Nazywali się najlepszymi przyjaciółmi, póki los nie zdecydował, że wystawi ich relację na próbę.
Bee i Noah byli nierozłączni.
Oboje lubili kwaśne żelki i długie spacery po plaży. Z największą czcią celebrowali pewną letnią, magiczną tradycję i naiwnie wierzyli, że mogą zatrzymać czas.
Po czterech latach rozłąki zaczynają wątpić, że kiedykolwiek mieli ze sobą coś wspólnego, a szansa, że po wszystkim będą potrafili zamienić ze sobą zdanie, nie skacząc sobie przy tym do gardeł, jest coraz mniejsza.
Co może się wydarzyć, gdy Noah wróci do Kalifornii, a Bee zrozumie, że nie jest już tym samym miłym chłopakiem, którego znała?
Oto historia, którą pokochały tysiące czytelniczek Wattpada!
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2023-06-14
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 400
Książka "Let me know" jest debiutancką powieścią autorki, a jak już wiecie bardzo lubię poznawać nowych pisarzy dlatego też nie mogłam przejść obojętnie obok tego tytułu. Do sięgnięcia po historię Bee i Noah w głównej mierze zachęcił mnie interesujący opis i piękna, klimatyczna okładka, od której nie sposób oderwać wzrok. Jest to powieść z gatunku literatury młodzieżowej. Główny motyw tej historii to friends to lovers oraz pierwsza miłość. Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki, prosty i przyjemny w odbiorze co sprawia, że przez książkę się dosłownie płynie. Ja pochłonęłam ją w jeden dzień i nie odłożyłam póki nie przeczytałam ostatniego zdania. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona, przemyślana i dobrze poprowadzona. Natomiast bohaterowie ciekawie i prawdziwie wykreowani, to postaci, które tak jak my popełniają błędy, postępują pod wpływem emocji dlatego tak łatwo się z nimi utożsamić w wielu kwestiach, podzielając podobne bolączki i dylematy. Razem z Będę i Noah przenosimy się do początków ich przyjaźni, obserwujemy ich zwyczaje, dowiadujemy się również jak zmieniło się ich życie w trakcie czteroletniej rozłąki oraz co wpłynęło na to, że są teraz takimi, a nie innymi osobami. Historia została przedstawiona z perspektywy obojga bohaterów co pozwoliło mi lepiej ich poznać dowiedzieć się co czują, myślą, z czym się borykają, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Bee od samego początku zaskarbiła sobie moją sympatię, z postacią Noah na przestrzeni tej historii bywało różnie. Byłam bardzo ciekawa w jakim kierunku autorka poprowadzi dokładnie ich relację. Zuza w cudowny sposób zaprezentowała siłę przyjaźni tej dwójki (a pieszczotliwe "pszczółko" topiło moje serce) i z napięciem przyglądałam się temu co działo się w życiu Bee i Noah kiedy ponownie się spotkali, momentami kompletnie nie rozumiałam postępowania młodego mężczyzny i nie ukrywam, że w tamtej chwili mocno działał mi na nerwy, jednak zagłębiając się w jego historię zaczynałam rozumieć co wpłynęło na to, za stał się taką właśnie osobą i zaczęłam mu nawet współczuć, jednocześnie trzymając za niego kciuki. Kolejne strony powieści czytałam jak na szpilkach chcąc jak najszybciej dowiedzieć się cóż takiego wydarzyło się w ciągu czterech lat u Noah i przyznaję, że takiego obrotu sprawy to ja się nie spodziewałam. Ta historia wywołała we mnie ogrom skrajnych emocji, naprawdę. Zuza w swojej powieści poruszyła wiele ważnych, życiowych i ponadczasowych kwestii, które mogą przydarzyć się każdemu z nas i naprawdę Interesująco je zaprezentowała. "Let me know" to emocjonująca miejscami poruszająca i wartościowa historia o przyjaźni, trudnych wyborach, radzeniu sobie z przeciwnościami losu oraz miłości. Świetnie spędziłam czas z tą książką i nie mogę się już doczekać kontynuacji losów bohaterów! Polecam!
Gdy nie widzimy kogoś nam bliskiego przez dłuższy okres czasu i następuje w końcu ponowne spotkanie, wówczas witamy tę osobę serdecznie i z radością. Jednak bywa też tak, jak u bohaterów powieści „Let me know”, dla których rozłąka stworzyła barierę trudną do pokonania.
W prologu poznajemy nastoletnich przyjaciół Bee i Noaha, którzy znają się od najmłodszych lat, gdyż mieszkają naprzeciwko siebie, więc każdego dnia spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Mają swoje wspólne pasje, ulubione filmy, muzykę, słodycze i swoje małe rytuały. Jednym z nich jest coroczne puszczanie lampionów z życzeniami na festiwalu odbywającym się zawsze w 9 lipca na plaży w Santa Monica w Kalifornii. Gdy ich spotykamy po raz pierwszy, jest 2016 rok i właśnie w tymt ważnym dla nich dniu siedzą razem na plaży, oczekują finałowego akcentu wieczoru i zajadają ukochane kolorowe żelki snując swoje wizje na przyszłość. Mają nadzieję, że dorosłość zbyt szybko ich nie dogoni, a oni zawsze będą dla siebie ważni i zawsze będą blisko siebie. Niestety, los wystawia ich przyjaźń na próbę, gdyż Noah musi wyjechać z rodzicami do Chicago, a to oznacza rozłąkę, być może już na zawsze. Cztery lata później Bee z podekscytowaniem oczekuje spotkania z przyjacielem, który wraca w rodzinne strony. Dziewczyna już jakiś czas temu starała się o nim zapomnieć, gdyż kontakt między nimi się urwał i wszystko wygląda tak, jakby to Noah o niej zapomniał. Teraz widzi swego przyjaciela, ale jest zaskoczona tym, jak bardzo się zmienił, nie tylko fizycznie.
