W noc swoich czterdziestych urodzin uznany scenarzysta teatralny Bernard Bielak trafia do szpitala w wyniku wypadku. . Po powrocie do domu opiekuje się nim jego żona, Luna. Podawane przez nią leki powodują, że stan zdrowia mężczyzny nieustannie się pogarsza.
Bernard próbuje przypomnieć sobie, co wydarzyło się tuż przed wypadkiem. Podświadomość podsuwa mu kolejne obrazy i strzępy wspomnień, które zaczynają układać się w przerażającą całość. Małżeńska sielanka kończy się w chwili, gdy niezauważony przez Lunę Bernard wchodzi do pokoju i widzi zakrwawioną sukienkę, którą żona trzyma na rękach. Szybko okazuje się, że tamtej nocy doszło także do makabrycznego morderstwa.
Lęki podskórne to thriller psychologiczny z rozbudowanym wątkiem kryminalnym. Wielopłaszczyznowa opowieść bazuje na pragnieniach i lękach, które codziennie towarzyszą każdemu z nas
Marta Zaborowska - z wykształcenia politolog. Autorka Jej wszystkich śmierci oraz serii kryminalnej składającej się z powieści Uśpienie, Rajskie ptaki oraz nominowanego do Nagrody Wielkiego Kalibru Gwiazdozbioru.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2019-05-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 440
Nikt nie rodzi się zły
„ Ludzka psychika to nie pudełko z zabawkami, które mają rozweselić (…)
„ Lęki podskórne „ to thriller psychologiczny, który wyszedł spod pióra królowej kryminału Marty Zaborowskiej. Powieść nie jest debiutem autorki, ale dotychczas nie miałam okazji zetknąć się z jej książkami. Ta jest pierwsza i już od samego początku zachwyciła mnie stylem i niezwykłym klimatem.
Zaledwie zaczęłam czytać, dałam się wciągnąć w wyrafinowaną grę autorki, którą prowadzi z czytelnikiem. W sądzie toczy się sprawa. Nie wiadomo, kto nie żyje, a kto siedzi na ławie podejrzanych. Natomiast w mojej głowie zrodziło się pytanie, na które nie otrzymałam odpowiedzi, aż do samego zakończenia: czy zostało popełnione morderstwo czy ofiara sama odebrała sobie życie ? A potem atmosfera gęstnieje i pojawia się coraz więcej niewiadomych. W szpitalu budzi się Bernard Bielak, uznany scenarzysta teatralny, który w noc swoich czterdziestych urodzin uległ wypadkowi samochodowemu, z którego nie wiele pamięta. Po powrocie do domu pomimo podawanych leków i troskliwej opieki, jaką otacza go żona, stan jego zdrowia nie ulega poprawie, a wprost przeciwnie ciągle się pogarsza. W przebłyskach świadomości uzmysławia sobie, że w noc wypadku wydarzyła się jakaś straszna zbrodnia. Tylko, kto ją popełnił? On sam, jego żona czy może jeszcze ktoś inny ?
Bernard i Luna są małżeństwem z niewielkim stażem, ale obarczonym przeszłością i tajemnicami. Bernard lubi bawić się w Boga, który nad wszystkim panuje, Luna natomiast od dzieciństwa choruje na borderline. Mieli stworzyć szczęśliwy związek i wspólnie uporać się z przeszłością, a zamiast tego pomiędzy nimi toczy się swoista gra psychologiczna. Osobowość z pogranicza Luny contra ciemna strona natury Bernarda. Ben różne dziwne zachowania żony tłumaczy chorobą, ale jego przyjaciel Igor, który nie darzy Luny sympatią ani zaufaniem, jest odmiennego zdania.
Udzieliła mi się atmosfera niedopowiedzeń, niepewności, snułam różne domysły, bo co chwila wychodzą nowe szokujące fakty i trudno było mi się połapać się w tej mrocznej układance. Cały czas zastanawiałam się, które z nich tak naprawdę jest oprawcą, a które ofiarą. Chociaż miałam swoje podejrzenia i tak nie udało mi się przewidzieć zakończenia.
Autorka ciągle zmienia miejsce akcji, co wymagało ode mnie maksymalnego skupienia, ale nie zmienia to jednak faktu, że powieść jest wciągająca i zaskakiwała mnie na każdym kroku. Chwilami jest ciekawie, mroczno, tajemniczo, a chwilami autorka wdaje się w mało istotne szczegóły, co można poczytać za maleńki minus, ale styl, lekkie pióro i piękny język to rekompensują, dzięki czemu książkę czyta się bardzo dobrze. Dużym atutem tej historii są perfekcyjnie i realistycznie wykreowanie postacie. Dotyczy to nie tylko głównych bohaterów dramatu Bernarda i Luny, ale także Igora , jego kochanka oraz byłej partnerki Bernarda, Ilony. Rewelacyjnie przedstawione skomplikowane relacje, pełne emocji, gdzie każde ma swoje tajemnice, każde ma jakiś ukryty cel.
