszej literaturze zbyt wiele.
„Łowca cieni” to bardzo dobra książka. Mocno kryminalna, trochę psychologiczna, nieco obyczajowa. Zaskakująca, głęboka, dojrzała, przemyślana i zgrabnie napisana. Magnetyzująca i przyciągająca. Godna przeczytania i polecenia.
„Szczęście jest ogromnie kruche”.
Uwielbiam skandynawskie kryminały i jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam. Najnowsze dzieło Camilli Grebe jest tego doskonałym przykładem. Nie wiem co one mają w sobie magicznego i jednocześnie przerażającego, że tak do siebie przyciągają czytelnika. Każdy z nich ma w sobie to coś, co trudno zdefiniować, ale co nas wchłania bez opamiętania.
W roku 1944 dochodzi do makabrycznej zbrodni, młoda kobieta zostaje ukrzyżowana w swoim domu. Elsie, siostra policyjna, która dociera na miejsce zbrodni, zostaje również pozbawiona życia przez sprawcę. Trzydzieści lat później dochodzi do podobnych wydarzeń, giną młode kobiety. I najistotniejsze jest to, że zostają pozbawione życia w identyczny sposób. Czyżby morderca powrócił? Tyle lat żył w ukryciu i nagle zaatakował? Sprawami zabójstw zajmują się młode policjantki. W latach 40. zbrodniarza ścigała Britt-Marie, córka zamordowanej Elsie, w latach 80. Hannah, a współcześnie Malin. Co łączy te kobiety? Na pewno chęć schwytania sprawcy, ale nie tylko. Ich życie osobiste ma istotny wpływ na rozwój wydarzeń i efekty ich pracy. Ale nie chcę uprzedzać wydarzeń i pozbawiać was szczypty mroczności. Sami się przekonajcie, jaką trampoliną połączone są losy tych kobiet żyjących na przełomie dziesiątek lat. Na pewno poprzez swoje poświęcenie pracy stają one w obronie niewinnych kobiet, za wszelką cenę starają się nie dopuścić do kolejnych zbrodni. Z jakim efektem? Bez odpowiedzi … Snują teorie na temat sprawcy, jednak ich wszelkie pomysły nie są mile widziane w pracy i lekceważone. Nie są w ogóle brane pod uwagę. Ciekawe dlaczego? Z jednego tylko powodu. Bo są kobietami. Poniżanymi przez kolegów policjantów, lekceważonymi, kierowanymi do innych mało ambitnych zajęć. W ocenie przełożonych nie powinny się wtrącać w prowadzone dochodzenie, jednym słowem kobiety w ogóle nie powinny pracować w policji. Ale jedno jest pewne, te samodzielne i odważne policjantki, dzielące czas pomiędzy dom, wychowanie dzieci i pracę słyną z niesłychanej intuicji i odwagi, nie pozwolą sobą pomiatać i marginalizować swojej roli. Te policjantki walczą z niesłychanie inteligentnym wrogiem, który się przez lata nie pozwolił schwytać, a z drugiej strony same są ofiarami panujących realiów w męskim świecie szwedzkiej policji.
Łowca cieni to ekscytujący i genialny thriller psychologiczny, z niesamowitym ładunkiem emocjonalnym. Poraża bezpośredniością i skomplikowaniem fabuły, niezliczonymi zwrotami akcji, które raz przybliżają czytelnika do schwytania sprawcy, by za chwilę stracić go z oczu. Niezła kompilacja. Nawet na chwilę nie można złapać oddechu i chociaż o mały kroczek ruszyć się do satysfakcjonującego finału. Nie w tej powieści. Ależ autorka serwuje nam karuzelę wrażeń, nie pozwala się nudzić i spokojnie brnąć do przodku. Jeden krok do przodu, dwa do tyłu. I co to oznacza? Zamiast zmierzać do rozwiązania zawiłej zagadki, cały czas poznajemy nowe fakty, które nas od niej oddalają. I to jest niesamowite.
