Gdy spłonął budynek sądu i zginął lubiany powszechnie nastolatek, całe miasteczko pogrążyło się w żałobie. Panika wybucha, kiedy kilka rodzin znajduje na progu porcelanowe lalki łudząco podobne do swoich dzieci. Część mieszkańców uważa, że w ten sposób pedofil oznacza przyszłe ofiary, mnożą się spekulacje i wzajemne oskarżenia. Już nikt nikomu nie ufa, każdy ochoczo zdradza cudze sekrety, nawet te najbrudniejsze. Miejscowa policja jest bezradna, jednak ta sprawa to woda na młyn pewnej ambitnej dziewczyny, która marzy o karierze dziennikarskiej. Rose zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę, ale zadaje zbyt wiele pytań i niektórzy uważają, że zasłużyła na karę.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2018-04-12
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 336
Tytuł oryginału: Little Secrets
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Dorota Stadnik
Zachęcona dobrymi opiniami Córeczki Anny Snoekstry, nie wahałam się i postanowiłam przeczytać Laleczki – kolejną książkę australijskiej pisarki. Nie wiem jaka faktycznie była Córeczka i czy by mnie zachwyciła, ale uważam, że w Laleczkach coś do końca nie zagrało. Ale do rzeczy.
Małe miasteczko Colmstock (czy zauważyliście, że dużo ostatnio u mnie małych, niby całkiem zwyczajnych miasteczek?). Małe miasteczka bywają bardzo różne: są sielskie, gdzie można spotkać ludzi życzliwych innym; są też mroczne, w których na jaw wychodzą mocno skrywane tajemnice. Do jakiej kategorii pasuje Colmstock – jak myślicie? Przyjezdni traktowani jak potencjalni wrogowie. Policjanci, którzy powinni stać na straży prawa, a w rzeczywistości są mistrzami w łamaniu go. Niespełniona dziennikarka, która za zobaczenie swojego artykułu na dziesiątej stronie w gazecie, zrobiłaby niemal wszystko. Jak sami widzicie małe miasteczko nie musi być wcale nudne; może mieć mroczne tajemnice; prześladowców i ofiary.
Główną bohaterką jest Rose Blakey, młoda kobieta która bardzo chciałaby wyjechać z tej zapyziałej dziury, jaką jest nie tylko w jej mniemaniu Colmstock. Od dawna marzy jej się kariera dziennikarska. Nawet próbowała w lokalnej gazecie, ale ta niestety splajtowała. Ale żeby się przebić potrzebny jest chwytliwy temat, a tego w Calmstock jak na lekarstwo. Do czasu… Właśnie nadarza się wyjątkowa okazja żeby spróbować zabłysnąć i zostać w końcu zauważoną. Pięć rodzin w miasteczku znajduje na progu swojego domu porcelanowe laleczki do złudzenia przypominające ich córki.
Czy człowiek, który zostawił lalki – oznacza swoje przyszłe ofiary?
Rose łapie wiatr w żagle i bez zbytniego zastanowienia wysyła krótki tekst do gazety, która nie cieszy się zbyt dobrą sławą. Nie myśli o tym jaki wydźwięk wśród lokalnej społeczności będzie miał ten artykuł, w którym Rose sugeruje w aferze lalkowej udział pedofila. Policja jest wściekła, a rodziny dziewczynek przerażone. Rose jest zdeterminowana i aby zrealizować swoje marzenia jest w stanie poświęcić naprawdę wiele. Do jakich czynów będzie w stanie posunąć się kobieta?
No to mniej więcej wiecie o co chodzi w Laleczkach. Szczerze mówiąc to gdy przeczytałam to co napisałam – miałabym ochotę sięgnąć po tę książkę. Ale uwierzcie jestem bardzo daleka od zachwytów. Powieść, która w zamyśle miała być thrillerem wypada blado i jestem przekonana, że nie dorównuje Córeczce. Laleczki to dobra okładka; opis, który daje nadzieję na ciekawą lekturę; zdecydowanie niewykorzystany potencjał opisanej historii.
Nie polubiłam bohaterów Laleczek. Rose, która realizowałaby się po przysłowiowych trupach, nie jest sympatyczną dziewczyną z sąsiedztwa. Mia jest dziwną przyjaciółką – gdy Rose powija się noga, Mia robi wrażenie osoby, która się z tego cieszy. Kilkoro policjantów, którzy przewijają się przez całą książkę okazuje się zupełnie inna niż na początku się wydawało.
Gdybym wystawiała oceny książkom, to Laleczki zostałyby obdarzone mocną trójką w skali od jeden do sześciu. Uważam, że powieść Snoekstry nie jest rewolucyjna, nie wnosi nic nowego do kanonu literatury i nie do końca spełnia swoje zadanie jako proza rozrywkowa. Niczyje życie nie ulegnie zmianie po lekturze Laleczek.