Pani Zuzanna Wólczyńska zadebiutowała tą powieścią najpierw na platformie Wattpad pod pseudonimem Strawberry_y3 w 2020 roku i zdobyła sobie uznanie czytelniczek, a teraz jej dzieło ujrzało światło dzienne w tym roku w wydaniu papierowym. Jest to więc początek jej pisarskiej drogi i po przeczytaniu „Let me know” stwierdzam, że autorka ma talent przekazywania tego, co przeżywają poszczególne postacie, zarówno główne, jak i drugoplanowe, mimo że śledzimy zdarzenia w narracji Bee i Noaha. Fabuła skupiona jest na tych dwóch osobach, które muszą na nowo odnaleźć się w swojej relacji i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to jeszcze jest przyjaźń, czy już wkraczają w zupełnie inny obszar uczuć. Poznajemy ich historię dziejącą się w 2020 roku, ale też cofamy się o kilka lat wstecz, by stopniowo poznać prawdę o tym, co ich podzieliło.
„Nie można tak łatwo zapomnieć o kimś, kogo kiedyś nazywało się najlepszym przyjacielem.”
Bee przez większą część powieści zmaga się ze swoimi wątpliwościami, analizuje swoje odczucia, wspomina z nostalgią lata spędzone z Noahem, ale też gubi się w tym, co przeżywa obecnie. Często jej wnioski i zachowanie mają dziecinny charakter, gdyż ona wciąż komplikuje sprawy, które wydają się jasne i oczywiste. Wiele swoich domniemanych osądów i przemyśleń konsultuje z przyjaciółką, Ivą, które wykazuje się bardziej dojrzałym spojrzeniem na sytuację i potrafi mądrze doradzić odpowiednio interpretując wydarzenia.
Narracja jest pierwszoplanowa i wyraźnie zaznaczone zostało, kto się aktualnie wypowiada, ale i tak przez prawie połowę książki znamy tylko punkt widzenia Bee. Perspektywę Noaha poznajemy znacznie później, a to jego wersji byłam bardziej ciekawa, gdyż czułam, że Bee nadinterpretuje niektóre sytuacje i wyciąga niewłaściwe wnioski z zachowania przyjaciela. Po prostu nie widzi tego, co jest oczywiste i często wyciąga niewłaściwe wnioski. W pewnym momencie usilne nazywanie przez nią ich relacji przyjaźnią wydawało mi się sztuczne i naciągane.
„Let me know” jest powieścią, w której akcja nie jest zbyt szybka, gdyż wypełniona jest opisami stanów emocjonalnych bohaterów, a w związku z tym ich analizą ich zachowania i odczuć. Gdyby niektóre z nich pominąć, z pewnością zyskałoby to na dynamice pojawiania się wydarzeń. Po sposobie pisania widać, że autorka tworzyła ją z myślą o młodych czytelnikach, ale z pewnością poruszy ona także dorosłych czytelników, czego ja jestem dowodem.
Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić, to do tytułu w jeżyku angielskim. To ostatnio coraz częstszy trend, niestety. Myślę, że o wiele lepiej brzmiałby i wyglądał po polsku. Druga sprawa, to brak odmiany imienia Noah, co brzmi w zdaniu mało naturalnie, np. iść z Noahem zamiast z Noah, ale to są szczegóły, które można autorce wybaczyć.
To, co mnie ujęło w tej historii, to ubrany w słowa rozwój uczuć, ich transformacja, pewna doza tajemnicy i otoczka romantycznych uniesień w postaci pierwszych porywów serca, rozpoznawania tego, co bohaterowie czują do siebie.
Obserwujemy beztroski czas młodych ludzi, grupki przyjaciół i znajomych, którzy spędzają większość wakacyjnych dni na imprezowaniu, wspólnych chwilach, które są dla nich ważne, zarówno te w przeszłości, jak i teraźniejszości. Bee i Noah uświadamiają sobie, w pewnym momencie, że dorosłość nieuchronnie wkracza w ich życie i wymaga podejmowania ważnych i nieraz trudnych decyzji.
Piękne w tej historii jest to, że autorka nie emanuje w niej wulgaryzmami i scenami erotycznymi, których tu nie ma, ale i tak można poczuć wzajemne przyciąganie, które coraz bardziej daje o sobie znać. To nadaje jej bardzo przyjemnego, lekkiego i subtelnego klimatu. To, czego brakowało między Bee i Noahem, to szczerej rozmowy, wyjaśnienia sobie tego, co cię stało, dlaczego tak się zachowują, a nie inaczej, zamiast niechęci i ignorowania siebie nawzajem. Trochę za mało został uwypuklony problem, z którym boryka się Noah. Przewija się on wprawdzie przez kolejne rozdziały, ale nie ma w tym dramatyzmu. Dopiero wszystko wyszło prawie na koniec i potraktowane zostało zbyt płasko. Fabuła skupia się bardziej na przyjaźni między głównymi bohaterami i eskalacji uczuć, jakie budzą się w ich sercach. Zaskoczona byłam zakończeniem, które pozostawiło u mnie niedosyt, więc mam nadzieję, że autorka wróci jeszcze do tych bohaterów.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z wydawnictwem Jaguar
Tytuł: "Let me know"
Autor: Zuzanna Wólczyńska
Data premiery: 14.06.2023r.