Psychika ludzka to nieodkryte obszary. Czy w każdym z nas drzemią demony zła ? Jak daleko może posunąć się człowiek w uzyskaniu tego, na czym mu bardzo zależy ? Co lub kogo poświęcić? Czasem przeraża mnie bezkarność zła i brak zadośćuczynienia wyrządzonym krzywdom, brak poczucia sprawiedliwości. Polecam ten nieoczywisty thriller, w którym nie ma prostych odpowiedzi.
„Najstraszniejsze demony mieszkają w nas samych. Starajmy się ich nie zbudzić”.
ODŁAMKI JEDNEGO WSZECHŚWIATA
Wydawnictwo Czarna Owca w pierwszym półroczu 2019 roku wydało bardzo obiecującą powieść Marty Zaborowskiej „Lęki podskórne”. To książka, która może nieźle namieszać w głowach miłośnikom kryminalnym historii z psychologią w tle.
Bernard Bielak jest uznanym autorem sztuk teatralnych. Jego żona, Luna, to rozchwiana emocjonalnie kobieta. On elegancki i stateczny. Ona rozkapryszona i chwiejna. Trudno o mniej dobraną parę, a tymczasem wiodą spokojne i szczęśliwe życie. Wszystko przekreśla jedna noc. Czterdzieste urodziny Bernarda i huczna impreza prowadzą do tragedii. Mężczyzna zostaje ranny w wypadku samochodowym i jest uzależniony od opieki żony. Stres, szok i silne leki sprawiają, że w głowie Bernarda rzeczywistość miesza się z fikcją. W miarę upływu czasu na światło dzienne wychodzą kolejne fakty. Okazuje się, że feralnej nocy doszło do jeszcze jednego tragicznego zdarzenia... Czy z odłamków pokaleczonych wspomnień uda się odtworzyć prawdę? Jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, którzy są dla nas najważniejsi?
Ciężka, depresyjna atmosfera ułamków zdarzeń, majaków i snów sprawia, że „Lęki podskórne” to powieść niezwykle klimatyczna. Na początku trudno jest czytelnikowi scalać te puzzle. Im bardziej jednak wchłaniamy tę książkę, tym bardziej wciąga nas ta specyficzna aura niedopowiedzenia. Nic tu nie jest oczywiste. Nie wiemy kiedy mamy do czynienia z prawdziwym zdarzeniem, a kiedy z mirażem. Ten posępny, chwilami przytłaczający klimat potrafi oczarować. Powieść jest niejednoznaczna, pełna niedomówień i tajemnicza. Marcie Zaborowskiej udało się nakreślić thriller psychologiczny, któremu daleko do sztampowości. Ten surrealistyczny klimat, duża dbałość o szczegóły i losy bohaterów, którzy są tak poharatani przez życie, że zyskują na swej autentyczności i są po prostu mistrzowsko wykreowane. To w zasadzie teatr dwojga aktorów – Bernarda i Luny, ale bardzo ważną rolę odgrywają postacie poboczne : była małżonka Bernarda Ilona, jego przyjaciel Igor i jego partner Sebastian. To dramat, w którym główne skrzypce grają małżonkowie, ale pozostałe postaci wnoszą niezwykle ważne elementy do fabuły.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak misternie skonstruowana i drobiazgowo przemyślana jest ta książka. Mimo, że nie ma tu wartkiej akcji, autorka tak inteligentnie prowadzi tę historię, że czytelnik jest zaskakiwany na każdym kroku. Wszystkie emocje , które targają bohaterami, ich postępki i myśli są tak prawdziwe, tak ludzkie, że czytając „Lęki podskórne” odnosimy wrażenie, że bierzemy udział w czymś, co toczy się tuż obok nas. Ten realizm jest bardzo przejmujący. Początkowo te rozsypane wątki mogą być dla czytelnika ciężkie do przetrawienia. Polecam jednak zagłębić się w tę książkę. W miarę postępu lektura coraz bardziej nas angażuje i porywa w ten mroczny świat.