Nie zamierzam nikogo namawiać do przeczytania powieści Anny Snoekstry, ale nie będę też przekonywać, że nie warto tego robić. Jestem pewna, że osoby które przeczytały Córeczkę sięgną po tę książkę i nie będę was do tego zniechęcać. Sami podejmiecie decyzję. A może akurat komuś Laleczki się spodobają, może tylko mnie nie zachwyciły. Kto wie?
Wprost uwielbiam książki, których akcja toczy się w Australii. Gorący klimat, wielki kontynent-wyspa, którego przeważająca część to spalony słońcem interior nie tknięty ludzką działalnością. Aussie zawsze mnie fascynowała, dlatego wprost nie mogłam sobie darować i nie sięgnąć po książkę Anny Snoekstra. Choć określona mianem thrillera powieść zakwalifikowałabym do gatunku książek obyczajowych, to muszę przyznać, że stworzony przez autorkę mroczny, klaustrofobiczny klimat małego miasteczka podziałał na moją wyobraźnię. Niestety, choć na końcu fabule udało się wybronić, to nie obyło się bez zgrzytów. No a kto lubi czytać, czując piasek między zębami?
Rose, dwudziestoletnia kelnerka z małej australijskiej miejscowości, ma jedno marzenie. Jest nim
wyrwanie się z miejsca swoich narodzin i rozpoczęcie kariery dziennikarskiej w wielkim świecie. Niestety jej prośba o staż zostaje odrzucona.
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduje się, że część rodzin znalazła na progu swoich domów laleczki do złudzenia przypominające ich pociechy. W mieście wybucha panika. Rose w tym całym zamieszaniu dostrzega dla siebie szansę. Postanawia napisać artykuł, w którym sugeruje, że zabawki mogą być dziełem pedofila, który w ten sposób oznacza swoje przyszłe ofiary. Wydrukowany przez jedną z plotkarskich gazet artykuł przysparza dziewczynie wrogów, niektórzy uważają, że ze względu
na prowadzone na własną rękę śledztwo, zasłużyła na karę.
Nic nie denerwuje mnie bardziej niż brak konsekwencji autorów powieści i ich edytorów. Nawet jeśli fabuła jest mistrzowska a bohaterowie bardziej realni niż nasza najbliższa rodzina, to jeśli w tekście roi się od zwykłych błędów merytorycznych, których naprawienie zajęłoby dosłownie parę sekund, to otwiera mi się nóż w kieszeni, a czytanie zamiast być rozrywką staje się pogonią w poszukiwaniu kolejnych nieścisłości. Niestety. "Laleczki" są doskonałym przykładem braku jakiejkolwiek pracy edytorskiej. Choć zazwyczaj nie podaję przykładów tym razem zmieniłam zdanie by przyszli czytelnicy zdali sobie sprawę jak mało wysiłku wymagało ich poprawienie. Gdzieś na pierwszych stronach książki autorka opisuje nasze senne miasteczko jako : wystarczająco duże by na ulicach nie wpadać na samych znajomych. Kilkadziesiąt stron później nasza bohaterka przyznaje, że zna tutaj każdego. Ta sama osoba wchodzi do budynku ratusza by skorzystać z jedynego w mieście dobrodziejstwa jakim jest klimatyzacja, fakt ten zostaje podkreślony dwukrotnie. Okazuje się, że generatorów chłodu przybywa z dnia na dzień, klimatyzacja pojawia się również na stacji benzynowej i w restauracji. Policja tłumaczy się z braku postępów w śledztwie brakami kadrowymi, kiedy na praktycznie każdej stronie powieści stróże prawa nie zajmują się niczym innym jak picie piwa w lokalnej spelunie zamiast zajmować się pracą operacyjną. Takich przykładów nieścisłości i luk w fabule można mnożyć w nieskończoność.