Ta opowieść, oprócz wątku sensacyjnego, ma drugie dno. Autorka ukazuje rolę kobiet w szwedzkiej policji na przestrzeni wielu lat. Obserwujemy, jak znaczenie kobiet w tym zawodzie się zmieniało, jak ich rola nabierała znaczenia i doniosłości. Ale na tę pozycję kobiety musiały ciężko zapracować, miały o wiele trudniej od swoich kolegów, policjantów. Musiały się bardziej starać i znosić dyskryminację ze strony płci męskiej. Dumnie godziły obowiązki żon, matek i pracownic. Ale się nie poddały, potrafiły się w pewnym momencie zreflektować i przeciwstawić mobbingowi. I to dało początek zmianom w tym zawodzie i docenieniu roli kobiet w mundurze. Dzisiaj są równorzędnymi partnerami policjantów i nawet nie wspomina się o relacjach z lat ubiegłych.
Uwielbiam to uczucie, gdy szkoda mi czasu na sen, bo thriller sam się nie przeczyta, morderca sam nie ujmie. To jedna z takich książek, które czyta się zachłannie i z wielką satysfakcją!
„Tymczasem lata wiedzą to, czego nie rozumieją dni”
Skandynawska literatura kryminalna ma swoich fanów na całym świecie od lat i nic w tym dziwnego, bo odkąd czytam nie zdarzyło się, aby jakakolwiek książka wpisująca się w tę kategorię nie sprostała oczekiwaniom, jakie czytelnicy stawiają autorom tych książek. Nie inaczej jest tym razem, Camilla Grabe co najmniej dorównuje Lackberg czy Nesbo.
Sięgnęłam po kryminał vel. Thriller psychologiczny, a dostałam znacznie więcej.
Autorka pokazała portret kilku kobiet na przestrzeni kilku dekad XX i XXI wieku, każda z kobiet pracuje w policji, pełniąc różne funkcje w zależności od tego, jak w danym okresie umożliwia się kobietom pracę w tym zawodzie.
Każda z bohaterek uwikłana jest w śledztwo dotyczące seryjnego mordercy i dla prawie żadnej z nich nie udaje się rozwikłać zagadki, choć każda z nich jest blisko, każda z nich kierowana instynktem, przeczuciem sięga dużo dalej niż współpracujący z nimi mężczyźni. Jednak to właśnie mężczyźni są powodem tego, że śledztwa nie udało się rozwikłać.
Mężczyźni uzurpują sobie prawo do decydowania w którą stronę pójdzie śledztwo, natomiast niska pozycja społeczna kobiety w latach czterdziestych, potem siedemdziesiątych i osiemdziesiątych skazuje na porażkę większość pomysłów, kobiet-policjantek. Dopiero XXI wiek pozwala rozwiązać zagadkę, ale jest to możliwe dlatego, że mężczyźni współpracują z kobietami i traktują je jako równe.
Autorka na bazie thrillera pokazała jak zmieniła się rola i znaczenie kobiet w społeczeństwie na przestrzeni lat. Zrobiła to w bardzo umiejętny sposób, bo nie napisała kolejnego kipiącego feminizmem traktatu o emancypacji, ale stworzyła opowieść o niepodważalnym geniuszu kobiet, o ich sile, wytrwałości, inteligencji i wielozadaniowości, ale nade wszystko pokazała, że miejsce kobiety nie jest tylko w domu u boku męża i dzieci, kobieta może być kim chce i pracować tam gdzie chce i nikt nie ma prawa jej ograniczać.
Polecam – szczególnie kobietom.
RECENZJA PREMIEROWA – książka ukazała się 14. kwietnia 2021 r. nakładem Wydawnictwa Sonia Draga
„Łowca cieni” Camilli Grebe to jeden z najlepszych skandynawskich kryminałów i thrillerów, jakie miałam okazję przeczytać.
Zanim napiszę co nieco o tej powieści, cofnę się w czasie kilkanaście lat – do mojego spotkania z trylogią „Millenium” Stiega Larssona.
Nie była to lektura do poduchy, a jednak każdy tom pochłonęłam, zarywając noc (następnego dnia – oczy na zapałki i do pracy:))
Dlaczego tak bardzo w mojej pamięci zapisały się te trzy powieści?
Nie ze względu na porywającą akcję, pełną zwrotów i niespodzianek.
Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie, brzmiała mniej więcej tak: „Wreszcie ktoś pokazał nagą prawdę o Szwecji i zwrócił uwagę na przemoc seksualną wobec kobiet. Wreszcie ktoś obalił mit Szwecji nowoczesnej, otwartej, szanującej i głoszącej równość płci, sprzeciwiającej się wszelkim odmianom dyskryminacji!
Podobnie rzecz ma się w przypadku „Łowcy cieni”.