Najstraszniejsza broń to ludzki umysł. Pozornie silny, a jednak tak łatwy do złamania. Postępujące lęki, traumy, które nie chcą dać się okiełznać i strach przed tym kim jesteśmy i kim możemy się stać to mieszanka wybuchowa. Pogmatwane ścieżki jakimi biegną nasze myśli bywają trudne do określenia i nieprzewidywalne. Taka właśnie jest ta powieść. Z jednej strony poplątana, trudna, a z drugiej precyzyjna i logiczna. Kiedy zbliżamy się do finału tej opowieści powoli czujemy w jak wielką pułapkę daliśmy się złapać. Nic tutaj nie jest takie na jakie wygląda, a zagmatwane meandry ludzkiej duszy kryją mrok.
Napisana z dużym zaangażowaniem, przekonująca i pełan napięcia książka.Powieść, która lawiruje między mrocznym thrillerem, a mocną powieścią obyczajową. Taka prosta. O lęku. Taka trudna, ponieważ na światło dzienne wyciąga to, co na zawsze powinno pozostać ukryte. Niełatwa. Stawiająca czytelnikowi poprzeczkę wysoko. Musisz skupić myśli i oswoić swój lęk, by móc rozkoszować się tą historią. Tu nie prostych odpowiedzi. Marta Zaborowska buduje napięcie tak, że chwilami aż trudno jest przewrócić kolejną stronę. Czytelnik po prostu wtapia się w tę opowieść. Odczuwa ją wręcz podskórnie. Tak, jak odczuwa się strach.
Pogmatwane ludzkie losy, tragedie sprzed lat, które wciąż piętnem odciskają się na cierpiącej duszy i lęk- to podstawowe elementy tej książki. „Lęki podskórne” to bardzo udana, pełna emocjonalnych zawirowań i trzymająca w napięciu powieść, która sprawia, że zewnętrzne bodźce przestają być istotne. Jest tylko tu i teraz. Czytelnik, Luna i Bernard. Ta książka porywa i wrzuca w kocioł strachu. Diabelska ocena to 5. Diabeł poleca.
Książka to thriller psychologiczny, a ja jako fanka tego gatunku od razu musiałam po niego sięgnąć. Autorka miała genialny pomysł na fabułę i od razu totalnie mnie ona wciągnęła, jednak końcowy wynik już nie prezentuje się u mnie tak dobrze.
W książce poznajemy Lenę i Bernarda. Ona młoda i zagubiona kobieta, zmagająca się z chorobą psychiczną, a dokładniej z osobowością borderline. On, bogaty i rozchwytywany reżyser, który przeżył tajemniczy wypadek i dochodzi po nim do siebie. Są tajemniczym małżeństwem i od samego początku nie mamy pewności, które z nich jest tą jasną, a które tą ciemną stroną.
Widzimy, że Bernard musi zmagać się ze swoją tragiczną przeszłością, Lena tak samo. Wydaje się, że powinni być dla siebie idealnym wsparciem, ponieważ oboje niosą swój własny życiowy bagaż doświadczeń. Wszystko jednak mocno się komplikuje. Pojawia się tragiczny wypadek, pojawia się była żona i pojawia się bliski przyjaciel mężczyzny. Jak te wszystkie sytuacje i osoby wpłyną na bieg wydarzeń?
W książce mamy pokazane dwa czasy. Jesteśmy na sali sądowej na której toczy się postępowanie i do samego końca nie wiemy kogo zabito i kto siedzi na ławie oskarżonych oraz wydarzenia sprzed pół roku. Całość bardzo mi się podobała, ale książka według mnie jest za bardzo przegadana. Mamy tutaj ponad 400 stron i ja uwielbiam grube książki, ale miałam momenty, że po prostu się na niej nudziłam. Niektóre wątki były według mnie zbędne, ponieważ i tak nie zostały zamknięte i wytłumaczone. Do tego ostatnie 20 stron, to tak naprawdę monolog i w sumie możecie przeczytać tylko koniec i już będziecie wiedzieli jak zakończy się całość, ponieważ to właśnie w nim wszystko zostało wyjaśnione. Więcej już nie zdradzam! Jak lubicie grubaski i thrillery i mnóstwo gadania w książkach, to myślę, że się w niej odnajdziecie.
W każdym z nas tkwi demon zła.
„Najstraszniejsze demony mieszkają w nas samych. Starajmy się ich nie zbudzić”.