Teraz skupmy się na samej fabule. Może was zaskoczę, patrząc na recenzje innych czytelników, ale "Laleczki" napisane zostały z pomysłem i fantazją a samo zakończenie książki było dla mnie zaskakujące i ukazało, że autorce w przekonujący sposób udało się połączyć wszystkie z pozoru do siebie nie pasujące wątki a nawet wykazać się sporą dozą sarkazmu i sprytu w rozwiązaniu zagadki. Część recenzentów zarzuca książce zbytnią obyczajowość, nudę i przewidywalność. Owszem, pierwsza połowa książki stanowi część opisową, w której poznajemy naszych głównych bohaterów, ich wzajemne relacje i miejsce w którym przyszło im żyć, choć bardziej pasuje tutaj słowo egzystować. W tej części autorka powoli buduje suspens i klimat naszej powieści. Dowiadujemy się o tajemniczym pożarze budynku sądu, spojrzymy w oczy pojawiającym się na wycieraczkach laleczkom i wpadniemy na ukrytego za zrobioną z papierowego talerzyka maską, nastolatka. Naszym oczom ukaże się zamknięta społeczność, która powoli staje się ofiarą zbiorowej paranoi. Do tej pory ufający sobie sąsiedzi zamkną się za drzwiami własnych domów, za szczelnie zasłoniętymi żaluzjami. Na jaw zaczną wychodzić głęboko skrywane rodzinne sekrety. Ci którzy wydawali nam się dobrzy, pokażą swoje prawdziwe twarze. I kiedy czytelnik dochodzi do momentu, kiedy jest w pełni skonfundowany autorka wrzuca drugi bieg. Fabuła przyśpiesza, książka obyczajowa zmienia się w rasowy thriller, zwroty akcji są emocjonujące jak naciskanie spustu w rosyjskiej ruletce, a wszystko to zmierza do punktu kulminacyjnego, którego nie byłam w stanie przewidzieć. Jednym słowem : rewelacja.
Jednak prawdziwą bohaterką naszej książki jest Rose i jej marzenie : dziennikarska kariera. "Laleczki" to historia ambicji młodej dziewczyny, która nie cofnie się przed niczym by osiągnąć sukces. Rose poniekąd przypomina mnie samą jeszcze kilka lat wstecz, kiedy moje marzenia były świeże i wierzyłam że jestem w stanie je spełnić. Choć nie pochodzę z małej miejscowości a dużego miasta, choć rodzice nie wyrzucili mnie z domu i mi pomagali dzięki czemu miałam ułatwiony start w życiu, to jestem w stanie wejść w buty naszej bohaterki, poczuć klaustrofobiczny klimat małej miejscowości, poczuć rutynę dnia codziennego, widzieć ciągle te same twarze. Będąc Rose zrobiłabym wszystko byle tylko uciec z Colmstock. Zostawić rodzinę i przyjaciół, spakować walizkę i rzucić się na głęboką wodę.
Kolejnym głównym bohaterem jest samo australijskie miasteczko i jego społeczność. Colmstock, po zamknięciu fabryki samochodowej, pogrążyło się w marazmie, a jego mieszkańcy w oparach alkoholu i kryształkach metamfetaminy. Kiedyś porządne rodziny stały się patologiczne, homofobia jest na porządku dziennym a na wszystkich przyjezdnych pada cień podejrzliwości. Jest to miejsce gdzie kwitnie przestępczość, służby cywilne są skorumpowane a wszelkie śledztwa prowadzone
nieumiejętnie.Autorka w obrazowy sposób opisała przemianę ludzkiej psychiki ze względu na zmieniające się warunki otoczenia. W momencie kiedy nie istnieje żadna wizja przyszłości, nie ma pracy, perspektyw i pieniędzy ludzie się degenerują. Rutyna i nuda jest zabójcza dla naszego umysłu, wyzwala zwierzęce instynkty i pcha człowieka na ścieżkę przemocy. Istota ludzka staje się brutalna, szuka tanich podniet i zastrzyku adrenaliny. Żyję w mieście gdzie całe dzielnice zdegenerowanych ludzi egzystują z dnia na dzień będąc wrzodem na wizerunku miasta. Choć wielu taki obraz może się wydać przesadzony ja go kupiłam, wierząc że krach ekonomiczny może doprowadzić do ruiny małe społeczności a ich populację zmienić w krwiożercze zombie.
"Laleczki" to dobrze nie tylko zaskakująca fabuła, to również książka opowiadająca pewną historię, historię która mogłaby stać się udziałem każdego z nas, gdyż krachy ekonomiczne, w dzisiejszych czasach, są na porządku dziennym. Ta napisana prostym, często brutalnym, językiem powieść zabiera nas w najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duży ukazując jej zwierzęce oblicze. Z kart książki wyłania się pesymistyczny obraz człowieka jako jednostki kierującej się w życiu popędami, często zmierzającej do celu po trupach. I niestety jest to obraz prawdziwy. Choć nie pozbawiona błędów, powieść dostarczyła mi sporo rozrywki a na koniec przyszedł również czas na zadumę. Polecam.