Wydawnictwo: Jaguar
Bee i Noah.
Dwoje przyjaciół.
Dwoje nierozłącznych przyjaciół.
On wolał spędzać czas z nią niż z jej bratem...
Przyjaźń na całe życie-tak mówili, tak pragnęli...Tak bardzo tego chcieli.
Mieli swoje tradycje. Do jednej z nich należało coroczne puszczanie lampionów do nieba... ludzie zbierali się na plaży... siedzieli...rozmawiali, a na końcu pisali marzenie na lampionie i wypuszczali go w niebo...
.
Piękna tradycja. Uwielbiali ją, ale... pewnego dnia Noah oznajmnie Bee, że musi wyjechać z rodzicami na rok, ale wróci na 9 lipca, żeby puścić razem lampion.
Wyjechał.
Nie wrócił.
Nie pisał.
Nie odzywał się.
Dlaczego?
Bee cierpiała.
On też.
To było jedno wielkie nieporozumienie.
A kiedy po czterech latach wrócił... to już nie był ten sam Noah, którego kiedyś znała Bee. Zmienił sie. Wyprzystojniał...
Oboje chcieli znów się przyjaźnić, ale nie potrafili tego za bardzo okazać...
Jakie mroczne tajemnice skrywał Noah?
I skoro tak bardzo nie lubi Bee to dlaczego wkurza się za każdym razem, kiedy widzi ją z innym chłopakiem?🤭
Ahh ta zazdrość!
.
.
No cóż Wam mogę powiedzieć?
Przepadłam!
Bardzo dobrze spędziłam czas z książką i bohaterami. Z zapartym tchem czytałam każdą stronę powieści. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się jakie będzie zakończenie.
I... Czy jestem rozczarowana?
I tak i nie 😁
Chciałabym chyba, żeby skończyło się inaczej, ale... Tak też jest dobrze. Czytelnik może sobie ten koniec sam zakończyć w swoich myślach 💙
.
.
Także polecam bardzo!
Czytajcie :))
Moja recenzja "Let me know" nie będzie tak łatwa i przyjemna jak początkowo sądziłam.. Opis tej książki od razu mnie do siebie przekonał - słoneczna Kalifornia, najlepsi przyjaciele z dzieciństwa, którzy spotykają się po latach rozłąki... Jest między nimi pewne nieporozumienie i oczywiście czeka ich konfrontacja, a że ma to być romans, to można spodziewać się, że ich dawna przyjaźń przerodzi się teraz w głębsze uczucie.
Ta historia miała naprawdę spory potencjał i zapowiadała się bardzo interesująco, lecz niestety, choć spodziewałam się wakacyjnego hitu (specjalnie czekałam z nią na urlop i plażę!), To nie otrzymałam tego, na co liczyłam.
Przez pierwszą połowę książki niewiele się działo, moje zainteresowanie dość szybko zgasło i długo czekałam aż akcja nabierze tempa. W drugiej połowie za to już zaczęło się fajnie dziać.
Lecz niestety relacja Bee i Noah, choć zapowiadała się uroczo, to niezbyt przypadła mi do gustu. Ich spotkanie po latach było dziwne, a kolejne sytuacje wydawały mi się mało wiarygodne. Mówili o sobie jak o przyjaciołach, lecz zachowanie Noah z pewnością nie było przyjacielskie... Nie tak wygląda przyjaźń damsko męska, na pewno nie. Trochę się to później wyjaśnia, ale cóż, oczami trochę poprzewracałam 🙈
Nie umiem też jasno określić swoich odczuć względem głównej bohaterki. Bee wydaje się sympatyczną dziewczyną i wielokrotnie taka była, lecz miewała takie momenty, gdy mocno mnie do siebie zniechęcała swoim zachowaniem. Zdaję sobie sprawę, że była zagubioną nastolatką, ale w niektórych sytuacjach zupełnie mi nie podchodziła.
Bardzo nie podobał mi się też zabieg opatrywania rozdziałów imionami bohaterów, ponieważ spodziewałam się przez to przeczytać historię z dwóch perspektyw, lecz rozdziałów Noah jest tyle co kot napłakał, więc poczułam się mocno zmylona.
Ogólnie nie jest to zła historia, z pewnością znajdzie swoich fanów, moim zdaniem ma naprawdę fajny potencjał, lecz niestety nie został on w pełni wykorzystany. Wiele sytuacji czy rozwiązań nie przypadło mi do gustu, klimatu nie odczułam, a i styl średnio mi podszedł. Żałuję, że książka nie spodobała mi się tak jak liczyłam, ale czasem i tak bywa :/
Kiedy z dnia na dzień twój najlepszy przyjaciel wyjeżdża, a ty zostajesz sama, ciężko ci się pozbierać i na nowo odnaleźć w ponurej rzeczywistości. Zwłaszcza kiedy każdą, choćby najmniejszą rzecz, robiliście razem. W tak smutny sposób los postanawia zadrwić z Bee, głównej bohaterki "Let me know", debiutanckiej powieści Zuzanny Wólczyńskiej.
Bee od dziecka przyjaźni się z sąsiadem Noah. Są nierozłączni, o czym wie chyba każdy mieszkaniec Santa Monica. Wspólne nocowanie w ogrodzie pod namiotem, objadanie się kwaśnymi żelkami i picie Dr Peppera, pizza z ananasem czy coroczne świętowanie festiwalu na plaży związane z puszczaniem lampionów w nocne niebo to ich chleb powszedni.