Kochani cytat ten widnieje na okładce najnowszej książki Marty Zaborowskiej „Lęki podskórne”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć. Dla mnie, jako psychologa już te kilka słów sugerowało, że autorka przedstawi czytelnikowi mroczne zakamarki ludzkiej psychiki. Te, których na co dzień nikt w nas nie dostrzeże, a często nawet my sami nie zdajemy sobie z nich sprawy. Przypuszczenia te w połączeniu z intrygującym opisem zrodziły we mnie nadzieję, że oto w moje ręce trafiła książka, która nie tylko pozwoli mi spędzić kilka godzin na zajmującej lekturze, ale przede wszystkim skłoni do refleksji i wielu przemyśleń. O tym, czy to, czego oczekiwałam, zostało mi dane, przekonacie się już za chwilę.
A zaczęło się naprawdę intrygująco, bo oto główny bohater powieści, znany i ceniony scenarzysta teatralny w dniu swoich czterdziestych urodzin zostaje ofiarą wypadku. Nie ma świadków zdarzenia, a sam mężczyzna niewiele pamięta. Po opuszczeniu szpitala Ben zostaje otoczony opieką przez swoją żonę Lunę. Niestety leki, które kobieta podaje mężowi, bardzo szybko pogarszają jego stan. Mimo to nasz bohater ciągle stara się przypomnieć sobie, co tak naprawdę wydarzyło się w noc wypadku. Świadomość wraca powoli, niczym misternie składane pojedyncze elementy układanki, a to, jaki wspólnie tworzą obraz, dosłownie przeraża. Całości dopełnia chwila, kiedy Bernard niezauważony przez Lunę widzi w jej rękach zakrwawioną sukienkę. Dodając dwa do dwóch, uświadamia sobie, że tamtej nocy doszło również do morderstwa. Od tego momentu kończy się małżeńska idylla.
Moi drodzy możecie mi wierzyć, że to zaledwie niewielki ułamek tego, co przygotowała dla nas autorka, W książce mamy bowiem ukazane w mistrzowski niemal sposób to, jak psychika ludzka, kształtuje się niemalże od najmłodszych lat pod wpływem różnego rodzaju przeżyć i emocji.
Bernard i Luna to młodzi stażem małżonkowie. Każde z nich wiele przeszło, a ich związek miał być początkiem nowego życia, w którym będą mogli pogodzić się z przeszłością i wspólnie budować bezpieczną przyszłość. Bernard bardzo kocha swoją żonę, choć nie zawsze jest to łatwe, ponieważ cierpi ona na zaburzenia osobowości w psychologii określane mianem Syndromem borderline, co tłumaczy się, jako osobowość z pogranicza. Osobowość taka mieści się pomiędzy zaburzeniami psychotycznymi (schizofrenicznymi) a zaburzeniami neurotycznymi (nerwicami) Stany osób, u których stwierdzono ów syndrom, nie są jednak tak mocno zaostrzone, by można było zdiagnozować schizofrenię. Nie chcę Wam zbyt wiele zdradzać, aby nie pozbawić Was możliwości odkrywania tego, jak na co dzień wygląda życie z Luną i jej chorobą, powiem tylko, że sam Ben bardzo wiele jej zachowań tłumaczy właśnie tym, że są one spowodowane syndromem borderline i wiele jej wybacza. Ale czy powinien? Tak bardzo wyrozumiały nie jest za to, przyjaciel mężczyzny Igor, który nie tylko nie darzy Luny sympatią, ale także bacznie patrzy jej na ręce podczas rekonwalescencji przyjaciela. Czy słusznie? O tym przekonajcie się już sami.
Nie zdradzę nic więcej. Od siebie zostawię Wam tylko jedną radę, która jest bardzo cenna, kiedy przystępujemy do lektury książki. Bądźcie czujni i nie dajcie się oszukać. „Lęki podskórne”, skrywają na swoich kartach historię, w której nic nie jest takim, jakim na początku się wydaje. Tu nic nie jest tylko czarne albo tylko białe. Im bardziej zagłębiamy się w bieg opisanych w książce wydarzeń, tym bardziej przekonujemy się, że tak naprawdę w każdym człowieku tkwi demon zła, który jeśli się zbudzi, jest bardzo nieprzewidywalny w swoich poczynaniach. Tu nikomu nie można ufać.
Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po „Lęki podskórne”. Marta Zaborowska oddała w nasze ręce wspaniały, trzymający w napięciu thriller psychologiczny z szeroko rozbudowanym wątkiem kryminalnym, od którego nie można się oderwać. Autorka niemalże żongluje naszymi emocjami dzięki stopniowemu odkrywaniu przed czytelnikiem coraz to nowych szokujących faktów. Podczas gdy już byłam przekonana, że na pewno już znam zakończenie, nagle działo się coś, co uświadamiało mi, w jak wielkim byłam błędzie. I wierzcie mi, do końca nie da się w tej książce niczego przewidzieć. A kiedy już wszystkie elementy układanki trafią na właściwe miejsca, jedyne co będziecie w stanie powiedzieć, to jedno wielkie WOW.
