Historii jest tyle ile ludzi. Każda z nich przejmująca, straszna i piękna zarazem. Życie z WZW C tylko pozornie wygląda na łatwe. Tak naprawdę to ta choroba potrafi zasiać spustoszenie w całym ciele. Duszy też nie oszczędza. Poli Ann tą książką pragnie przypomnieć, że taka choroba, jak żółtaczka, wciąż jest wśród nas. Ma nadzieję, że historia Ilony doda odwagi chorującym a zdrowych wywoła empatię.
Wydawnictwo: selfpublishing
Data wydania: 2021-04-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 314
Język oryginału: polski
„Listy do Emki” to życiowa, ujmująca, wzruszająca ale też mądra opowieść o prawdziwej przyjaźni, miłości ale też blaskach i cieniach życia. Pokazuje, że składa się ono z wielu dróg, spotkań, decyzji, i nie raz potrafi zaskoczyć, pokazać pazurki albo pogłaskać ale wszystko ma swoje znaczenie i składa się na jego piękno. Przy tej książce miałam bogatą huśtawkę nastrojów. Nie raz autorka mnie rozbawiła, ale też wprawiła w zdumienie, zasmuciła, zaskoczyła i wzruszyła, zwłaszcza opowiadając o pewnej pacjentce o imieniu Kasia a nawet zdenerwowała, gdy opisywała swoje kontakty ze służbą zdrowia. Uświadamia tym samym jak ważne jest podejście personelu medycznego do pacjenta, podtrzymanie na duchu, wzbudzenie nadziei i motywowanie do walki o zdrowie. Unaocznia niewydolność polskiej służby zdrowia, dla której wciąż liczą się cyferki, limity pacjentów do leczenia, suche procedury i brak empatii.
Całą recenzja: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2021/04/758-listy-do-emki.html
Kiedy otrzymałam "Listy do Emki" i zaczęłam czytać myślałam że już jej nie odłożę, ale czytając dalej doszłam do wniosku że nie da jej się przeczytać na raz, za trudny temat.
Historia Ilony, która podczas rutynowych badań dowiaduje się że ma zapalenie wątroby WZW typu C. Dowiadując się że jest to najgorsza odmiana i czeka ją trudne leczenie na które musi się najpierw dostać, zaczyna pisać listy, do swojej prawie dorosłej już córki Emilki.
Książka nie jest tylko o chorobie. Opowiada o przyjaźni, rodzinie, miłości i radości. Pokazuje że gdy masz wokół siebie osoby na które możesz liczyć, nawet chorowaniem jest łatwiejsze. Są też tematy trudne, życiowe rozterki, zakręty losu. Wywołała u mnóstwo emocji. Od radości, zaskoczenia po smutek a nawet płacz.
Dużo możemy się też dowiedzieć o chorobie, o której się nie mówi. Każdy może być nosicielem nawet tego nie wiedząc, jeśli nie robi badań pod tym kątem.
Ważna pozycja na rynku wydawniczym, polecam przeczytać. Książka to nie tylko listy, które przeplatają się pomiędzy życiem Ilony i Emilki, to cały opis walki i nadziei na lepsze jutro. Podobno Ilona nie powiedziałam ostatniego słowa więc czekam na kolejną książkę. Za ten egzemplarz dziękuję autorce.
„Portrety” to historie z życia wzięte. Historie kobiet i mężczyzn, ludzi w różnym wieku, z różnym bagażem życiowych doświadczeń...