Do czasu, aż rodzice Noah nie postanowią wyprowadzić się do Chicago. Mało prawdopodobne, że tak nierozerwalną przyjaźń podzieli odległość. A jednak. Kilka tragicznych wydarzeń sprawia, że Bee jak i Noah tracą wiarę we własne oddanie. Kontakt się urywa.
Dopiero po kilku latach Bee jest w stanie normalnie funkcjonować. Zawiera nowe znajomości, zaczyna spotykać się z chłopakiem... Aż pewnego dnia niespodziewanie Noah wraca. Czy świat Bee na nowo wywróci się do góry nogami? Czy przyjaźń zakwitnie na nowo? A co jeśli już nie są tymi samymi, beztroskimi małolatami i aktualnie dogadanie się będzie niemożliwe?
"Let me know" to sympatyczna, przyjemna młodzieżówka, która fabularnie skupia się na relacji między Bee a Noah. W historii występuje kilka dodatkowych wątków, lecz w rzeczywistości niczego one nie wnoszą. Styl Zuzanny Wólczyńskiej jest lekki i przyjemny, dzięki czemu książkę czyta się zawrotnie szybko.
Podobało mi się, że autorka nie zrobiła z bohaterów osób idealnych. Zarówno Bee, jak i Noah mają wady (i to sporo), dzięki czemu ich zachowania, charaktery czy wybory wypadały bardziej realistycznie. W "Let me know" pojawiły się również przeskoki między latami, co z jednej strony było intrygujące (bohaterowie jako małe dzieci wydawały się niezwykle urocze), ale z drugiej wprowadzało odrobinę chaosu. Na szczęście każdy taki przeskok czasowy obarczony był dokładną datą, więc summa summarum dało radę się nie pogubić.
Mimo tylu zalet Let me know jednak nie do końca przypadło mi do gustu. Nie potrafiłam kompletnie zżyć się z bohaterami, nie polubiłam ich. Irytowały mnie również nagminne rozważania Bee o zachowaniu Noah, a co się z tym wiązało - jej wahania nastrojów: wściekłość, bo ją porzucił, współczucie, bo przecież umarł mu ojciec, zazdrość, udawanie niedostępnej, aż ostatecznie ogromny smutek, bo przecież! Noah ją porzucił, a jak śmiał?! Co z tego, że to rodzice chłopaka o tym zdecydowali, a on nie miał nic do gadania...
Tak będąc zupełnie szczerą, to gdyby wyrzucić połowę treści z książki, i tak w fabule niczego by to nie zmieniło. Sprawiło to, że podczas czytania się po prostu nudziłam.
Czy polecam? Może. Jeśli lubicie historie kręcące się wokół relacji między głównymi bohaterami, obfitującej w całą kakofonię emocji, to polecam. Nie gwarantuję jednak, że z tego wyjdzie wielka, bezwarunkowa miłość. "Let me know" to interesujący pokaz umiejętności debiutującej autorki, a także lekka i sympatyczna opowieść dla młodszych, ale nic więcej. Przykro mi.
Ta historia jest nietypowa. Jest urocza, ciepła, momentami bardzo romantyczna, a zarazem trochę bolesna i trudna. Dla mnie jest ona szczera i prawdziwa. Przyjaźń, która miała być na lata, ale czas i odległości sprawiły, że została wystawiona na próbę. Niestety podniosła porażkę.
Bree uważała, że Noah zniszczył ich przyjaźń. Kiedy chłopak po czterech latach wraca do domu, dziewczyną targały sprzeczne emocje. Z jednej strony chciała rzucić mu się w ramiona i być szczęśliwa tak jak kiedyś. Z drugiej miała mu za złe jego zniknięcie i brak kontaktu. Chciała go za to nienawidzić. Początkowe zachowanie Noah nie poprawiało sytuacji. Traktował Bee trochę jakby była jego wrogiem lub był wobec niej zimy. Widać, że przez cztery lata bardzo się zmienił. Mimo wszystko dalej zależało mu na Bee i tęsknił za swoją przyjaciółką.
Bohaterowie małymi krokami próbowali odbudować swoją relację sprzed lat. Czuli jak krucha jest tym razem ich przyjaźń. Widać było, ile emocji wkładali i jak walczyli o to, by móc znowu być tak blisko, jak kiedyś.
Na początku trochę doskwierał mi brak dialogu i duża ilość opisów. Jednak z każdą kolejną stroną zaczęłam je doceniać. Autorka świetnie uchwyciła emocje Bee. Dało się czuć jej ból, jej rozdarcie w niektórych momentach. Minimalnie brakowało mi perspektywy Noah. Jego punktu widzenia był przedstawiony w kluczowych momentach książki. Świetna sprawa było wplecenie do fabuły przeszłości bohaterów. Dzięki temu poznaliśmy rozmiar ich przyjaźń. Było widać jacy byli są sobie bliscy, jak bardzo byli ze sobą zżyci.
Obawiałam się, że ta historia do mnie nie trafi, nie będzie w moim guście. Jednak jest odwrotnie. Czuje duży niedosyt i chce wiedzieć co dalej. Choć zakończenie bardzo mi się podobało, to jednak trochę złamało mi serce. Chce więcej tego, jak wyglądały dalsze losy Noah. Chce więcej Bee i Noah😍
Myślę, że wiele młodych osób może utożsamiać się z tymi bohaterami. Każdy młody człowiek, w mniejszym czy większym stopniu, przeżywa podobne rozterki. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza tym młodym czytelnikom 💜
Bee i Noah spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Lubią kwaśne i długie spacery po plaży. A celebrując pewną letnią, magiczną tradycję, naiwnie wierzą, że zatrzymają czas.