Nikt nigdy w najgorszych koszmarach nie potrafiłby sobie wyobrazić, że w tym małym sennym miasteczku wybuchnie tak wielka panika. Rodzice w pewnym momencie bali się wypuszczać swoje pociechy na zewnątrz same. Każda nieznajoma twarz budziła przerażenie. Nikt nie potrafił odnaleźć utraconego poczucia bezpieczeństwa. A wszystko zaczęło się ta niewinnie. Najpierw pewien mały chłopiec znalazł pod drzwiami swego domu, niezwykle realistyczną lalkę przypominającą jego samego. Na początku wszystkim wydawało się, że to drobny prezent. Czas powoli zmierzał do przodu, a chłopiec bawił się swoją nową, ulubioną zabawką. Nic nie zapowiadało tego, co nadeszło. Pewnego dnia, dom chłopca strawił ogień. Rodzinie udało się uciec, ale dziecko spaliło się żywcem. Mieszkańcy nie potrafili tego zrozumieć. Kto mógłby podpalić ten uroczy dom? Choć ta sprawa budziła wiele emocji, nikt nie podejrzewał, że to dopiero początek. W ciągu kolejnych tygodni na progu domów coraz to różniejszych dzieciaczków pojawiły się laleczki złudnie je przypominające...
Trzymająca w napięciu powieść, pełna niespodzianek i tajemnic czekających na odkrycie - ,,Laleczki" najlepiej czytać po zachodzie słońca. Budzące grozę w czasie, gdy na niebie zapaliły się już wszystkie gwiazdy, skradają oddech czytelnika i powodują mieszane uczucia. Przerażają, ale również intrygują. Nie można się im oprzeć. Anna Snoekstra stworzyła historię, która wywołuje dreszcze na rękach, zachwyca powoli toczącą się fabułą, a także zmusza umysł do wielu mrocznych wyobrażeń. Co takiego skrywa jeszcze ta powieść? Dlaczego słodkie laleczki budzą grozę w mieszkańcach małego miasteczka? Zapraszam do zapoznania się z recenzją!
,,Kiedy pojawili się strażacy, ulica wyglądała jak za dnia. Tłum się cofnął. Stojący najbliżej byli mokrzy od potu. Wszyscy mieli załzawione oczy. Może od gryzącego dymu, a może dlatego, że wieść się już rozeszła.
W budynku ktoś jednak był."
Gdy spłonął budynek sądu i zginął lubiany powszechnie nastolatek, całe miasteczko pogrążyło się w żałobie. Panika wybucha, kiedy kilka rodzin znajduje na progu porcelanowe lalki łudząco podobne do swoich dzieci. Część mieszkańców uważa, że w ten sposób pedofil oznacza przyszłe ofiary, mnożą się spekulacje i wzajemne oskarżenia. Już nikt nikomu nie ufa, każdy ochoczo zdradza cudze sekrety, nawet te najbrudniejsze. Miejscowa policja jest bezradna, jednak ta sprawa to woda na młyn pewnej ambitnej dziewczyny, która marzy o karierze dziennikarskiej. Rose zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę. Zadaje zbyt wiele pytań i niektórzy uważają, że zasłużyła na karę.
,,- Jesteś waleczna. W końcu ci się uda. Trochę to potrwa, ale dopniesz swego.
Pierwszy raz tego wieczora poczuła, że węzeł w jej gardle puszcza.
Jean cofnęła rękę i położyła na kontuarze dwie koperty.
- Protekcjonalny w obejściu czy nie, nasz gość na napiwku nie oszczędzał - oznajmiła."
Senne miasteczko. Znikome ślady przestępczości. Potwór przygotowujący się do ataku...
Gdy pewnego dnia spłonął budynek sądu oraz dom szanowanej rodziny wraz z ich nastoletnim synkiem w środku, każdy mieszkaniec Colmstock zwieszał głowę w obliczu tej wielkiej tragedii. Nikt nie wiedział, co się stało. Policja nie mogła znaleźć żadnego śladu. Podejrzewano podpalenie, ale nie znaleziono żądnych dowodów. Życie wróciło do stałego rytmu.
Każdy powoli zapominał o tym druzgoczącym serce wydarzeniu, ale właśnie wtedy pewna tajemnicza osoba zaczęła zostawiać pod drzwiami domów lalki łudząco podobne do mieszkających w nich dzieci.
Colmstock pogrążyło się w wielu trujących umysł przypuszczeniach. Mieszkańcy zaczęli zadawać sobie pytanie, czy ich pociechy są bezpieczne. Obawy mnożyły się każdego dnia. Zastanawiano się nad tym, czy czasami w miasteczku nie zaczął grasować pedofil. A może to żarty nastoletnich rozrabiaków?
Policja była bezradna. Nie mieli żadnych śladów, a laleczki wciąż się pojawiały. Próbowali opanować sytuację, ale pewna młoda ambitna dziewczyna miała inne plany.