Tę książkę po prostu trzeba przeczytać. Nie zwlekajcie ani chwili dłużej.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2019/06/w-kazdym-z-nas-tkwi-demon-za.html
Z kliniki psychiatrycznej w podwarszawskim miasteczku ucieka psychopata. Dwa dni później w zagadkowy sposób zostaje zamordowana jego lekarz prowadząca...
W Fabryce talentów – podwarszawskiej szkole dla wybitnie uzdolnionych uczniów – zostają znalezione zwłoki jednego z wychowanków. Wkrótce zamordowani...
Przeczytane:2020-06-02, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Jeśli mam być szczera miałam z tą książką na początku dość spory problem. Sposób w jaki jest napisana mnie nie porwał, a raczej nużyły mnie mocno rozbudowane opisy i konstrukcja zdań. Powieść dosyć mocno mnie wymęczyła, ale cieszę się, że się nie poddałam i dotrwałam do końca, bo z każdą kolejną stroną moje zaciekawienie rosło, i zaakceptowałam styl autorki.
Historia opisana na kartach książki rozpoczyna się na sali sądowej. Nie wiemy kto jest oskarżonym, nie znamy nawet jego płci, ale wiemy, że rozprawa dotyczy morderstwa. Rozdziały z przebiegiem wydarzeń z rozprawy, będą się co jakiś czas pojawiać w książce, dostarczając nam coraz więcej wskazówek w stworzonej przez autorce zagadce.
Muszę powiedzieć, że bohaterowie w tej powieści są bardzo dobrze wykreowani. Nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Co prawda nie polubiłam nikogo, może poza Igorem, ale nie zmienia to faktu, że autorka mocno zadbała, aby przedstawić nam ich przeszłość, która mocno ich ukształtowała i doskonale przybliżyła nam ich charaktery.
Bernard jest znanym i cenionym pisarzem sztuk teatralnych. Po stracie córki i rozpadzie małżeństwa, związał się z dużo młodszą od siebie kobietą.
Luna ma za sobą trudne dzieciństwo naznaczone brakiem miłości i upokorzeniem. Doświadczenia z przeszłości sprawiły, że kobieta cierpi na zaburzenia osobowości z pogranicza zwane również borderline. Nie mam w tym temacie zbyt dużej wiedzy, ale postać Luny naprawdę mnie zaskoczyła. Przedstawienie jej w książce, ze swoimi lękami, napadami złości i agresji, wahaniami nastroju i nieprzewidywalnością obrazuje trudności życia z osobą dotkniętą takim zaburzeniem. Czytając fragmenty z pobytu Luny i Ilony w hotelu podczas zagranicznej wycieczki, autentycznie bałam się o zdrowie i życie byłej żony Bena.
Pierwsze skrzypce w tej zawiłej historii gra małżeństwo Luny i Bernarda, które trwa zaledwie rok. My poznajemy tę parę po wypadku jakiemu uległ Ben w dzień swoich czterdziestych urodzin. Obserwując ich relację i powoli odkrywając przebieg wydarzeń z urodzinowego spotkania, zaczynamy nabierać podejrzeń co do prawdomówności obojga. Dziwne zachowanie Luny względem Bena i faszerowanie go lekami sugeruje, że kobieta chce coś ukryć. Czerwone plamy na sukience, w którą była ubrana kobieta podczas imprezy urodzinowej, mocno niepokoją Bernarda i zmuszają go do bacznego pilnowania Luny. A gdy okaże się, że w okolicy doszło do potwornego morderstwa, niepokój małżonków sięgnie zenitu.
Powieść jest mocno zagmatwana i wielopłaszczyznowa. Jeśli już przyzwyczaimy się do sposobu pisania autorki, to historia przedstawiona w książce naprawdę nas zaciekawi. Nie ukrywam, że są w niej elementy, które mnie nużyły, jak fragmenty z tworzonego przez Bena scenariusza, ale cała zagadka i powolny proces jej wyjaśniania uważam jak najbardziej za udany. Nie mogę powiedzieć, że zakończenie mnie zaskoczyło. Brałam pod uwagę trzy scenariusze i jeden z nich się sprawdził. Jednak nie zmienia to faktu, że książka zapada w pamięć i zostaje z czytelnikiem na długo. „Lęki podskórne” to naprawdę dobra powieść, która porusza ważne tematy i budzi niepokój.