Pewnego dnia Noah nagle wyjeżdża, a Bee czuje, że jej serce rozpada się na tysiąc kawałków. Kiedy po kilku latach wreszcie udaje jej się o wszystkim zapomnieć, Noah niespodziewanie wraca. Tylko czy wciąż jest tym samym chłopakiem, który kiedyś był jej tak bliski?
***
Odnoszę wrażenie, że w ostatnim czasie historie z Wattpada mają swoje „pięć minut”. Gdzie nie spojrzę, tam na okładce „ Ponad 3 mln wyświetleń na Wattpad”, „Historia, którą uwielbiają czytelniczki Wattpada!”” itp. „Let me know” to historia, która zyskała dość duży rozgłos dzięki właśnie tej platformie.
Cała historia ma zdecydowanie wakacyjny vibe. Lato, plaża, spotkania z przyjaciółmi. A w tym wszystkim oni – Bee i Noah. Dwójka przyjaciół, których relacja wystawiona zostaje na ciężką próbę. Czy polubiłam tę dwójkę? W pewnym stopniu tak, choć Bee potrafiła mnie irytować swoim niezdecydowaniem i niektórymi, podjętymi decyzjami. Noah z kolei to kolejny idealny facet, o którym marzy nie jedna kobieta.
Uczucie jakie pojawiło się między bohaterami miało w sobie ten pierwiastek uroku, jaki towarzyszy pierwszej miłości. Czytelnik sam nie wie dlaczego, ale uśmiecha się pod nosem, obserwując zachodzące w bohaterach zmiany.
Bardzo spodobało mi się to, że autorka przeplatała ze sobą rozdziały z teraźniejszości i przeszłości, choć bywały momenty, gdy czułam się nieco znużona tymi ciągłymi niedopowiedzeniami i sekretami. Miałam ochotę nimi potrząsnąć i krzyknąć „porozmawiajcie w końcu ze sobą szczerze!”.
„Let me know” to ciekawa propozycja na wakacyjny relaks. Myślę, że gdybym poznała ją będąc nastolatką, byłabym nią szczerze zachwycona. Na ten moment, uważam że jest to bardzo fajna młodzieżówka, przy której można miło spędzić czas.
Moja ocena: 7/10
Bee i Noah byli dziećmi, byli sąsiadami, byli najlepszymi przyjaciółmi. Jedno bez drugiego nie wyobrażało sobie życia, zawsze się wspierali, znali wszystkie swoje tajemnice. Już zawsze mieli być razem, jednak życie postanowiło inaczej. Ojciec Noaha otrzymuje pracę w innym mieście i chłopiec wraz z rodziną opuszcza Santa Monica i przenosi się do Chicago. Malutkie serce Bee rozpada się wraz z jego wyjazdem, ale wierzy, że to jeszcze nie koniec, że będą się spotykać, rozmawiać, jest przecież tyle możliwości. Dość szybko przekonała się, że odległość potrafi zniszczyć wszystko, nawet tak silną przyjaźń, jak ich.
Mija cztery długie lata, a oni przestali być już dziećmi. W życiu Noaha doszło do tragedii, jego ojciec uległ wypadkowi, w wyniku którego zmarł. Wraz z mamą wracają w rodzinne strony, jednak to już nie jest ten sam chłopak co wtedy. Zachowuje się zupełnie inaczej, również w stosunku do Bee. Jej życie również się zmieniło, na dodatek nie potrafi mu wybaczyć tego, że ją zostawił, że nowi znajomi, nowe sprawy stały się ważniejsze, że o niej zapomniał. Teraz poradziła sobie z jego stratą, zaczęła życie od nowa i nie zamierza cierpieć ponownie. Jednocześnie oboje za sobą tęsknią, chociaż starają się to ukryć. Co tak naprawdę stało się przed laty? Czy uda się uratować to, co było między nimi? Jak potoczy się dalsza historia Bee i Noah?
Przyznam szczerze, że czytając opis, liczyłam na lekką, niewymagającą większego skupienia lekturę. No cóż, dla mnie taka nie była, zaskoczyła mnie i to zdecydowanie w pozytywny sposób. Historia okazała się ciekawa, wciągająca, a jednocześnie wywołująca wiele uczuć. Przeżywałam wszystko razem z Bee i nie będę ukrywać, że momentami byłam bardzo wściekła na zachowanie Noaha.
To historia o wielkiej przyjaźni, którą zniszczyła nie tylko odległość, ale głównie nieporozumienia, o młodzieńczych marzeniach, problemach, próbach zapomnienia, a także naprawienia zerwanej tego, co utracili główni bohaterowie, o pierwszej miłości. Mnie bardzo się podobała, wciągnęła mnie praktycznie od pierwszych stron i nie pozwoliła się od siebie oderwać, aż nie dotarłam do samego końca.
Większość książki czytamy oczami Bee, jednak są momenty, w których autorka pozwala nam poznać również myśli Noaha. Osobiście bardzo lubię takie rozwiązania, ponieważ wiele wnoszą, pozwalają na spojrzenie na wszystko nie tylko z jednej perspektywy.
Głównych bohaterów mamy dwoje – Bee i Noaha. Oboje są ciekawi, a jednocześnie nieidealni. To sprawia, że stają się realistyczni, można się z nimi utożsamiać (szczególnie jeśli nie ma się aż tylu lat podczas czytania jak ja, a jest się nastolatką). Oboje są ciekawi, dobrze wykreowani. Niestety nic więcej niż wyżej nie mogę wam o nich zdradzić, ponieważ musiałabym zbyt wiele zdradzić z fabuły.