Rose nienawidzi Colmstock. Pragnie wyjechać w siną dal od tego przeklętego miasteczka, ale potrzebuje pieniędzy. Gdy traci upragniony kontrakt, wie, że nie ma wyboru. Musi jakoś się wybić. Gdy w jej rodzinnym miasteczku zaczynają pojawiać się laleczki, młoda kobieta zaczyna pisać serię artykułów o domniemanym przestępstwie. Wkrótce w Colmstock wybucha panika. Czy Rose zdoła odkryć, kto tworzy te łudząco podobne do dzieci lalki? Czy miały one związek ze sprawą spalonego żywcem dziecka? Kim jest tajemniczy mężczyzna, który nagle pojawił się w Colmstock?
,,Kiedy mijały zgliszcza sądu przy Union Street, Laura nagle zamilkła. Rose wcale się temu nie dziwiła. Miejsce straszyło swoim wyglądem, przyprawiało o ciarki.
- To tutaj Ben umarł - powiedziała Laura.
- Wiem. Ciągle ci smutno z tego powodu?
Laura pokiwała głową."
,,Laleczki" to intrygująca pozycja, która zabierze Was drodzy czytelnicy w zagmatwaną, pełną niedomówień podróż po starym, spokojnym miasteczku Colmstock, które w pewnej chwili przemieni się w arenę wielkie paniki i budzącej grozę historii. Powieść stworzona przez Annę Snoekstrę zmusza do wybicia się ponad swoje horyzonty myślowe, spojrzenia innym okiem na historię i postawienia nowych hipotez, które w ogólnym rozrachunku okażą się złe, ponieważ ta pozycja kryje wiele niespodzianek. ,,Laleczki" to idealna lektura na gorące, letnie noce, gdy czytelnik ma ochotę na powieść wywołującą niepokój i ciarki na rękach. Mroczna i tajemnicza atmosfera późnych godzin, pomaga rozbudzić wyobraźnię i zmusić mózg do pracy na najwyższych obrotach w celu odgadnięcia prawdy czyhającej na końcu powieści.
,,Jakiś potwór przetrzymywał jej siostrę. Ta myśl przyprawiała ją o mdłości. Chciało jej się płakać, ale to takie bezproduktywne. Nie miała czasu na płacz. Musiała znaleźć Laurę. Tyle, że nie wiedziała gdzie szukać. Dokąd ktoś zabrałby małe dziecko? Zadrżała."
Tajemnicze, intrygujące, wywołujące grozę - takie właśnie są tytułowe ,,Laleczki", zwyczajne zabawki, którym został nadany charakter przerażających potworów. Anna Snoekstra stworzyła trzymającą w napięciu, zaskakującą powieść, która skupia się na badaniu ludzkiej psychiki, jej ciągłym dążeniu do osiągnięcia własnego celu, zamiarach zarówno tych dobrych, jak i złych oraz przedstawieniu motywacji kierujących człowiekiem, a także sile jednej małej informacji, która użyta w niewłaściwym czasie, może wywołać wielką panikę. Historia młodej dziennikarki Rose i najmłodszych mieszkańców Colmstock zapewniła mi kilka godzin świetnego relaksu oraz rozbudziła moją wyobraźnię do tego stopnia, że po zakończeniu nadal nie mogłam przestać myśleć o tej historii. Polecam!
Okładka może nie jest jakaś zniewalająca, bo widzimy część twarzy najprawdopodobniej lalki, i jej błękitne oko. Z błyskiem... A tak, to poza tytułem i autorką nie ma na niej nic. Bez zbędnych ceregieli idziemy dalej. Nie posiada skrzydełek, które mogłyby zapewnić dodatkową ochronę powieści przed uszkodzeniami. Czcionka jest duża, dzięki czemu czyta się wygodniej, a odstępy między wersami i marginesy również są zachowane i na lepsze czytanie też wpływają. Literówki jakieś się znalazły, ale nie raziły bardzo w oczy, nie przeszkadzały też w lekturze.
Jest to moje drugie podejście do tej autorki i szczerze mówiąc, spodziewałam się, że będzie dużo gorzej. Naczytałam się niezbyt przychylnych recenzji na lubimyczytać lub kilku innych blogach, które obserwuję, a oni mieli okazję poznać ja przede mną. Załamałam się widząc, że niemal każda recenzja określa ją jako słabą. Zresztą patrząc na gwiazdki i opinie na wyżej wymienionym portalu książkowym - wszystko mówi za siebie. Jednak ja dałam jej szansę, a co ważniejsze - nie żałuję.