Przeczytane:2021-07-12, Ocena: 6, Przeczytałam, Recenzenckie , Posiadam,
"Listy do Emki" Anna Bałuta
Ochrona naszego życia i zdrowia zawsze powinna być dla nas największą wartością. Wszyscy to wiemy i się z tym zgadzamy, ale czy możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że dokładamy wszelkich starań, aby odpowiednio o nie zadbać? Niestety w coraz bardziej rosnącym tempie życia oraz natłoku codziennych obowiązków potrzeba zadbania o własne dobro i bezpieczeństwo zdrowotne często spychana jest na ostatnie miejsce na niekończącej się liście zajęć na każdy dzień. Proszę Was teraz, abyście odpowiedzieli sobie na jedno, bardzo ważne pytanie. Kiedy po raz ostatni i czy w ogóle wykonywaliście sobie badania profilaktyczne? Mam tu na myśli, chociażby zwykłą morfologię krwi. Zapewne wielu z Was pomyśli sobie teraz: „Ale po co mam się badać, skoro dobrze się czuję i nic mi nie dolega"? Otóż jak się za chwilę przekonacie, jest to bardzo błędne i często w konsekwencji niebezpieczne dla nas myślenie. Musimy bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że nawet jeśli tryskasz energią i nic w twoim stanie zdrowia nie budzi twojego niepokoju, nie znaczy to, że jesteś zdrowy. No tak jestem w stanie zrozumieć, że teraz możecie czuć się zaskoczeni, a na Wasze usta ciśnie się pytanie: „Ale, jak to możliwe”? Odpowiedz na nie jest bardzo prosta, a jednocześnie przerażająca. Otóż są takie choroby, które latami sieją zniszczenia w naszym organizmie bezobjawowo bądź też objawy te są niecharakterystyczne. Człowiek pozostaje nieświadomy tego, że jest coś, co niszczy jego zdrowie i zagraża życiu, a niestety, kiedy pojawią się pierwsze widoczne symptomy tego, że coś jest nie tak, nierzadko bywa już za późno na jakiekolwiek środki zaradcze. Pisząc te słowa, nie chcę nikogo przestraszyć, a uświadomić, po to byście dali sobie szansę na długie i szczęśliwe życie, gdyż większość chorób wykryta i zdiagnozowana odpowiednio wcześnie daje możliwość całkowitego wyleczenia. Zapewne zastanawiacie się teraz, dlaczego Wam o tym wszystkim piszę. Otóż jak to często w moim przypadku bywa, impulsem do podjęcia tej kwestii stała się bardzo wartościowa książka, którą miałam możliwość ostatnio przeczytać. Mowa oczywiście o najmłodszym literackim dziecku Anny Bałuty „Listy do Emki”, o której chcę Wam dziś kilka słów opowiedzieć.
Autorka oddała w ręce swoich czytelników niezwykle ważną książkę, w której poprzez perypetie jej głównej bohaterki chce podnieść naszą świadomość dotyczącą tego, że istnieją takie jednostki chorobowe, o których niestety ciągle bardzo mało się mówi, a które są groźne nie tylko dla osoby chorej, ale także mogą stać się zagrożeniem dla bliskich w jej życiu osób, ale zacznijmy od początku.
Na kartach powieści poznajemy Ilonę. Pełną życia mamę nastoletniej tytułowej Emki. Nasza bohaterka oprócz tego, że jest wspaniałą mamą, jest także cudowną córką, wnuczką i przyjaciółką. To właśnie w rodzinie i przyjaźni odnajduje największe wsparcie, kiedy w jej życiu pojawiają się niespodziewane zawirowania, których, nawiasem mówiąc, już trochę przeszła.
W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki i stajemy się niemalże częścią jej życia, Ilona otrzymuje telefon, który, jak się później okazuje, stał się początkiem wielu znaczących dla niej zmian. Podczas rozmowy, która dotyczy wyników rutynowych badań, które wykonywała niedawno, dowiaduje się, że coś jest nie tak z jej krwią, ale że dla pewności badania trzeba oczywiście powtórzyć. To, co kobieta usłyszała od lekarza, budzi jej niepokój, ale też nie przeraża zbyt mocno no bo to przecież nic pewnego i na pewno okaże się pomyłką, Niestety jak się możecie domyślać, ową pomyłką się nie okazuje, a Ilona dowiaduje się, że choruje na wirusa WZW C (choroba zakaźna wywołana przez wirusa wątroby typu C (HCV)
Wirus ten, jest nazywany cichym zabójcą, ponieważ latami nie daje żadnych objawów, skutkuje niewydolnością wątroby, co z kolei prowadzi do marskości wątroby, a nawet raka wielokomórkowego.
Od teraz życie Ilony bardzo się zmieni. Chce ona podjąć leczenie, ale niestety musi czekać na swoją kolej na długiej liście oczekujących. O sobie jednak myśli w drugiej kolejności. Wie, że będąc nosicielem wirusa, mogła nieświadomie zarazić bliskie sobie osoby. Chce, aby to one były bezpieczne. Ona jest chora i to już jest potwierdzone. Musi nauczyć się żyć z tą chorobą i nie traci nadziei na wyleczenie. Nie wie jednak, ile czasu będzie musiała czekać, aż nadejdzie jej kolej w systemie służby zdrowia. Jako matka jeszcze tak wiele cennych wartości i życiowych prawd chciałaby przekazać Emilce, ale nie wie, czy zdąży, dlatego postanawia w tajemnicy przed córką pisać do niej listy, które ta na pewno odnajdzie na komputerze, gdyby jej zabrakło.