„Let me know” to jedna z niewielu książek, którą przeczytałam zarówno ja, jak i moja nastoletnia córka. Obie stwierdzamy, że jest naprawdę dobra, a czytanie jej sprawia wiele przyjemności. Polecamy.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Bee i Noah od najmłodszych lat są nierozłączni. Spędzają razem dużo czasu, oboje uwielbiają żelki i każdego roku spędzają czas na plaży, na festiwalu, którego główną atrakcją jest puszczanie lampionów spełniających życzenia. Jest to już ich tradycja i ta tradycja nagle zostaje przerwana z powodu wyjazdu Noah. Mieli się kontaktować, mieli się spotykać, a wyszło tak, że kontakt się urwał. Po czterech latach Noah wraca. Tyle że to już nie jest ten sam Noah, najlepszy, cudowny przyjaciel Bee. Noah jest dupkiem i Bee nie wie, dlaczego jest dla niej taki szorstki. Czy tę przyjaźń uda się odbudować? Czy mimo zmian, jakie zaszły w młodych ludziach, uda im się znaleźć nić porozumienia?
Tuż pod opisem możemy przeczytać informację, że „Let me know” to historia, którą pokochały tysiące czytelniczek Wattpada. I wcale im się nie dziwię, bo książka jest wspaniała. Uwielbiam młodzieżówki, ale czytając ich coraz więcej stwierdzam, że albo powoli robię się na nie za stara, albo są do siebie bardzo podobne. I tak bardzo się cieszę, że trafiłam na książkę Zuzi, bo ona totalnie odczarowała moje myślenie o tym gatunku, jakie zaczęło w mojej głowie kiełkować. Jestem wdzięczna autorce za tak mądrą, pięknie napisaną, poruszającą i wiarygodną powieść. I za to, że w trakcie lektury cofamy się czasem do przeszłości bohaterów i obserwujemy, jak ich przyjaźń wyglądała wtedy, kiedy byli dziećmi. To jest tak bardzo urocze! Fajnie, że możemy porównać, jakie problemy mieli bohaterowie, jako małe dzieci, później trochę starsze i nastolatki, co ich zajmowało, czego się bali i tak dalej. Możemy też obserwować, jak zmieniali się na przestrzeni lat i jak ewoluowała ich przyjaźń. No i oczywiście, od czego w ogóle się zaczęła. I dlaczego wszystko się posypało.
Przykro było patrzeć, jak ta wspaniała przyjacielska relacja się rozpada. Dosłownie czuć w trakcie lektury ból Bee, kiedy na siłę stara się nie reagować na przyjazd dawnego przyjaciela. Jeszcze bardziej przykro jest, kiedy Noah otwiera buzię i odzywa się do Bee. Aż łzy lecą. I człowiek się zastanawia, co ona mu zrobiła, że tak ją traktuje, że wypowiada w jej kierunku te wszystkie krzywdzące słowa. Bo to wygląda tak, że to raczej on zawinił, że ta relacja całkiem się popsuła. Na szczęście z biegiem czasu wszystko się wyjaśnia. Tym bardziej, że do wiodącej perspektywy Bee dołącza również perspektywa Noah, co daje nam trochę szerszy pogląd na całą sprawę.
Autorka mimo młodego wieku ma bardzo dojrzały styl. Aż jestem zdziwiona faktem, jak piękne zdania potrafi budować i jak te piękne zdania składa w całość. Wszystko w tej powieści gra, wszystko się ze sobą klei, a całość wypada naprawdę imponująco. Do tego ta piękna okładka. Wprost nie można się od niej oderwać. No co tu dużo mówić, jestem zachwycona. Takie młodzieżówki chcę czytać. Pełne emocji, życiowe, niewinne, a przy tym niezwykle mądre. Z tej książki młodzi ludzie mogą wynieść cenną lekcję dla siebie, ale też z łatwością utożsamią się z bohaterami, bo ci są bardzo swojscy, jeśli tak można powiedzieć. To normalne nastolatki z całkiem zwyczajnymi problemami. Z dokładnie takimi samymi problemami, jakie ma każdy człowiek wchodzący w dorosłość. Nic tu nie jest przekombinowane, przekoloryzowane czy inne prze. Bohaterowie i ich historia są prawdziwi. Oprócz głównych postaci mamy w powieści galerię różnych osobowości, przy czym każdy bohater, nawet ten drugoplanowy jest jakiś. Nie jest jedynie papierowy, posiada osobowość, charakter, który odróżnia go od innych. Bohaterów jest całkiem sporo, każdy jest unikatowy, jak pisałam, ale najbardziej wśród nich wyróżnia się zwariowana przyjaciółka Bee – Ivy. No co za dziewczyna! Żywiołowa, wygadana, prawdziwy wulkan energii. I do tego pomocna i troskliwa. To taki kolorowy ptak, którego wszędzie jest pełno.
Nie będę się już rozpisywać, po prostu przeczytajcie tę książkę, a przekonacie się, jaka jest cudowna. Po lekturze robi się jakoś tak cieplej na sercu. I od razu człowiekowi lepiej. Bo historia Bee i Noah to jedna z tych opowieści, których nie da się nie pokochać. Intryguje, uzależnia, wywołuje drżenie serca i nie pozwala się odłożyć. Z całego serca polecam!
Noah i Bee łączy prawdziwa przyjaźń. Spędzają mnóstwo czasu razem i mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Mają też wspólną tradycję. Dziewiątego lipca udają się na plażę na festiwal podczas którego puszczają lampiony z życzeniami. Po jednej z takich imprez Noah niespodziewanie oznajmia, że musi wyjechać. Dla Bee jest to coś strasznego. Czy ich przyjaźń przetrwa?