Pióro wciąga niemal od samego początku i ja uległam czarowi autorki. Czytałam jak zahipnotyzowana. Ciężko było mi się oderwać, co świadczy o tym, że książka jest dobra. Wciąga, intryguje. Ciekawe co sobie pomyśleli o mnie pasażerowie busa, gdy jechałam z rana do pracy i ocknęłam się i w ostatniej chwili zauważyłam przedostatniego pasażera wysiadającego na przystanku końcowym. A ja tak siedziałam i czytałam. :D
Jak najbardziej polecam tę powieść. Autorka posługuje się naprawdę lekkim piórem, które pochłania się bardzo szybko. Potrafi zainteresować swoją treścią czytelnika, więc mam nadzieję, że się skusicie i wy ulegniecie tajemnicy tej historii.
Rose, nasza główna bohaterka. Szczerze pisząc, to nie zyskała mojej sympatii. Jakoś tam z powodu jej charakteru nie mogłam jej polubić. Bo raz udawała biedną i co to ona nie jest pokrzywdzona, a tu na nią spada nieszczęście, a tutaj się mści... No ogólnie jej zachowanie mnie drażniło i częściowo zgadzałam się z opinią innych bohaterów na jej temat.
Inne postacie również jakoś niezbytnio przypadły mi do gustu. Chwilami wydawało mi się, że kogoś polubiłam, jednak zaraz zrobiła ta osoba coś, co skreśliło ziarno sympatii. Nie uważam, że bohaterowie są beznadziejni, bo tacy nie są, ale nie są również idealni. Myślę, że autorka mogłaby tchnąć w nich więcej życia, charakteru, prawdziwości.
Postacie to chyba najsłabszy punkt tej powieści.
Emocji jako tako nie było, ale przyznam, że ciekawość wzięła górę i jak już zaczęłam czytać, to było mi się ciężko oderwać. Tak wiem, pisałam już o tym, nieco wyżej. ;) Ale chciałabym bardzo, byście dali tej lekturze szansę. Wiem, że zbiera dość słabe oceny, ale kto wie, może tobie przypadnie do gustu?
Laleczki to po części thriller, trochę kryminał, a jeszcze trochę powieść obyczajowa. Nie sklasyfikowałabym jej do strikte jednego gatunku.
Podobał mi się zamęt, o którym przeczytacie przy końcu książki. Oczywiście wiemy co nieco o nim już niemal na wstępie, ale jednak nie do końca. To, czego się dowiecie, zmrozi Wam krew w żyłach. Ja też się tego nie spodziewałam. Ogólnie policja jest tutaj przedstawiona w niezbyt dobrym świetle. Co by nie zrobili, nie czeka ich kara i to trochę smutne. Kiedy stróże prawa, powinni świecić przykładem, robią coś zgoła innego.
Same Laleczki mają nietypowy koniec, co po części nie jest do końca wytłumaczone. Autorka miesza ciut za bardzo, że chwilami już nie wiemy, co jest i jak być powinno. Dowiadujemy się o czymś, co kompletnie nie przyszłoby nam do głowy, mimo iż wskazówka była podana jak na tacy. Zwróciłam na nią uwagę, ale później o niej zapomniałam.
Ah jest jeszcze coś, o czym chciałabym wspomnieć. Relacja Mii i Rose - dwóch przyjaciółek. Widzimy, jak się oddalają od siebie, co o sobie myślą i tak dalej... Myślę, że autorce nie do końca udało się to przedstawić w takim świetle, w jakim chciała. Uważam, że pod tym względem jest to również minus bo jest to niedopracowanie.
Reasumując uważam, że lektura nie należy do najgorszych, ale i również nie do najlepszych. Niestety muszę przyznać, że Córeczka, debiut autorki był lepszy. Ta nie jest zła, ale ma kilka mankamentów. Jestem w miarę zadowolona z tego, co dostałam i z miłą chęcią jeszcze trochę poczytałabym gdyby miała więcej stron. Oczywiście gdy pojawi się następna książka autorki w Polsce, na pewno po nią sięgnę. Polubiłam pióro pisarki już przy jej debiucie i jestem ciekawa, co wymyśli następnym razem.
"Zagadka porcelanowych lalek spędza sen z powiek mieszkańcom spokojnego miasteczka Colmstock. Oficjalnie potwierdzono, że już cztery rodziny znalazły pod drzwiami swoich domów te przerażające figurki, będące niemal sobowtórami ich ślicznych córeczek."
Thriller psychologiczny "Córeczka" w wykonaniu tej autorki otrzymał ode mnie wysoką notę, spodobało mi się zagęszczenie mrocznych tajemnic, głęboko skrywanych ponurych sekretów, zawiłych kłamstw i perfidnych oszustw, które wychodząc na światło dzienne sprawiają, że ciarki przechodzą po plecach. Tego właśnie oczekuję po literaturze z dreszczykiem. Jednak "Laleczki" to już zupełnie inne wrażenia czytelnicze, jakże kontrastowe do wcześniejszych, nie wciągają, nie budują napięcia i nie przekonują w wielu aspektach.