I tak oto dochodzimy do kolejnego bardzo poruszającego czytelnika wątku w powieści.
Owe listy bowiem są swego rodzaju spowiedzią, a także próbą uporządkowania przez Ilonę swojego życia. To właśnie w nich kobieta opowiada córce o swojej młodzieńczej miłości, nastoletnim macierzyństwie, przyjaźni, która przetrwała po dziś dzień. Ludziach, których spotkała na swojej drodze oraz ich wpływie na jej życie także uczuciowe i emocjonalne. W tej właśnie niejako pamiątce pozostawionej dla Emilki chce po raz kolejny powiedzieć jej, jak cennym skarbem dla niej jest i jak bardzo jest z niej dumna. Jako że Emilka powoli wkracza w dorosłe życie i wkrótce na pewno zazna smaku miłości, chce uświadomić jej, co jest istotą tego pięknego uczucia.
W tym miejscu muszę wspomnieć, że na uwagę i wielkie uznanie zasługuje sposób budowy relacji na płaszczyźnie matka – córka, którą możemy obserwować podczas lektury. Ilona i Emilka są dla siebie przyjaciółkami. Emka jest bardzo mądrą i dojrzałą nastolatką. Matka może być o nią spokojna, ponieważ wie, że będąc tak odpowiedzialną osobą, na pewno sobie w życiu poradzi. A nawet gdyby potrzebowała pomocy, zawsze może liczyć na wspaniałą babcię i prababcie, które od zawsze są wsparciem także dla samej Ilony. W rodzinie tkwi siła i jeśli to czujesz, to nawet najtrudniejsze i najbardziej niespodziewane doświadczenia życiowe łatwiej zaakceptować i przez nie przejść. Każdemu z nas życzyłabym właśnie takiej rodziny.
Jak czytamy na okładce książki, autorka napisała ją, gdyż temat HCV jest jej bardzo bliski. Ogromnie się cieszę, że Pani Ania zdecydowała się podjąć ten trud pokazania nam, jak wygląda życie z tak ciężką diagnozą, gdyż właśnie z racji nikłej wiedzy społecznej z pewnością każdy, kto będzie musiał podjąć walkę z tą chorobą, poczuje dezorientację, strach i niepewność. Wierzę jednak, że kiedy weźmie tę książkę do ręki i pozna skrywaną w niej historię, odzyska spokój i nadzieję, jak również siłę do tej niełatwej batalii z intruzem w swoim ciele. A osoby zdrowe nauczy wrażliwości na drugiego człowieka.
Jak widzicie „Listy do Emki” To książka niezwykle potrzebna, która uświadamia, wzrusza i porusza czytelnika. Choć opiera się na trudnej tematyce, w żaden sposób nie przytłacza podczas jej czytania. Wręcz przeciwnie, czytamy ją z ogromnym zaangażowaniem, gdyż Ilona i jej rodzina stają nam się bardzo bliscy, a jej zdrowie leży nam mocno na sercu. Trzymamy mocno kciuki za to, aby wyszła zwycięsko z tej trudnej walki i mogła się cieszyć pełnią życia wśród tych, których kocha. Zgodnie z zamierzonym celem, jaki chciała osiągnąć autorka, po odłożeniu książki na półkę poczułam niedosyt, dlatego z niecierpliwością czekam na obiecaną kontynuację.
Gorąco zachęcam każdego z Was do sięgnięcia po tę książkę. Wszystko, co w niej przeczytacie może ustrzec Was przed chorobą. Wierzę bowiem mocno, że da Wam ona impuls do tego, aby się przebadać. Wystarczy jeden test, aby móc spać spokojnie. Nawet jeśli teraz, czytając moje słowa, uważacie, że ten problem Was nie dotyczy, wystarczy poznać tylko kilka spośród wielu możliwości zarażenia się takich jak podczas: pobierania krwi, kroplówki, wizyty u dentysty, kosmetyczki, przekuwania uszu, robienia tatuażu, operacji, czy porodu, aby tę w naszym odczuciu stuprocentową pewność stracić. Jak widzicie, wcale nie musicie prowadzić rozrywkowego trybu życia, czy pić dużej ilości alkoholu, aby zachorować. Czy to przemawia do Waszej świadomości? Najpierw się zbadaj, a dopiero potem miej pewność.
Recenzja powstała we współpracy z autorką, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2021/07/listy-do-emki-anna-bauta.html