Pierwszy tom słynnej opowieści rozgrywającej się w postapokaliptycznej Ameryce. Siedem lat temu Przypadłość zabiła na całym świecie miliardy ludzi. Nieliczne dzieci urodzone po zarazie należą do nowej rasy zwierzęco-ludzkich hybryd. Gus jest jednym z nich – to chłopiec o wielkim sercu, jeszcze większym apetycie na słodkości oraz o głowie ozdobionej porożem jelonka. Za chwytanie takich dzieci wyznaczono nagrodę. Gdy okrutni łowcy atakują Gusa w jego leśnej samotni, pojawia się tajemniczy mężczyzna o imieniu Jepperd. Rosły włóczęga ratuje chłopca i obiecuje, że doprowadzi go do Ostoi, legendarnej bezpiecznej przystani dla dzieci hybryd. Ruszają w podróż przez nową – i bardzo niebezpieczną – Amerykę... Autorem Łasucha jest kanadyjski scenarzysta i rysownik Jeff Lemire, zdobywca wielu prestiżowych nagród za bestsellerowe komiksy takie jak Essex County, The Underwater Welder, Trillium, Green Arrow, Justice League United, Animal Man, Superboy.
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2018-07-25
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 0
DLA ŁASYCH NA DOBRE KOMIKSY
Co prawda w odwiecznej wojnie między DC a Marvelem od lat stoję po stronie tego drugiego wydawcy, bardziej cenię jednak dokonania pierwszego z nich. To DC w końcu stworzyło komiks superbohaterski, wykreowało pierwszą kobiecą postać z superocami, wymyśliło eventy, światy alternatywne, crossovery, ożywianie bohaterów… wymieniać można by długo. Co jednak przede wszystkim warto zauważyć, to fakt, że właśnie ten wydawca w „Swamp Thingu”, jako pierwszy odrzucił cenzurę Comics Code Authority by móc wydawać komiksy mroczne, dojrzałe i ambitne, a w roku 1986 rozpoczął też rewolucję, która zmieniła opowieści graficzne, wypuszczając na rynek „Powrót Mrocznego Rycerza” i „Strażników”. Oba te wydarzenia doprowadziły do powstania siedem lat później imprintu Vertigo, który skupił się na publikowaniu takich właśnie pozycji. „Sandman”, „Kaznodzieja”, „100 naboi”, „Transmetropolitan” to tylko niektóre z nich. Prawdziwe legendy i gwiazdy tej linii. „Łasuch” nie jest może tak znany, jak one, ani tak nagradzany, ale wcale nie mniej warty uwagi niż flagowe tytuły Vertigo. To w końcu świetne, przy okazji niegłupie i bardzo klimatyczne postapo, które spodoba się czytelnikom łasym na dobre komiksy.
Łasuch to chłopiec z rogami. Jedno z dzieci narodzonych po tym, co jego ojciec nazywa mianem Wypadku – i podobno tylko on ocalał z nich wszystkich. Razem z ojcem mieszka w lasach, nie wierzy już co prawda w jego opowieści o tym, że poza ich miejscem zamieszkania szaleje ogień, był u granicy i widział świat poza nią, ale nadal boi się tego, co mogłoby tam czekać. Ale i tu nie są bezpieczni, rodzic bowiem – jak na proroka przystało – wie, że niejacy „oni” nadciągają i co dzień modli się, by nigdy nie dotarli do lasu. Niestety łowcy nagród polujący na dzieci urodzone po Wypadku atakują Łasucha. Z pomocą przychodzi mu tajemnicy mężczyzna, który obiecuje na dodatek doprowadzić chłopaka do ostoi przeznaczonej dla stworzeń takich, jak on. Tak zaczyna się ich wspólna podróż, która odmieni obu bohaterów…
Inspirowany „Scoutem” Timothy’ego Trumana, zeszytem „The Punisher: The End” Gartha Ennisa i „A Boy and His Dog” zmarłego w tym roku Harlana Ellisona „Łasuch” bywa określany mianem połączenia „Mad Maxa” z „Bambim”. I po części też taki właśnie jest, jak jednak na postapo przystało, całość pod wieloma względami przypomina także „Drogę” Cormaca McCarthy’ego. Efekt finalny jest więc dość sympatyczny, mroczny, tajemniczy, klimatyczny i nie żałujący nam akcji. Nie zabrakło te kilku bardziej ambitnych i skłaniających do myślenia elementów, a także odrobiny wzruszeń.