Powieści zarzucam wyjątkową powierzchowność, brak punktu zaczepienia do zaangażowania, wyzwalanie obojętności wobec losów głównej bohaterki czy drugoplanowych postaci. Nie przyjęłam życzliwie kreacji kluczowej postaci opartej na infantylności i płytkości, owszem był moment, kiedy wydawało mi się, że może powstać ciekawa dychotomia osobowości, ale autorka błyskawicznie się z tego wycofała, a szkoda, bo był tu spory potencjał do stworzenia czegoś frapującego. A tak, pozostało spędzać czas w towarzystwie młodej kobiety o wybujałym ego i podejmującej destrukcyjne decyzje.
Natomiast mroczny i przygnębiający klimat Colmstock, miasta, które po zamknięciu fabryki samochodów straciło poczucie sensu, został odmalowany sugestywnie, czuje się zniechęcenie, beznadzieję i bezsilność, a nade wszystko pragnienie wyrwania się za wszelką cenę, ucieczki w świat stwarzający lepsze możliwości, choćby tylko pozorne i iluzoryczne. Incydenty, do których dochodzi w trakcie przebiegu akcji, miały swoje uzasadnienie w mentalności małomiasteczkowej społeczności, dlatego choć przyjmowałam je z pewnym niedowierzaniem, to jednak mogłam znaleźć dla nich uzasadnienie.
Plusa wystawiłam za dobry pomysł na zakończenie, choć finalna odsłona nie do końca okazała się spójna, to jednak byłam w stanie w nią uwierzyć, lecz z przymrużeniem oka. Przechodzimy zatem od pożaru budynku sądu, w którym ginie lubiany przez mieszkańców nastolatek, poprzez podążanie tropem porcelanowych laleczek łudząco przypominających obdarowane nimi dzieci, oraz podgrzewanie atmosfery nieufności, podejrzeń i strachu wśród lokalnej społeczności, aby na koniec przyjrzeć się efektom złudnego dziennikarskiego śledztwa w wykonaniu głównej bohaterki.
Jak na thriller zabrakło niezbędnej iskry, aby przykuć uwagę czytelnika i pobudzić wyobraźnię. Fabuła zmierzała bardziej w kierunku obyczajowym niż dreszczowca, nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby było ładnie opakowane lub miało choć odrobinę głębi, a nie bolącej przeciętności i dokuczliwego niedosytu. Przygoda czytelnicza zawiodła mnie, ale i niesatysfakcjonujące spotkania z książką wliczone są w pasję zaczytania, nie zawsze zbiegają się ścieżki inwencji autora i odbioru jej przez czytelnika.
bookendorfina.pl
No i nadszedł czas, gdy po raz drugi w moje ręce trafia twórczość Anny Snoekstry. Muszę przyznać, że pierwsze spotkanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie stąd też, gdy ujrzałam kolejną książkę, musiałam ją mieć i przeczytać bez zastanowienia. Zaufałam, że autorka potrafi pisać i to efektownie. Czy zrobiłam dobrze, ufając bezgranicznie w jej umiejętności? Zobaczmy.
Colmstoc to mała mieścina bez perspektyw na przyszłość, jeśli chodzi o jej mieszkańców. Bezrobocie ma tu wyjątkowo wysoki odsetek, a nielegalne interesy są na porządku dziennym. Społeczeństwo jest wyjątkowo hermetyczne i wydaje się, że każdy o każdym wie dosłownie wszystko. Mieszkańcami wstrząsa tragedia, jaką jest pożar sądu oraz śmierć jednego z ulubieńców miasteczka - Bena Rileya. Rose Blakeley jedna z młodych mieszkanek Colmstock marzy o karierze dziennikarki i z niecierpliwością czeka na odpowiedź z gazety "Sage Review" o możliwość odbycia u nich stażu. Niestety e-mail, jaki dostaje, jest negatywny i dziewczyna świadoma jest, że aby ruszyć do przodu musi napisać zdecydowanie dobry tekst. Ponieważ spokój ludności budzą pojawiające się w tym samym czasie pod drzwiami niektórych laleczki iście podobne do ich dzieci. Rose to wykorzystuje, pisząc artykuł o tej sytuacji. Szczególnie że jej siostra dostała taką lalkę, a krążące po okolicy plotki mówią, iż podrzuca je pedofil, znacząc w ten sposób kolejne ofiary. Artykuł dziewczyny ukazuje się w mniejszej gazecie. Problem w tym, że nie każdemu podoba się to, że Rose ujawnia pewne zdarzenia z ich miasteczka. Im więcej ona zadaje pytań, tym bardziej niektórzy uważają, że zasługuje na karę...