Mija rok, który ta dwójka spędza osobno. Zbliża się lipiec i festiwal, na który Noah ma przylecieć. Jednak chłopak informuje, że nie jest w stanie się na nim pojawić. I tak jego relacja z Bee się urywa.
Mijają kolejne trzy lata i Noah wraz z mamą wracają do dawnego domu. Jego kontakt z Bee nie jest już taki sam. Co więcej on traktuje ją jak wroga, czego dziewczyna nie potrafi zrozumieć. Co takiego się wydarzyło w Chicago? Czy uda im się odbudować ich dawną przyjaźń czy staną się największymi wrogami?
Zuzanna Wólczyńska przygotowała historię pełną emocji. Bee i Noah naprzemiennie ranią się i przyciągają. Oboje boją się otwarcie nazwać swoje uczucia. Od samego początku im kibicowałam i mocno przeżywałam to co się z nimi dzieje. Bee to silna kobieta, która nie poddaje się. Mimo tego, że Noah wciąż ją prowokuje nie jest dla niej obojętny. Widzi, że coś się z nim dzieje i chciałaby pomóc mu w walce z jego demonami. Jednak czy Noah przyjmie jej pomoc? Książkę czytało mi się przyjemnie i koniecznie chciałam się dowiedzieć co będzie dalej, ciężko więc było mi odłożyć tę historię gdy musiałam. Wracałam do niej kiedy tylko mogłam. I już się cieszę, że od razu mogę sięgnąć po kolejny tom. Polecam!
"Let mi know" autorstwa Zuzanny Wólczyńskiej to debiut literacki, którego właściwie nie miałam w planach czytać, ale skusiłam się na nią po przeczytaniu recenzji jednej z bookstagramerek, którą lubię i z którą mamy dość podobny gust literacki. Jak już doskonale wiecie, poprzednia książka, która została mi polecona przez inną koleżankę nie do końca przypadła mi do gustu, więc zastanawiałam się, jak będzie tym razem.
"Let me know" to historia Bee i Noah, dwójki przyjaciół, którzy byli w zasadzie nierozłączni. Spędzali razem czas, mieli swoją tradycję związaną z puszczaniem lampionów oraz współdzielili miłość do kwaśnych żelków, pizzy z ananasem i napoju dr Pepper. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy chłopak był zmuszony opuścić słoneczną Kalifornię i wraz z rodzicami przeprowadzić się do Chicago. Mimo wzajemnych deklaracji o tym, że będą kontynuować przyjaźń na odległość, po pewnym czasie coś zaczyna się psuć, aż w końcu ich znajomość całkowicie się rozpada.
Gdy po czterech latach rozłąki Noah wraca na stare śmieci, między nim a Bee nic nie jest już takie jak dawniej. Czy istnieje jakaś szansa, że po wszystkim będą potrafili wrócić do tego, co było? Tego dowiecie się, sięgając po najnowszą powieść Zuzanny Wólczyńskiej.
Muszę przyznać, że z początku miałam mieszane uczucia, jeżeli chodzi o tę publikację. Wszystko wydawało mi się niejasne i naprawdę brakowało mi wyjaśnienia tego, co wydarzyło się po wyjeździe Noah, że aż tak nadszarpnęło relację między nim a Bee. Z tego powodu trochę nie mogłam wejść w tę historię i wczuć się w emocje, które towarzyszyły bohaterom. Jednak wszystko zmieniło się w momencie, gdy w książce pojawił się pierwszy rozdział napisany z perspektywy Noah. Właśnie wtedy zaczynamy powoli dowiadywać się czegoś więcej, o wydarzeniach z przeszłości, które wystawiły na próbę ich przyjaźń. Tak naprawdę dopiero wtedy ich historia zaczęła pochłaniać mnie całkowicie, by przy końcu dosłownie wyrwać mi serce, bo jednak zdecydowanie spodziewałam się innego zakończenia! Ale kto wie, może w przyszłości autorka postanowi przedstawić nam dalsze losy tej skomplikowanej, ale bezapelacyjnie pięknej historii? Czas pokaże, ale mam nadzieję, że tak, ponieważ naprawdę czuję ogromny niedosyt.
"Let me know" to bez wątpienia historia, która porusza ważne i trudne tematy, z którymi autorka postanowiła się zmierzyć i uważam, że wyszło jej to całkiem dobrze. Nie zamiotła pod dywan problemów, z którymi mierzy się bardzo duży odsetek społeczeństwa, pokazując, iż jeżeli się chce i przede wszystkim, jeżeli ma się odpowiednie wsparcie, można sobie z nimi poradzić.
Myślę, że książka o losach Bee i Noah to publikacja, która skradnie serce niejednemu czytelnikowi, dlatego serdecznie zachęcam Was do jej przeczytania.
,,Let me know" to książka, która dostarczyła mi spora dawkę emocji. Opowiada ona historię dwójki niesamowitych osób. I chociaż wiele jest książek opisujących przyjaźń pomiędzy dziewczyną i chłopakiem i każda z nich jest przewidywalna, to ta jest zupełnie inna. Dlaczego? Nie chce psuć Wam radości czytania, musicie sami dowiedzieć się.