Co się tyczy szaty graficznej, na początku nie byłem do niej przekonany. Scenariusze Lemire’a cenię (ach ten „Czarny młot”!), ale jego rysunki wydawały mi się mało atrakcyjne. Na szczęście w trakcie lektury „Łasucha” szybko się do nich przekonałem. Są cartoonowe, są dość proste, perspektywa potrafi się sypać, a twarze bohaterów czasem są wręcz karykaturalne, ale jednocześnie ta brudna, daleka od mainstreamowych schematów kreska, dobrze pasuje do całości. Niektóre ilustracje są naprawdę nastrojowe, ocierają się przy tym o baśniowość, dodając serii charakteru. Może przy pierwszym kontakcie nie wpadają w oko, ale z czasem czytelnik zaczyna je doceniać. Tym bardziej, że kolor jest tutaj naprawdę znakomity.
Czyli w skrócie jest to kolejna pozycja od Vertigo, która nie zawiodła. Kto lubi dobre, dojrzałe i nietypowe komiksy, „Łasucha” (swoją drogą m.in. za tę pracę autor dostał Joe Shuster Award) powinien poznać koniecznie. Dobrze wydany, uzupełniony solidną porcją dodatków i oferujący naprawdę znakomitą rozrywkę, powinien znaleźć się na półce każdego miłośnika opowieści graficznych.
W „Royal City” teraźniejszość łączy się z przeszłością. Rodzina Pike’ów musi stawić czoła trudnej prawdzie o śmierci jej najmłodszego...
Derek Ouelette czasy sportowej chwały ma już za sobą. Jego kariera hokeisty zakończyła się dziesięć lat temu brutalnym incydentem podczas meczu. Od tamtej...
Przeczytane:2024-02-25,
Czy można ukryć się przed złem? Czy można żyć bez innych ludzi? Nie, ale zawsze można próbować. Taką drogę wybrał ojciec Gusa - wraz z synem mieszkają w malej drewnianej chatce w leśnych ostępach. Na uboczu, poza wzrokiem innych. Żyją według bożych zasad, karmi ich las.
Gdy umiera ojciec, chłopiec nadal próbuje żyć według wyuczonych zasad, jednak zło dotrze wszędzie. Pewnego dnia pojawiają się myśliwi. Chłopiec nie jest przygotowany do podjęcia walki, nie potrafi się obronić... niespodziewanie ratuje go wielkolud Jeppard.
Mężczyzna proponuje małemu łasuchowi wyprawę do Ostoi. Idyllicznej krainy, gdzie hybrydy takie jak on żyją w spokoju i bezpieczeństwie. Czy można mu zaufać? Czy Gus złamie zasady ojca i opuści rezerwat przyrody w Nebrasce?
Jeff Lemire to utytułowany i zdolny twórca. Niby wiem w czym maczał palce... znaczy pióro, ale nic nie czytałam. Teraz skusiłam się na Łasucha. Powodem była odmienna treść (już nie o superbohaterach) i klimat postapokaliptyczny.
Główny bohater - Łasuch to hybryda chłopca i jelenia. Urodził się, podobnie jak inne takie dzieci po katastrofie. Choroba, przypadłość zdziesiątkowały ludność, ocalali grupują się w małych osadach. Część z nich próbuje wyłapać hybrydy, by rozwikłać zagadkę katastrofy i stworzyć lek dla ocalałych. Świetnie są pokazane emocje i obawy ludzi. Mamy kontrast pomiędzy niewinnością dziecka a słabościami i strachem, który ukazuje prawdziwą naturę ludzi w obliczu zagrożenia życia i zdrowia. Komiks jest oszczędny w słowach, tu przemawia obraz. Jest to komiks drogi, i choć nie przepadam za takimi publikacjami, ta spowodowała, że chętnie zagłębiałam się w losy chłopca. Sam pomysł na fabułę tez jest ciekawy, a w obliczu covidowej pandemii, nawet możliwy to stania się prawdziwym.
Komiks ma jeszcze dwie części. Chętnie je przeczytam.