Opis zapowiadał książkę równie ekscytującą co "Córeczka". Niestety muszę się skupić na słowie "zapowiadał". To, co dostałam i przeczytałam, a raczej umęczyłam, totalnie mnie zawiodło. Czułam się, jak by napisała to nie Anna, tylko jakiś nieudacznik. Ciężko mi się pisze takie rzeczy, szczególnie, że na prawdę pierwsza jej książka była genialna. Może za wysoko postawiła sobie poprzeczkę, może ja za dużo wymagam, a może trochę tego, trochę tego. Pomysł był genialny, wykonanie zdecydowanie gorsze. I tylko zakończenie zrobiło na mnie w miarę dobre wrażenie, choć czułam, jakby było wymuszone. Anna Snoekstra jest autorką, którą po pierwszej powieści szukałam i oczekiwałam w zapowiedziach. Teraz zastanawiam się, jak będzie z kolejną pozycją, bo aktualnie szkoda by mi było czasu. Żałuję, że autorka tak się opuściła, ale liczę, że było to jednorazowe potknięcie.
W pożarze ginie nastolatek. W miasteczku, ktoś pozostawia laleczki pod drzwiami domów, w których mieszkają małe dzieci. Miejscowa policja nie trafia na żaden ślad. Swoja szansę w całym tym zamieszaniu widzi Rose, której marzy się kariera dziennikarki. Do jakich posunięć zdolny jest człowiek, aby osiągnąć wymarzony cel? Czy cena, jaką za to poniesie nie jest za wysoka? Historia z zaskakującym finałem.
Kilka lat żyła na ulicy. Przyłapana na kradzieży, wykorzystuje podobieństwo do zaginionej Rebeki Winter i kradnie jej tożsamość. Świetnie odnajduje się...
Przeczytane:2019-09-04, Ocena: 1, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku, 52 książki 2019, 26 książek 2019, 12 książek 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Gdy spłonął budynek sądu i zginął lubiany powszechnie nastolatek, całe miasteczko pogrążyło się w żałobie. Panika wybucha, kiedy kilka rodzin znajduje na progu porcelanowe lalki łudząco podobne do swoich dzieci. Część mieszkańców uważa, że w ten sposób pedofil oznacza przyszłe ofiary, mnożą się spekulacje i wzajemne oskarżenia. Już nikt nikomu nie ufa, każdy ochoczo zdradza cudze sekrety, nawet te najbrudniejsze. Miejscowa policja jest bezradna, jednak ta sprawa to woda na młyn pewnej ambitnej dziewczyny, która marzy o karierze dziennikarskiej. Rose zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę. Zadaje zbyt wiele pytań i niektórzy uważają, że zasłużyła na karę.
Opis książki zaintrygował mnie niesamowicie mocno. Pomyślałam sobie "Kurczę, zapowiada się ciekawie, koniecznie muszę poznać tę historię, jestem pewna, że wgniecie mnie w fotel.". I miałam na to naprawdę ogromną nadzieję.
Zazwyczaj nie sięgam po thrillery. Raczej nie jest to gatunek, który jest moim ulubionym. Niemniej jednak tym razem bardzo zaciekawił mnie opis i stwierdziłam, że dam książce szansę i sięgnę po coś nowego. Niestety, w najbliższym czasie nie zamierzam sięgnąć ponownie po jakikolwiek thriller.
Pióro autorki jest dla mnie bardzo monotonne. Skupia się na zbędnych opisach, a jej tekst jest pełen chaosu. Bardzo ciężko było mi niestety przebrnąć przez książkę. Zdecydowanie zabrakło mi w niej energii, konkretnego punktu zaczepienia, zaciekawienia, wątku który by mnie tak wciągnął, że nie mogłabym się oderwać od historii.
Bohaterowie powieści są powierzchowni, płytcy i bez wyraźnie zarysowanych charakterów, czego bardzo nie lubię w książkach. Brakowało mi w nich ognia, potężnej iskry życia.
Sama główna bohaterka ma irytującą i płytką osobowość, przez którą historia stawała się dla mnie nieprzyjemna. Nie mogłam jej znieść.
Zabierając się za "Laleczki", liczyłam na mocny thriller, który wbije mnie w fotel. Otrzymała jednak nudną książkę, która nie wywołała we mnie żadnych emocji. Niestety bardzo się zawiodłam. I chociaż pomysł był świetny, to jednak wykonanie bardzo mnie rozczarowało.