Bee i Noah to sąsiedzi oraz przyjaciele, którzy robią wszystko razem. Ich tradycją jest uczestnictwo 9 lipca w festiwalu puszczaniu lampionów. Pewnego dnia Naoh wyjeżdża, a Bee nie może poradzić sobie ze stratą przyjaciela. Przez pewien czas oboje rozmawiają przez telefon, ale nagle ich kontakt ucina się. Po czterech latach na wakacje chłopak wraz z matką wracają do domu, burząc spokój Bee. Czy nadal jest tym samym chłopakiem, który parę lat opuszczał swoją przyjaciółkę? Co takie wydarzyło się pomiędzy nimi, że nagle stali się sobie obcy?
Początek książki to opis pięknej i prawdziwej przyjaźni. Później dochodzą inne emocje. Gdy Naoh wrócił czułam i radość, że Bee odzyska starego przyjaciela, ciekawość czy na pewno to się stanie oraz niesamowite napięcie przy każdym spotkaniu tej dwójki. Były momenty kiedy głośno westchnęłam ,,Ufff.." Ale za chwilę znowu wrócił smutek i niedowierzanie. Nie jeden raz chciałam potrząsnąć Bee i przytulić Noah, a później odwrotnie. Na końcu książki już nie wytrzymałam tej huśtawki emocji i polały się łzy. Książka złamała mi serce nie jeden raz. Zwłaszcza zakończenie, które sprawiło, że długo musiałam zbierać swoje serce.
Książkę polecam i będę polecać. Czyta się ją bardzo szybko i z zapartym tchem. Autorka posiada lekkie pióro, rozdziały są krótkie, a na każdej stron jest masa emocji. ,,Let me know" jest idelaną lekturą na letnie wieczory.
Minęły dwa lata, odkąd Noah wyjechał z Kalifornii. Beztroskie wakacje dobiegły końca, a w życiu Bee i Noah zmieniło się wszystko: miasto, praca, studia...
W Folly Beach mieszka dwa tysiące ludzi. I tylko jeden z nich jest synem mordercy. Dla Cassie Harrington liczy się wyłącznie surfowanie. Więc kiedy pewnego...
Przeczytane:2023-09-24,
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę powieści Let me know - wiedziałam już, że będzie to powieść, która może mi się spodobać (i to nie tylko pod względem wizualnym). Jak się okazało, autorka już od pierwszej strony wciągnęła mnie do wykreowanego przez siebie świata i nie pozwoliła mi na to, bym chociaż na chwilę z niego wyszła. Jak jednak ostatecznie mogę ocenić historię Bee i Noah? O tym w tej recenzji.
Bee i Noah byli najlepszymi przyjaciółmi od zawsze. Mieszkając naprzeciwko siebie, mieli wiele okazji do spędzania wspólnie czasu. Z całego serca kochali i świętowali swoją letnią tradycję. Pewnego dnia jednak ich bajka się skończyła, tak po prostu. Noah się wyprowadził, a Bee została sama. Kiedy cztery lata później chłopak wraca, wszystko wskazuje na to, że to, co ich łączyło, już dawno nie istnieje – i możliwe, że nie istniało tak naprawdę nigdy. Czy kiedykolwiek uda im się znowu porozmawiać bez agresji i słownych przepychanek? Czy ich wieloletnia przyjaźń będzie miała szansę zaistnieć na nowo?
Już pierwsze strony okazały się tym powodem, dla którego nie byłam później w stanie odłożyć tej powieści na dłużej. Doszło do tego, że zbliżając się do końca, zdecydowałam się odłożyć ten moment w czasie – straszliwie nie chciałam tego kończyć. Ta historia bardzo mnie pochłonęła i sprawiła, że tak po prostu, realnie zżyłam się z tymi bohaterami.
Główną bohaterką jest właśnie Bee. To głównie z jej perspektywy poznajemy całą historię i to jej myśli towarzyszą nam przez zdecydowaną większość powieści. Jest to dziewczyna o ogromnym i dobrym sercu, która zachwyciła mnie również swoim urokiem - skromność pomieszana z dozą pewności siebie stanowi w moim odczuciu taką iskierkę, która przyciąga mnie do danego człowieka/postaci. Tutaj właśnie tak się stało, a ja bardzo przeżywałam wszystko to, co spotykało Bee.
Noah to z kolei bohater, którego z początku nie polubiłam, jednak z czasem zaczęłam dostrzegać w nim coś intrygujące. Nie mogę zapomnieć i o tym, jak uparcie chłopak pragnął odepchnąć od siebie Bee, a jednak ja czułam, że to wszystko jest tylko na pokaz. Ostatecznie całkiem polubiłam się z tym bohaterem i cieszę się, że autorka wplotła do książki kilka rozdziałów z jego perspektywy - myślę, że całkiem sporo dało to do mojej ogólnej oceny książki.
Zuzanna Wólczyńska ma bardzo dobre pióro i muszę przyznać, że byłam tym mile zaskoczona. Obawiałam się, że ten debiut może nie okazać się aż tak dobry, jak tego oczekiwałam, a okazało się zupełnie na odwrót. Autorka bardzo ciekawie wykreowała swoich bohaterów, a chemia pomiędzy nimi... nawet nie wiem, jak mam to opisać własnymi słowami. Myślę, że widać, jak mocno przyciągnęła mnie do siebie ta powieść i jak bardzo ją polubiłam.
Cieszę się, że miałam szansę poznać Let me know, ponieważ ta książka to jedno z moich odkryć tego roku. Choć jest to z pozoru kolejna młodzieżowa powieść, która może momentami być ciut schematyczna, to jednak nie potrafię odmówić jej pewnego rodzaju uroku. Jeśli poszukujecie czegoś lżejszego na lekturę w jesienny wieczór, to zdecydowanie polecam Wam ten tytuł.