Akcja zaczyna się w Sztokholmie, w roku 1944. To wtedy jakiś zwyrodnialec bestialsko morduje i krzyżuje młodą kobietę.
Trzydzieści lat później w tym samym mieście dochodzi do podobnych zbrodni.
Potem sytuacja znów się powtarza…
Czy to jednak możliwe, by ten sam mężczyzna mordował kobiety na przestrzeni ponad 70 lat? Czy ma zdegenerowanego ucznia albo przypadkowego naśladowcę?
Te pytania niezmiennie pojawiają się w powieści.
Jakby tego było mało, w dziwnych okolicznościach giną kobiety badające tę sprawę…
Całość trzyma niezmiennie w wielkim napięciu od pierwszych do ostatnich stron, a autorka okazuje się mistrzynią suspensu (na marginesie nadmienię, że było to moje pierwsze spotkanie z prozą pani Grebe).
Ta powieść ma jednak drugie dno, które dla mnie okazało się pierwszym planem.
„Łowca cieni” nie jest bowiem tylko książką mistrzowsko łączącą cechy psychologicznego thrillera i kryminału, ale także poruszającą opowieścią o walce kobiet o równouprawnienie.
W latach 40. minionego wieku kobiety-policjantki były nie tylko nietolerowane, ale bardzo często poniżane przez przełożonych i kolegów po fachu, którzy umieli znacznie mniej i czuli się zagrożeni, a jednocześnie nie potrafili przyznać się do tego nawet przed sobą.
Przez kolejne dziesięciolecia dużo się zmieniło, ale wciąż był to powolny i bolesny proces.
Nawet dziś w służbach mundurowych (i nie tylko tam) kobiety wciąż muszą udowadniać, że są tak samo dobre jak mężczyźni, a nawet lepsze.
Seksizm wciąż ma się świetnie i znajduje pożywkę, nawet w europejskich krajach, które szczycą się wysokim poziomem rozwoju.
W kontekście tego, co ostatnio w czasach (nie)dobrej zmiany dzieje się w kwestii praw kobiet w Polsce, ten temat jest szczególnie ważny.
Polecam szczerze – nie tylko miłośnikom gatunku.
BEATA IGIELSKA
Maria jest szczęściarą. Ma dobrą pracę i wspaniałą rodzinę. Kocha swojego syna, świeżo upieczonego męża Samira i, przez większość czasu, swoje ,,bonusowe...
Trzymająca w ogromnym napięciu opowieść o naszej współczesności naznaczonej narcyzmem i brakiem ograniczeń, a także historia miłości zdolnej przezwyciężyć...
Przeczytane:2021-06-01, Ocena: 5, Przeczytałam,
„Łowca cieni” to książka ciekawa nie tylko ze względu na fabułę związaną ze śledztwem w sprawie brutalnego seryjnego mordercy, ale również wartości jakie wnosi. Ukazuje kolejne pokolenia kobiet pracujących w policji i problemy, z którymi się borykają ze strony kolegów, czy przełożonych. Doświadczając na co dzień dyskryminacji, poniżania i molestowania walczą z różnym skutkiem o swoje miejsce w zespole. Przerażające jest to, że mimo upływu niemal wieku niewiele w tym temacie się zmienia.
Ich trudne doświadczenia są tłem dla śledztw, w których uczestniczą, połączonych osobą mordercy brutalnie zabijającego kobiety na oczach ich dzieci. Zabójca uderza w wieloletnich odstępach czasu, nie do końca więc wiadomo, czy to ten sam sprawca, czy może pojawił się jego naśladowca.
Mordercę i otaczające policjantki środowisko łączy jedno – nienawiść do kobiet. Policjantki nie mogą szukać wsparcia nawet u swoich partnerów, którzy umniejszają ważność ich działań, uważając pracę w tym zawodzie za pewnego rodzaju fanaberię.
Autorka stworzyła powieść mroczną i tak bardzo realną, nie tylko ze względu na portrety kobiet, które nam przedstawia, ale również na śledztwo, które wielokrotnie utyka w martwym punkcie. Nie znajdziecie tu też, podobnie jak w życiu, prostego podziału na złych mężczyzn i dobre kobiety, bo czasem to nie o płeć chodzi, a o chęć kontroli i dominacji. Umiejętnie łącząc wątek kryminalny i obyczajowy z rysem psychologicznym bohaterów i budzącymi emocje zbrodniami, autorka angażuje czytelnika w historię trzymającą w napięciu do zaskakującego końca.